Próba śmierci

26 lutego 2021

Autorstwa Xingdao, Korea Południowa

Bóg Wszechmogący mówi: „Bóg przybył, by wykonywać dzieło na ziemi w celu zbawienia zepsutej ludzkości, nie ma w tym żadnego fałszu. W przeciwnym razie z pewnością by nie przybył, aby dokonać swego dzieła osobiście. W przeszłości Boże metody zbawienia obejmowały okazywanie najwyższej miłości i współczucia – oto Bóg oddał wszystko szatanowi w zamian za całą ludzkość. Dzisiejsze czasy w niczym nie przypominają przeszłości: do zbawienia, którym obecnie was obdarzono, dochodzi w czasie dni ostatecznych, kiedy każdy zostaje sklasyfikowany zgodnie ze swoim rodzajem. Tym razem wasze zbawienie nie dokonuje się poprzez miłość ani współczucie, tylko poprzez karcenie i sądzenie, aby człowiek mógł zostać zbawiony jeszcze dogłębniej. Dlatego też wszystko, co otrzymujecie, to karcenie, sąd i bezlitosne uderzenia, lecz wiedzcie jedno: w tych bezdusznych uderzeniach nie ma najmniejszej kary. Niezależnie od tego, jak srogie mogą być Moje słowa, wszystko, co wam się przydarza, to jedynie kilka słów, które mogą wam się wydawać kompletnie bezduszne. Niezależnie od tego, jak bardzo mogę być rozgniewany, wszystko, co na was spada, to wciąż tylko słowa nauki, a Ja nie chcę was skrzywdzić ani zgładzić. Czyż to wszystko nie jest faktem? Wiedzcie, że obecnie wszystko, czy jest to sprawiedliwy sąd, czy bezduszne oczyszczanie i karcenie, służy zbawieniu. Niezależnie od tego, czy dzisiaj każdy zostaje sklasyfikowany zgodnie ze swoim rodzajem, czy też obnażone zostają wszystkie kategorie ludzi, celem wszystkich słów Boga i Jego dzieła jest zbawienie tych, którzy prawdziwie Go kochają. Sprawiedliwy sąd ma oczyścić człowieka, a bezduszne oczyszczenie dokonuje się, aby go obmyć; srogie słowa lub karcenie mają na celu oczyszczenie i służą zbawieniu(Powinieneś odłożyć na bok błogosławieństwa, jakie daje status, i zrozumieć Bożą wolę zbawienia człowieka, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże poruszają i przypominają mi moje pamiętne doświadczenie próby śmierci sprzed 20 lat. Zrozumiałem, że Boże osądzanie i karcenie to Jego miłość i zbawienie dla człowieka. Słowa Boga bywają surowe bądź przykre, lecz mają nas obmyć i przemienić.

Było to w lutym '92. Gdy przeszliśmy próbę posługujących, Bóg wyniósł nas na lud Wieku Królestwa i dał nam swoje wymagania: czytajcie słowa Boga i wcielajcie je w życie, starajcie się Go poznać, nieście świadectwo o Bogu dzięki próbom i jak najszybciej osiągnijcie standard ludu królestwa. Wtedy słowa Boże wspominały „ludzie z Mojego domu” i „lud Mojego królestwa”. Dzięki nim czułem, że Bóg postrzega nas jako swoją rodzinę. Miałem poczucie ciepła i otuchy, więc zacząłem dążyć do osiągnięcia standardu ludu Bożego. Rozważałem wolę zawartą w słowach Boga. Dobrze pełniłem swój obowiązek i chciałem zawsze podążać za Bogiem. Miałem 22 lata. Większość moich kolegów miało już dzieci. Rodzina próbowała znaleźć mi żonę, lecz ja wszystkie odrzucałem.

Bardzo lubiłem śpiewać „Hymn Królestwa”, zwłaszcza ten fragment: „Na odgłos hołdu dla Mego królestwa, królestwo szatana obraca się w pył, unicestwione pośród rozbrzmiewającego potężnym echem hymnu królestwa, aby już nigdy więcej się nie podźwignąć! Któż na ziemi śmie powstać i stawić opór? Zstępując na ziemię, przynoszę palący ogień, przynoszę gniew, przynoszę wszelakie klęski. Ziemskie królestwa są teraz Moim królestwem!(„Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). myślałem o tym, jak Królestwo Boże objawi się na ziemi, że z ukończeniem dzieła Boga nadejdą wielkie katastrofy i sczezną wszyscy, którzy się Mu sprzeciwiają. My podążamy za Bogiem, więc przeżyjemy, a Bóg wprowadzi nas do królestwa i wiecznych błogosławieństw. Wspaniale było myśleć o tym wszystkim. Wtedy przyjmując imię Boga Wszechmogącego i będąc wyniesionym do ludu królestwa, sądziłem, że wejście do królestwa Bożego w tym życiu było przesądzone. Byłem podekscytowany. Nasz duch ożywał i przepełniała nas radość. Gorliwie ponosiliśmy koszty dla Boga.

Lecz Bóg jest sprawiedliwy i święty, widzi nasze serca i zna nasze mylne pojęcia, wyobrażenia i pragnienia. Gdy przepełniała nas nadzieja na wejście do królestwa i na błogosławieństwa, z końcem kwietnia Bóg swoimi nowymi słowami poddał nas wszystkich próbie śmierci.

Pewnego dnia przywódca przeczytał słowa Boga: „W czasie, gdy ludzie marzą, podróżuję po krajach świata, rozpylając »zapach śmierci« w Moich rękach wśród ludzi. Wszyscy ludzie natychmiast tracą witalność i wchodzą do następnego poziomu życia ludzkiego. Wśród rodzaju ludzkiego nie widać już żadnych żywych istot, trupy są rozrzucone wszędzie, rzeczy, które są wypełnione witalnością, natychmiast znikają bez śladu, a duszący zapach trupów przenika ziemię. (…) Dziś, tutaj, zwłoki wszystkich ludzi leżą w nieładzie. Niepostrzeżenie dla ludzi uwalniam zarazy w Moich rękach, a ciała ludzi gniją, nie pozostawiając śladu mięśni od stóp do głów, i odchodzę daleko od człowieka. Nigdy więcej nie będę się zbierać z człowiekiem, nigdy więcej nie pojawię się wśród ludzi, ponieważ ostatni etap całego Mojego zarządzania dobiegł końca i nie stworzę ponownie ludzkości, nie będę już więcej zwracał uwagi na człowieka. Po przeczytaniu słów z Moich ust wszyscy ludzie tracą nadzieję, bo nie chcą umierać, ale kto nie »umiera«, żeby »ożyć«? Kiedy mówię ludziom, że brakuje Mi magii, by móc sprawić, by ożyli, wybuchają płaczem w bólu; w istocie, chociaż jestem Stwórcą, mam tylko moc, by ludzie umierali i brak Mi zdolności, by ich ożywić. Z tego względu przepraszam człowieka. Zatem powiedziałem człowiekowi z góry, że »mam wobec niego dług niemożliwy do spłacenia«, jednak on myślał, że jestem uprzejmy. Dziś, wraz z nadejściem faktów, nadal to mówię. Nie zdradzę faktów, kiedy będę przemawiał. W swoich koncepcjach ludzie wierzą, że istnieje wiele środków, za pomocą których przemawiam i dlatego zawsze trzymają się słów, które im daję, mając nadzieję na coś innego. Czyż nie są to błędne motywacje człowieka? To w tych okolicznościach ośmielę się »odważnie« powiedzieć, że człowiek nie kocha Mnie naprawdę. Nie odwróciłbym się od sumienia i nie zniekształciłbym faktów, bo nie zabrałbym ludzi do ich idealnej ziemi; w końcu, gdy Moje dzieło się zakończy, doprowadzę ich do ziemi śmierci(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 40, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Przeczytawszy „Chociaż jestem Stwórcą, mam tylko moc, by ludzie umierali i brak Mi zdolności, by ich ożywić”, miałem zamęt w głowie. „Czemu Bóg tak mówi?”, myślałem. „Los człowieka jest w rękach Boga. Czemu mówi się, że brak Mu »zdolności«, by ożywić człowieka? Czy my, wierzący, i tak wszyscy umrzemy? Jak możemy umrzeć jako lud królestwa? To niemożliwe! Lecz Bóg nie żartuje. Jego słowa wyraźnie mówią: »Gdy Moje dzieło się zakończy, doprowadzę ich do ziemi śmierci«. To znaczy, że nie unikniemy śmierci? O co tu chodzi?”. Nie umiałem zrozumieć, czemu Bóg tak powiedział. Inni bracia i siostry wyglądali, jakby też nie rozumieli. Potem nasz przywódca to omówił: „Nasze ciało jest dogłębnie skażone przez szatana. Przepełniają je szatańskie skłonności takie jak kłamliwość i chciwość, więc wciąż kłamiemy i oszukujemy. Być może ponosimy dla Boga koszty, ale nie wcielamy Jego słów w życie. W obliczu prób i trudów wciąż obwiniamy Boga. Ciało ulega szatanowi, a opiera się Bogu. Usposobienie Boga jest sprawiedliwe, święte i nienaruszalne. Jak miałby pozwolić ludziom szatana wejść do Jego królestwa? Więc gdy ukończy swe dzieło, nadejdą wielkie klęski, a jeśli nie posiądziemy prawdy i nie zmienią się nasze życiowe skłonności, to jednak umrzemy”.

Słuchając tego omówienia, poczułem wzbierające emocje i nie wiedziałem, jak mam się czuć. Byłem w szoku, jakby niebo nagle runęło. W głowie miałem zamęt i czułem gniew. Myślałem: „Czyż nie jesteśmy najbardziej błogosławieni? Bóg nas wyniósł do rangi ludu Wieku Królestwa. Jesteśmy filarami królestwa Bożego. Jak możemy ostatecznie umrzeć? By podążać za Bogiem, poświęciłem swą młodość. Ponosiłem koszty dla Boga i wiele wycierpiałem. KPCh mnie prześladowała, a niewierzący wyśmiewali i oczerniali. Czemu mimo to mam ostatecznie umrzeć? Czy moje cierpienie poszło na marne?”. Tak myśląc, czułem ból, jakby wielki ciężar na piersi nie pozwalał mi oddychać. Zauważyłem, że wszyscy wokół czują to samo. Niektórzy cicho łkali, a inni głośno płakali, kryjąc twarz w dłoniach. Po spotkaniu moja mama powiedziała: „Mam ponad 60 lat, pogodziłam się ze śmiercią. Lecz ty jesteś taki młody…”. Jej słowa zasmuciły mnie jeszcze bardziej i nie umiałem opanować łez. W łóżku przewracałem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Nie umiałem tego rozgryźć. Tak żarliwie ponosiłem koszty dla Boga i porzuciłem wszystko, by iść za Nim, czemu więc miałem umrzeć w wielkich katastrofach? Nie umiałem się z tym pogodzić, więc przeglądałem słowa Boga, licząc na znalezienie wskazówki, czy nasz wynik można zmienić. Lecz nie znalazłem żadnych odpowiedzi. W oniemieniu myślałem: „Chyba rzeczywiście Bóg nas potępił i nasza śmierć jest pewna. Nie można tego zmienić. Tak postanowiło Niebo”.

Przez kilka kolejnych dni czułem się źle. Odzywałem się ledwie słyszalnym głosem i nie chciałem nic robić. Zawsze poświęcałem dużo czasu przepisywaniu słów Boga i nawet ból ręki mi nie przeszkadzał. Chciałem, by bracia i siostry jak najszybciej przeczytali nowe wypowiedzi Boga, lecz to poczucie obowiązku zniknęło. Mój gorący zapał nagle ostygł. Przepisując słowa Boga, myślałem: „Jeszcze nie dane mi były błogosławieństwa królestwa niebieskiego. Naprawdę nie chcę tak umierać!”. Myśląc o tym wszystkim, zacząłem płakać. Było mi wtedy ciężko na sercu, które bolało niczym przeszyte nożem. Świat stracił dla mnie swój smak. Lada moment spodziewałem się wielkich katastrof i nie wiedziałem, kiedy przyjdzie mi umrzeć. To był dla mnie koniec świata.

Dzięki słowom Boga lepiej poznałem siebie, a z czasem poczułem się wolny. Przeczytałem słowa Boga: „Dziś, w czasie zmierzania ku bramie królestwa, wszyscy ludzie zaczynają się posuwać naprzód – ale kiedy przyjdą przed bramę, zamknę ją, zostawiając ludzi na zewnątrz i żądając, aby pokazali swoje przepustki wejściowe. Taki dziwny ruch nie jest niczym w rodzaju tego, czego oczekiwali ludzie, i wszyscy są zdumieni. Dlaczego brama, która zawsze była szeroko otwarta, nagle została dziś szczelnie zamknięta? Ludzie tupią nogami i chodzą tam i z powrotem. Wyobrażają sobie, że mogą się wśliznąć, ale kiedy podają mi swoje fałszywe przepustki, wrzucam ich od razu do ognistego dołu – a oni, widząc swe własne »żmudne wysiłki« w płomieniach, tracą nadzieję. Łapią się za głowy, płacząc, oglądają piękne sceny w królestwie, jednak nie mogą wejść. Ale nie wpuszczam ich z powodu ich żałosnego stanu. Kto może przeszkadzać w Moim planie, tak jak mu się podoba? Czy błogosławieństwa przyszłości są udzielane w zamian za żarliwość ludzi? Czy sens ludzkiej egzystencji tkwi w tym, że wchodzi się do Mojego królestwa tak, jak się komu podoba? (…) Dawno temu straciłem wiarę w człowieka, dawno temu straciłem nadzieję co do ludzi, ponieważ brakuje im ambicji, nigdy nie byli w stanie dać Mi serca, które kocha Boga, a zamiast tego zawsze dają Mi swoje motywacje. Wiele powiedziałem człowiekowi, a ponieważ ludzie dziś nadal ignorują Moje rady, mówię im o Moim poglądzie, aby nie zrozumieli błędnie Mojego serca w przyszłości; czy będą żyć, czy umrą w nadchodzących czasach, jest ich sprawą, nie mam nad tym żadnej kontroli. Mam nadzieję, że znajdą własną drogę do przetrwania, i jestem w tym bezsilny(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 46, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Kiedy ludzie są gotowi poświęcić swoje życie, wszystko staje się błahe i nikt nie może ich pokonać. Co może być ważniejsze od życia? W ten sposób szatan staje się niezdolny do dalszego działania w ludziach, nie ma niczego, co może zrobić z człowiekiem. Chociaż w definicji »ciała« mówi się, że ciało jest skażone przez szatana, jeśli ludzie naprawdę oddają się i nie są motywowani przez szatana, to nikt nie może ich pokonać – i w tym czasie ciało zacznie pełnić swoją inną funkcję i oficjalnie przyjmować kierownictwo Ducha Bożego. Jest to proces konieczny, musi się on odbywać krok po kroku; w przeciwnym razie Bóg nie miałby środków do działania w opornym ciele. Taka jest mądrość Boża(Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, rozdz. 36, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Byłem zmartwiony, rozważając słowa Boga. Czyż nie czułem bólu i zniechęcenia, bo bałem się śmierci i pragnąłem błogosławieństw? Wcześniej wierzyłem w Boga dla błogosławieństw i by wejść do królestwa niebieskiego. Chociaż przeszedłem próbę posługujących, umiałem nieco odpuścić swoje pragnienie błogosławieństw i chciałem służyć Bogu, kłamliwa i zła szatańska natura była we mnie głęboko zakorzeniona. Gdy Bóg uczynił nas swym ludem, serce znów podskoczyło mi z radości. Myślałem, że tym razem na pewno wejdę do królestwa niebieskiego, że przyjmując imię Boga, będąc przez Niego wyniesionym do rangi ludu królestwa, porzucając wszystko i ponosząc koszty, dostanę się do królestwa niebieskiego bez problemu. To był pewnik. Gdy dzieło Boga odebrało mi perspektywy i przeznaczenie, osłabłem, byłem zniechęcony i uskarżałem się przed Bogiem. Żałowałem nawet poniesionych dla Niego ofiar. Dostrzegłem, że w zamian za wysiłki pragnąłem błogosławieństw królestwa niebieskiego. Czyż nie targowałem się z Bogiem i nie oszukiwałem Go? W obliczu każdej próby buntowałem się i narzekałem. Nie umiałem być Mu posłuszny ani praktykować prawd, które znałem. Zrozumiałem, że opieram się Bogu ze swojej szatańskiej natury. Ktoś tak pełen szatańskich skłonności powinien zostać unicestwiony. Byłem niezdolny wejść do królestwa Bożego. Określa to sprawiedliwe usposobienie Boga. Szansa na poznanie sprawiedliwego usposobienia Boga znaczyła, że nie zmarnowałem życia! Wtedy zmówiłem modlitwę: „Nie chcę już żyć dla swojego ciała, ale chcę się podporządkować Twojej władzy. Nawet jeśli przyjdzie mi umrzeć, nadal będę wychwalać Twoją sprawiedliwość”. Gdy przestałem myśleć o swoim przeznaczeniu i chciałem być posłuszny Bożym ustaleniom nawet kosztem życia, poczułem niewysłowioną ulgę.

Jednak wtedy, chociaż umieliśmy być posłuszni i słuchać Boga bez względu na swój wynik, nie mieliśmy określonego celu. Lecz w maju '92 Bóg polecił, byśmy starali się Go kochać za życia i urzeczywistniali sensowne życie. Wprowadził nas w okres kochania Boga, a próba śmierci dobiegła końca. Dzięki słowom Boga, spotkaniom i omówieniom zrozumiałem, że choć nasz los jest w rękach Boga i nikt nie uniknie śmierci, On chce, byśmy nie myśleli o śmierci negatywnie. Chce, byśmy starali się Go kochać za życia, byśmy praktykowali prawdę, odrzucili skażone skłonności i zyskali pełnię zbawienia. Tylko wtedy zdołamy wejść do Jego królestwa. W końcu zrozumiałem, że prowadząc nas przez próbę śmierci, Bóg nie prowadził nas do śmierci, lecz objawiał nam swoje sprawiedliwe usposobienie. Zrobił to, byśmy zrozumieli, kogo zbawia, kogo niszczy, a kto może wejść do Jego królestwa. Dostrzegłem też, jak bardzo szatan mnie zdeprawował, więc umiałem się uwolnić od swoich pojęć, wyobrażeń i pragnienia błogosławieństw. Nauczyłem się podporządkowywać Bożej władzy i ustaleniom, i dążyć do prawdy. To było Boże zbawienie dla mnie! Zrozumiałem, że Bóg nie sądzi ani nie karci ludzi, bo nas nienawidzi bądź chce dręczyć, lecz po to, byśmy dążyli do prawdy i zyskali zbawienie! Bóg nie działa w nas przez wydarzanie się faktów. Uzyskuje efekty, wyrażając słowa, które nas osądzają, karcą, testują i oczyszczają. Boże dzieło jest mądre, a Jego miłość i zbawienie prawdziwe!

Dalej: Ta moja próba

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze