Na ratunek sercu

03 października 2019

Autorstwa Zheng Xin, Stany Zjednoczone

W październiku 2016 roku za granicą przyjęliśmy z mężem Boże dzieło w dniach ostatecznych. Kilka miesięcy później siostra Wang, która przyjęła dzieło Boże razem ze mną, robiła szybkie postępy. Pamiętam, że każdy ją wtedy chwalił za dobry charakter. Przypominam sobie, że po jednym z zebrań usłyszałam, jak siostra Lin mówi: „Wszystko, o czym rozmawialiśmy dziś z siostrą Wang – o tym, jak przyjęła i zrozumiała Boże słowa – płynęło prosto z serca. W jej omówieniu jest nieco światła. To dla mnie bardzo pomocne”. Z początku słysząc, że wszyscy tak mówią, zazdrościłam siostrze Wang. Niedługo potem poczułam się zawiedziona: dlaczego wszyscy chwalą ją, a nie mnie? Czyżbym wcale się nie rozwijała? Czy z moimi omówieniami było coś nie tak? Nie mogłam pogodzić się z tym, że siostra Wang była ode mnie lepsza. Miałam do niej coraz bardziej negatywne nastawienie. Myślałam: Potrafisz wyjaśniać Boże słowa, ale ja także. Przyjdzie dzień, kiedy cię pokonam. To, czego się dowiedziałam z Bożych słów, zachowam dla siebie i będę się tym dzielić tylko na zgromadzeniach. Dzięki temu każdy się przekona, że moje omówienia też są dobre i praktyczne.

Później przez jakiś czas zapisywałam sobie w notesie, co zyskałam dzięki Bożym słowom. "Gdy przyszedł czas na spotkanie, musiałam przemyśleć," jak mogłabym o tym opowiedzieć w rozmowie z innymi tak, żeby wszystko było jasne jak u siostry Wang. Ale z jakiegoś powodu, im bardziej próbowałam się popisać przed braćmi i siostrami, tym gorzej mi wychodziło. Gdy przyszła kolej na mnie, miałam pustkę w głowie albo mówiłam bardzo chaotycznie. Nie potrafiłam jasno przedstawić swojego punktu widzenia. Pod koniec spotkania byłam już bardzo zażenowana. Któregoś dnia powiedziałam w domu do męża: „Nieswojo mi, kiedy na spotkaniach słyszę, że omówienia Bożych słów siostry Wang są oświecające…”. Ale zanim skończyłam, mąż rzucił mi gniewne spojrzenie i powiedział żarliwie: „Omówienia siostry Wang są oświecające i bardzo pomocne. Powinniśmy za to dziękować Bogu”. „Może czujesz się nieswojo przez zazdrość?” Jego słowa były jak policzek. Natychmiast pokręciłam głową przecząco: „Nie, to nie to. Nie jestem taka”. Mąż kontynuował: "„Wszyscy nasi bracia i siostry czerpią radość z omówień siostry Wang, a ty czujesz się przez nie nieswojo." To oznacza, że jesteś zazdrosna, bo siostra Wang jest od ciebie zdolniejsza. Mam rację?”. Słysząc to, jeszcze bardziej się zirytowałam. Czy to możliwe, że byłam taka zazdrosna? Odparłam: „Już nic nie mów. Muszę się uspokoić i wszystko przemyśleć”. Potem mój mąż powiedział o moich rozterkach siostrze Liu, licząc, że mi pomoże. Gdy to usłyszałam, wyrzucałam mu: „Jak mogłeś z nią o tym rozmawiać, nie uprzedzając mnie? A jeśli wszystkim rozpowie – co sobie o mnie pomyślą?”. Denerwowałam się coraz bardziej. Modliłam się w duchu do Boga: „Boże! Wskaż mi drogę. Pomóż mi, proszę”.

Następnego dnia myślałam o tym, co pokazały ostatnie dni. Dotarło do mnie, że zwykle, kiedy czytam słowa Boże, zachowuję dla siebie ich światło, dzielę się nim dopiero na zgromadzeniach. Chciałam po prostu rozmawiać z braćmi i siostrami o rzeczach dla nich nowych, żeby dzięki temu mieli o mnie lepsze zdanie. Widząc, jak oświecające są omówienia siostry Wang, czułam się nieswojo i chciałam ją przewyższyć. Wcześniej myślałam, że mam dobre stosunki z innymi, i nigdy nie robiłam problemu z byle powodu, myślałam, że jestem prostoduszna. Teraz jednak dotarło do mnie, że jest we mnie zazdrość, a nawet głęboko skrywana wrogość i chęć rywalizacji. Jak mogłam być kimś takim? Zadzwoniłam do siostry i zapytałam: „Siostro, czy podczas spotkań czujesz czasem zazdrość, widząc, jak oświecające są omówienia słów Bożych innych osób?”. „Nie, nigdy”, odparła. „Jeśli omówienia braci i sióstr są oświecające, to i mi pomagają. Bardzo mnie to cieszy i naprawdę uszczęśliwia!”. Słysząc to, poczułam się jeszcze gorzej. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo stałam się zazdrosna. Poza mną nikt tej siostrze nie zazdrościł. W tym stanie mogłam tylko modlić się do Boga. Powiedziałam do Niego: „Boże! Nie chcę być zazdrosna, ale gdy słyszę wspaniałe omówienia tej siostry, bezwiednie jej zazdroszczę. O Boże! Nie wiem, co robić. Proszę, spraw, bym wyzwoliła się z niewoli zazdrości…”.

Potem przyszła do mnie siostra Liu z naszego kościoła. Rozmawiała ze mną, uwzględniając mój stan, odczytała też fragment słów Bożych. „Niektórzy ludzie ciągle się boją, że inni ich prześcigną i odbiorą im palmę pierwszeństwa, zyskując uznanie, podczas gdy oni sami zostaną zapomniani. Sprawia to, że są wobec innych napastliwi i odrzucają ich. Czyż nie jest to przykład bycia zawistnym wobec ludzi, którzy są zdolniejsi od nich? Czyż takie zachowanie nie jest egoistyczne i nie zasługuje na pogardę? Jakiego rodzaju jest to usposobienie? Jest ono nikczemne! Myślenie tylko o sobie, zaspokajanie jedynie swych własnych pragnień, niebranie pod uwagę obowiązków innych ludzi i dbanie wyłącznie o własne korzyści, a nie o dobro domu Bożego: ludzie, którzy tak postępują, mają złe usposobienie, a Bóg nie darzy ich miłością(„Możesz uzyskać prawdę oddawszy swoje prawdziwe serce Bogu” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Kiedy usłyszałam te słowa Boże, poczułam, że tego właśnie doświadczam. Omówienie słów Bożych siostry Wang było oświecające, ja jednak nie próbowałam zrozumieć prawdy ani poszukiwać ścieżki praktyki w jej słowach. Wręcz przeciwnie czułam tylko zazdrość. Gdy moje omówienia były do niczego i gdy nie mogłam się popisać, lecz kompromitowałam się, miałam mętlik w głowie, ogarniały mnie negatywne myśli i byłam przygnębiona. Bardzo się bałam, że moi bracia i siostry będą mną gardzić. Byłam samolubna i godna pogardy. Myślałam tylko o tym, żeby się wyróżnić i nie potrafiłam znieść tego, że komuś szło lepiej ode mnie. Skąd ta zazdrość i zawiść? Nie ma w tym ani krzty zwykłego człowieczeństwa! Teraz widzę, że byłam taka też zanim uwierzyłam w Boga. W relacjach z przyjaciółmi i krewnymi, sąsiadami i kolegami wiecznie pragnęłam, żeby inni dobrze o mnie mówili. Czasami słysząc, jak jakiś kolega chwalił pracę kogoś innego, zaczynałam czuć się nieswojo, a żeby inni dobrze o mnie mówili, wkładałam w swoją pracę całe serce i wykonywałam ją z radością, nawet jeśli była trudna lub wyczerpująca. Wtedy nie byłam tego świadoma i myślałam, że po prostu chcę się rozwijać. Dopiero teraz zrozumiałam, że to były przejawy skażonego, szatańskiego usposobienia. Często potem stawałam przed Bogiem i modliłam, gdy miałam problem. Podczas zgromadzeń skupiałam się na wyciszaniu serca i słuchaniu innych. Kiedy nadchodziła moja kolej, nie myślałam już, jak sprawić, by moje omówienia były lepsze od siostry Wang. Spokojnie rozważałam Boże słowa i dzieliłam się tym, co z nich zrozumiałam. Gdy praktykowałam w ten sposób, czułam się bardziej zrelaksowana i wolna.

Po jakimś czasie naprawdę miałam poczucie, że moja zazdrość przygasła, lecz szatańskie, zepsute usposobienie tkwi w nas głęboko i objawia się w sprzyjających okolicznościach. Później, podczas kilku spotkań, gdy widziałam, że inni bracia i siostry chwalą omówienia siostry Wang, "znów pojawiała się zazdrość. Po tym wszystkim czułam, że dzieli nas dystans." Jednak w takim stanie nie śmiałam otworzyć się przed innymi. Obawiałam się, że gdy to zrobię, będą mną gardzić. W czasie kilku kolejnych zebrań byłam skrępowana.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie siostra Liu. Z niepokojem zapytała, czy nie napotykam ostatnio na trudności. Odpowiedziałam wymijająco: „Czy jestem zbyt zepsuta? Czy Bóg zbawi kogoś takiego jak ja?”. W obawie, by nie zaczęła mną gardzić, nie powiedziałam nic więcej. Wtedy siostra Liu odczytała fragment Bożych słów, odnoszący się do mojego stanu: „Gdy niektórzy ludzie słyszą, że aby być osobą uczciwą, należy się otworzyć i obnażyć, mówią: »Trudno jest być uczciwym. Czy mam mówić innym o wszystkim, co sobie myślę? Czy nie wystarczy, że rozmawiam we wspólnocie o tym, co dobre? Nie potrzebuję opowiadać innym o swojej mrocznej czy skażonej stronie, prawda?« Jeśli nie mówisz innym o tych rzeczach i nie otwierasz się, to nigdy nie poznasz siebie; nigdy nie rozpoznasz, czym jesteś, a inni luzie nigdy nie będą w stanie ci zaufać. Takie są fakty. Jeśli chcesz, by inni ci ufali, to najpierw musisz być uczciwy. Aby być uczciwym, musisz najpierw obnażyć swoje serce, aby wszyscy mogli je zobaczyć, aby wszyscy widzieli twoje myśli i twoją prawdziwą twarz; nie wolno ci udawać ani usiłować się ukryć. Tylko wtedy ludzie zaufają ci i będą cię uważać za uczciwego. Jest to najbardziej fundamentalna praktyka i warunek wstępny bycia uczciwym(„Najbardziej fundamentalna praktyka bycia osobą uczciwą” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Po odczytaniu tych słów Boga odbyła rozmowę ze mną: „Musimy się otworzyć i rozmawiać ze sobą, aby poszukiwać prawdy; tylko tak osiągniemy duchowe wyzwolenie. To także sposób praktykowania prawdy i bycia uczciwym człowiekiem. Dzięki temu możemy uzyskać pomoc naszych braci i sióstr. W ten sposób szybciej przezwyciężymy skażone usposobienie i zyskamy poczucie wyzwolenia. Jeśli nie chcemy wyjawić naszych trudności, łatwo padniemy ofiarą forteli szatana i wiele stracimy w naszym życiu”. a siostra Liu odczytała inny fragment słów Bożych: „Ludzie zbawiani przez Boga to ci, którzy mają skażone usposobienia w wyniku zepsucia przez szatana; nie są oni nieskalanymi, doskonałymi ludźmi, ani też ludźmi żyjącymi w próżni. Niektórzy z nich, kiedy tylko ich skażenie zostaje zdemaskowane, myślą sobie tak: »Kolejny raz sprzeciwiłem się Bogu. Wierzę w niego przez wiele lat, ale i tak się nie zmieniłem. Bóg zapewne już mnie więcej nie chce!«. Cóż to za rodzaj postawy? Ludzie ci zrezygnowali sami z siebie i sądzą, że Bóg już ich nie chce. Czyż nie jest to przypadek niezrozumienia Boga? Gdy jesteś tak negatywny, szatanowi najłatwiej jest znaleźć pęknięcia w twojej zbroi, a gdy już mu się to uda, skutki będą niewyobrażalne. Dlatego też bez względu na to, w jak wielkich jesteś tarapatach i jak bardzo czujesz się zniechęcony, nigdy nie wolno ci dać za wygraną! W procesie życiowego wzrastania i wówczas, gdy są zbawiani, ludzie obierają czasami niewłaściwą drogę albo się gubią. Przez pewien czas objawiają w swoim życiu nieco niedojrzałości, lub czasami stają się słabi i zniechęceni, mówią nie to, co należy, potykają się i upadają, albo doznają porażki. Z punktu widzenia Boga, wszystkie te rzeczy są zupełnie normalne i nie zwykł On zwracać na nie większej uwagi(„Wejście w życie ma ogromne znaczenie dla wiary w Boga” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”).

Siostra powiedziała mi: „Wszyscy jesteśmy głęboko skażeni przez szatana: aroganccy, podstępni, samolubni i zazdrośni. Te szatańskie skłonności są głęboko zakorzenione w każdym z nas, a nawet stały się naszym życiem. Dlatego nasze zachowanie i postawy na każdym kroku ujawniają skażenie. Bardzo mnie to drażniło: trochę rozumiałam własne skażone usposobienie i czułam skruchę, ujawniając je, dlaczego więc znów robiłam to samo? Słowa Boże uświadomiły mi, że moje szatańskie usposobienie to poważny problem. Dotarło do mnie, że zmiana w usposobieniu nie dokonuje się z dnia na dzień. Odrobina samoświadomości nie zmienia ludzi ot tak. Tylko długotrwały sąd i karcenie słowem Bożym, przycinanie i rozprawianie się z zepsuciem, próby i oczyszczanie mogą przynieść zmianę. Bóg zjawił się, by dokonując sądu i karcenia, oczyścić nas i zmienić. On wie, jak głęboko zdeprawował nas szatan, jaka jest nasza postawa oraz jakie napotykamy trudności, usiłując zmienić nasze usposobienie, dlatego jest cierpliwy i wybacz tym, którzy dążą do prawdy. Bóg liczy na naszą determinację w dążeniu do prawdy i szczere pragnienie zmiany naszego usposobienia. Trzeba mieć właściwe podejście. Musimy jeść i pić słowa Boże, przyjmować sąd i karcenie słowem, odrzucać cielesność i wcielać prawdę w życie. Aż wreszcie nasze skażone usposobienie zmieni się”.

Potem przeczytałyśmy kolejny fragment słów Bożych: „Kiedy tylko mowa jest o pozycji, prestiżu lub reputacji, serce każdego człowieka podryguje w oczekiwaniu, a każdy z was zawsze pragnie się wyróżniać, być sławnym i rozpoznawalnym. Nikt nie jest skłonny ustąpić, zamiast tego zawsze woląc rywalizować, mimo iż rywalizacja jest żenująca i niedozwolona w domu Bożym. Jednakże bez sporów nigdy nie jesteście zadowoleni. Kiedy widzicie, że ktoś się wyróżnia, odczuwacie zawiść i nienawiść oraz macie wrażenie, że to niesprawiedliwe. »Dlaczego to ja nie mogę się wyróżniać? Dlaczego to zawsze tamta osoba bywa wyróżniana, a nigdy nie przychodzi kolej na mnie?« Czujecie wówczas urazę. Usiłujecie powstrzymać złość, ale nie jesteście w stanie tego zrobić. Modlicie się do Boga i przez chwilę czujecie się lepiej, ale później, kiedy tylko po raz kolejny znajdujecie się w takiej sytuacji, nie jesteście w stanie go przezwyciężyć. Czyż nie ukazuje to niedojrzałej postawy? Czy to, że ktoś popada w takie stany, nie jest pułapką? To są właśnie okowy skażonej natury szatana, które pętają ludzi. (…) Musisz nauczyć się odpuszczać i odkładać te rzeczy na bok, rekomendować innych i pozwalać im się wyróżniać. Nie walcz ani nie spiesz się, by skorzystać z chwili, kiedy tylko napotkasz okazję, by się wyróżnić lub zyskać sławę. Musisz nauczyć się rezygnować, ale nie możesz odkładać na później wykonywania swoich obowiązków. Bądź osobą, która skromnie pracuje w ukryciu i która nie popisuje się przed innymi podczas lojalnego wykonywania swoich obowiązków. Im bardziej będziesz rezygnować z prestiżu, pozycji i własnych interesów, tym staniesz się spokojniejszy, tym więcej miejsca otwierać się będzie w twoim sercu i tym bardziej poprawiać się będzie twój stan. Im bardziej zaś będziesz walczyć i rywalizować, w tym większym mroku będziesz się pogrążać. Jeśli w to nie wierzysz, sam się przekonaj! Jeśli będziesz chciał odmienić ten mroczny stan i sprawić, by takie rzeczy nie miały nad tobą władzy, to musisz najpierw odłożyć je na bok i z nich zrezygnować. W przeciwnym razie im więcej będziesz walczyć, tym głębsza ciemność będzie cię otaczać i tym więcej odczuwać będziesz zawiści i nienawiści, a twoje pragnienie zysku będzie tylko narastać. Im silniejsze zaś twoje pragnienie zysku, tym bardziej będziesz niezdolny do tego, aby go osiągać, im mniej zaś będziesz osiągał, tym bardziej narastać będzie twoja nienawiść. Gdy zaś nienawiść twoja będzie rosła, twoje wnętrze będzie pogrążać się w coraz większym mroku. Im mroczniejsze będzie twoje wnętrze, tym gorzej będziesz wykonywać swoje obowiązki, a im gorzej będziesz je wykonywać, tym mniej będzie z ciebie pożytku. Jest to wzajemnie powiązane, błędne koło. W takim stanie nie będziesz potrafił dobrze wykonywać swoich obowiązków, a więc stopniowo zostaniesz wyeliminowany(„Możesz uzyskać prawdę oddawszy swoje prawdziwe serce Bogu” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”).

To, co siostra powiedziała o słowach Bożych, uświadomiło mi, że moja zazdrość wynikała ze zbyt silnego pragnienia reputacji i pozycji, a moje usposobienie było zbyt aroganckie. Od dziecka byłam indoktrynowana przez Partię Komunistyczną i szatańskimi truciznami, filozofiami, hasłami w rodzaju: „Każdy dba sam o siebie, a diabeł łapie ostatniego”, „Człowiek zawsze dąży ku górze, woda płynie w dół”, i „Wyróżniać się i przynosić zaszczyt przodkom”. Głęboko wpojono mi te szatańskie trucizny, a moje usposobienie stało się aroganckie, pełne pychy, samolubne i godne pogardy. We władzy takiego usposobienia stałam się ambitna i agresywna; we wszystkim musiałam być lepsza od innych. Taka byłam w kontaktach z ludźmi i taka byłam też w życiu kościoła. Nawet podczas rozmów i modlitwy na spotkaniach wciąż chciałam być lepsza od innych, zaś radość czułam tylko wtedy, gdy inni mnie chwalili. Gdy ktoś inny okazywał się lepszy ode mnie, nie mogłam się z tym pogodzić i byłam zazdrosna. W duszy czułam opór i działałam na szkodę tej osoby. Gdy nie mogłam przezwyciężyć tych uczuć, trwałam we wrogim nastawieniu i niezrozumieniu, niezdolna właściwie do siebie podejść. Nie rozumiałam Boga i myślałam, że nie mogę zostać przez Niego zbawiona. Widziałam, że wskutek skażenia przez szatana byłam słaba, samolubna i godna pogardy, a moje życie stało się tak nędzne. Później w słowach Bożych odnalazłam ścieżkę praktyki. Muszę się nauczyć odpuszczać i praktykować zgodnie ze słowem Bożym oraz, jak odrzucić cielesność, swoje ego i pragnienie pozycji, a także czerpać przykład z mocnych stron siostry Wang, by zrekompensować własne słabości. To jedyny sposób, by lepiej zrozumieć i posiąść prawdę.

Później przeczytałam taki fragment słów Bożych: „Funkcje te nie są te same. Istnieje jedno ciało. Każdy wykonuje swój obowiązek, każdy na swoim miejscu i najlepiej jak potrafi – na każdą iskrę przypada wszak jeden rozbłysk światła – dążąc do osiągnięcia życiowej dojrzałości. W ten sposób Ja będę usatysfakcjonowany(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 21, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Gdy tylko przeczytałam te słowa Boga, dotarło do mnie, że skoro Bóg każdą osobę obdarza innym charakterem i darami, ma On wobec każdego odmienne oczekiwania. Dopóki robimy, co w naszej mocy wypełniając swoje obowiązki, serce Boga zaznaje pociechy. To dzięki Bożej łasce siostra Wang ma dobry charakter i w lot chwyta prawdę. Dziś Bóg chce, żebyśmy się spotkali, chce, byśmy uczyli się, czerpiąc przykład z mocnych stron innych oraz rekompensując swoje słabości, byśmy mogli pojąć prawdę i razem wkroczyć w rzeczywistość słów Bożych. Powinnam radzić sobie ze swoimi mocnymi i słabymi stronami. Niezależnie od tego, jakim charakterem obdarzył mnie Bóg, muszę podporządkować się Jego władzy, skorygować swoją motywację i całym sercem dążyć do prawdy. Niezależnie od tego, ile wiem i rozumiem, powinnam praktykować i rozmawiać z innymi. Powinnam robić, co w mojej mocy, a Bóg mnie oświeci i poprowadzi. W tym celu tak postanowiłam przed Bogiem: od tej chwili będę starała się dążyć do prawdy, nie być ograniczona i zazdrosna o zdolniejszych ode mnie, i urzeczywistniać prawdziwe człowieczeństwo, by spełniać wolę Bożą.

Wkrótce potem odbyło się kolejne spotkanie. Chciałam otwarcie opowiedzieć braciom i siostrom o swojej zazdrości o siostrę Wang oraz aspektach skażonego usposobienia, jakie przejawiałam, ale gdy o tym pomyślałam, zaczęłam obawiać się, co o mnie pomyślą i co pomyśli o mnie siostra Wang, gdy się dowie, jaką czułam wobec niej zawiść. W głębi duszy czułam opór przed taką konfrontacją. W milczeniu zaczęłam modlić się do Boga. Powiedziałam: „Boże! Daj mi wiarę i odwagę. Jestem gotowa zrezygnować z mojej próżności i pozycji oraz otwarcie rozmawiać z braćmi i siostrami, a także zburzyć dzielące nas bariery. Prowadź mnie Boże”. Po modlitwie poczułam się spokojniejsza i zaczęłam mówić o tym, w jakim byłam stanie oraz przez co przeszłam. Gdy bracia i siostry mnie wysłuchali, nie tylko nie zaczęli mną gardzić, ale wręcz podziwiali to, że byłam w stanie odważnie praktykować uczciwość. Powiedzieli, że moje doświadczenie uświadomiło im, że tylko praktykując zgodnie ze słowami Bożymi, będą w stanie odrzucić własne szatańskie, zepsute usposobienie i zyskać spokój i wolność. Powiedzieli też, że teraz już wiedzą, co robić, gdy znów będą w takiej sytuacji. Podczas kolejnych spotkań odkryłam wiele atutów siostry Wang, kiedy to jedząc i pijąc słowa Boże, potrafiła uwzględnić w rozmowie swój własny stan. A kiedy napotykała problem, potrafiła się na tyle skupić, by przed obliczem Boga przeniknąć Jego intencje i znaleźć drogę praktyki w Jego słowach. Dopiero gdy dostrzegłam te jej atuty, zrozumiałam, że nie jest moją rywalką, lecz kimś, kto może mi pomóc. Dopiero wtedy poczułam też w głębi serca, że Bóg zarządził, byśmy wszyscy razem pracowali, po to żebyśmy uczyli się na przykładzie mocnych stron innych, by nawzajem rekompensować swoje braki. Kiedy zaczęłam o tym myśleć w taki sposób, poczułam się całkowicie wolna. Teraz czuję, że każde spotkanie jest źródłem swoistej radości. Nie jestem już w szponach zazdrości, lecz potrafię czerpać przykład z mocnych stron innych, tak by rekompensować własne słabości, żyć w harmonii z innymi i czuć duchową wolność.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze