Uwolniona od brzemienia odpłacania za okazaną dobroć

30 maja 2024

Autorstwa Zheng Li, Chiny

Mój ojciec zmarł, gdy miałam dziewięć lat, a mama musiała wychowywać nas pięcioro w trudnych warunkach. Moja ciocia nam współczuła i często przynosiła nam jedzenie i inne rzeczy. Zawsze kiedy coś przynosiła, mama pilnowała, żebyśmy wszyscy okazali jej wdzięczność, i uczyła nas nigdy nie zapominać o dobroci innych, by odpłacać za okazaną dobroć i dziękować ludziom, żeby nikt nas nie potępił i nie nazwał niewdzięcznymi za naszymi plecami. Choć sama miała trudności, mama zawsze dzieliła się z ciocią tym, co mieliśmy, żeby odpłacić jej za dobroć. Gdy byłam starsza, często słyszałam, jak ludzie mówią: „Widziałeś, jak ten człowiek po kilku latach odpłacił za dobroć okazaną mu, gdy był w potrzebie? A widziałeś, jak tamten otrzymał pomoc, ale nie ma sumienia i nie okazuje wdzięczności? Niewdzięczny z niego drań”. Ja również stopniowo zaczęłam żyć zgodnie z tym poglądem, sądziłam, że muszę odpłacać za okazaną mi dobroć, inaczej będę uznana za niewdzięczną, a inni będą mnie lekceważyć i mną pogardzać. Kiedy uwierzyłam, wiedziałam, że powinnam traktować ludzi i sprawy zgodnie ze słowami Boga, jednak tradycyjne wartości były do tego stopnia zakorzenione w moim sercu, że kierowałam się nimi w życiu i przy wypełnianiu obowiązku łamałam zasady, przez co zakłóciłam pracę kościoła i popełniłam wykroczenie.

W sierpniu dwa tysiące dwudziestego pierwszego, gdy kościół wydał zarządzenia robocze dotyczące oczyszczania, kościół zaczął omawiać prawdę dotyczącą rozeznania w ludziach i moja starsza szwagierka, Fang Ling, została uznana za fałszywą wierzącą. Ani trochę mnie to nie zdziwiło. Była wierzącą od lat, nie dążyła jednak do prawdy i często zakłócała życie kościoła. Zawsze plotkowała o innych podczas zgromadzeń, a potem, jak tylko zaczynaliśmy czytać słowa Boże, zasypiała. Gdy czytanie się kończyło, nie miała nic do powiedzenia. Kiedy napotykała na kwestie niezgodne z jej pojęciami, nigdy nie szukała prawdy ani nie przyjmowała ich problemów od Boga. Zawsze analizowała innych ludzi i różne sprawy, a siebie broniła. Gdy zgromadzenie było u niej i słyszała, jak lider omawia zakłócające spokój zachowanie pewnych osób, przekazywała tym ludziom, co powiedział o nich lider, co prowadziło do tego, że uprzedzali się wobec niego i sądzili, że utrudnia im życie. Lider przeanalizował, w jaki sposób siała niezgodę i przeszkadzała oraz zakłócała życie kościoła, ale nie czuła się winna, a nawet wymyślała różne argumenty na swoją obronę. Twierdziła, że mówiła jedynie prawdę i nie wie, jak to miało zakłócać pracę kościoła. Raz na zgromadzeniu omówiliśmy rozeznanie w kwestii żony mojego brata, Liu Hui. Uznano, że jest fałszywą wierzącą i ma złe człowieczeństwo i powinna zostać natychmiast usunięta z kościoła. Po spotkaniu Fang Ling powiedziała pewnej siostrze, że usuwamy Liu Hui z kościoła i skomentowała to w krytyczny sposób, co zakłóciło stan tej siostry. Szybko poszukałam Fang Ling, żeby z nią to omówić i powiedzieć jej następującą rzecz: kościół obmywa się z ludzi i wyrzuca ich, patrząc na całokształt ich zachowania. Bożym domem rządzi prawda i ostatnie słowo nie należy do człowieka. Liu Hui miała zostać wydalona, bo miała złe człowieczeństwo, często zakłócała życie kościoła i nie chciała okazać skruchy, pomimo, że bracia i siostry wielokrotnie z nią to omawiali. Ujawniłam też, jak zachowanie Fang Ling siało zniechęcenie i śmierć oraz przeczyło temu, że prawda i sprawiedliwość rządzą w kościele. Ku mojemu zaskoczeniu odrzekła przez łzy: „Wiem, że do ciebie należy ostatnie słowo w kościele i ty decydujesz, kogo usunąć”. Czułam się bezradna wobec jej niedorzecznego mącenia i w głębi serca wiedziałam, że Fang Ling nie przyjęła prawdy i była fałszywą wierzącą. Jednak przygotowując materiały do jej wydalenia, zawahałam się. Obie wspólnie przyjęłyśmy Boże dzieło dni ostatecznych i przez lata razem chodziłyśmy na spotkania i szerzyłyśmy ewangelię. Fang Ling była bardzo życzliwa i zrobiłaby wszystko, co w jej mocy, by mi pomóc w potrzebie. W dwa tysiące trzynastym, kiedy zachorował mój mąż, opiekowała się nim, żebym mogła nadal spełniać obowiązek. Pomagała mi w obowiązkach domowych i doglądała plonów. Kiedy mój mąż zmarł, mierzyłam się z różnymi trudnościami i popadłam w stan zniechęcenia. Fang Ling przychodziła wtedy co wieczór, czytała ze mną słowa Boże i omawiała doświadczenia Hioba. Dzięki jej wsparciu i towarzystwu mój stan powoli zaczął się poprawiać. W tym najtrudniejszym czasie nie tylko pomagała mi w codziennych obowiązkach, ale też czytała słowa Boże, by mnie zachęcić. Zawsze pamiętałam o tym, jak dobrze Fang Ling mnie traktowała. Gdybym jej nie odpłaciła, a nawet przygotowała materiały do jej wydalenia, co by o mnie pomyślała, gdyby się dowiedziała? Czy powiedziałaby, że jestem niewdzięczna i nie mam sumienia? Mój brat, moja bratowa i moje siostry widzieli wszystko, co dla mnie zrobiła przez te lata. Nawet sąsiedzi mówili, że Fang Ling jest mi bliższa niż moje rodzone siostry. Jak mówi przysłowie: „Jagnięta klękają, by pić mleko matki, a kruki odpłacają matkom, karmiąc je”, nawet zwierzęta odpłacają się za dobroć, a ja nie potrafiłam okazać wyrozumiałości komuś, kto mi pomógł. Czy pomyślą, że jestem niewdzięczna? Odejdą i odetną się ode mnie? Czy nie zostanę odrzucona przez własną rodzinę? Uświadomiwszy sobie to wszystko, byłam niespokojna i niezdecydowana. Nie mogłam wybrać pomiędzy dziełem obmywania kościoła i Fang Ling, wobec której miałam dług wdzięczności. Cierpiałam bardzo. Taka niezdecydowana wysłuchałam kazania brata przełożonego: „Jaki rodzaj ludzi może pozostać, by służyć w kościele? Jeśli ludzie nie mają złego człowieczeństwa, umiejętnie szerzą ewangelię i robią to chętnie, powinno się im pozwolić pozostać w kościele”. Nagle zrozumiałam: „Słusznie! Fang Ling nie kocha prawdy i nie dąży do niej, ale lubi szerzyć ewangelię i jej wysiłki przynoszą efekty. Teraz jest kluczowy moment dla szerzenia ewangelii, jeśli podkreślę, że powinna zostać w kościele, bo robi to z łatwością, może uniknie wydalenia? Dzięki teku nie urażę Fang Ling, a mój brat, moja bratowa i moje siostry nie powiedzą, że jestem niewdzięczna, więc nie zyskam opinii niewdzięcznej siostry”. Gdy doszłam do tego wniosku, odłożyłam na bok przygotowanie materiałów do jej wydalenia.

Jednak niedługo pewne siostry powiedziały mi, że było dwóch potencjalnych odbiorców ewangelii, którzy mieli dobry charakter i rozumieli Boże słowa, ale Fang Ling urzeczywistniała tak złe człowieczeństwo, że zniechęciło ich to do ewangelii i przestali słuchać kazań. Kolejna siostra powiedziała, że Fang Ling zakłóca życie kościoła i niektórzy ludzie nie chcą wraz z nią szerzyć ewangelii… Kiedy to wszystko usłyszałam, byłam zszokowana. Zakłócenia pracy ewangelizacyjnej przez Fang Ling były bezpośrednio związane z moimi decyzjami! Szybko pomodliłam się, okazałam skruchę i wyznałam grzechy. Potem natknęłam się na ten fragment słów Bożych: „Niektórzy ludzie z przesadną swobodą podchodzą do zarządzeń dotyczących pracy ustalonych przez Zwierzchnika. Myślą: »Zwierzchnik wprowadza zarządzenia dotyczące pracy, a my wykonujemy ją w kościele. Niektóre słowa i sprawy mogą być wdrażane w elastyczny sposób. To od nas zależy, jak konkretnie zostanie to zrobione. Zwierzchnik tylko mówi i wprowadza zarządzenia dotyczące pracy – to my podejmujemy praktyczne działania. Zatem gdy już Zwierzchnik powierzy pracę w nasze ręce, możemy ją wykonać tak, jak nam się podoba. Będzie dobrze, niezależnie od tego, jak ją wykonamy. Nikt nie ma prawa się wtrącać«. Oto jakimi zasadami kierują się tacy ludzie: słuchają tego, co w ich przekonaniu jest słuszne, i lekceważą to, co uważają za błędne, swoje przekonania postrzegają jako prawdę i zasady, opierają się wszystkiemu, co nie jest zgodne z ich wolą, i jeżeli chodzi o te sprawy, to są wobec ciebie skrajnie antagonistycznie nastawieni. Gdy słowa Zwierzchnika nie są zgodne z ich wolą, idą o krok dalej i zmieniają je, a przekazują je innym tylko wtedy, gdy sami się z nimi zgadzają. W przeciwnym razie nie dopuszczają do ich przekazania. Podczas gdy w innych miejscach zarządzenia dotyczące pracy ustalone przez Zwierzchnika są przekazywane dalej w niezmienionej formie, ci ludzie przekazują podległym im kościołom zmodyfikowane przez siebie wersje zarządzeń. Takie osoby wciąż chcą odsuwać Boga na bok; starają się skłonić wszystkich, by w nie uwierzyli, podążali za nimi i im się podporządkowali. W ich umysłach istnieje przekonanie, że są pewne sfery, w których Bóg im nie dorównuje, że one same powinny być Bogiem, i trzeba, by inni w nie uwierzyli. Oto jaka to natura. (…) To zwykły sługus szatana – gdy on pracuje, panuje diabeł. Niszczy on Boży plan zarządzania i zakłóca Boże dzieło. Jest prawdziwym antychrystem!(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże mnie zabolały i obnażyły, że nie trzymałam się ustaleń i postąpiłam samowolnie. Ustalenia mówiły jasno, że liderzy powinni niezwłocznie usuwać każdego, kogo uznano za złoczyńcę, fałszywego wierzącego lub antychrysta. Jako liderka powinnam się bezwarunkowo podporządkować i niezwłocznie obmyć kościół ze wszystkich antychrystów, złoczyńców i fałszywych wierzących, by braci i sióstr nikt nie zwiódł, nikt im nie przeszkadzał i by w spokojnych warunkach mogli oni jeść i pić słowa Boże, dążyć do prawdy i wypełniać swój obowiązek. Chociaż dobrze wiedziałam, że Fang Ling jest fałszywą wierzącą, bałam się, że ją urażę, przygotowując materiały do jej usunięcia, i zostanę nazwana niewdzięcznicą, ponieważ kiedyś mi pomogła. Zignorowałam więc ustalenia i napuszona chroniłam Fang Ling, twierdząc, że umie szerzyć ewangelię, co było niezgodne z ustaleniami. Zastanowiłam się nad sobą: „Dobrze wiedziałam, że Fang Ling uznano za fałszywą wierzącą, dlaczego więc uczucia, jakie do niej żywiłam, sprawiały, że nadal jej broniłam, i próbowałam ją oczyścić z wszelkiej winy?”. Zrozumiałam, że zniewala mnie i kontroluje tradycyjna idea odpłacania za okazaną dobroć. By nie ucierpiał mój wizerunek i by nie uznano mnie za niegodziwą niewdzięcznicę, zupełnie zignorowałam interes kościoła. Nie przemyślałam, jakie będą konsekwencje pozostawienia Fang Ling w kościele, i w rażący sposób złamałam ustalenia. Nie tylko nie przygotowałam materiałów potrzebnych do wydalenia Fang Ling, ale nawet wyznaczyłam ją do szerzenia ewangelii. Urzeczywistniała złe człowieczeństwo i dwie osoby, które mogły przyjąć ewangelię, zrezygnowały. Wszystko dlatego, że ją chroniłam. Naruszyłam ustalenia dotyczące pracy i postąpiłam po swojemu, blokując dzieło obmywania kościoła. Posłużyłam się autorytetem, by chronić fałszywą wierzącą, która czyniła zło w kościele. Dałam złoczyńcy szansę na wyrządzenie zła i postąpiłam jak pachołek szatana. Byłam podręcznikowym przykładem fałszywej liderki. Gdy zrozumiałam, jakiego zła się dopuściłam, przeraziłam się i żałowałam. Szybko poprosiłam wszystkich o ocenę Fang Ling. Czytając oceny, które otrzymałam, zrozumiałam, że nie tylko miała ona zły wpływ na pracę ewangelizacyjną, ale też siała niezgodę w kościele i szkodziła mu, szerząc zniechęcenie, nieuczciwie wykorzystując ludzi i próbując przywłaszczać sobie rzeczy należące do innych, chociaż jej nie brakowało niczego. Czytając te wszystkie oceny, poczułam się niewiarygodnie winna i zrozumiałam, że chroniąc Fang Ling, czyniłam zło. Wiedziałam, że nie mogę kierować się uczuciami, i zaczęłam przygotowywać materiały do usunięcia Fang Ling. Później, gdy miałam zebrać podpisy braci i sióstr, ponownie zaczęłam się martwić; musiałam poprosić o podpis wielu moich krewnych, czy pamiętając, że niedawno usunęliśmy Liu Hui, a teraz usuwamy Fang Ling, nie zlekceważą mnie i nie nazwą niewdzięcznicą?

Modliłam się do Boga w odniesieniu do tej sytuacji, po czym natknęłam się na ten fragment słów Bożych: „We wszystkim, co robisz, musisz sprawdzać, czy twoje intencje są właściwe. Jeśli jesteś w stanie postępować zgodnie z wymaganiami Boga, to twoja relacja z Nim jest normalna. Jest to kryterium minimalne. Przyjrzyj się swoim intencjom i jeśli znajdziesz takie, które są niewłaściwe, zdobądź się na to, by zbuntować się przeciwko nim i działać zgodnie ze słowami Boga; wtedy staniesz się kimś, kto jest prawy przed Bogiem, a to z kolei pokaże, że twoja relacja z Nim jest normalna i że wszystko, co robisz, robisz dla Boga, a nie dla siebie. We wszystkim, co robisz lub mówisz, musisz mieć odpowiednie nastawienie w sercu, być sprawiedliwym w działaniu i nie kierować się uczuciami ani nie postępować zgodnie z własną wolą. Są to zasady, których muszą przestrzegać wierzący w Boga. (…) Oznacza to, że jeśli ludzie są w stanie zachować Boga w sercach, nie szukać osobistych korzyści, nie myśleć o własnej przyszłości (w doczesnym znaczeniu), lecz zamiast tego dźwigają ciężar wejścia w życie, starają się dążyć do prawdy i podporządkować się Bożemu dziełu – jeśli potrafisz to zrobić, wówczas cele, do których dążysz, będą prawidłowe, a twoja relacja z Bogiem stanie się normalna. Można powiedzieć, że naprawienie relacji z Bogiem jest pierwszym krokiem wejścia na drogę duchową. Chociaż przeznaczenie człowieka jest w rękach Boga i zostało przez Niego ustalone, a człowiek nie może go zmienić, to jednak to, czy możesz zostać udoskonalony lub pozyskany przez Boga, zależy od tego, czy twoja relacja z Nim jest normalna. Być może masz w sobie słabości lub buntowniczość, jednak o ile twoje poglądy i intencje są właściwe i jeśli twoja relacja z Bogiem jest prawidłowa i normalna, wtedy jesteś odpowiednią osobą do tego, aby Bóg cię udoskonalił. Jeśli nie masz właściwej relacji z Bogiem i działasz dla dobra ciała lub swojej rodziny, to niezależnie od tego, jak ciężko pracujesz, wszystko to będzie na nic. Jeśli twoja relacja z Bogiem jest normalna, to wszystko inne samo się ułoży. Bóg nie patrzy na nic innego, lecz tylko na to, czy twoje poglądy dotyczące wiary w Boga są słuszne: w kogo wierzysz, dla kogo wierzysz i dlaczego wierzysz. Jeśli jesteś w stanie widzieć te rzeczy jasno i praktykować mając odpowiednie poglądy, wtedy będziesz czynił postępy w życiu i na pewno będziesz w stanie wejść na właściwą drogę. Jeśli twoja relacja z Bogiem nie jest normalna, a twoje poglądy na wiarę w Boga są zniekształcone, wtedy wszystko inne jest na próżno i choćbyś najmocniej wierzył, nie dostaniesz nic(Jak wygląda twoja relacja z Bogiem? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Czytając słowa Boże, zrozumiałam, że jeśli chcę mieć normalne relacje z ludźmi, najpierw muszę zbudować normalną relację z Bogiem – zawsze postępować zgodnie ze słowem Boga i przedstawiać Mu swoje czyny. Jeśli ludzie słuchają zepsutego usposobienia i dbają o relacje z innymi dla reputacji, pozycji i interesów cielesnej natury, Bóg tego nie pochwala i nieważne, jak się starają, na próżno chcą podtrzymywać różne relacje. Odkąd Fang Ling uznano za fałszywą wierzącą, krępowało mnie moje zepsute usposobienie, bałam się, że gdy zostanie wydalona, uzna mnie za niewdzięcznicę, podobnie jak moja rodzina, która odsunie się ode mnie i mnie porzuci. Zatem, by zachować przed nimi twarz, nie załatwiłam sprawy zgodnie z zasadami. Zrozumiałam, że nie liczy się, czy ludzie mają o mnie dobre zdanie i mnie szanują. To nie ma znaczenia, ponieważ Bóg tego nie pochwala. Poświęcałam interesy kościoła, by podtrzymywać relacje; to była obraza dla usposobienia Bożego. Jestem wierząca, muszę więc postępować zgodnie ze słowami Boga i akceptować Jego nadzór. Nie łamać ustaleń dotyczących pracy dla dobra relacji, nie opierać się dłużej Bogu, i bez względu na to, jak inni do mnie podchodzą, nawet gdyby mieli mnie porzucić i zlekceważyć, praktykować prawdę i obnażyć Fang Ling. Fang Ling była fałszywą wierzącą i często zakłócała życie kościoła. Zawdzięczała to usunięcie jedynie sobie, nikt inny nie był temu winien. Mój brat, moja bratowa i moje siostry byli wierzący, musiałam jedynie skupić się na omówieniu z nimi prawdy i załatwić sprawy zgodnie z zasadami. Później, kiedy przeczytałam im opis zachowania Fang Ling, nie obwiniali mnie, a nawet przyznali, że powinna zostać usunięta, a pozostawienie jej w kościele było uwłaczające dla imienia Boga. Mój brat z żoną opowiedzieli mi o pewnych zachowaniach Fang Ling, wskazujących na jej brak wiary. Dziękowałam Bogu, że to wszystko się tak skończyło, odczułam też, jak wiele radości i spokoju dawało praktykowanie prawdy.

Niedługo po tym otrzymałam zawiadomienie o wydaleniu Fang Ling. Znów jednak zawahałam się na myśl o tym, że mam jej to przeczytać. Sama przygotowałam te materiały; Fang Ling z pewnością mnie znienawidzi! Jak potem będziemy ze sobą rozmawiać? Smucił ją już sam fakt, że została usunięcia; czy nie pogorszę jeszcze sprawy, czytając jej to zawiadomienie? Pomyślałam, że może jej tego nie przeczytam, powiem jej tylko o złych uczynkach i poinformuję, że została usunięta. Dzięki temu nasze dalsze kontakty nie byłyby tak bardzo niezręczne dla nas obu. Kiedy spotkałam Fang Ling, zobaczyłam, że bardzo schudła z powodu zmartwień spowodowanych wydaleniem. Wydawała się bardzo przygnębiona. Czułam się okropnie, nie miałam siły tego zrobić, ale zmusiłam się do przeczytania jej notatki. Nawet martwiłam się, że jak jej wszystko przeczytam, nie przyjmie tego. Pominęłam więc fragmenty, które ją demaskowały i oskarżały. Zawsze, gdy ją później spotykałam, czułam się dziwnie, jakbym jej wyrządziła krzywdę. Nie wiedziałam, dlaczego tak jest. Dobrze rozumiałam, że Fang Ling nie dążyła do prawdy, powodowała problemy i sama przyczyniła się do swojego wydalenia, dlaczego więc byłam w takim stanie? Później natknęłam się na dwa fragmenty słów Bożych: „Idea wyrażona w sformułowaniu, że za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć, to w tradycyjnej kulturze chińskiej jedno z klasycznych kryteriów, na podstawie których ocenia się, czy czyjeś postępowanie jest moralne, czy niemoralne. Jedną z miar moralnego postępowania człowieka oraz tego, czy jego człowieczeństwo jest dobre czy złe, jest to, czy ten ktoś rewanżuje się za otrzymane przysługi lub pomoc – czy jest kimś, kto odpłaca za otrzymaną życzliwość. W tradycyjnej kulturze chińskiej i w ogóle we wszystkich tradycyjnych kulturach ludzie uznają to za istotną miarę postępowania moralnego. Jeśli ktoś nie rozumie, że »za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć« i jest niewdzięcznikiem, to uważa się go za osobę pozbawią sumienia i niegodną tego, by mieć z nią cokolwiek wspólnego. Taki ktoś powinien być pogardzany, lekceważony i odrzucany przez wszystkich. Z drugiej strony, jeśli ktoś rozumie, że za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć, jeśli okazuje wdzięczność i rewanżuje się za otrzymane przysługi i pomoc w każdy możliwy sposób, to uznaje się go za osobę posiadającą sumienie i człowieczeństwo. Jeśli ktoś przyjmuje korzyści lub pomoc od drugiej osoby, ale się jej nie odwzajemnia albo wyraża wdzięczność tylko zdawkowym »dziękuję« i na tym poprzestaje, to co ta druga osoba sobie pomyśli? Czy nie poczuje się nieswojo? Czy pomyśli: »Ten facet nie zasługuje na to, by mu pomagać, nie jest dobrą osobą. Jeśli tak się zachowuje po tym, jak otrzymał ode mnie tak wielką pomoc, to nie ma sumienia ani człowieczeństwa i nie warto się z nim zadawać«? Jeśli ta druga osoba napotka później kogoś podobnego, to czy mu pomoże? Na pewno nie wykaże chęci(Co to znaczy dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). „Od czasów starożytnych aż do dzisiaj niezliczeni ludzie znajdowali się pod wpływem tej idei, tego poglądu i kryterium moralnego postępowania odnośnie do odwdzięczania się za życzliwość. Nawet jeśli osoba, która okazuje im życzliwość, jest złym człowiekiem i zmusza ich do podejmowania niegodziwych działań i popełniania złych uczynków, i tak występują przeciw własnemu sumieniu i rozumowi, okazując ślepe posłuszeństwo, by odwdzięczyć się za otrzymaną życzliwość, co przynosi wiele katastrofalnych konsekwencji. Można powiedzieć, że wielu ludzi, uległszy wpływowi, kontroli i ograniczeniom tego kryterium moralnego postępowania, ślepo i błędnie wyznaje ten pogląd na temat odwdzięczania się za życzliwość, a nawet jest skłonna udzielić złym ludziom pomocy w popełnieniu przestępstwa. Teraz, kiedy wysłuchaliście Mojego omówienia, macie jasny obraz sytuacji i możecie zrozumieć, że jest to głupia lojalność i że takie zachowanie liczy się jako postępowanie przekraczające wszelkie granice, jest nieprzemyślanym i pozbawionym rozeznania odwdzięczaniem się za otrzymaną życzliwość, wyzutym z sensu i wartości. Ponieważ ludzie obawiają się, że zostaną zganieni przez opinię publiczną lub potępieni przez innych, niechętnie, ale oddają się odwdzięczaniu się innym za życzliwość, poświęcając po drodze nawet swoje życie, co jest niedorzecznym i głupim sposobem postępowania. To pochodzące z tradycyjnej kultury powiedzenie nie tylko skrępowało myślenie ludzi, ale także nałożyło niepotrzebny ciężar na ich życie, czyniąc je niewygodnym, oraz obciążyło ich rodziny dodatkowym cierpieniem i kolejnymi kosztami. Wielu ludzi zapłaciło wielką cenę, aby odwdzięczyć się za otrzymaną życzliwość – uważają to za przejaw społecznej odpowiedzialności czy za własny obowiązek, i potrafią nawet całe życie nie zajmować się niczym innym. Uważają, że jest to rzecz całkowicie naturalna i uzasadniona, obowiązek, od którego nie wolno się uchylać. Czyż taki punkt widzenia i sposób postępowania nie jest głupi i absurdalny? Wyraźnie ukazuje on, jak nieświadomi i nieoświeceni są ludzie. W każdym razie to powiedzenie na temat moralnego postępowania – za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć – może być zgodne z ludzkimi pojęciami, ale nie jest zgodne z prawdozasadami. Jest niezgodne ze słowami Boga, jest błędną perspektywą oraz niewłaściwym sposobem postępowania(Co to znaczy dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Słowa Boże są doskonałym objawieniem. Od starożytności oceniano człowieczeństwo ludzi na podstawie tego, czy są wdzięczni i odpłacają za okazaną im dobroć. Jeśli ktoś ci pomógł lub był dla ciebie dobry, musisz się zrewanżować. Jeśli postępujesz w ten sposób, jesteś dobrym człowiekiem; jeśli nie, ludzie odtrącą cię i potępią jako niewdzięcznika. Ludzie żyją w nieświadomości, że to ich ogranicza, gdyż ogłupiła ich idea, że należy odpłacać za okazaną dobroć. Jeśli ktoś ci pomógł w przeszłości, musisz mu za to odpłacić, nie zważając na to, jakiego rodzaju jest osobą ani jaką podąża drogą oraz czy odpłacanie mu jest zgodne z prawdą. Bywa, że z potrzeby odpłacania za dobroć ludzie dają się zniewolić na całe życie, a niektórzy nawet robią dla innych złe rzeczy i pozwalają się wykorzystywać w imię odpłacania za dobroć i całe życie przez to cierpią. Od młodych lat mama uczyła mnie, bym odpłacała za okazaną mi dobroć, że nie powinniśmy zapominać o tym, że ktoś był dla nas dobry, ponieważ to może sprawić, że ludzie będą nas obmawiać. Większość ludzi w moim życiu też oceniała innych według tego kryterium. I ja kierowałam się takimi przekazywanymi z pokolenia na pokolenie aforyzmami: „Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć”, „Zawsze oddawaj dziesięć razy więcej” oraz „Za życzliwie użyczoną kroplę wody należy odpłacić tryskającym źródłem”. Jeśli ktoś mi pomógł, zawsze o tym pamiętałam i szukałam okazji, by mu się odwdzięczyć. Jeśli nie odpłaciłam osobie, która okazała mi dobroć, czułam się winna i wstydziłam się przed nią. Obawiałam się, że ludzie nazwą mnie niewdzięczną osobą. Ponieważ Fang Ling pomogła mi w przeszłości, bałam się napiętnowania na skutek wydalenia jej z kościoła i pomimo że odkryłam, iż jest fałszywą wierzącą, próbowałam ją chronić i jej bronić, by odpłacić jej za dobroć. Bałam się, że kiedy przeczytam mojemu bratu i moim siostrom opis zła, którego dopuściła się Fang Ling, oni nazwą mnie niewdzięczną, więc bałam się z nimi skonfrontować. Gdy czytałam Fang Ling zawiadomienie o jej usunięciu i zobaczyłam, jak chudo i blado wyglądała, poczułam się winna i postanowiłam tylko odczytać opis jej złych uczynków. Kiedy Fang Ling wydalono, nie odważyłam się stanąć z nią twarzą w twarz. Dobrze wiedziałam, że nie dąży do prawdy, nie idzie właściwą drogą i została wyrzucona, jednak czułam, że to ja ją skrzywdziłam. Otrzymana od niej pomoc była jak kula u nogi, która mi ciążyła i mnie paraliżowała tak, że zaczynałam się dusić. Zrozumiałam, że ta tradycyjna idea ograniczała mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam rozróżniać dobra od zła, a co dopiero praktykować prawdy. By ocalić swoją reputację i uniknąć oskarżenia o brak wdzięczności, bezmyślnie odpłaciłam za dobroć, nie odróżniając dobra od zła. Wcale nie kierowałam się zasadami ani żadnymi standardami i zbuntowałam się przeciwko Bogu. Zrozumiałam, że nieważne, czy moje zachowanie podobało się ludziom i czy je pochwalali, ja poświęciłam interesy kościoła, co pozostawiło trwałą plamę na mojej historii osoby wierzącej. Konsekwencje tego były poważne! Te wydarzenia pomogły mi zrozumieć, że tradycyjna kultura to narzędzie, za pomocą którego szatan deprawuje i zwodzi ludzi. Pochłonięta tą błędną myślą, nie byłam w stanie praktykować prawdy, choć jasno ją rozumiałam, i buntowałam się przeciwko Bogu i opierałam Mu. Nie chciałam dłużej żyć według szatańskich filozofii.

Później natknęłam się na kolejne dwa fragmenty Bożych słów: „Należy zyskać rozeznanie co do tej obecnej w tradycyjnej kulturze maksymy, mówiącej, że »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«. Najważniejsze jest tu słowo »życzliwość« – jak należy je rozumieć? O jaki aspekt i rodzaj życzliwości tu chodzi? Jakie znaczenie kryje się za słowami, że »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«? Ludzie muszą znaleźć odpowiedzi na te pytania i w żadnym razie nie mogą być ograniczani przez ideę odwdzięczania się za otrzymaną życzliwość – dla każdego, kto dąży do prawdy, jest to absolutnie konieczne. Czym jest »życzliwość« w świetle ludzkich pojęć? Na podstawowym poziomie z życzliwością mamy do czynienia wtedy, gdy ktoś pomaga ci, gdy masz kłopoty. Na przykład, ktoś daje ci miskę ryżu, gdy głodujesz, albo ktoś daje ci butelkę wody, gdy umierasz z pragnienia, lub pomaga ci, gdy upadniesz i nie możesz wstać. To wszystko są akty życzliwości. Z wielkim aktem życzliwości mamy do czynienia, gdy ktoś pomaga ci w poważnej opresji – jest to życzliwość, która ratuje ci życie. Kiedy jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a ktoś pomaga ci uniknąć śmierci, to zasadniczo ratuje ci życie. Na takie między innymi sposoby ludzie rozumieją słowo »życzliwość«. Tego rodzaju życzliwość zdecydowanie przewyższa jakąkolwiek drobną, materialną przysługę – jest to wielka życzliwość, której nie sposób oszacować w kategoriach pieniędzy lub rzeczy materialnych. Ci, którzy jej dostąpili, czują wdzięczność, której nie da się wyrazić za pomocą kilku słów podziękowania. Czy to jednak słuszne, by ludzie mierzyli życzliwość taką miarą? (Nie jest to słuszne). Dlaczego mówisz, że nie jest słuszne? (Bo ta miara opiera się na standardach tradycyjnej kultury). To odpowiedź ugruntowana w teorii i doktrynie, a choć wydaje się słuszna, nie dociera do samego sedna zagadnienia(Co to znaczy dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). „Skierujmy teraz naszą uwagę na kwestię tak zwanej ludzkiej życzliwości. Rozważmy na przykład przypadek pewnej życzliwej osoby ratującej żebraka, który przewróci się z głodu na ulicy w mroźny, zimowy dzień. Osoba ta zabiera żebraka do domu, daje mu jedzenie i ubranie oraz pozwala mu mieszkać ze swoją rodziną i pracować dla niej. Bez względu na to, czy żebrak zaproponował swoje usługi z własnej nieprzymuszonej woli, czy też zrobił to, żeby spłacić dług życzliwości, to czy uratowanie go było gestem życzliwości? (Nie było). Nawet małe zwierzęta są w stanie sobie pomagać i przychodzić na ratunek. Dokonywanie takich czynów wymaga od ludzi jedynie niewielkiego wysiłku, a każdy, kto posiada człowieczeństwo, jest w stanie to zrobić. Można powiedzieć, że takie uczynki są przejawem społecznej odpowiedzialności i powinnością, którą każdy człowiek powinien wypełnić. Czy określanie ich przez człowieka mianem życzliwości nie jest lekką przesadą? Czy to trafna charakterystyka? Na przykład, gdy w czasie głodu ludzie nie mają co jeść, a jakiś bogacz rozda torebki ryżu biednym rodzinom, żeby jakoś przetrwały ten trudny czas, to czy nie jest to właśnie przykład pomocy i moralnego wsparcia, jakich powinni udzielać ludzie? Dał im po prostu trochę ryżu – nie oddał im przecież całego swojego jedzenia, tak że sam chodził głodny. Czy można to uznać za przejaw życzliwości? (Nie). Odpowiedzialność społeczna i powinności, które człowiek jest w stanie wypełnić, uczynki, które człowiek instynktownie może i powinien wykonać, a także proste akty pomocy, które są wsparciem dla innych i przynoszą im korzyść – rzeczy tych nie można uznać za życzliwość, bo wszystko są to po prostu sytuacje, w których człowiek podaje innym pomocną dłoń. Udzielanie pomocy w odpowiednim czasie i miejscu komuś, kto jej potrzebuje, to bardzo normalne zjawisko. Ta odpowiedzialność ciąży na każdym przedstawicielu rasy ludzkiej. Jest to po prostu swego rodzaju powinność i obowiązek. Bóg obdarzył ludzi tymi instynktami, gdy ich stworzył. O jakich instynktach tu mówię? Mówię tu o ludzkim sumieniu i rozumie(Co to znaczy dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Czytając Boże słowa, zyskałam nowe zrozumienie, czym jest „dobroć” z idei „odpłacania za okazaną dobroć”, która mnie zawsze ograniczała. Kiedy ktoś przechodzi trudne chwile, okazanie mu pomocy, by z nich zwycięsko wyszedł, oraz wspieranie go na miarę swoich możliwości jest społecznym obowiązkiem każdego człowieka, a nie okazywaniem dobroci. Kiedy Fang Ling pomagała mi opiekować się sparaliżowanym mężem i doglądała naszych plonów w najtrudniejszych chwilach, było to przejawem normalnych relacji międzyludzkich i wzajemnego wsparcia. Nie wspominając o tym, że jest siostrą mojego męża, więc to oczywiste, że powinna pomagać, ile może, kiedy jej brat doświadcza trudności. Tego nie powinno się uznawać za dobroć. Kiedy mój mąż zmarł i popadłam w zniechęcenie, Fang Ling rozmawiała ze mną i wspierała mnie, ale tak postępują siostry we wspólnocie, tego nie można uznać za dobroć. Gdyby to rodzina Fang Ling doświadczała trudności, ja też bym ich wspierała. Gdyby się zniechęciła i osłabła, czytałabym jej słowa Boże i wspierałabym ją. Tak robią ludzie mający normalne człowieczeństwo. Jednak ja uznawałam postępowanie Fang Ling za dobroć i zawsze myślałam, jak jej odpłacić, jak gdybym bez niej nie dała sobie rady. Tak naprawdę to przewodnictwo i pomoc słów Bożych zaprowadziły mnie tu, gdzie jestem. Po śmierci męża nie wiedziałam co robić, ponieważ nie rozumiałam prawdy i w moim najsłabszym momencie największego zniechęcenia, to Bóg wszystko zaaranżował – rzeczy, ludzi i miejsca, żeby mi pomóc. To słowa Boże mnie oświeciły, wyprowadziły z trudów i przywiodły tu, gdzie jestem. Teraz niczego mi nie brakuje i żyję normalnie, jak wszyscy inni, jedząc i pijąc słowa Boże, oraz pełniąc obowiązek. A wszystko dzięki miłości Bożej. Gdybym miała sumienie, odpłacałabym się Bogu. Ja natomiast postępowałam zgodnie z błędnym poglądem, że należy odpłacać za okazaną dobroć, zawsze cenić relacje z innymi, troszczyć się o nich i nigdy nie zapominać najdrobniejszej wyświadczonej przysługi. Jednocześnie opierałam się i buntowałam się przeciwko Bogu, który dał mi wszystko, nie wahałam się łamać zasad i naruszać interesów kościoła, by tylko odpłacić za okazane mi dobro. Tak naprawdę to była niewdzięczność i brak człowieczeństwa. Kiedy to zrozumiałam, poczułam ulgę, gdyż nie rozumiejąc prawdy, byłam godna pożałowania.

Potem zobaczyłam taki fragment słów Bożych: „W przeszłości ktoś ci pomógł, okazał ci pewną życzliwość i miał wpływ na twoje życie lub na jakieś ważne wydarzenie, lecz jego człowieczeństwo i ścieżka, którą kroczy, są niezgodne z twoją ścieżką i z tym, czego szukasz. Nie znajdujecie wspólnego języka, nie lubisz tego kogoś i przypuszczalnie na jakimś poziomie mógłbyś powiedzieć, że twoje zainteresowania i to, czego szukasz, są całkowicie inne. Twoje ścieżki życiowe, spojrzenie na życie i twój światopogląd są zupełnie odmienne – jesteście dwójką całkowicie różnych ludzi. Jak w takim wypadku powinieneś podchodzić do pomocy, której ci wcześniej udzielił, i zareagować na nią? Czy jest to realistyczna sytuacja, do której może dojść? (Tak). Cóż zatem powinieneś zrobić? Także i z taką sytuacją łatwo jest sobie poradzić. Założywszy, że obaj kroczycie różnymi ścieżkami, po zwróceniu mu tylu środków finansowych, na ile cię stać, biorąc pod uwagę twoje możliwości, odkrywasz, że wasze przekonania są po prostu zbyt rozbieżne, nie możecie kroczyć tą samą ścieżką, nie możecie nawet być przyjaciółmi i nie możecie już mieć normalnej relacji. Jak w takim wypadku powinieneś postąpić? Powinieneś trzymać się od niego z daleka. On mógł okazać ci życzliwość w przeszłości, ale oszukuje i kantuje społeczeństwo, dopuszczając się wszelkiego rodzaju nikczemnych czynów, a do tego nawet go nie lubisz, więc całkowicie rozsądne jest trzymanie się od niego z daleka. Niektórzy mogą na to powiedzieć: »Czy takie postępowanie nie świadczy o braku sumienia?«. Nie – gdyby ten ktoś wpadł w jakieś prawdziwe życiowe tarapaty, wciąż mógłbyś mu pomóc, ale nie możesz dawać się mu ograniczać ani wraz z nim popełniać złych i niegodziwych uczynków. Nie ma też potrzeby, byś stawał się jego niewolnikiem tylko dlatego, że w przeszłości ci pomógł lub wyświadczył ci wielką przysługę – to nie jest twój obowiązek, a ten ktoś nie zasługuje na takie traktowanie. Masz prawo dobrowolnie wchodzić w relacje, spędzać czas i zaprzyjaźniać się z ludźmi, których lubisz, z którymi dobrze się dogadujesz i którzy postępują właściwie. Możesz wypełnić swoje zobowiązanie wobec tej osoby – to jest twoje prawo. Oczywiście możesz również odmówić zaprzyjaźniania się i zadawania z ludźmi, których nie lubisz, i nie musisz wypełniać żadnych zobowiązań wobec nich – to też jest twoje prawo. Nawet jeśli zdecydujesz się porzucić tego kogoś, nie będziesz miał z nim nic wspólnego i nie wypełnisz swojego zobowiązania wobec niego, to nie będzie w tym niczego złego. Musisz wyznaczyć pewne granice swojego postępowania i traktować różnych ludzi w różny sposób. Mądrze byłoby, gdybyś nie zadawał się ze złymi ludźmi ani nie szedł za ich złym przykładem. Nie ulegaj wpływom różnych czynników, takich jak wdzięczność, emocje i opinia publiczna – powinieneś natomiast zająć właściwe stanowisko i mieć zasady(Co to znaczy dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Słowa Boże jasno wskazywały zasady postepowania z ludźmi. Jeśli ktoś wyświadczył nam dużą przysługę, musimy traktować go odpowiednio do jakości jego charakteru i drogi, którą idzie. Jeśli jest dobrą osobą i idzie właściwą drogą, możemy z nim normalnie rozmawiać i pomóc mu, jeśli jest w potrzebie. Jeśli ktoś, kto nam pomógł, nie idzie właściwą ścieżką i dopuszcza się bezeceństw, musimy ostrożnie podchodzić do interakcji z nim i dostrzegać naturę jego wypowiedzi i czynów. Jeśli to będzie konieczne, może trzeba będzie się od niego odciąć albo zdystansować i po prostu okazać mu pomoc materialną na miarę naszych możliwości. Jeśli wierzy w Boga, ale nie dąży do prawdy, pobieżnie pełni obowiązki, powoduje problemy i zakłóca dzieło domu Bożego, musimy go przyciąć zgodnie z prawdozasadami. Jeśli mimo to nie okaże skruchy, musimy mocno trzymać się zasad, ostrzegać tych, którzy potrzebują ostrzeżenia, i usuwać tych, których zgodnie z zasadami należy usunąć. Nie możemy działać według szatańskich praw i jednoczyć się ze złem, łamiąc zasady. Pomyślałam o tym, że nie traktowałam ludzi zgodnie z zasadami, wielokrotnie postępowałam nieświadomie, pozwalałam, by ograniczały mnie tradycyjne idee, i bezwiednie stałam się pionkiem szatana, który zakłócał życie kościoła. Jeśli wierząc, nie żyjemy zgodnie z prawdą, możemy opierać się Bogu i obrazić Jego usposobienie! Fang Ling nadal od czasu do czasu wspiera mnie materialnie, ale dzięki słowom Bożym nauczyłam się, jak do tego podchodzić. Nie patrzę na to jak na dobre traktowanie czy życzliwość z jej strony, ale raczej jak na oznakę miłości Bożej. Bóg ją poruszył, by mi pomogła, powinnam więc dziękować Jemu i wypełniać obowiązek.

Dawniej myślałam, że muszę odpłacać za okazaną dobroć i być wdzięczną, sądziłam, że tak postępują dobrzy ludzie. Jednak dzięki swoim doświadczeniom odkryłam, że szatan wykorzystuje zwyczaj odpłacania za dobroć, by więzić ludzi, ograniczać ich myślenie i sprawiać, by mylili dobro ze złem, działając wbrew zasadom i nieświadomie stając się narzędziami szatana. Pojęłam też, że nieważne, jak bardzo to, co szatańskie, wydaje się ludziom dobre, bo nie jest to prawdą. Tylko słowa Boże są prawdą. Pozwalają nam rozróżniać dobro od zła i urzeczywistniać normalne człowieczeństwo. Jedynie, gdy żyjemy zgodnie z prawdą i traktujemy ludzi i sprawy według zasad Bożych słów, możemy działać zgodnie z wolą Bożą i żyć z charakterem i godnością. Dzięki Bogu za Jego zbawienie!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Bolesne wybory

Autorstwa Aliny, HiszpaniaW 1999 roku przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych i niedługo potem zostałam wybrana na...

Połącz się z nami w Messengerze