Zmiany obowiązków mnie zdemaskowały

23 lipca 2023

Autorstwa Mu Zhen, Stany Zjednoczone

Zajmowałam się w kościele produkcją filmów, ale nie było dużo pracy, więc przywódca powierzył mi podlewanie nowych wierzących. Potem przeniesiono mnie z powrotem, bo wymagała tego praca. Niespodziewanie kilka miesięcy później pracy znowu było mniej i wróciłam do podlewania, a potem jeszcze raz mnie przeniesiono. Jedna z sióstr powiedziała mi: „Idziesz tam, gdzie cię potrzebują!”. Wtedy nie zaprzątałam sobie tym głowy. Ale jakiś miesiąc później pracy przy filmach znowu było mniej i, chcąc nie chcąc, zaczęłam się obawiać, że wkrótce nie będą potrzebować aż tyle osób i znów odeślą mnie do podlewania nowych wierzących. Aż mnie ścisnęło w gardle na tę myśl. Czemu byłam bezużyteczna? Gdy tylko pracy było mniej i nie trzeba było do niej tylu osób, to właśnie mnie przenoszono. Byłam w tym zespole zbędna! Gdyby znów mnie przeniesiono, co by inni o mnie pomyśleli? Czy zastanawialiby się, czemu mnie tak ciągle przerzucają, a innych nie? Uznaliby, że to dlatego, że się do niczego nie nadaję i nie odgrywam ważnej roli. Te myśli mnie rozstroiły i nie chciałam mierzyć się z tą sytuacją.

Potem zdarzyło się coś, co pogorszyło mój stan. Raz omawialiśmy jeden z filmów i każdy dodawał coś od siebie, dyskusja była ożywiona. Ale mi nic nie przychodziło do głowy, żadne dobre pomysły. Milczałam, skołowana. Udzielali się wszyscy oprócz mnie. Czułam, jakby mnie nie było. Myślałam, że muszę coś powiedzieć, coś wnikliwego, żeby inni w ogóle dostrzegli moje istnienie. Głowiłam się nad tym i w końcu udało mi się coś zaproponować, ale nikt mnie nie poparł. Spaliłam się ze wstydu. To było takie upokarzające. Co oni sobie pomyśleli? Od ośmiu miesięcy nie pracowałam przy filmach, więc moje umiejętności i znajomość zasad nie były już tak dobre jak kiedyś. Miałam zaległości. Trzeba się ciągle uczyć, żeby rozwijać takie umiejętności, a inni przez cały czas pracowali przy filmach. Doskonalili umiejętności i znajomość zasad, a tymczasem ja skakałam z miejsca na miejsce. Nie praktykowałam przez dłuższy czas w jednym miejscu, więc w niczym nie byłam szczególnie dobra. Gdy było mniej pracy, to zawsze mnie przenoszono jako pierwszą. Inni mogli się beze mnie obejść. Biorąc pod uwagę obciążenie pracą, liczyłam się z tym, że w każdej chwili mogą mnie przenieść do podlewania. Dręczyła mnie ta myśl i nie umiałam powstrzymać łez. Myślałam: „Czemu zawsze mi się to przydarza?”. Niektórzy w zespole mieli umiejętności zawodowe, inni byli kompetentni, niektórzy byli doświadczeni i długo pełnili te obowiązki, inni byli efektywni… W jakiś sposób każdy się czymś wyróżniał, ale ja nie miałam tak dobrego charakteru ani talentu, zawsze zostawałam za nimi w tyle. Gdy zatem było mniej pracy i nie potrzeba było tylu osób, to mnie przenoszono. Gdybym miała charakter i umiejętności zawodowe, nie przenoszono by mnie tak raz po raz, ale niestety było inaczej. Czemu nie byłam tak wykwalifikowana jak inni? Przepełniał mnie coraz większy smutek i zaczęłam błędnie rozumieć Boga.

Potem, choć wykonywałam obowiązki, nie czułam się zmotywowana. Robiłam wszystko według ustalonej rutyny i tym się zadowalałam. Nie myślałam o tym, jak pracować efektywniej, by więcej osiągać. Nie dawałam z siebie wszystkiego, by rozwiązać problemy. Nie wiedziałam, jak długo jeszcze będę w zespole, więc po co się było starać? Czułam niepokój, ilekroć lider zespołu ze mną rozmawiał. Bałam się, że ma zamiar zmienić mi obowiązki. Uspokajałam się dopiero, gdy się okazywało, że to zwykła rozmowa o pracy. Zdarzało się to raz za razem, co bardzo mnie wyczerpywało. Byłam wyspana, a mimo to senność chwytała mnie podczas ćwiczeń duchowych, słowa Boże niczego mi nie dawały. Wiedziałam, że to niewłaściwy stan, więc szybko pomodliłam się do Boga, by zastanowić się nad swoim problemem. Potem przeczytałam fragment słów Bożych i lepiej samą siebie zrozumiałam. Bóg Wszechmogący mówi: „Jakie są wasze zasady postępowania? Powinniście postępować zgodnie ze swoją pozycją, znaleźć dla siebie właściwe miejsce i wykonywać obowiązek, który do was należy; tylko ktoś, kto tak właśnie postępuje, jest osobą rozsądną. Na przykład, niektórzy ludzie mają określone umiejętności zawodowe i pojmują zasady, więc to oni powinni brać na siebie odpowiedzialność i na koniec sprawdzać wszystko w obszarze, na którym się znają; niektórzy mają pomysły i wglądy, które inspirują innych i pomagają im lepiej wykonywać obowiązki – w takim razie właśnie oni powinni dostarczać pomysły. Jeśli potrafisz znaleźć dla siebie właściwe miejsce i działać w harmonii z braćmi i siostrami, tym samym będziesz wypełniał swój obowiązek i postępował zgodnie ze swoją pozycją. Jeśli masz to do siebie, że możesz zaoferować tylko kilka spostrzeżeń, ale chciałbyś dać z siebie więcej, i choć bardzo się starasz, w ostatecznym rozrachunku nie jesteś w stanie; a potem, gdy inni dają z siebie więcej, ty czujesz się nieswojo i nie chcesz słuchać, a twoje serce jest zbolałe i skrępowane, obwiniasz Boga i mówisz, że jest niesprawiedliwy – to jest ambicja. Jakie usposobienie rodzi w człowieku ambicję? Jej źródłem jest usposobienie aroganckie. Z pewnością w każdej chwili możecie popaść w taki stan i jeżeli nie szukacie prawdy, by z niego wyjść, nie dostąpiliście wejścia w życie i nie możecie się zmienić w tym względzie, to będziecie wykonywać swoje obowiązki z kwalifikacjami i czystością na niskim poziomie, a rezultaty również nie będą zbyt dobre. To nie jest wykonywanie obowiązków w sposób zadowalający i oznacza, że nie przynieśliście Bogu chwały. Bóg obdarzył każdego człowieka różnymi talentami i darami. Niektórzy mają talent w dwóch lub trzech dziedzinach, inni – w jednej, a niektórzy nie mają go wcale. Jeśli potraficie podejść do tych spraw prawidłowo, to będziecie dysponować rozumem. Ludzie, którzy posiadają rozum, będą w stanie znaleźć swoje miejsce, postępować, jak na ich miejsce przystało, i dobrze wykonywać swoje obowiązki. Osoba, która nigdy nie potrafi znaleźć swojego miejsca, ciągle żywi ambicje. Stale goni za statusem i korzyściami. Nigdy nie jest zadowolona z tego, co ma. Aby uzyskać więcej korzyści, stara się zagarniać tyle, ile może, ciągle mając nadzieję na zaspokojenie swoich ekstrawaganckich pragnień. Myśli, że skoro ma talent i dobry charakter, to powinna cieszyć się większą łaską Bożą, a posiadanie pewnych ekstrawaganckich pragnień nie jest błędem. Czy taki człowiek ma rozsądek? Czy to nie jest bezwstydne stale żywić wygórowane pragnienia? Ludzie, którzy mają sumienie i rozsądek, mogą czuć, że jest to bezwstydne. Ludzie, którzy rozumieją prawdę, nie będą robić takich głupich rzeczy. Jeśli masz nadzieję, że lojalnie wypełnisz swój obowiązek, aby odpłacić za miłość Boga, to nie jest to wybujałe pragnienie. Jest to zgodne z sumieniem i rozumem, które są charakterystyczne dla normalnego człowieczeństwa. To uszczęśliwia Boga. Jeśli naprawdę chcesz dobrze wykonywać swoje obowiązki, musisz najpierw znaleźć odpowiednie dla siebie miejsce, a następnie całe serce, całą siłę i każdą myśl wkładać w robienie tego, co możesz, najlepiej jak potrafisz. To jest zadowalające i takie wykonywanie obowiązków jest w pewnym stopniu czyste. To właśnie powinna robić prawdziwa istota stworzona(Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże pokazały mi, że jestem przygnębiona, bo moje szalone pragnienia nie są zaspokajane. Inni mnie nie podziwiali ani nie cenili, nie byłam w stanie odmienić swojej sytuacji, więc mylnie rozumiałam Boga i obwiniałam Go, czując, że to, co mi daje, to za mało. Dwa razy zmieniano mi obowiązki, bo praca spowolniła, i być może miało się to zdarzyć po raz trzeci już po niecałym miesiącu. Z tego powodu czułam się jak najgorsza osoba w zespole, zbędna, ktoś, kogo życie nie ma żadnej wartości. Nie mogłam się z tym pogodzić i byłam nieszczęśliwa. Podczas dyskusji na temat pracy nie chciałam być gorsza i łamałam sobie głowę, żeby tylko powiedzieć coś wartościowego, wnikliwego, ale moje sugestie zostały odrzucone i czułam się upokorzona. Widząc, jak bardzo pozostaję w tyle, jeśli chodzi o moje umiejętności, czułam się rozgoryczona. Myślałam, że w niczym nie jestem dobra, bo ciągle zmieniano mi obowiązki, i dokądkolwiek szłam, zawsze byłam na dole hierarchii. Mogli mnie przenieść w każdej chwili. W duchu porównywałam się z innymi. Wszyscy oni mieli zalety i znali się dobrze na tym czy na tamtym, a ja byłam gorsza pod każdym względem i miałam okropną wadę – byłam powolna. Nie mogąc tego znieść, winiłam Boga za to, że nie dał mi dobrego charakteru. Czułam się skrzywdzona, brakowało mi energii do pracy. A przecież Bóg każdemu daje inne talenty, zalety i charakter. Powierzane są nam różne obowiązki i wszystkim tym zarządza Bóg. Osoba rozumna ma serce uległe. Wykorzystuje swoje zalety i stara się być użyteczna. Ale ja nie byłam uległa, nie chciałam być kimś najmniej ważnym. Dążyłam do tego, by mieć miejsce w sercach innych ludzi, ich szacunek i podziw, a gdy to się nie udawało, zniechęcałam się. Brak mi było rozumu. Bóg nie dał mi wspaniałego charakteru, ale przecież nie wymagał ode mnie dużo. Chciał tylko, bym znalazła swoje miejsce i dawała z siebie wszystko. Wystarczyło, żebym robiła to, co mogłam. Ale ja byłam arogancka i bezrozumna. W niczym nie byłam dobra i nie chciałam się z tym pogodzić. Miałam szalone ambicje, chciałam odnieść sukces z dnia na dzień i zyskać podziw. Przez to traciłam dużo energii, a mimo to nic nie osiągałam i zniechęcałam się. Zadręczałam się.

Potem pomyślałam: „Czemu zazdroszczę innym talentów i zalet? Czemu chcę mieć miejsce w serach ludzi i nie zostawać w tyle za nimi? Jaka jest tego przyczyna?”. Natrafiłam wtedy na te słowa Boga: „Dla antychrysta status i prestiż są całym jego życiem i życiowym celem. Cokolwiek robi, pierwsze pytanie brzmi: »Jak to wpłynie na mój status? A na mój prestiż? Czy zrobienie tego podniesie mój prestiż? Czy mój status w oczach innych ludzi wzrośnie?«. To jest pierwsza rzecz, o jakiej myśli, co wystarczająco dowodzi, że ma usposobienie i istotę antychrysta; inaczej nie zastanawiałby się nad tymi problemami. Można powiedzieć, że dla antychrystów status i prestiż nie są jakimś dodatkowym wymogiem ani czymś nieistotnym, bez czego mogliby się obejść. Są częścią natury antychrystów, są w ich kościach, we krwi – są czymś wrodzonym. Antychrystom nie jest obojętne, czy posiadają status i prestiż – nie taka jest ich postawa. Jaka więc ona jest? Status i prestiż są ściśle związane z ich codziennym życiem, ich codziennym stanem, tym, do czego na co dzień dążą. I tak dla antychrystów status i prestiż są ich życiem. Bez względu na to, jak i w jakim środowisku żyją, jaką pracę wykonują, o co zabiegają, jakie są ich cele, jaki jest kierunek ich życia, wszystko kręci się wokół zdobycia dobrej reputacji i wysokiej pozycji. Ten cel się nie zmienia; nigdy nie potrafią odsunąć takich rzeczy na bok. To jest prawdziwe oblicze antychrystów i ich istota. (…) Jeśli czują, że nie mają prestiżu i statusu, że nikt ich nie podziwia, nie czci ani za nimi nie podąża, to wpadają w wielką frustrację, dochodzą do wniosku, że nie ma sensu wierzyć w Boga, że nie ma w tym żadnej wartości, i mówią sobie: »Czy taka wiara w Boga jest porażką? Czy jest beznadziejna?«. Często rozważają takie rzeczy w sercach, zastanawiają się, jak znaleźć dla siebie miejsce w domu Bożym, jak zdobyć wielkie uznanie w kościele, by ludzie słuchali ich słów i wspierali ich działania, by wszędzie za nimi podążali; by mogli zdobyć głos w kościele i dobrą opinię, by mogli się cieszyć przywilejami i statusem – często są skupieni na takich sprawach. Za tym tacy ludzie gonią(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg ujawnia, że antychryści cenią sobie prestiż i status. Cokolwiek robią, zawsze myślą o swojej pozycji. Prestiż i status są ich życiem i celem wszystkich dążeń. Jeśli nie mają prestiżu i ludzie ich nie podziwiają, popadają w przygnębienie tak wielkie, że nic ich już nie obchodzi. Czyż ja taka nie byłam? Gdy mnie przenoszono tam i z powrotem, czułam się kimś zbędnym i marginalnym, pozbawionym statusu i pomijalnym. To mnie rozstrajało. Nie wnosiłam żadnego cennego wkładu do dyskusji na temat pracy, moje propozycje spotykały się z odrzuceniem. Czułam się jak ktoś najgorszy w zespole, ktoś, kogo nikt nie podziwia. Wydawało się, że moje życie jest bezwartościowe. Opanowała mnie słabość, błędnie rozumiałam Boga i winiłam Go. Prestiż i status były całym moim życiem, bez nich zaniedbywałam obowiązki i brakowało mi motywacji. W tak wielkim stopniu mi na nich zależało. Zapytałam samą siebie, czemu gonię za prestiżem i statusem. Było tak, bo padłam ofiarą szatańskich trucizn, takich jak: „Wznieś się na szczyt”, „Echo życia człowieka jest jego spuścizną” oraz „Ludzie powinni zawsze starać się być lepszymi niż im współcześni”. Myślałam, że to najsłuszniejsze cele, jakie można realizować, i kto do nich dąży, ten ma aspiracje. W szkole byłam bardzo pilna. Niemal każdy sprawdzian w liceum zaliczałam śpiewająco. Byłam popularna i często chwalili mnie nauczyciele i koledzy z klasy. Czułam, że tylko takie życie jest coś warte. Gdy dołączyłam do kościoła i zaczęłam pełnić obowiązki, kierowały mną wciąż te szatańskie truciny i chciałam mieć miejsce w sercach ludzi. Ciągle się tylko popisywałam, żeby inni mnie podziwiali. Choć nie byłam liderem zespołu ani przywódczynią, musiałam być kimś ważnym, zyskać aprobatę. Gdy to się nie udawało i moje ambicje pozostawały niezaspokojone, narzekałam i byłam niezadowolona z suwerennych zarządzeń Boga. Nie śmiałam nic mówić, ale w sercu sprzeciwiałam się Bogu i zaniedbywałam obowiązki. Zgotowałam sobie tylko nieszczęście i udrękę, żyjąc według szatańskich trucizn. Stałam po niewłaściwej stronie, nie z Bogiem, próbowałam się z Nim targować, wątpiąc w Jego sprawiedliwość i sprzeciwiając się Mu. Ryzykowałam, że obrażę usposobienie Boga, a wtedy On by mnie odrzucił. Pomyślałam o słowach Boga: „Ludzie muszą się wystrzegać ambicji i hołubienia próżnych marzeń, poszukiwania sławy, zysków i statusu oraz tego, by się wyróżnić z tłumu. Ponadto nie wolno im dążyć do bycia wielkim człowiekiem, nadludzką istotą, która przewyższa innych ludzi i domaga się czci. To są pragnienia zepsutej ludzkości, to jest ścieżka szatana; Bóg nie zbawia takich ludzi. Jeśli ludzie nieustannie dążą do sławy, zysków oraz statusu i nie chcą okazać skruchy, to nie ma dla nich lekarstwa i czeka ich tylko jeden wynik: zostaną odrzuceni(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Wcześniej nie wiedziałam, że konsekwencje są tak poważne. Nie sądziłam, że uczynię coś bardzo złego jak antychryst, że zakłócę pracę kościoła, po prostu czułam się przybita i miałam negatywne nastawienie, nie mogąc zdobyć podziwu. Ale dotarło do mnie, że się mylę. Wydawało się, że nie robię niczego strasznego, ale nie podobała mi się sytuacją, którą zaaranżował Bóg, i wciąż narzekałam. W głębi serca stawiałam opór Bogu. Sprzeciwiałam się Mu! Jak Bóg miałby zbawić kogoś takiego jak ja? Pomyślałam o siostrze, z którą kiedyś pracowałam. Z zapłem pełniła obowiązki i została przywódczynią, ale potem ją zwolniono, utraciła cały swój prestiż i status. Miała negatywne nastawienie, bo nie potrafiła zyskać podziwu wśród innych, aż w końcu porzuciła Boga i odeszła. Jeśli ktoś wciąż goni za prestiżem i statusem, to gdy jego ambicje nie są zaspokajane, robi się negatywny, mylnie rozumie Boga i wini Go. Spiera się z Bogiem albo wręcz Go porzuca. Zrozumiałam, że mój stan jest niebezpieczny. Nie chciałam już sprzeciwiać się Bogu, chciałam zrzucić z siebie kajdany prestiżu i statusu.

W czasie ćwiczeń duchowych przeczytałam kilka fragmentów słów Bożych. „Kiedy Bóg wymaga od ludzi, aby dobrze wypełniali swój obowiązek, nie prosi ich o ukończenie określonej liczby zadań, o wielkie osiągnięcia ani o podjęcie się jakichś wielkich przedsięwzięć. Bóg chce natomiast, aby byli w stanie robić to, co potrafią, w sposób trzeźwy i praktyczny oraz żyli zgodnie z Jego słowami. Dla Boga nie musisz być wielki czy czcigodny; nie potrzebuje On również, abyś czynił cuda, ani nie chce widzieć w tobie żadnych miłych niespodzianek. Takie rzeczy nie są Mu potrzebne. Wszystko, czego Bogu potrzeba, to abyś nieprzerwanie praktykował według Jego słów. Kiedy słuchasz słów Boga, rób to, co z nich zrozumiałeś, wykonuj to, co pojąłeś, zapamiętaj, co usłyszałeś, a potem, gdy nadejdzie czas na praktykę, praktykuj zgodnie z Bożymi słowami, tak by Boże słowa mogły się stać twoim życiem, twoją rzeczywistością i tym, co urzeczywistniasz. W ten sposób Bóg będzie zadowolony(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Jeśli Bóg stworzył was głupcami, wasza głupota ma znaczenie; jeśli stworzył was mądrymi, wasza mądrość ma znaczenie. Jakąkolwiek wiedzę dostajecie od Boga, jakiekolwiek macie mocne strony i bez względu na to, jak wysokie macie IQ, dla Boga wszystko jest celowe. Wszystko zostało z góry ustalone przez Boga. Twoją rolę w życiu i pełniony obowiązek Bóg również zaplanował już dawno temu. Niektórzy ludzie widzą, że inni posiadają specjalistyczną wiedzę, której im samym brak, i są niezadowoleni. Chcą zmieniać rzeczy, ucząc się więcej, oglądając więcej i będąc bardziej sumiennymi. Ale to, co ich sumienność może osiągnąć, ma swoje granice, i nie przewyższą oni tych, którzy mają talenty i specjalistyczną wiedzą. Nieważne, jak bardzo będziesz walczyć, jest to bezużyteczne. Bóg zdecydował już, jaki będziesz, i nic nie jesteś w stanie zrobić, by to zmienić. Jeśli jesteś w czymś dobry, w to powinieneś wkładać wysiłek. Jeśli nadajesz się do jakiegoś obowiązku, to ten obowiązek powinieneś wykonywać. Nie próbuj na siłę angażować się w dziedziny poza zakresem swoich umiejętności i nie zazdrość innym. Każdy ma swoją funkcję. Nie myśl, że możesz wszystko robić dobrze albo że jesteś doskonalszy lub lepszy od innych, zawsze chcąc brać zastępować innych i stawiać siebie na świeczniku. To zepsute usposobienie. Jeszcze inni ludzie wierzą, że nic nie potrafią robić dobrze i że nie posiadają żadnych umiejętności. Jeśli tak jest w twoim przypadku, powinieneś być osobą, która słucha i jest posłuszna w zwykły, przyziemny sposób. Rób to, co możesz i rób to najlepiej, z całej siły. To wystarczy, a Bóg będzie zadowolony(Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga uświadomiły mi, że nie jest Jego wolą, byśmy osiągali wielkość. On ma nadzieję, że będziemy znali swoje miejsce, wykonywali obowiązki i praktykowali Jego słowa jak posłuszne istoty stworzone. To, jaki mamy charakter i umiejętności, wynika z suwerennych zarządzeń Boga. Musiałam nauczyć się to akceptować i robić dobry użytek z wszystkiego, czym obdarzył mnie Bóg, robić, co w mojej mocy. Nie mogłam równać się z innymi pod względem umiejętności, ale nie byłam przecież niezdolna do pracy. Kościół powierzył mi określone obowiązki, więc powinnam dawać z siebie wszystko i robić, co w mojej mocy. Omawiając pracę, musiałam wypowiadać się tylko o tym, co rozumiem. Jeślibym nie znała zasad lub nie miałabym rozeznania, powinnam zwracać się do innych, wysłuchać, co mają do powiedzenia, i uczyć się od nich, żeby nadrobić swoje słabości. Ta myśl rozjaśniła moje serce, znalazłam ścieżkę i kierunek praktykowania. Dawniej sądziłam, że kiedy mnie przenoszą, to jest coś upokarzającego. Czułam się wtedy najgorsza ze wszystkich, więc przyjmowałam niewłaściwą postawę. Ale prawdziwym problemem było moje nastawienie. Bóg daje ludziom różne dary, zalety i charaktery, od każdego czegoś innego wymaga. Nie miałam imponujących umiejętności, więc kiedy mój zespół nie był obciążony pracą, kościół zmieniał mi obowiązki w oparciu o moje mocne strony. Było to zgodne z zasadami i przynosiło korzyść pracy kościoła. Ponadto gdy Bóg kogoś ocenia, nie bierze pod uwagę tylko tego, czy ten ktoś dobrze pracuje, ale też to, czy dąży do prawdy, podporządkowuje się Bogu i poświęca obowiązkom. Ta myśl rozjaśniła moje serce i nie czułam się już ograniczana przez zmiany moich obowiązków. Wiedziałam dokładnie, do czego powinnam dążyć. Pomodliłam się: „Boże, dziękuję, że mnie oświecasz i pomagasz mi pojąć Twoją wolę. Nie wiem, kiedy mnie znów przeniosą, ale gotowa jestem poddać się Twoim zarządzeniom. Bez względu na to, gdzie będę pełnić obowiązki, chcę dać z siebie wszystko i Cię zadowolić. Proszę, prowadź mnie!”.

Ta przemiana sprawiła, że inaczej traktowałam obowiązki. Wcześniej myślałam, że nie jestem jak inni, że do zespołu należę tymczasowo i w każdej chwili mogą mnie przenieść. Widziałam siebie jako najgorszy sort i nie miałam poczucia przynależności. Mylnie rozumiałam Boga, oddalałam się od Niego i nie poświecałam obowiązkom. Ale teraz już tak nie jest. Bez względu na to, gdzie i jak długo pełnię obowiązki, stoi za tym wola Boga, więc muszę się jej poddać. Nawet jeśli mnie przeniosą, teraz pracuję przy filmach i muszę się starać wkładać w to całe serce i z takim nastawieniem podchodzić do każdej sytuacji. Pełniąc obowiązki, często modlę się do Boga, prosząc, by pomagał mi podnosić efektywność. Zwracam też uwagę na problemy w mojej pracy, aby móc je szybko naprawić. Gdy nie rozumiem jakichś zasad, omawiam je z innymi. Przepełnia mnie spokój, gdy w ten sposób wykonuję obowiązki, czuję, że jestem bliżej Boga.

Na zgromadzeniu przeczytałam fragment słów Bożych, który bardzo mnie poruszył. Bóg Wszechmogący mówi: „Co ludzie powinni zrobić w odpowiedzi na zrządzenia Boga i Jego władzę nad ich losem? (Poddać się Bożym zrządzeniom i postanowieniom). Po pierwsze, powinieneś dowiedzieć się, dlaczego Stwórca przygotował dla ciebie takie, a nie inne warunki i los, dlaczego sprawia, że napotykasz pewne rzeczy i doświadczasz pewnych spraw, i dlaczego twój los jest taki, a nie inny. Na tej podstawie powinieneś zrozumieć własne potrzeby oraz władzę Boga i Jego ustalenia. Kiedy już je zrozumiesz i poznasz, nie powinieneś stawiać oporu, dokonywać własnych wyborów, odrzucać swojego losu, zaprzeczać mu ani go unikać. Oczywiście nie wolno ci też próbować targować się z Bogiem. Zamiast tego powinieneś się podporządkować. Dlaczego? Ponieważ nie możesz kierować swoim losem i nie masz nad nim władzy. Twój los jest określony przez Boga. Jesteś obiektem powstałym w wyniku stworzenia, a jeśli chodzi o twój los, jesteś bierny i nie masz możliwości wyboru. Jedyne, co powinieneś zrobić, to się podporządkować. Nie powinieneś dokonywać własnych wyborów co do swojego losu ani go unikać, nie powinieneś targować się z Bogiem, sprzeciwiać się Mu ani narzekać. Oczywiście, w szczególności nie powinieneś mówić rzeczy typu: »Bóg zgotował mi zły los. Jest on nędzny i inni mają lepiej« lub »Spotyka mnie zły los i nie dla mnie szczęście i dobrobyt. Bóg źle poukładał moje sprawy«. Te słowa są osądami i wypowiadając je, przekraczasz swój autorytet. Takie słowa nie powinny być wypowiadane przez obiekt stworzenia; nie taką perspektywę i postawę powinien on mieć. Zamiast tego powinieneś porzucić te różne fałszywe pojęcia, definicje, poglądy i pojmowanie losu. Jednocześnie powinieneś być w stanie przyjąć właściwą postawę i właściwe stanowisko, aby poddać się wszystkiemu, co wydarzy się jako część przygotowanego dla ciebie przez Boga losu. Nie powinieneś stawiać oporu, a już na pewno nie możesz być przygnębiony i narzekać, że Niebo jest niesprawiedliwe, że Bóg źle poukładał twoje sprawy i nie zapewnił ci tego, co najlepsze. Obiekty stworzenia nie mają prawa wybierać swojego losu. Bóg nie obarczył cię takim obowiązkiem i nie obdarzył tym prawem. Nie powinieneś więc próbować dokonywać wyborów, spierać się z Bogiem lub kierować do Niego dodatkowych próśb. Powinieneś dostosować się do Bożych ustaleń i stawić im czoła, bez względu na to, jakie one są. Należy zmierzyć się z tym, co Bóg przygotował, starać się tego doświadczyć i to docenić. Powinieneś całkowicie podporządkować się wszystkiemu, czego powinieneś doświadczyć w wyniku Bożych zarządzeń. Musisz podporządkować się losowi, który Bóg dla ciebie przygotował. Nawet jeśli coś ci się nie podoba lub jeśli cierpisz z tego powodu, nawet jeśli zagraża to twojej dumie i godności albo je uraża, to dopóki jest to coś, czego powinieneś doświadczyć, coś, co Bóg dla ciebie zaaranżował i zaplanował, dopóty powinieneś się temu podporządkować i nie masz w tym zakresie wyboru. Ponieważ Bóg aranżuje losy ludzi i ma nad nimi władzę, nie można z Nim negocjować. Jeśli więc ludzie są rozsądni i posiadają rozum przynależny normalnemu człowieczeństwu, nie powinni narzekać, że ich los jest zły lub że to czy tamto nie jest dla nich dobre. Nie powinni podchodzić z przygnębieniem do swoich obowiązków, swojego życia, drogi, którą podążają w wierze, sytuacji, które Bóg zaaranżował, czy Jego wymagań wobec nich tylko dlatego, że czują, iż spotyka ich zły los(Jak dążyć do prawdy (2), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Rozważając słowa Boże, zrozumiałam, jak należy traktować suwerenne zarządzenia Boga. Nasz los jest w rękach Boga. O tym, w jakiej rodzinie przychodzimy na świat, jaką zdobywamy edukację, jakie mamy talenty i zalety, a także o tym, kiedy dołączamy do kościoła i jakie pełnimy w nim obowiązki, decyduje Bóg, za tym wszystkim stoi Jego wola. Kiedyś nie rozumiałam, czemu wciąż mnie przenoszą, ale gdy się dobrze nad tym zastanowiłam, pojęłam, że tego mi było trzeba. Bez tych doświadczeń nie dostrzegłabym, jak silne jest moje pragnienie prestiżu i statusu. Myślałabym, że trochę się zmieniłam, nie zdając sobie sprawy, jak głęboko tkwią we mnie szatańskie filozofie, przez które utraciłam rozum charakterystyczny dla zwykłego człowieczeństwa i sprzeciwiałam się Bogu. Gdybym nie zawróciła z tej drogi, zostałabym wyrzucona. Przechodząc przez to wszystko, zrozumiałam, jakim błędem była moja pogoń za prestiżem i statusem, pojęłam, że to niewłaściwa ścieżka, bo szatan deprawuje i krzywdzi tych, co nią podążają. Nauczyłam się też odpowiednio traktować swój charakter, akceptować z uległością ustalenia Boga, znać swoje miejsce i postępować jak rozumna istota stworzona. Bez względu na to, czy mnie znów przeniosą i jakie będę pełnić obowiązki, muszę poddać się suwerennym zarządzeniom Boga, szukać Jego woli, doświadczać w pełni i całą sobą sytuacji, które On dla mnie zaaranżuje, a także starać się coś zyskać i nauczyć się czegoś o sobie.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Odnalazłem drogę do poznania Boga

Autorstwa Xiaocao, Prowincja Shanxi Pewnego dnia przeczytałem następujące słowa Boga w utworze zatytułowanym „Jak Piotr poznał Jezusa”: „W...

Połącz się z nami w Messengerze