Czuję się znacznie lżejszy po odrzuceniu kajdan statusu
Autorstwa Liang Zhi, prowincja Anhui Nazywam się Liang Zhi i przed sześciu laty zaakceptowałem Boże zbawienie dni ostatecznych. W...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
W 2022 roku przywódca kościoła powierzył mi podlewanie nowych wierzących, którzy mieli całkiem spory potencjał. W głębi duszy pochlebiło mi to. Skoro przywódcy dali wyraz swojemu uznaniu, wybierając mnie spośród wszystkich podlewających, to musiało oznaczać, że naprawdę dobrze sobie radzę. Dwa miesiące później do naszego zespołu dołączyła nowa siostra, Chen Dan. Miała dość duży potencjał, była pojętna i szybko robiła postępy. Przy podlewaniu nowych wierzących jasno i gruntownie omawiała prawdy i widać było, że ma dar wymowy. Wypowiadała się w sposób klarowny i uporządkowany. Od razu mnie to rozstroiło i pomyślałam: „Chen Dan ma duży potencjał i szybko robi postępy. Jak tak dalej pójdzie, to czy mnie nie prześcignie? Jeśli tak się stanie, to będzie oznaczać, że jej nie dorównuję. W jakim świetle mnie to postawi?”. Z tą myślą postanowiłam w głębi serca, że będę się mocno przykładać, aby zaopatrzyć się w prawdy i poprawić swoją płynność wymowy, bo za żadne skarby nie mogłam pozwolić, żeby ona mnie zdeklasowała. Jednak mimo usilnych starań robiłam minimalne postępy. Gdy były problemy do rozwiązania, to im lepiej próbowałam się wysłowić, tym bardziej się plątałam, szło mi to jeszcze gorzej niż przedtem. Widząc, że Chen Dan potrafi omówieniami prawdy rozwiązywać problemy, poczułam się bardzo zniechęcona. Po pewnym czasie Chen Dan wybrano na liderkę zespołu. Przepełniła mnie zawiść i poczułam, że z mojej dumy zostały jedynie strzępy. Chen Dan budziła we mnie antypatię, bo czułam, że jej obecność zbija mnie z tropu. Potem każdego dnia chodziłam zasępiona, brakowało mi zapału przy wykonywaniu obowiązków, a nawet wypominałam Bogu, że nie obdarzył mnie takim potencjałem, jaki miała ona. Czasem, kiedy Chen Dan przydzielała mi różne zadania, odmawiałam współpracy i dąsałam się. Kiedy zwracała mi uwagę na problemy w moim podlewaniu, czułam wewnętrzny opór i nie przebierałam w słowach. Potem do zespołu dołączyły jeszcze dwie siostry. Kiedy zobaczyłam, że szukają pomocy u Chen Dan, a nie u mnie, poczułam się tak, jakbym dostała w twarz. Rozstroiło mnie to, a winna była Chen Dan, bo spychała mnie w cień, co tylko podsyciło moją zazdrość. Jako liderka zespołu, Chen Dan była odpowiedzialna za rozmaite zadania. Kiedy nawał pracy ją przytłoczył, poprosiła, żebym pomogła w szkoleniu nowych wierzących. Pomyślałam: „Jeśli będę szkolić nowych wierzących, to czy cała zasługa nie przypadnie tobie?”. Dlatego odmówiłam i powiedziałam: „To ty jesteś liderką zespołu, do ciebie należy szkolenie nowych wierzących”. Podczas zgromadzenia Chen Dan powiedziała, że bycie liderką zespołu to duże wyzwanie i że rozważa swoją rezygnację. Kiedy to usłyszałam, zamiast zastanowić się nad sobą, czerpałam przyjemność z jej trudności i wyśmiewałam ją w duchu, myśląc: „Czy ty nie powinnaś być ode mnie lepsza pod każdym względem? No to sama sobie ze wszystkim poradź”. Nawet kilka razy składałam rezygnację. Ostatecznie zwolniono mnie z zajmowanego stanowiska, bo tak bardzo zazdrościłam Chen Dan jej zdolności, że miało to zły wpływ na zespół.
W czasie ćwiczeń duchowych przeczytałam fragment słów Bożych: „Publiczne gnębienie ludzi, wykluczanie ich, atakowanie i wytykanie im problemów to wszystko celowe działania antychrystów. Bez wątpienia używają oni takich środków, aby godzić w tych, którzy dążą do prawdy i mogą ich rozpoznać. Łamiąc tych ludzi, osiągają cel wzmocnienia własnej pozycji. Atakowanie i wykluczanie ludzi w ten sposób jest z natury złośliwe. W języku i sposobie mówienia antychrystów jest agresja: obnażanie, potępianie, oszczerstwa i złośliwe kalumnie. Przekręcają nawet fakty, mówiąc o rzeczach pozytywnych, jakby były negatywne, a negatywne opisując jak pozytywne. Przez odwracanie czerni i bieli oraz mieszanie dobra ze złem antychryści osiągają cel, którym jest pokonanie ludzi i zrujnowanie ich dobrego imienia. Jaki sposób myślenia stoi za tym atakowaniem i wykluczaniem osób inaczej myślących? W większości przypadków takie postępowanie wynika z zazdrości. W występnym usposobieniu zazdrość współwystępuje z silną nienawiścią; to zazdrość nakazuje antychrystom atakować i wykluczać ludzi. W sytuacji takiej jak ta, gdy antychryści zostaną zdemaskowani, gdy ktoś na nich doniesie, stracą swój status i są atakowani w swoim mniemaniu; nie podporządkują się ani nie będą z tego zadowoleni, a przez to jeszcze łatwiej będzie im wyrobić w sobie silne pragnienie zemsty. Mściwość to jest pewne nastawienie, a także pewien rodzaj skażonego usposobienia. Kiedy antychryści widzą, że czyjeś działanie było dla nich szkodliwe, że ktoś jest od nich zdolniejszy albo że czyjeś wypowiedzi i sugestie są lepsze lub mądrzejsze niż ich, a wszyscy zgadzają się z wypowiedziami i sugestiami tej osoby, antychryści czują, że ich pozycja jest zagrożona, w ich sercach pojawia się zazdrość i nienawiść, atakują i mszczą się. Dokonując zemsty, antychryści zazwyczaj uderzają pierwsi. Aktywnie atakują, aby złamać przeciwnika i zmusić do poddania się. Dopiero wtedy czują, że im ulżyło. Jakie inne są jeszcze przejawy atakowania i wykluczania ludzi? (Przez poniżanie innych). Poniżanie innych to jeden ze sposobów, w jaki się to przejawia; bez względu na to, jak dobrze się spiszesz, antychryści i tak będą cię deprecjonować lub potępiać, aż staniesz się zniechęcony i słaby, aż nie będziesz w stanie trwać we świadectwie. Wtedy będą szczęśliwi, osiągnąwszy swój cel” (Punkt drugi: Atakują i wykluczają oponentów, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg obnażył to, że antychryści mają bezwzględne usposobienie i serca pełne zazdrości oraz bardzo pragną statusu. Kiedy w ich otoczeniu znajdzie się ktoś lepszy od nich, kto zagraża ich statusowi, antychryści czują zazdrość i zaczynają knuć zemstę. Chcąc zabezpieczyć swoją pozycję, mogą zastosować różne taktyki, żeby stłamsić i wykluczyć oponenta. Przypomniałam to sobie po przyjeździe Chen Dan, bo zobaczyłam, że jest osobą dużego formatu i przerasta mnie pod każdym względem, a nowi członkowie naszego zespołu lgną do niej i darzą ją wielkim szacunkiem. Czułam się okropnie, bo uwierzyłam, że to Chen Dan zbija mnie z tropu. Wzbierały we mnie zazdrość i niechęć, które do niej czułam. Kiedy później Chen Dan wyznaczyła mi pewne zadania, nie współpracowałam, patrzyłam na nią wilkiem i mówiłam obrażonym tonem, co ją niepokoiło. Czasem, kiedy omawiałyśmy jakieś problemy, wiedziałam, że to, co mówiła Chen Dan, było zgodne z zasadami, ale specjalnie trwałam przy własnych opiniach i nie chciałam zmienić zdania, a nawet nastawiałam innych przeciwko niej, powodując opóźnienia w pracy. Wiedziałam, że mamy sporo do zrobienia, a Chen Dan, nowa na stanowisku liderki zespołu, musiała stawić czoła wielu wyzwaniom, ale zazdrość sprawiła, że naumyślnie przeszkadzałam i nie chciałam wykonywać obowiązków, żeby utrudnić jej pracę i jej zaszkodzić. Kiedy myślałam o tych zachowaniach, to zauważyłam, że przypominam antychrysta w tym, jak bardzo pożądam statusu. Dostrzegłam, że w obliczu zagrożenia dla swojej pozycji, poczułam się zazdrosna i mściwa, i kompletnie przestałam dbać o dzieło kościoła. Zauważyłam, że mam bezwzględne usposobienie i brak mi człowieczeństwa. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz szkolono mnie do tego obowiązku, to przywódcy wyznaczyli kogoś, kto nas prowadził i nam pomagał, żebyśmy szybko zrozumieli zasady i dobrze wypełniali swoje obowiązki. Kościół pomagał mi się rozwijać i kształcił mnie w tym kierunku, ale zeszłam z właściwej ścieżki, bo podążając za sławą i zyskami, starałam się wykluczyć swoją oponentkę i zakłócić pracę kościoła. Byłam okropna!
Potem przeczytałam kolejny fragment słów Bożych: „Jeśli ktoś mówi, że kocha prawdę i dąży do prawdy, ale w istocie celem, do którego dąży, jest wyróżnienie się, popisywanie się, zdobycie uznania innych i realizacja własnych interesów, a swój obowiązek wykonuje nie po to, by podporządkować się Bogu ani by Go zadowolić, lecz by zdobyć sławę, zysk i status, to dążenia takiego człowieka są nieprawe. A skoro tak, to czy w dziele kościoła ich działania są przeszkodą, czy też pomagają posuwać je naprzód? Są oczywiście przeszkodą; nie posuwają go do przodu. Niektórzy wymachują sztandarem czynienia dzieła kościoła, a jednocześnie dążą do zdobycia osobistej sławy, zysku i statusu, działają na własną rękę, tworzą własną grupkę, własne małe królestwo – czy taka osoba wykonuje swój obowiązek? Wszystko, co robią, zasadniczo zakłóca, zaburza i osłabia dzieło kościoła. Jakie są konsekwencje ich pogoni za sławą, zyskiem i statusem? Po pierwsze, ma to wpływ na sposób, w jaki wybrańcy Boży zwykle jedzą i piją słowo Boga i jak rozumieją prawdę, utrudnia ich wejście w życie, powstrzymuje ich przed wkroczeniem na właściwą drogę wiary w Boga i prowadzi na niewłaściwą ścieżkę – tym samym krzywdząc ich i niszcząc. A jaki jest w końcowym rozrachunku wpływ owej pogoni na dzieło kościoła? Jest to zaburzenie, upośledzenie i demontaż działania. Takie są konsekwencje spowodowane przez ludzkie dążenie do sławy, zysku i statusu. Kiedy przywódcy wykonują swoje obowiązki w ten sposób, czy nie można tego zdefiniować jako kroczenia ścieżką antychrysta? Gdy Bóg prosi, by ludzie odrzucili sławę, zysk i status, nie znaczy to, że pozbawia ich prawa wyboru; chodzi raczej o to, że dążąc do sławy, zysku i statusu, zaburzają i zakłócają oni dzieło kościoła oraz wejście w życie wybrańców Bożych i mogą nawet wpływać na to, że więcej ludzi będzie jadło i piło słowa Boga oraz rozumiało prawdę, a tym samym na osiągnięcie przez nich Bożego zbawienia. To bezsporny fakt. Kiedy ludzie gonią za własną sławą, zyskiem i statusem, jest pewne, że nie będą dążyć do prawdy ani wiernie wypełniać obowiązku. Będą działać i mówić tylko dla dobra własnej sławy, zysku i statusu, i cała wykonywana przez nich praca, bez najmniejszego wyjątku, będzie służyć tym celom. Takie zachowanie i postępowanie bez cienia wątpliwości oznacza kroczenie ścieżką antychrystów; jest to zaburzanie i zakłócanie dzieła Boga, a rozmaite konsekwencje takiego działania hamują szerzenie ewangelii królestwa oraz realizowanie woli Bożej w kościele. Można więc stwierdzić z zupełną pewnością, że ścieżka przemierzana przez tych, którzy dążą do sławy, zysku i statusu, jest ścieżką oporu wobec Boga. Jest to świadomy opór przeciwko Niemu, sprzeciwianie się Mu – jest to współpraca z szatanem w opieraniu się Bogu i przeciwstawianiu się Mu. Taka jest natura ludzkiej pogoni za sławą, zyskiem i statusem. Problem z ludźmi realizującymi własne interesy polega na tym, że cele, do których dążą, są celami szatana – są niegodziwe i nieprawe. Kiedy ludzie dążą do własnych celów, takich jak sława, zysk i status, nieświadomie stają się narzędziem szatana, stają się ujściem, poprzez które szatan działa, a ponadto stają się jego ucieleśnieniem. Odgrywają negatywną rolę w kościele; zakłócają i osłabiają dzieło kościoła, normalne życie kościoła oraz normalne dążenia wybrańców Bożych; mają szkodliwy i negatywny wpływ” (Punkt dziewiąty (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Kiedyś myślałam, że pogoń za reputacją i statusem to osobista porażka w poszukiwaniu prawdy, powodująca straty jedynie w naszym życiu, nie dotykając innych. Zawsze sądziłam, że to pomniejszy przejaw zepsucia i że każdy ma ten typ skażenia, i nie da się tego zmienić z dnia na dzień, tylko stopniowo. Nie zrozumiałam, czemu Bóg tak bardzo nienawidzi pogoni za reputacją i statusem. Ale po przeczytaniu tego fragmentu słów Bożych, zrozumiałam, że pogoń za reputacją i statusem jest szkodliwa nie tylko dla mojego życia, ale zaburza też pracę kościoła. Chen Dan była liderką zespołu, więc powinnam ją wspierać i z nią współpracować. Jednak z zazdrości specjalnie nie chciałam działać zgodnie z jej poleceniami i utrudniałam jej pracę, co źle wpłynęło na dzieło podlewania. Choć przy omawianiu problemów wiedziałam, że jej wnioski są słuszne, bałam się, że jeśli jej posłucham, to wyjdę na słabszą i stracę twarz. Więc z uporem trzymałam się własnych przekonań, co powodowało opóźnienia w pracy. Naumyślnie przeszkadzałam, odtrącałam narzędzia i odmawiałam współpracy nawet przy zadaniach, które potrafiłam wykonać, spychając je na Chen Dan, żeby poddać ją presji. Pozornie wydawało się, że rywalizuję z innymi o sławę i zyski, ale w rzeczywistości opierałam się Bogu. Zaspokajałam pychę kosztem opóźniania pracy kościoła. Dopiero wtedy zrozumiałam, że wielu antychrystów zostaje wydalonych nie dlatego, że gonią za reputacją i statusem lub mają skażone skłonności, ale dlatego, że w tej pogoni za sławą i statusem robią, co tylko mogą, żeby zaszczuć innych i dać im się we znaki, zakłócając pracę domu Bożego i popełniając wiele złych uczynków. Moje działania w swojej naturze nie różniły się niczym od tego, co robili antychryści. Gdybym nie okazała skruchy, zostałabym w końcu wydalona z kościoła za moje liczne występki. Na myśl o tym poczułam strach. W tamtym czasie czułam przygnębienie, i zastanawiałam się, czy mogę mieć nadzieję na zbawienie po tym, jak uczyniłam tak wiele zła, i czy Bóg wykorzystuje tę sytuację, żeby mnie zdemaskować i wyeliminować.
Potem przeczytałam fragment słów Bożych: „Dziś możecie nie tylko spojrzeć na Boga, ale, co ważniejsze, otrzymaliście karcenie i sąd, otrzymaliście prawdziwie dogłębne zbawienie, czyli otrzymaliście największą miłość Boga. We wszystkim, co Bóg czyni, zawiera się Jego prawdziwa miłość do was; nie ma On żadnych złych intencji. Osądza was ze względu na wasze grzechy i robi to po to, byście zastanowili się nad sobą oraz otrzymali od Niego to wspaniałe zbawienie. Wszystko to służy uczynieniu człowieka pełnym. Od początku do końca Bóg robi wszystko, by zbawić człowieka i nie pragnie całkowicie zniszczyć ludzi, których stworzył własnymi rękami. Dzisiaj zszedł pośród was, by wykonywać dzieło – czyż to tym bardziej nie pokazuje, że to jest zbawienie? Czy gdyby was nienawidził, wykonywałby tak wielkie dzieło, by wam osobiście przewodzić? Dlaczego miałby tak cierpieć? Bóg was nie nienawidzi ani nie ma wobec was żadnych złych zamiarów. Powinniście wiedzieć, że miłość Boga jest miłością najprawdziwszą. Bóg musi zbawiać ludzi poprzez sąd tylko dlatego, że są zbuntowani; w innym przypadku ich zbawienie nie byłoby możliwe” (Wewnętrzna prawda dzieła podboju (4), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże poruszyły mnie do głębi i dotarło do mnie, jak bardzo byłam nierozsądna. Zostałam dziś zwolniona, bo goniłam za sławą i zyskiem i nie szłam właściwą ścieżką, tylko czyniłam zło i zakłócałam pracę kościoła. Powinnam więc zaakceptować to dyscyplinowanie i karcenie, zamiast źle rozumieć intencję Boga. Rozmyślałam również o tym, czemu byłam w stanie popełniać takie złe uczynki. Oprócz tego, że bardzo pragnęłam reputacji i statusu, nie miałam bogobojnego serca. Ilekroć działo się coś, co zagrażało mojej reputacji i mojemu statusowi, przejawiałam skłonność do samowoli, czyniłam zło i sprzeciwiałam się Bogu. Przeczytałam kolejny fragment słów Bożych: „Jak więc zachowa się ktoś, kto ma serce bojące się Boga? (Nie będzie działać lekkomyślnie ani samowolnie). Te dwa słowa dobrze tu pasują. Jak więc wprowadzić w życie brak lekkomyślnego lub samowolnego działania? (Powinniśmy mieć poszukujące serce). Niektórzy ludzie, stając w obliczu jakiegoś problemu, szukają odpowiedzi u innych, lecz gdy ich interlokutor mówi zgodnie z prawdą, nie przyjmują jego słów, nie są w stanie okazać posłuszeństwa i w głębi duszy myślą: »Zazwyczaj jestem od niego lepszy. Jeśli więc tym razem posłucham jego sugestii, czy nie będzie to wyglądało tak, jakby to on był lepszy ode mnie? Nie, nie mogę go posłuchać w tej sprawie. Zrobię to po prostu po swojemu«. Potem znajdują powód i wytłumaczenie, by odrzucić punkt widzenia tej drugiej osoby. Z jakiego rodzaju usposobieniem mamy do czynienia, gdy człowiek, widząc kogoś, kto jest od niego lepszy, próbuje doprowadzić do jego upadku, rozsiewając plotki na jego temat lub stosując niegodziwe sposoby, aby go oczernić i podkopać jego reputację – a nawet bezlitośnie go zdeptać – i przez to ochronić własne miejsce w ludzkich umysłach? Jest to już nie tylko arogancja i pycha, lecz usposobienie szatana, nikczemne usposobienie. Już samo to, że taka osoba jest w stanie atakować i zrażać do siebie ludzi, którzy są lepsi i silniejsi od niej, jest podstępne i niegodziwe. A to, że nie cofnie się przed niczym, by upokorzyć innych, pokazuje, jak wiele ma w sobie diabła! Kierując się w życiu usposobieniem szatana, ma skłonności do umniejszania ludzi, wrabiania ich, utrudniania im życia. Czy to nie jest czynienie zła? A chociaż żyje w taki sposób, myśli, że jest w porządku, uważa się za dobrego człowieka – jednak gdy widzi kogoś lepszego od siebie, próbuje sprawić mu kłopoty, zdeptać go. Na czym polega problem? Czy ludzie zdolni do popełniania takich złych uczynków nie są pozbawieni skrupułów i uparci? Tacy ludzie myślą tylko o własnych interesach, biorą pod uwagę tylko własne uczucia i chcą tylko zaspokoić własne pragnienia, ambicje i cele. Nie dbają o to, jak wielkie szkody dla kościoła wyrządzają i wolą poświęcić interesy domu Bożego, by ochronić własny status i reputację w umysłach innych. Czy tacy ludzie nie są aroganccy i zadufani w sobie, samolubni i podli? Są nie tylko aroganccy i zadufani w sobie, lecz także niezwykle samolubni i podli. W ogóle nie zważają na intencje Boże. Czy tacy ludzie mają bogobojne serca? Nie, w ogóle nie mają bogobojnych serc. Dlatego właśnie postępują bezmyślnie i robią, co im się żywnie podoba, bez żadnego poczucia winy, bez żadnego wahania, bez żadnych obaw i trosk, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Często tak czynią i zawsze tak się zachowywali. Jaka jest natura takiego zachowania? Mówiąc delikatnie, tacy ludzie są zbyt zazdrośni i zanadto pożądają reputacji oraz statusu; są zbyt zwodniczy i podstępni. Mówiąc ostrzej, istota problemu polega na tym, że tacy ludzie w ogóle nie mają bogobojnych serc. Nie lękają się oni Boga, sądzą, że sami są najważniejsi i uważają, że w każdym swym aspekcie przewyższają Boga i przewyższają prawdę. W ich sercach Bóg jest nieistotny i nie jest wart nawet wzmianki; Bóg nie ma w ich sercach żadnego statusu. Czy ludzie, którzy nie mają w sercach miejsca dla Boga i nie mają bogobojnych serc, mogą wprowadzić prawdę w życie? W żadnym wypadku. Więc co tak naprawdę robią, gdy jak zwykle bez reszty oddają się beztroskiej krzątaninie, na którą tracą mnóstwo energii? Tacy ludzie twierdzą nawet, że wyrzekli się wszystkiego, by ponosić koszty dla Boga, i że wiele wycierpieli, w rzeczywistości jednak motywem, zasadą i celem wszystkich ich działań jest własny status i prestiż, ochrona wszystkich swoich interesów. Czyż nie powiecie, że ktoś taki jest strasznym człowiekiem? Co to za ludzie, którzy od wielu lat wierzą w Boga, a nie mają bogobojnych serc? Czy nie są oni aroganccy? Czy nie są szatanem? A jakim istotom najbardziej brakuje bogobojnego serca? Oprócz zwierząt brakuje go złym, antychrystom, diabłom i plemieniu szatana” (Pięć warunków, które należy spełnić, by wejść na właściwą ścieżkę wiary w Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Czytając słowa Boga, poczułam wielki ból w sercu i zrozumiałam, że jestem dokładnie takim rodzajem osoby, jaki On zdemaskował, kimś bez bogobojnego serca. Bóg powiedział, że tylko zwierzęta, źli ludzie, antychryści, diabły i szatan nie mają bogobojnego serca. Czułam, że Bóg gardzi takimi ludźmi i ich nienawidzi. Jeśli się nad tym zastanowić, to choć wierzyłam w Boga, nie było dla Niego miejsca w moim sercu, bo zawsze największą wagę przywiązywałam do swojej reputacji i swojego statusu, aż do tego stopnia, że tyranizowałam i wykluczałam innych na wszelkie sposoby. Kiedy zobaczyłam, że Chen Dan przerasta mnie pod względem potencjału, poczułam zawiść i zaczęłam się do niej na każdym kroku. Kiedy została liderką zespołu, sam fakt, że to ona przydzielała mi zadania, ranił moją dumę, bo pracowałam jako podlewająca dłużej niż ona. Dlatego naumyślnie odmówiłam współpracy z nią i utrudniałam jej życie. Nawet podczas dyskusji ratowałam twarz, nie przyjmując jej słusznych sugestii, bo bałam się, że wyszłabym przez to na gorszą od niej. W końcu, kiedy zobaczyłam, że mnie przerasta pod każdym względem i że jej nie przyćmię, poczułam, że nie mam szans na wybicie się w zespole, więc z rozmysłem stawałam na przeszkodzie i uchylałam się od obowiązków. To pokazało, że nie mam bojaźni Bożej w sercu i brakuje mi człowieczeństwa. Gdybym miała choć trochę bogobojne serce, to nie popełniłabym takich złych uczynków i nie śmiałabym dawać upustu swojej frustracji, szkodząc pracy kościoła. Nie tylko nie wykonywałam uczciwie swoich obowiązków, ale przeszkadzałam również innym i zakłócałam pracę kościoła. Jak to by mogło nie wzbudzić u Boga wstrętu? Poprzez to, że mnie zwolniono, doświadczyłam sprawiedliwego usposobienia Boga. Sama się o to prosiłam. Opanował mnie żal i silne poczucie winy i cicho modliłam się do Boga, wyznałam grzechy i okazałam skruchę.
Potem próbowałam dojść do tego, jak mogę wyzbyć się zazdrości wobec ludzi zdolnych i utalentowanych oraz jak poskromić swoją ambicję pchającą mnie do pogoni za reputacją i statusem. Pewnego dnia przeczytałam te słowa Boże: „Te dary i zdolności, z którymi ludzie się rodzą, pochodzą od Boga. Bóg już z góry to postanowił dawno temu. Jeśli Bóg stworzył was głupcami, wasza głupota ma znaczenie; jeśli stworzył was mądrymi, wasza mądrość ma znaczenie. Jakiekolwiek talenty dostajecie od Boga, jakiekolwiek macie mocne strony i bez względu na to, jak wysokie macie IQ, dla Boga wszystko jest celowe. Wszystko zostało z góry ustalone przez Boga. Twoją rolę w życiu i pełniony obowiązek Bóg również zaplanował już dawno temu. Niektórzy ludzie widzą, że inni posiadają mocne strony, których im samym brak, i są niezadowoleni. Chcą zmieniać rzeczy, ucząc się więcej, oglądając więcej i będąc bardziej sumiennymi. Ale to, co ich sumienność może osiągnąć, ma swoje granice, i nie przewyższą oni tych, którzy mają talenty i specjalistyczną wiedzą. Nieważne, jak bardzo będziesz walczyć, jest to bezużyteczne. Bóg zdecydował już, jaki będziesz, i nic nie jesteś w stanie zrobić, by to zmienić. Jeśli jesteś w czymś dobry, w to powinieneś wkładać wysiłek. Jeśli nadajesz się do jakiegoś obowiązku, to ten obowiązek powinieneś wykonywać. Nie próbuj na siłę angażować się w dziedziny poza zakresem swoich umiejętności i nie zazdrość innym. Każdy ma swoją funkcję. Nie myśl, że możesz wszystko robić dobrze albo że jesteś doskonalszy lub lepszy od innych, zawsze chcąc brać zastępować innych i stawiać siebie na świeczniku. To zepsute usposobienie. (…) Gdy masz takie usposobienie, wiecznie próbujesz poniżyć innych i wysunąć się na czoło, wiecznie rywalizujesz, wiecznie próbujesz coś innym odebrać. Jesteś bardzo zawistny, nikomu nie ustępujesz i ciągle próbujesz się wyróżnić się z tłumu. To wróży kłopoty; tak działa szatan. Jeśli naprawdę pragniesz być istotą stworzoną, która jest miła Bogu, to nie goń za własnymi mrzonkami. Starać się być lepszym i zdolniejszym niż się rzeczywiście jest, aby osiągnąć swoje cele – to coś złego. Powinieneś nauczyć się podporządkowywać ustaleniom i zarządzeniom Boga i stać mocno w miejscu, które powinna zajmować istota ludzka; tylko takie zachowanie świadczy o rozumności” (Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże głęboko poruszyły moje serce. Zrozumiałam, że kiedy spotykam ludzi o dużym potencjale, czuję zazdrość i porównuję się z nimi, w nieokiełznany sposób goniąc za reputacją i statusem. To zachowanie brało się z mojego aroganckiego usposobienia, z chęci, żeby przewyższać innych pod każdym względem. A przecież o moich talentach i moim potencjale przesądził Bóg i kryje się w tym Jego dobra intencja. Moje aroganckie usposobienie sprawiło, że stale chciałam gonić za reputacją i statusem, i gdybym faktycznie miała duży potencjał, kto wie, jak wielka by wtedy była moja arogancja. Mogłoby się to skończyć wydaleniem z kościoła za popełnianie złych uczynków i podążanie ścieżką antychrysta. Bóg obdarzył mnie średnim potencjałem i w ten sposób mnie chronił. Poza tym, On nie wymaga, żebyśmy byli superbohaterami czy wielkimi ludźmi ani żebyśmy przewyższali innych pod każdym względem. Bóg ceni to, że my, zgodnie z naszą postawą i naszym potencjałem, w pełni wykorzystujemy swoje możliwości, skupiając się na naszych obowiązkach ze szczerym sercem. Chen Dan miała większy potencjał i jej obowiązkiem, jako liderki, było zarządzanie całą pracą zespołu. Powinnam była ją wspierać i z nią współpracować, uczyć się od niej i działać z nią w harmonii, żeby móc lepiej wykonywać swoje obowiązki. Bez względu na to, czy mamy mały, czy duży potencjał, naszym wspólnym celem jest dobre wypełnianie naszych obowiązków, i właśnie to jest najważniejsze. Gdy tak stale się porównywałam i rywalizowałam z innymi, tak naprawdę sprzeciwiałam się Bogu i nie podporządkowywałam się Jego suwerennej władzy i zarządzeniom, skazując się na cierpienie z rąk szatana. Zastanawiając się nad tym, że nie doceniałam możliwości wykonywania obowiązków, a zamiast tego skupiałam się na walce i rywalizacji z innymi, poczułam żal.
Parę miesięcy później przywódcy przydzielili mnie do pracy Chen Dan i z innymi. Z początku byłam nieco zaniepokojona. Bałam się, że znów ulegnę swoim zepsutym skłonnościom. Wiedziałam też jednak, że tę sytuację zaaranżował Bóg i że była to moja szansa na okazanie skruchy; nie chciałam rozczarować Boga, więc musiałam wziąć się w garść. Świadomie modliłam się do Boga więcej, prosząc Go o ochronę, bym mogła żyć w Jego obecności, i stale przestrzegałam samą siebie przed dążeniem do sławy i zysku i przez porównywaniem się z innymi. Pamiętam, jak pewnego razu zauważyłam, że jedna z sióstr robi znaczne postępy, i natychmiast poczułam się zagubiona i zaniepokojona, pełna obaw, że ta siostra mnie wyprzedzi, że będę wtedy najgorsza w zespole i stracę twarz. Szybko uzmysłowiłam sobie, że znów porównuję siebie do innych, i świadomie pomodliłam się w sercu do Boga. Pomyślałam o fragmencie słów Bożych, który kiedyś czytałam: „Jeśli naprawdę chcesz dobrze wykonywać swoje obowiązki, musisz najpierw znaleźć odpowiednie dla siebie miejsce, a następnie całe serce, całą siłę i każdą myśl wkładać w robienie tego, co możesz, najlepiej jak potrafisz. To jest zadowalające i takie wykonywanie obowiązków nosi pewne znamiona czystości. To właśnie powinna robić prawdziwa istota stworzona. Po pierwsze, musisz zrozumieć, czym jest prawdziwa istota stworzona: nie jest ona nadczłowiekiem, ale osobą, która żyje zwyczajnie i praktycznie na ziemi. Nie jest to ktoś nadzwyczajny, nie jest to ktoś w jakikolwiek sposób wyjątkowy, ale po prostu zwykły człowiek. Jeśli zawsze chcesz przewyższać innych i liczyć się bardziej od innych, to jest to spowodowane twoim aroganckim, szatańskim usposobieniem, jest to ułuda wynikająca z twojej ambicji. Nie jesteś w stanie tego tak naprawdę osiągnąć; jest to dla ciebie czymś niemożliwym. Bóg nie obdarzył cię takim talentem ani taką zdolnością, nie dał ci też takiej istoty. Pamiętaj, że jesteś zwykłym członkiem ludzkości, niczym nie wyróżniasz się spośród innych ludzi, choć twój wygląd, rodzina i wychowanie oraz twoje talenty i zdolności mogą być inne. Ale nie zapominaj, że bez względu na to, jak jesteś wyjątkowy, dotyczy to jedynie tych drobnych aspektów i masz zepsute usposobienie tak samo jak inni. Przy wykonywaniu obowiązków powinieneś mieć taką samą postawę i przestrzegać takich samych zasad jak inni. Ludzie różnią się jedynie swoimi mocnymi stronami i talentami” (Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pomogły mi zrozumieć, że jestem zwykłą istotą stworzoną, zwyczajną osobą. To normalne, jeśli czegoś nie wiem albo nie jestem tak dobra jak inni w niektórych dziedzinach. Sam fakt, że wcześniej zaczęłam praktykować podlewanie nowych wierzących, nie oznacza, że muszę być pod każdym względem lepsza od innych. Takie myślenie jest aroganckie i nierozsądne. Bóg chce, żebym była zwyczajną osobą i sumiennie robiła to, co potrafię, i żebym w pełni wykorzystywała swoje możliwości na miarę mojej postawy i mojego potencjału. Poza tym Bóg dał każdemu człowiekowi inny potencjał i różne mocne strony. Pracując razem, możemy się uzupełniać, jeśli chodzi o nasze zalety i wady, i współdziałać harmonijnie, co jest korzystne dla pracy. Jeśli ta czy inna siostra ma zdolności, których mi brak, powinnam się od niej uczyć; w taki właśnie sposób Bóg rekompensuje moje własne braki. Zrozumienie intencji Boga przyniosło mi ulgę i z czasem bardziej skupiłam się na obowiązkach. Kiedy znów spotkałam się z Chen Dan, byłam w stanie dać jej wsparcie i harmonijnie z nią współpracować. Jeśli napotykałam na coś, czego nie rozumiałam, chowałam dumę do kieszeni i prosiłam Chen Dan o radę. Takie praktykowanie przyniosło mi spokój i ulgę, a poza tym zrobiłam postępy w wykonywaniu swoich obowiązków. Dziękuję za to Bogu!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Liang Zhi, prowincja Anhui Nazywam się Liang Zhi i przed sześciu laty zaakceptowałem Boże zbawienie dni ostatecznych. W...
Autorstwa Abby, Stany Zjednoczone Służyłam w kościele jako diakonka ewangelizacyjna. Oprócz samodzielnego szerzenia ewangelii zajmowałam...
Autorstwa Xin Yi, Chiny W lipcu dwa tysiące dwudziestego roku zajmowałam się podlewaniem wraz z bratem Zhao Zhijian i siostrą Li Muxin. Oni...
Autorstwa Liu Lu, Chiny Pod koniec 2016 roku moje dziecko ciągle miało biegunkę i żadne lekarstwo nie pomagało. Niespodziewanie, kilka dni...