Przemiana po rozprawieniu się ze mną
Od marca kierowałem pracą nad filmami kościoła. Wielu zasad nie rozumiałem dobrze, bo to były dla mnie nowe obowiązki, więc każdego dnia byłem spięty, bałem się, że przeoczę jakiś ważny etap projektu i opóźnię naszą pracę. Zawsze pełniąc obowiązki, modliłem się i polegałem na Bogu, a gdy pojawiał się problem, od razu omawiałem go i rozwiązywałem z braćmi i siostrami. Po jakimś czasie takiej ciężkiej pracy nasza produktywność wzrosła i mogliśmy nagrywać różne filmy. Inni bracia i siostry mówili, że jakość i wydajność produkcji filmowej były coraz lepsze. Bardzo mnie to cieszyło. Choć zajmowałem się tym od niedawna, mieliśmy dobre wyniki, więc sądziłem, że wystarczy robić to, co robimy, i wszystko będzie dobrze. Niestety stopniowo zmieniało się moje podejście. Nie czułem już tej pilnej potrzeby działania i nim się obejrzałem, popadłem w samozadowolenie. Po jakimś czasie moja partnerka zauważyła, że tempo produkcji spada, a naszym filmom brak kreatywnego polotu, więc chciała porozmawiać ze mną o tym, jak temu zaradzić. Uważałem, że robi z igły widły, i zbyłem ją, kompletnie nie przejmując się tym, co mówiła. Byłem z siebie zadowolony, choć pracowałem na pół gwizdka.
Gdy kilka dni później przywódczyni przyjrzała się naszej pracy, zauważyła, że ostatnio jakość i wydajność produkcji filmowej osłabły, chciała więc porozmawiać. Zapytała nas: „Czy martwi was wasza produktywność? Gdzie wasze oddanie? Boicie się, że trochę pracy za bardzo was zmęczy? Dlaczego nie przyłożycie się trochę? Niemrawo się ociągacie, nie jesteście zdyscyplinowani. Czy zważacie na wolę Bożą? Takie pełnienie obowiązków to zwykłe świadczenie usług, a bez oddania sprawie w końcu zostaniecie wyrzuceni”. Krytyka mnie zszokowała i czułem się pokrzywdzony. Fakt, że nasza efektywność nie była ostatnio najlepsza, ale filmy i tak były teraz o niebo lepsze. Jak mogła kwestionować nasze oddanie? Świadczyliśmy usługę? Nie opóźnialiśmy niczego celowo i nie leniliśmy się. Ale wiedziałem, że to przycinanie spadło na mnie za przyzwoleniem Boga, więc musiałem podejść do niego z posłusznym, poszukującym sercem, nawet jeśli nie dostrzegałem problemu. Pomodliłem się: „Boże, dziś przywódczyni mnie skrytykowała, ale nadal nie wiem, co robię źle. Błagam, poprowadź mnie do poznania siebie poprzez refleksję, bym poznał Twoją wolę i nauczył się czegoś”. Po modlitwie zrozumiałem, że bez względu na to, jak mogłem się obiektywnie tłumaczyć, faktem było, że spadały i kreatywność, i tempo produkcji filmów. Przywódczyni nie potępiała naszego zachowania, tylko niewłaściwy stan, w jakim się znajdowaliśmy, i podejście do obowiązków, dlatego musiałem się dobrze sobie przyjrzeć.
Wyczytałem coś potem w słowach Boga. „Ci, którzy naprawdę wierzą w Boga, wykonują swoje obowiązki chętnie, nie kalkulując własnych zysków i strat. Bez względu na to, czy jesteś kimś, kto dąży do prawdy, musisz zawsze polegać na swoim sumieniu i rozumie i naprawdę ciężko pracować przy wykonywaniu obowiązku. Co to znaczy naprawdę ciężko pracować? Jeżeli zadowalasz się tylko pozorowanym wysiłkiem i odrobiną niedogodności fizycznych, ale w ogóle nie traktujesz obowiązku poważnie ani nie szukasz zasad prawdy, to po prostu jesteś niestaranny i powierzchowny – nie jest to prawdziwy wysiłek. Kluczem do prawdziwego wysiłku jest wkładanie w pracę całego serca, bojaźń Boża, zważanie na wolę Bożą, lęk przed okazaniem Bogu nieposłuszeństwa i zranieniem Go, a także gotowość do zniesienia każdego cierpienia, by dobrze wypełnić swój obowiązek i zadowolić Boga. Jeśli masz serce, które tak właśnie kocha Boga, będziesz w stanie właściwie wypełnić obowiązek. Ale jeśli w twoim sercu nie ma bojaźni Bożej, to nie będziesz czuł brzemienia przy wypełnianiu obowiązku, nie będzie cię to interesowało i w rezultacie nieuniknione jest, że staniesz się niestaranny i powierzchowny, będziesz tylko zachowywał pozory, nie osiągając żadnych konkretnych efektów – to nie jest wykonywanie obowiązku. Jeżeli naprawdę masz poczucie brzemienia i uważasz pełnienie obowiązku za swoją osobistą odpowiedzialność, jeżeli jesteś przekonany, że gdy tego nie zrobisz, nie będziesz godzien żyć i okażesz się zwierzęciem, że tylko wypełniając obowiązek odpowiednio stajesz się godzien, by cię nazwać ludzką istotą, i że tylko wtedy będziesz miał czyste sumienie – jeśli masz takie poczucie brzemienia przy wykonywaniu obowiązku, to będziesz w stanie robić wszystko sumiennie, będziesz mógł szukać prawdy i działać zgodnie z zasadami, toteż będziesz mógł właściwie wypełnić obowiązek i zadowolić Boga. Jeśli jesteś godzien zadania, które wyznaczył ci Bóg, a także wszystkiego, co Bóg dla ciebie poświęcił, i spełniasz Jego oczekiwania względem ciebie, to znaczy, że naprawdę się starasz. Czy teraz rozumiesz? Jeśli przy wypełnianiu obowiązku tylko zachowujesz pozory i nie dążysz do osiągnięcia rezultatów, to jesteś obłudnikiem, wilkiem w owczej skórze. Być może uda ci się oszukać ludzi, ale nie zdołasz okpić Boga. Jeśli przy wypełnianiu obowiązku nie ponosisz żadnych kosztów i nie ma w tobie lojalności, twoje postępowanie nie spełnia wymaganych standardów. Jeśli prawdziwie nie oddajesz się swojej wierze w Boga ani wykonywaniu swoich obowiązków, jeśli zachowujesz pozory w swoich działaniach, jak niewierzący pracujący dla swojego szefa, jeśli z dnia na dzień podejmujesz tylko symboliczny wysiłek, nie czynisz pożytku ze swojego umysłu, próbujesz tylko jakoś przebrnąć przez każdy kolejny dzień, nie zgłaszając dostrzeżonych problemów, ignorując bałagan, gdy go widzisz, a nie sprzątając go, i bezkrytycznie odrzucając wszystko, co nie przynosi ci korzyści, czy nie masz kłopotów? Jak ktoś taki może być członkiem Bożej rodziny? Tacy ludzie to fałszywi wierzący; nie należą do domu Bożego. Bóg nie uznaje żadnego z nich. Bóg sprawdza, czy jesteś szczery i czy z oddaniem wykonujesz swój obowiązek, a ty sam także dobrze to wiesz. Czy więc kiedykolwiek prawdziwie poświęciliście się wykonywaniu swoich obowiązków? Czy kiedykolwiek traktowaliście je poważnie? Czy traktowaliście je jak swoją odpowiedzialność, swoje zobowiązanie? Czy przyjęliście na siebie pełną odpowiedzialność? Musicie odpowiednio przemyśleć i poznać te kwestie, bowiem ułatwi to rozwiązywanie problemów pojawiających się przy wykonywaniu obowiązku i będzie korzystne dla waszego wejścia w życie. Jeśli pełnicie obowiązek nieodpowiedzialnie i nie zgłaszacie odkrytych problemów przywódcom i pracownikom ani nie szukacie prawdy, by je rozwiązać samodzielnie, lecz zawsze myślicie »im mniej kłopotów, tym lepiej«, kierujecie się świeckimi mądrościami, wykonujecie obowiązek niedbale i pobieżnie, nigdy nie okazując oddania i w ogóle nie przyjmując prawdy, kiedy ktoś was przycina i się z wami rozprawia – jeśli pełnicie obowiązek w taki sposób, to jesteście w niebezpieczeństwie; zaliczacie się do posługujących. Posługujący nie są członkami domu Bożego, lecz zatrudnionymi pracownikami najemnymi. Po wykonaniu pracy zostaną odrzuceni i naturalnie pochłoną ich katastrofy. (…) Faktem jest, że Bóg w swoim sercu pragnie traktować was jak członków swojej rodziny, wy jednak nie przyjmujecie prawdy i wiecznie jesteście niedbali, pobieżni oraz nieodpowiedzialni przy wykonywaniu obowiązków. Bez względu na to, w jaki sposób omawia się z wami prawdę, nie okazujecie skruchy. To wy sami usunęliście się z domu Bożego. Bóg chce was zbawić i uczynić z was członków swojej rodziny, wy jednak tego nie przyjmujecie. Dlatego pozostajecie poza Jego domem; jesteście niewierzącymi. Każdego, kto nie przyjmuje choćby najmniejszej części prawdy, można potraktować tylko jak niewierzącego. To wy sami ustaliliście swój wynik i pozycję. Postawiliście się poza domem Bożym. Kogo można za to obwinić oprócz was samych?” (Aby dobrze wypełniać obowiązek, należy mieć przynajmniej sumienie i rozsądek, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Boga było mi wstyd. Bóg mówi, że zadowolenie przy drobnych fizycznych niedogodnościach nie oznacza poświęcania się dla obowiązków. Trzeba wziąć na siebie prawdziwy ciężar obowiązku i odpowiedzialności, by każde swoje zadanie traktować jak swój obowiązek i dawać z siebie absolutnie wszystko, by osiągać dobre wyniki. Gdy ktoś dźwiga taki ciężar, nie potrzebuje presji z zewnątrz, bo ma wewnętrzną motywację. Gdy skończy codzienne zadania, zastanawia się, co poszło nie tak i co można by zrobić jeszcze lepiej. W ten sposób bierze wolę Boga pod uwagę i jest godny bycia częścią domu Bożego. Ale ci, co tylko świadczą usługi, nie przykładają się. Zadowalają ich niedbałe starania i nie biorą na siebie ciężaru obowiązku. Nie zastanawiają się, jak dobrze go spełnić, i nie martwią się problemami w pracy ani tym, że trzeba pilnie je rozwiązać. Mówią, że pełnią obowiązki, ale kompletnie nie myślą o woli Bożej. Są jak niewierzący wykonujący swoją pracę, wymieniają nieco wysiłku za wynagrodzenie. Taka osoba de facto nie wypełnia obowiązku, tylko świadczy usługę. To nie zaskarbi jej aprobaty Boga. Patrząc na to, jak ja się zachowywałem i pełniłem obowiązki, to ja też po prostu świadczyłem usługę. Jak tylko lepiej nam szła produkcja filmowa, szybko popadłem w samozadowolenie. Sądziłem, że przecież mamy zajęte ręce, więc jeśli pozostanie, jak jest, i będziemy wystrzegać się większych błędów, to takie wypełnianie obowiązków wystarczy. Więc nie martwiło mnie, że nasze filmy nie są kreatywne i pozostają ciągle takie same. Niby poświęcałem cały czas swoim obowiązkom, ale nie dźwigałem prawdziwego ich ciężaru. Uważałem, że skoro szło nam trochę lepiej niż wcześniej, można to było uznać za postęp i sukces w naszej pracy. Byłem z siebie zadowolony i pochłonęła mnie rutyna. Nie zastanawiałem się, czy moglibyśmy zrobić więcej albo nieco poprawić wyniki i trochę podkręcić naszą skuteczność i nasz progres. Nie interesowało mnie też, czy stosuję się do zasad, pełniąc swoje obowiązki, ani jakie zdarzały nam się błędy i niedopatrzenia. Zatem pełniąc tak obowiązki, świadczyłem usługi. W słowach Boga napisane jest, że ci, co nie przykładają się do obowiązków, są niechlujni i oszukują Boga. Patrząc na moje zachowanie, najwyraźniej mamiłem Boga i brakowało mi człowieczeństwa. Dopiero gdy się ze mną rozprawiono, pojąłem absurd tego, że chciałem aprobaty Boga za niechlujstwo, brak odpowiedzialności i traktowanie obowiązku jak świadczenie usług. Takie podejście do obowiązków nie tylko hamowało prace w kościele, ale i ja sam wcale nie mogłem się rozwijać. Gdyby nic się nie zmieniło, wyrzucono by mnie. Te myśli bardzo mnie przygnębiały, dlatego zwróciłem się do Boga z modlitwą, gotów okazać skruchę i zmienić złe nastawienie do pracy. Rozmyślając, odkryłem też inny powód swojej porażki. Zbytnio polegałem na sobie. Pełniąc obowiązki, kierowałem się własną wolą, zamiast szukać właściwych zasad. Wyczytałem to w słowach Boga: „Obowiązek nie jest twoją prywatną sprawą; nie wykonujesz go dla siebie, nie prowadzisz własnego przedsięwzięcia, nie jest to twoja sprawa osobista. Bez względu na to, co robisz, w domu Bożym nie pracujesz nad swym własnym przedsięwzięciem: jest to praca domu Bożego, czyli dzieło Boże. Musisz nieustannie mieć to na uwadze i zachowywać w świadomości, powtarzając sobie: »To nie jest moja własna sprawa. Wykonuję swój obowiązek i wypełniam swoją powinność. Wykonuję pracę dla kościoła. Jest to zadanie, które powierzył mi Bóg, i robię to dla Niego. To mój obowiązek, a nie prywatna sprawa«. To pierwsza rzecz, jaką ludzie powinni zrozumieć. Jeśli traktujesz obowiązek jak prywatną sprawę i nie szukasz w działaniu zasad prawdy, lecz wypełniasz obowiązek zgodnie z własnymi intencjami, poglądami i celami, to jest bardzo prawdopodobne, że będziesz popełniał błędy” (Czym jest odpowiednie wykonywanie obowiązków? w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Boga pojąłem, że obowiązek to nie jest osobista sprawa, ale posłannictwo od Boga. Obowiązek należy wypełniać zgodnie z wymaganiami Boga i zasadami prawdy. Tylko to jest zgodne z wolą Bożą. Jeśli traktujesz obowiązki jak coś osobistego i robisz, co chcesz, a wcale przy tym nie szukasz woli Boga ani zasad prawdy, to w ogóle ich nie wypełniasz. Choć zdajesz się ciężko pracować, bardzo cierpieć i wiele poświęcać, Bóg tego nie pochwali. Pojąłem, że właśnie tak wypełniałem swoje obowiązki. Wydawałem się pracowity jak mrówka, ale zawsze robiłem wszystko tak, jak mi się podobało. Nie do końca trzymałem się zasad. W Domu Bożym nie raz powtarzano nam, że produkcja filmów musi iść sprawnie, a jakość nagrań ma się poprawiać. Najpierw przystałem na to, ale kiedy pojawiły się problemy, wypierałem te zasady ze świadomości i robiłem wszystko tak, jak sam chciałem. Kiedy siostra zauważyła, że produkcja zwolniła, a my ciągle używaliśmy tych samych formatów, nie przejąłem się. Nawet gdy rozprawiono się ze mną, czułem się skrzywdzony i niewinny. Byłem otępiały i nieugięty, wcale siebie nie znałem. W teorii wiedziałem, czego Dom Boży wymaga, ale w praktyce łamałem zasady i robiłem wszystko po swojemu, a w ostatecznym rozrachunku prace nad filmami ucierpiały. Wtedy zrozumiałem, że mam duży problem. Przywódczyni skrytykowała mnie dla dobra dzieła kościoła i dlatego że zważała na wolę Bożą. Zasłużyłem na krytykę. Beztrosko podchodziłem do obowiązków i robiłem, co mi się podobało, łamiąc zasady. Przywódczyni chciała, bym dostrzegł swoje błędy i zaczął pracować zgodnie z zasadami i robić postępy. Uświadomiłem sobie, że rozprawienie się ze mną było wyrazem Bożej miłości i ochrony.
Później odkryłem ścieżkę praktyki w słowach Bożych. Bóg Wszechmogący mówi: „Obecnie są tacy, którzy zaczęli sumiennie wykonywać swoje obowiązki, zaczęli myśleć o tym, jak należy właściwie wypełnić obowiązek istoty stworzonej, by zadowolić Boże serce. Nie są negatywnie nastawieni ani leniwi, nie czekają biernie, aż Zwierzchnik wyda polecenia, lecz podejmują inicjatywę. Sądząc po tym, jak wykonujecie obowiązek, jesteście nieco skuteczniejsi niż wcześniej i choć wciąż jest to poniżej standardu, nastąpił pewien rozwój – to dobrze. Ale nie możecie się zadowalać stanem obecnym, musicie wciąż poszukiwać i wzrastać – tylko wtedy będziecie mogli lepiej wykonywać swój obowiązek i osiągnąć akceptowalny standard. Jednak gdy niektórzy ludzie wykonują swój obowiązek, nigdy nie robią wszystkiego, co w ich mocy, i nie wkładają w to wszystkich sił, działają na 50-60 procent swoich możliwości i po prostu robią to jako tako, aż skończą zadanie. Nigdy nie udaje im się utrzymać stanu normalności: gdy nikt ich nie nadzoruje ani nie oferuje wsparcia, opuszczają się w pracy i tracą do niej serce; gdy ktoś omówi z nimi prawdę, ożywiają się, ale jeśli przez jakiś czas nikt nie omawia z nimi prawdy, obojętnieją. Na czym polega problem, gdy tak nieustannie oscylują? Tak się dzieje z ludźmi, którzy nie zyskali prawdy, żyją pasją – pasją, którą niezmiernie trudno jest podtrzymywać. Musi być ktoś, kto codziennie będzie im wygłaszał nauki i omówienia; kiedy nie ma nikogo, kto by ich podlewał i zaopatrywał, nikogo, kto by ich wspierał, ich serca znów stygną i słabną. A gdy ich serca słabną, stają się mniej efektywni w wykonywaniu obowiązku; kiedy pracują ciężej, efektywność wzrasta, stają się bardziej produktywni w obowiązku i więcej zyskują. (…) W istocie to, o co Bóg prosi ludzi, jest dla nich w zupełności osiągalne; o ile tylko będziecie korzystać z sumienia i będziecie w stanie iść za jego głosem przy wykonywaniu obowiązku, łatwo wam będzie przyjąć prawdę – a jeśli potraficie przyjąć prawdę, to możecie również odpowiednio wykonać swój obowiązek. Musicie myśleć tak: »Wierząc w Boga przez te lata, jedząc i pijąc słowa Boże, ogromnie wiele zyskałem, a Bóg obdarzył mnie wielkimi łaskami i błogosławieństwami. Moje życie jest w Bożych rękach, żyję pod Bożą władzą, pod Jego panowaniem, to On dał mi oddech, powinienem zatem zaangażować swój umysł i starać się wykonywać obowiązek ze wszystkich sił – to właśnie jest kluczem«. Ludzie muszą mieć wolę; tylko ci, którzy mają wolę, potrafią rzeczywiście dążyć do prawdy, a dopiero kiedy zrozumieją prawdę, mogą właściwie wykonywać swój obowiązek, zadowolić Boga i upokorzyć szatana. Jeśli masz w sobie tego rodzaju szczerość i nie czynisz planów dla własnej korzyści, lecz tylko po to, by pozyskać prawdę i właściwie wykonywać obowiązek, to twoje wykonywanie obowiązku osiągnie normalność i przez cały czas będzie pozostawać takie samo; niezależnie od okoliczności, jakie napotkasz, będziesz potrafił wytrwale wykonywać swój obowiązek. Bez względu na to, kto lub co wprowadzi cię w błąd czy zaniepokoi albo czy będziesz w dobrym nastroju, czy w złym, i tak będziesz w stanie normalnie wykonywać swój obowiązek. Dzięki temu Bóg może być o ciebie spokojny, a Duch Święty będzie mógł cię oświecać przy zrozumieniu zasad prawdy i prowadzić we wkraczaniu w rzeczywistość prawdy, a w rezultacie twoje wykonywanie obowiązku z pewnością będzie spełniać standardy. O ile szczerze ponosisz koszty dla Boga, wykonujesz swój obowiązek sumiennie i nie kombinujesz ani nie uciekasz się do sztuczek, przejdziesz Bożą inspekcję. Bóg obserwuje ludzkie serca, myśli i motywy. Jeśli twoje serce pragnie prawdy i jeżeli potrafisz szukać prawdy, Bóg będzie cię oświecać i iluminować. W każdej sprawie Bóg was oświeci o tyle, o ile będziecie szukać prawdy. On sprawi, że wasze serca otworzą się na światło, i umożliwi wam ścieżkę praktyki, a wtedy wasze pełnienie obowiązku wyda owoce. Boże oświecenie jest Jego łaską i błogosławieństwem” (W wierze w Boga niezwykle ważne jest praktykowanie i doświadczanie Jego słów, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych pojąłem, że pełniąc obowiązki, ludzie powinni przynajmniej kierować się sumieniem, a w razie problemów z ikrą szukać woli Bożej i zasad oraz wkładać całe serce w spełnianie wymagań zawartych w słowach Boga, by mogli uzyskać Jego przewodnictwo i dobre wyniki w swojej pracy. Bożą łaską była możliwość nadzorowania pracy nad filmami. Należało starać się ze wszystkich sił i stale dążyć do lepszych wyników i robienia postępów. Nie powinienem był się obijać i niedbale pracować. Gdy to pojąłem, stanąłem przed Bogiem: „Boże, widzę, że pełniąc obowiązki, często działam rutynowo i nie dbam o robienie postępów. Błagam, poprowadź mnie, bym dawał z siebie wszystko bez względu na przeciwności losu. Jeśli znów zatrzymam progres, zdyscyplinuj mnie, proszę”. Później wraz z braćmi i siostrami omówiliśmy, dlaczego mieliśmy opóźnienia, a nasze wyniki były niedostateczne, i opracowaliśmy plan na każdy film. Szukaliśmy też twórczych pomysłów na nowe produkcje. Dzięki ścisłej współpracy produkcja artystyczna szła lepiej niż kiedykolwiek, a my urozmaiciliśmy nasze style filmowe. Byłem Bogu bardzo wdzięczny za te wyniki. Cieszyłem się, ale miałem też poczucie winy i wyrzuty sumienia, że wcześniej tak podchodziłem do pracy. Dopiero mając porównanie, pojąłem, jak wielkim problemem było moje dawne niechlujstwo. Nie śpieszyłem się, wręcz wlokłem, starając się przetrwać dzień i jeszcze uważałem, że to poświęcenie. Wcale siebie nie znałem. Gdyby nie rozprawiono się ze mną i nadal bym tak beztrosko podchodził do obowiązków, zadowolony z siebie, kto wie, jak bardzo opóźniłbym pracę. W głębi serca czułem, że krytyka przywódczyni przyszła w samą porę. Później na zgromadzeniu przeczytałem to: „Postawa Noego wobec polecenia Stwórcy była posłuszna. Nie był na nie obojętny, w jego sercu nie było oporu ani dystansu. Zamiast tego, pilnie starał się zrozumieć wolę Stwórcy, odnotowując każdy szczegół. Kiedy zrozumiał pilną wolę Bożą, postanowił przyspieszyć tempo, aby niezwłocznie zakończyć to, co Bóg mu powierzył. Co to znaczy: »niezwłocznie«? Oznacza to ukończenie w jak najkrótszym czasie pracy, która kiedyś zajęłaby mu miesiąc, a następnie wykonanie jej może trzy lub pięć dni przed terminem, bez ociągania się i bez najmniejszego zwlekania, lecz posuwając się naprzód z całym projektem, najlepiej jak potrafi. Oczywiście, wykonując każdą pracę, starał się jak najbardziej zminimalizować straty i błędy oraz wykonywać wszystko raz a dobrze; każde zadanie i procedurę ukończył też w terminie i wykonał je dobrze, gwarantując ich jakość. To był prawdziwy przejaw braku ociągania się. Jaki był więc warunek wstępny tego, aby się nie ociągał? (Usłyszał polecenie Boga). Tak, to był warunek wstępny i kontekst jego osiągnięcia. Dlaczego Noe był w stanie nie ociągać się? Niektórzy mówią, że Noe posiadał prawdziwe posłuszeństwo. Co więc posiadał, co pozwoliło mu osiągnąć takie prawdziwe posłuszeństwo? (Miał wzgląd na Bożą wolę). To prawda! To właśnie znaczy mieć serce! Ludzie, którzy mają serce, potrafią zważać na wolę Boga; ci, którzy są pozbawieni serca, to puste łupiny, błazny, zbyt nierozsądni, by zważać na wolę Boga: »Nic mnie nie obchodzi, jak nagląca jest ta sprawa dla Boga, będę robił, co zechcę – w każdym razie nie jestem leniwy ani bezczynny«. Taka postawa, taki rodzaj negatywności, całkowity brak proaktywnego podejścia – to postawa kogoś, kto nie zważa na wolę Boga ani nie rozumie, jak należy na nią zważać. A w takim razie czy tacy ludzie mają prawdziwą wiarę? Z pewnością nie. Noe zważał na wolę Boga i miał prawdziwą wiarę, i dzięki temu był w stanie wypełnić Boże zlecenie. A więc nie wystarczy tylko przyjąć Boże zlecenie i być gotowym do podjęcia pewnego wysiłku. Trzeba także pamiętać o woli Bożej, dać z siebie wszystko i być oddanym – a to wymaga od ludzi sumienia i rozsądku; są to rzeczy, które powinny cechować ludzi, i charakteryzowały one Noego” (Aneks trzeci: Jak Noe i Abraham słuchali słów Boga i okazywali Mu posłuszeństwo (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Mnie też poruszył ten fragment słów Bożych. Noe słuchał Boga, rozumiał Jego wolę i ani trochę nie zaniedbywał Jego posłannictwa. Noe chciał zważać na wolę Boga, a kiedy On nakazał mu zbudować arkę, wyczuł, że wolę Bożą należy szybko wypełnić i prędko zabrał się do tego, co Bóg uważał za najpilniejsze. Przy każdym zadaniu wszelkimi sposobami unikał opóźnień, zawsze upewniając się, że zrobił, co się dało, by iść naprzód. Cokolwiek robił, starał się, jak tylko mógł, unikać błędów i strat. Mając takie podejście do obowiązku, Noe autentycznie zważał na wolę Boga. Odnalazłem motywację w historii Noego. Pomogła mi też pojąć wolę Bożą i wskazała ścieżkę praktyki. Muszę być jak Noe i zważać na ciężar od Boga, sporządzić szczegółową listę zadań w pracy, dobrze je zorganizować i zadbać o to, by każde wykonać dobrze. Gdy w pracy napotykałem kłopoty, dzięki wierze przezwyciężałem je, zamiast w nich grzęznąć, bo gdy jest Bóg, wszystko jest możliwe. Błagałem Boga, by nałożył na mnie większy ciężar obowiązku i pokierował mnie ku wypełnieniu go, jak należy. Później często rozmawialiśmy o pracy, szybko korygowaliśmy błędy i niedopatrzenia oraz współpracowaliśmy. Nasza efektywność znacznie się poprawiła.
Raz pracowaliśmy nad projektem, który był dla nas kompletną nowością i mieliśmy naprawdę niewiele czasu na jego ukończenie. Trochę się denerwowałem. Nie wiedziałem, czy zdążymy na czas. Nic nie mówiłem, ale w sercu czułem lęk. Zrozumiałem, że znów zajmuję się interesami ciała, więc pomodliłem się: „Boże, bywałem bardzo niedbały. Nie przykładałem się do obowiązków i hamowałem postępy. Teraz muszę popracować kosztem własnego cierpienia, nie mogę znów myśleć o swoim komforcie. Błagam, daj mi determinację, bym cierpiał i dobrze się spisał”. Po modlitwie poczułem się spokojniejszy. Byłem gotów zmienić podejście i pracować, jak należy. Później razem z innymi zdobyliśmy umiejętności potrzebne do wykonania tego projektu, omówiliśmy go i zrealizowaliśmy w wyznaczonym czasie. Udało nam się skończyć ten film. Kiedy teraz myślę o tym, jak postępowałem, widzę, że za często byłem niedbały i nierzetelny, pełniąc obowiązki. Tym razem trochę wycierpiałem, spełniając obowiązek, ale potem czułem cudowny spokój. Na zebraniu pod koniec miesiąca każdy omawiał, co ostatnio mu się przytrafiło i co zyskał. Wszyscy czuliśmy, że bez rozprawiania się z nami, bez objawienia płynącego ze słów Bożych, nie dostrzeglibyśmy swoich wad i zepsucia i choćbyśmy pracowali sto lat, nie zrobilibyśmy żadnych postępów. Przynosi nam wiele korzyści zarówno w pracy, jak i dla wejścia w życie.