Właściwe nastawienie do dzielenia się ewangelią
Autorstwa Zhuiqiu, Chiny Raz pewien brat powiedział, że jego młodsza siostra, Li Ping, wierzy od dziecka, od lat entuzjastycznie pracuje...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
Pamiętam, jak chodziłam do pierwszej klasy. Nasza wychowawczyni była sympatyczna i przystępna i zawsze miała miły wyraz twarzy. Nigdy nie traciła panowania nad sobą i nie krytykowała nas ostrymi słowami. Czasami z nami gawędziła, jakby nie była naszą nauczycielką. Wszyscy lubiliśmy przebywać w jej towarzystwie, a nasi rodzice chwalili ją za to, że jest dobrą nauczycielką. Naprawdę ją podziwiałam i szanowałam. Chciałam być kimś takim jak ona. W późniejszym życiu prawie nigdy się z nikim nie kłóciłam. Nawet jeśli ktoś mnie zranił i byłam na niego zła lub go nienawidziłam, wołałam zagryźć zęby i powitać tę osobę z uśmiechem, aby móc spokojnie się z nią dogadywać. Z tego powodu znajomi z klasy lubili moje towarzystwo, a wszyscy krewni uważali, że jestem dobrze wychowana i rozsądna. Gdy uwierzyłam w Boga, na takiej samej zasadzie utrzymywałam dobre relacje z braćmi i siostrami, wypowiadałam się łagodnie i robiłam, co w mojej mocy, aby nie urazić niczyjej dumy. Nawet gdy widziałam, że inni mają problemy, zawsze to bagatelizowałam, dzięki czemu inni postrzegali mnie w pozytywnym świetle, co tym bardziej umocniło mnie w przekonaniu, że takie postępowanie jest słuszne. Dopiero później, wskutek pewnych doświadczeń i dzięki temu, co obnażyły słowa Boże, zrozumiałam, że bycie sympatycznym nie jest właściwą zasadą postępowania. Dotarło do mnie, jak swoim zachowaniem mogę upodabniać się do prawdziwego człowieka.
W styczniu 2022 roku nadzorowałam pracę oczyszczania kościoła. Li Yuan i Lin Xi dopiero zaczęły się tym zajmować i nie rozumiały zasad, więc przyglądałam się trochę baczniej, jak sobie radzą. W tamtym czasie zauważyłam, że wykonują swoje obowiązki dość niedbale, przez co zaczęły występować pewne oczywiste problemy. Pewnego razu rzuciło mi się w oczy, że w materiałach dotyczących oczyszczania, nad którymi pracowały, zachowania niektórych osób zostały jedynie podsumowane, lecz brakowało szczegółów. W niektórych przypadkach brakowało dowodów i dalszych przykładów, które potwierdziłyby, czy dane osoby należy usunąć. Brak dokładnego dochodzenia i weryfikacji może sprawić, że ktoś mógłby łatwo zostać niesłusznie wykluczony i wydalony. Był to bardzo poważny problem. Widziałam, jak obie niedbale podchodzą do przygotowywania materiałów dotyczących oczyszczania. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej byłam zła. Powiedziałam więc do mojej współpracowniczki, siostry Liu Jing: „Li Yuan i Lin Xi dopiero zaczęły nad tym pracować i nie proszą o porady w wielu kwestiach, których nie rozumieją. Są bardzo niedbałe w wykonywaniu obowiązków. Tym razem muszę zwrócić uwagę na problematyczne podejście, jakie mają do swoich obowiązków”. Liu Jing zgodziła się ze mną. Ale gdy pisałam do nich obu, zawahałam się: „Gdy spotkałam się z nimi kilka dni temu, były dość negatywnie nastawione. Jeśli je przytnę i przeanalizuję naturę ich niedbałości w wykonywaniu obowiązków, czy nie zniechęcą się tak bardzo, że zrezygnują? Czy powiedzą, że nie rozumiem ich trudności oraz że jestem zbyt wymagająca i surowa? Być może przestaną mieć o mnie dobre zdanie”. Aby chronić własny wizerunek, wskazałam tylko odstępstwa, które spowodowały, i nie powiedziałam nic, co mogłoby obnażyć ich zepsute skłonności. Osłodziłam to nawet szczyptą pocieszeń i napomnień, zachęcając je do prawidłowego spojrzenia na własne wady i niedociągnięcia, aby uwolniły się od zniechęcenia i błędów w swoim rozumieniu. Kiedy Liu Jing przeczytała mój list, powiedziała: „Czy nie zamierzałaś omówić natury ich niedbalstwa w wykonywaniu obowiązków? Dlaczego owijasz w bawełnę? Myślisz, że zauważą swój problem, jeśli będziesz zwracała się do nich w ten sposób?”. Gdy Liu Jing to powiedziała, zdałam sobie sprawę, że takie owijanie w bawełnę nie przyniesie żadnych rezultatów, lecz bałam się, że wywrę na nich złe wrażenie, więc znalazłam wymówkę, aby temat przemilczeć.
W lutym poszłam na spotkanie z ich grupą, aby omówić pracę. Aby nie tworzyć dystansu między mną a nimi, przyrzekłam sobie, że będę wobec nich delikatna i ostrożnie sformułuję swoje myśli oraz że nie będę wyrażać się zbyt wyniośle lub ostro. Widząc, że są w nastroju do żartów, nie psułam zabawy, aby widziały we mnie osobę wyluzowaną, przystępną i bezpretensjonalną, taką, która potrafi dogadać się ze wszystkimi. Kiedy usłyszałam, że nie zrobiły żadnych postępów i czują się nieco przybite, powiedziałam im, że kiedyś też wiele mi brakowało i że potrzebowałam dużo czasu, aby stopniowo dojść do zrozumienia pewnych zasad. Chciałam je pocieszyć i dodać im otuchy. Po jakimś czasie zaczęłyśmy się bardzo dobrze dogadywać, a jedna z sióstr powiedziała mi, że takie rozmowy bez żadnej presji są miłe. Te słowa jeszcze mocniej utwierdziły mnie w przekonaniu, że postępuję właściwie. Pewnego razu członkini zespołu, Chen Xin, powiedziała mi, że choć zajmuje się tą pracą od dłuższego czasu, wciąż raz po raz popełnia błędy, uważa, że nie zrobiła żadnych postępów, i czuje się zniechęcona. Wiedziałam, że Chen Xin nie robi postępów, bo niecierpliwił ją brak wyników i porównywała się z innymi; ponadto nie skupiała się na zasadach, ale obawiałam się, że jeśli bezpośrednio wskażę jej problem, może to źle odebrać i wyrobi sobie na mój temat jakiś uprzedzenie lub negatywne zdanie. Zamiast tego więc po prostu dodałam jej otuchy i powiedziałam: „Dopiero zaczynasz. To normalne, że w twojej pracy pojawiają się pewne problemy lub odchylenia. To tylko kwestia praktyki. Musisz spojrzeć na siebie prawidłowo, podsumować swoje problemy i odchylenia, które występują, a następnie uczyć się odpowiednich zasad w systematyczny sposób. W ten sposób zrobisz postępy”. Ponieważ nie nazwałam wprost problemu Chen Xin, nie była w stanie zidentyfikować swoich zepsutych skłonności. Przez to nadal porównywała się z innymi i czuła się zniechęcona, gdy nie mogła im dorównać. Lin Xi również niedbale wykonywała swoje obowiązki, co skutkowało licznymi problemami. Miało to wpływ na postępy pracy. Wiedziałam, że Lin Xi jest bardzo niechlujna w wykonywaniu obowiązków i że powinnam ją przyciąć i zdemaskować, ale bałam się, że pomyśli o mnie coś złego i przestanie mnie wspierać i aprobować. Przez to przejrzałam jej problemy tylko pobieżnie i zasugerowałam, że brak postępów może wynikać z niewłaściwych intencji w wykonywaniu obowiązków. Ponieważ zbagatelizowałam sprawę, Lin Xi nie wzięła sobie do serca moich słów, nie zmieniła swojego niedbałego podejścia, a jej pracę trzeba było często po niej poprawiać. Ponieważ myślałam tylko o tym, żeby nie zepsuć swoich relacji z innymi, mówiłam bardzo pobieżnie o problemach, które zauważyłam, co nie przynosiło żadnych rezultatów i opóźniało pracę. Nie zastanawiałam się jednak nad sobą i nie poznawałam siebie.
Podczas jednego ze zgromadzeń omawialiśmy słowa Boże, które obnażały, jak antychryści zdobywają ludzką przychylność. Przeczytałam akurat fragment, który bezpośrednio dotyczył mojego stanu. W końcu zdałam sobie sprawę z własnego zachowania. Bóg Wszechmogący mówi: „Kiedy przywódca kościoła widzi, że bracia lub siostry wykonują swoje obowiązki w sposób niedbały, może ich nie ganić, choć powinien to robić. Kiedy widzi, że ewidentnie cierpią na tym interesy domu Bożego, nie przejmuje się tym ani nie docieka i nie uraża innych w najmniejszym stopniu. W rzeczywistości nie okazuje zrozumienia dla ludzkich słabości, gdyż jego intencją i celem jest zjednanie sobie ludzkich serc. W pełni świadomie myśli on: »Dopóki będę tak postępować i nikogo nie urażę, inni będą uważać, że jestem dobrym przywódcą. Będą mieli o mnie dobrą opinię i wysokie mniemanie. Będą mnie lubić i okazywać mi aprobatę«. Ten człowiek nie dba o to, jak wiele szkód przynosi to interesom domu Bożego, jak bardzo cierpi na tym wejście w życie wybrańców Bożych ani jak dalece zaburzone jest ich życie kościelne, po prostu trwa w swojej szatańskiej filozofii i nikogo nie uraża. W głębi serca on nigdy nie czuje wyrzutów sumienia. Kiedy widzi, że ktoś powoduje zakłócenia i wywołuje niepokoje, może co najwyżej zamienić z nim kilka słów na ten temat, bagatelizując sprawę, i na tym poprzestać. Taki człowiek nie będzie omawiał prawdy ani wskazywał tej osobie istoty problemu, a tym bardziej analizował jej stanu i nigdy nie będzie omawiał Bożych intencji. Fałszywy przywódca nigdy nie demaskuje ani nie analizuje zepsutych skłonności ludzi ani błędów, które oni często popełniają. Nie rozwiązuje żadnych rzeczywistych problemów, lecz zawsze pobłaża błędnym praktykom i przejawom zepsucia u innych i bez względu na to, jak zniechęceni lub słabi są ludzie, nie traktuje tego poważnie. On głosi jedynie pewne słowa i doktryny oraz wygłasza kilka słów napomnienia, aby uporać się z sytuacją w sposób powierzchowny, starając się utrzymać harmonię. W rezultacie, wybrańcy Boga nie wiedzą, jak zastanawiać się nad sobą i poznawać samych siebie, żadne przejawy ich skażonych skłonności nie są rozwiązywane i żyją oni wśród słów i doktryn, pojęć i wyobrażeń, bez jakiegokolwiek wejścia w życie. Wierzą nawet w swoich sercach: »Nasz przywódca ma dla naszych słabości nawet więcej zrozumienia niż Bóg. Nasza postawa jest zbyt słaba, byśmy mogli sprostać wymaganiom Boga. Wystarczy, jeśli będziemy spełniać wymagania naszego przywódcy; podporządkowując się przywódcy, podporządkowujemy się Bogu. Jeśli nadejdzie dzień, kiedy Zwierzchnictwo go zwolni, nie będziemy siedzieć cicho; aby zatrzymać naszego przywódcę i nie dopuścić do jego zwolnienia, będziemy negocjować ze Zwierzchnictwem i zmusimy ich, by przystali na nasze żądania. W ten sposób oddamy sprawiedliwość naszemu przywódcy«. Kiedy ludzie mają w sercach takie myśli, kiedy zbudowali taką relację ze swoim przywódcą, a w ich sercach zrodził się ten rodzaj zależności, zazdrości oraz czci wobec przywódcy, wiara w ich przywódcę jeszcze bardziej wzrasta i zawsze chcą bardziej słuchać jego słów niż poszukiwać prawdy w słowach Bożych. Taki przywódca niemal zajął w sercach ludzi miejsce Boga. Jeśli przywódca chętnie zgadza się na utrzymanie takiej więzi z wybrańcami Boga, jeśli w głębi serca czerpie z niej radość i wierzy, że wybrańcy Boży powinni go tak traktować, to w niczym nie różni się od Pawła i wstąpił już na ścieżkę antychrysta, a Boży wybrańcy zostali już zwiedzeni przez tego antychrysta i całkowicie brakuje im rozeznania” (Punkt pierwszy: Usiłują zjednać sobie ludzkie serca, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg ujawnia, że antychryści zawsze mają na względzie dobro ciała. Zauważają, kiedy bracia i siostry pobieżnie wykonują swoje obowiązki i opóźniają pracę kościoła, ale nie zwracają na to uwagi ani nie przycinają takich osób. Zamiast tego po prostu pobłażają im i dogadzają, aby zaszczepić w ich sercach dobry obraz samych siebie i w efekcie zdobyć ich przychylność. Poczułam, jakby Bóg obnażał moje własne zachowanie. Wykonując obowiązki, zawsze starałam się chronić swój wizerunek i status w sercach ludzi. Ponieważ chciałam, aby członkowie zespołu mieli o mnie dobre zdanie, zazwyczaj byłam przyjazna i zwracałam szczególną uwagę na swój ton głosu i postawę, gdy mówiłam. Obawiałam się, że jakikolwiek mój fałszywy krok wywrze na ludziach złe wrażenie. Widziałam brak postępów i zły stan Chen Xin i wiedziałam, że to efekt ciągłego zabiegania przez nią o reputację i status, a także porównywania się z innymi i zaniedbywania umiejętności zawodowych. Wiedziałam doskonale, że jeśli będzie dalej tak postępować, zaszkodzi swojemu wejściu w życie i na dodatek opóźni pracę. Powinnam była omówić z nią ten problem i zwrócić na niego jej uwagę, ale bałam się ją urazić, więc jedynie ją pocieszałam, zachęcałam i napominałam. Chen Xin nie potrafiła zidentyfikować własnych problemów i żyła w stanie zniechęcenia. Jej wejście w życie było utrudnione, a ona sama robiła bardzo nikłe postępy zawodowe. Byłam również świadoma, że Lin Xi zaniedbuje swoje obowiązki i że koniecznie muszę zwrócić jej uwagę na te problemy i omówić ich istotę, aby pomóc jej zastanowić się i zrozumieć te sprawy. Bałam się jednak, że takie otwarte nazwanie jej problemów sprawi, że się do mnie zniechęci, więc odpuściłam to i problemy pozostały nierozwiązane. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, w końcu zrozumiałam, że zachowuję się jak antychryst, który próbuje zaskarbić sobie serca ludzi. Aby zyskać aprobatę i wsparcie członków grupy, zawsze szłam im na rękę i unikałam nazywania problemów po imieniu oraz omawiania ich, by je rozwiązać. Nie tylko opóźniałam wejście moich braci i sióstr w życie, ale również opóźniałam pracę kościoła. Byłam taka samolubna i podła!
Po jakimś czasie otwarcie przyznałam się członkom zespołu do tego, jak próbowałam zjednywać sobie ludzi. Ktoś mi powiedział: „Ostatnio, gdy w naszej pracy wystąpiły pewne odchylenia, nie przycięłaś nas; zamiast tego przesłałaś nam list z zachętą i napomnieniem. Jedna z sióstr powiedziała nawet: »Spójrzcie, ona znowu próbuje nas pocieszyć«”. Na te słowa poczułam się jeszcze bardziej winna. Zanim kościół usunie jakąś osobę, należy ją poddać szczegółowej ocenie zgodnie z prawdozasadami. Nie ma tu miejsca na niedbalstwo i ogólniki. Jeśli nie potraktujemy tego poważnie ani nie ocenimy sytuacji zgodnie z zasadami, możemy łatwo doprowadzić do fałszywych oskarżeń i skrzywdzić brata albo siostrę. Było dla mnie jasne, że one wykonują swoje obowiązki po łebkach, niemal doprowadzając do zakłócenia pracy kościoła, ale bałam się je urazić, więc nie udzielałam im żadnych wskazówek ani pomocy. Całkowicie zignorowałam fakt, że praca kościoła może na tym ucierpieć. Swoim zachowaniem sprzeciwiałam się Bogu! Ta myśl mnie przestraszyła i chciałam jak najszybciej to naprawić.
Później przeczytałam fragment słów Bożych: „Kiedy obcujesz z innymi, pierwszym, co zauważą, musi być twoje prawdziwe serce i szczerość. Jeśli w rozmowach, we wspólnej pracy i przy nawiązywaniu kontaktów z innymi czyjeś słowa są powierzchowne i górnolotne, ograniczają się do uprzejmości, pochlebstw, nieodpowiedzialnych wypowiedzi i wyobrażeń albo jeśli ktoś mówi coś tylko po to, by się przypodobać komuś innemu, wtedy ich słowom brakuje wiarygodności; zupełnie nie są szczerzy. W taki sposób obcują z innymi, bez względu na to, kim oni są. Taka osoba nie ma szczerego serca. To nie jest uczciwa osoba. Powiedzmy, że ktoś tkwi w przygnębieniu i zwraca się do ciebie szczerze: »Powiedz mi dokładnie, dlaczego jestem taki przygnębiony. Nie mogę tego zrozumieć!«. I przypuśćmy, że faktycznie rozumiesz jego problem w sercu, ale nie wyjawiasz mu tego, tylko mówisz: »To nic takiego. Wcale nie jesteś przygnębiony, ja też czasami tak się czuję«. Takie słowa bardzo podnoszą tego kogoś na duchu, ale twoja postawa nie jest szczera. Traktujesz go powierzchownie; powstrzymałeś się od szczerej rozmowy po to, żeby poczuł się bardziej pewnie i doznał pociechy. Tak naprawdę mu nie pomagasz i nie przedstawiasz jasno jego problemu, aby mógł pozbyć się przygnębienia. Nie zrobiłeś tego, co uczynić powinna uczciwa osoba. Tylko po to, żeby pocieszyć tę osobę, a także, żeby jej nie zrazić i uniknąć konfliktu, traktujesz ją powierzchownie – a nie na tym polega bycie uczciwym człowiekiem. Jak zatem powinieneś postąpić w tego typu sytuacji, aby być uczciwym człowiekiem? Musisz powiedzieć tej osobie, co dostrzegłeś i ustaliłeś: »Powiem ci, co widziałem i czego doświadczyłem. Sam zdecydujesz, czy moje słowa są słuszne, czy błędne. Jeśli są błędne, nie musisz ich przyjmować. Jeśli są słuszne, mam nadzieję, że je przyjmiesz. Jeśli powiem coś, czego trudno ci słuchać i co cię rani, mam nadzieję, że przyjmiesz to od Boga. Moim zamiarem i celem jest ci pomóc. Dokładnie widzę twój problem: ponieważ czujesz, że zostałeś upokorzony i nikt nie łechce twojego ego i wydaje ci się, że wszyscy patrzą na ciebie z góry, że cię atakują i że nigdy jeszcze nie zostałeś potraktowany tak niesprawiedliwie, nie możesz się z tym pogodzić i popadłeś w przygnębienie. Jak sądzisz – czy w tym tkwi problem?«. Po usłyszeniu tego poczują, że to jest ich faktyczny problem. Oto, co znajduje się w twoim sercu, ale jeśli nie jesteś uczciwy, nie powiesz tego. Powiesz: »Ja też często bywam przygnębiony«, a kiedy ta druga osoba usłyszy, że wszyscy bywają przygnębieni, pomyśli, że to normalne, że tak się czuje, i w efekcie nie wyjdzie ze stanu przygnębienia. Jeśli jesteś uczciwą osobą i pomożesz komuś dzięki uczciwej postawie oraz uczciwemu sercu, pomożesz mu zrozumieć prawdę i porzucić przygnębienie” (Jedynie uczciwy może prawdziwie żyć na podobieństwo człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowo Boże wskazało mi ścieżkę praktyki. W kontaktach z innymi musimy być szczerzy i otwarci. Musimy być w stanie mówić wprost, gdy dostrzegamy problemy innych ludzi, by mogli oni je dostrzec. Traktowanie ludzi w ten sposób sprzyja ich wejściu w życie. Widziałam, że Lin Xi wykonuje obowiązki byle jak, a mimo to nadal nieszczerze ją pocieszałam i napominałam, aby zyskać jej przychylność. Było to dla niej krzywdzące i podstępne. Choć nazwanie jej problemu po imieniu mogłoby ją na chwilę zawstydzić, pomogłoby jej to w refleksji, a do tego ochroniłoby pracę kościoła. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, udałam się do Lin Xi i porozmawiałam z nią, przywołując słowa Boże, które obnażają istotę i konsekwencje ludzkiej niedbałości. Lin Xi przyznała, że była bardzo niechlujna, że nie wywiązywała się sumiennie ze swoich obowiązków i że była niedbała. Po jakimś czasie zauważyłam, że Lin Xi świadomie stara się zmienić swoje zachowanie. Stała się bardziej skrupulatna i odpowiedzialna podczas wykonywania obowiązków i robiła wyraźne postępy. Wynik ten sprawił, że poczułam wielki wstyd. Zawsze starałam się uchodzić w oczach innych za osobę przyjazną, prawiąc im bez przekonania jakieś banały, i nie robiłam nic, aby im pomóc. Gdybym wcześniej nazwała problemy Lin Xi po imieniu, mogłaby szybciej zmienić swoje zachowanie, co pozytywnie wpłynęłoby na postępy pracy. Później dowiedziałam się, że Chen Xin jest w kiepskim stanie: czuje, że brakuje jej potencjału i umiejętności do pracy oraz że jest gorsza od swoich koleżanek z grupy. Miała też wrażenie, że patrzę na nią z góry, więc żyła w zniechęceniu i chciała zrezygnować. Przyszłam do niej i otwarcie z nią porozmawiałam. Powiedziałam jej, że przywiązuje zbyt dużą wagę do reputacji i statusu. Wykorzystałam słowa Boże, aby omówić z nią istotę i konsekwencje pogoni za reputacją i statusem oraz rezygnacji z obowiązków. Po naszej rozmowie Chen Xin zyskała trochę samoświadomości, a jej stan nieco się poprawił. Czułam się bardzo szczęśliwa i zrozumiałam, że jeśli ktoś postępuje i zachowuje się zgodnie ze słowami Bożymi, jego serce będzie spokojne. Osoba taka może utrzymywać normalne relacje z innymi.
Po jakimś czasie przeczytałam więcej słów Bożych i zaczęłam rozumieć prawdziwą istotę tego, co kryje się za tradycyjnymi praktykami kulturowymi, które nakazują nam być przyjaznymi i przystępnymi ludźmi. Bóg Wszechmogący mówi: „Istotę dobrego zachowania, takiego jak bycie przystępnym i miłym, można opisać jednym słowem: udawanie. Takie dobre zachowanie nie rodzi się ze słów Boga ani w wyniku praktykowania prawdy czy postępowania zgodnie z zasadą. Z czego zatem wynika? Jego źródłem są ludzkie motywy, intrygi, udawanie, stwarzanie pozorów, bycie fałszywym” (Co to znaczy dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). „Jako pewien zbiór maksym wszystkie te stwierdzenia dotyczące dobrego zachowania stanowią jedynie pewien sposób na to, by nadać ostatni szlif zewnętrznym przejawom ludzkiego zachowania i jego wizerunkowi. Słowo »szlif« to ładne ujęcie tematu; mówiąc jednak ściślej, tak naprawdę chodzi o pewną formę maski czy kostiumu, którym człowiek posługuje się po to, aby stworzyć fasadę pozorów, tak aby oszustwem skłonić innych do tego, by żywili wobec niego pozytywne uczucia, dobrze go oceniali i darzyli szacunkiem, podczas gdy mroczna strona jego serca, wszystkie jego skażone skłonności i prawdziwe oblicze pozostają skrzętnie ukryte i dokładnie zamaskowane. Można to również ująć w ten sposób: tym, co kryje się za aureolą tych dobrych zachowań, jest prawdziwe, zdeprawowane oblicze każdego, bez wyjątku, przedstawiciela skażonej ludzkości. Za aureolą tą kryje się każdy bez wyjątku przedstawiciel tego złego rodzaju ludzkiego ze swoim aroganckim, zakłamanym, złośliwym i niechętnym prawdzie usposobieniem. Nie ma znaczenia, czy zewnętrzne przejawy zachowania danej osoby wskazują na to, że jest ona dobrze wychowana i rozsądna, czy subtelna i wyrafinowana ani czy jest miła, przystępna, szanuje starszych i opiekuje się najmłodszymi i tak dalej – bez względu na to, które z tych cech wykazuje, są to jedynie przejawy zachowania, które inni mogą dostrzec. Ktoś taki nie może jednak poznać własnej natury i istoty poprzez swoje dobre zachowanie. Chociaż człowiek sprawia na pozór dobre wrażenie swoim zachowaniem, będąc dobrze wychowanym i rozsądnym, subtelnym i wyrafinowanym, przystępnym i miłym, tak że cały ludzki świat jest do niego dobrze nastawiony, to jednak nie można zaprzeczyć, że pod przykrywką tych dobrych zachowań tak naprawdę kryją się jego skażone skłonności. Jego niechęć do prawdy, jego opór wobec Boga i skłonność do buntu przeciwko Niemu, jego naturoistota odczuwająca niechęć do wypowiedzianych przez Stwórcę słów i opierająca się Mu – wszystkie te skłonności naprawdę istnieją. Nie ma w tym ani krzty fałszu ni kłamstwa. Choćby ktoś nie wiem jak dobrze udawał, jak odpowiednio i właściwie się zachowywał, w jak atrakcyjną opakowywał się formę i jak wprowadzał innych w błąd, nie da się zaprzeczyć, że każdą skażoną osobę przepełnia szatańskie usposobienie. Pod maską tych zewnętrznych przejawów nadal opierają się i buntują przeciw Bogu, opierają się i buntują przeciw Stwórcy. Rzecz jasna, pod pozorem i pod płaszczykiem tych dobrych zachowań, ludzkość każdego dnia, w każdej godzinie i chwili, w każdej minucie i sekundzie, uzewnętrznia skażone skłonności w każdej sprawie, żyjąc pośród takich właśnie skłonności i grzechu. Jest to niepodważalny fakt. Pomimo sprawiających dobre wrażenie zachowań, miłych słów i fałszywej powierzchowności człowieka jego skażone usposobienie nawet w najmniejszym stopniu się nie poprawiło ani nie uległo najdrobniejszej nawet zmianie dzięki tym przejawom zachowania. Wręcz przeciwnie: to właśnie dlatego, że ukrywa się on pod maską tychże przejawów dobrego zachowania, nieustannie wylewa się z niego jego skażone usposobienie i ani na chwilę nie przestaje on zmierzać w kierunku czynienia zła i przeciwstawiania się Bogu – a przy tym, rzecz jasna, owładnięte złymi i niegodziwymi skłonnościami jego człowiecze ambicje, pragnienia i wygórowane wymagania stale tylko rosną i zataczają coraz szersze kręgi” (Co to znaczy dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Kiedyś zawsze uważałam, że bycie sympatycznym i przystępnym jest zgodne z normalną ludzką moralnością, że większość ludzi lubi i ceni takie zachowanie oraz że są to rzeczy pozytywne. Jako dziecko widziałam, jak chwalono moją sympatyczną nauczycielkę, i zawsze starałam się być taką osobą. Kiedy otrzymywałam akceptację i pochwały otoczenia za takie postępowanie, utwierdzałam się w przekonaniu, że dobrze robię. Stało się to moją własną zasadą postępowania, która nie tylko cieszyła się uznaniem Boga, ale i podobała się ludziom. Lecz teraz, dzięki temu, co obnażyły słowa Boże, zrozumiałam, że istota bycia uprzejmym i przystępnym jest w rzeczywistości rodzajem kamuflażu; że to tylko podstęp mający na celu zdobycie podziwu i aprobaty ludzi. To oszustwo. Jako dziecko byłam przekonana, że ludzie powinni być dla siebie sympatyczni i przystępni. Pod wpływem tego poglądu nigdy nie kłóciłam się z innymi. Nawet jeśli mnie krzywdzili, a ja byłam na nich zła i nienawidziłam ich w duchu, nie dawałam tego po sobie poznać i zawsze witałam ludzi z uśmiechem. Tak naprawdę szłam na te kompromisy tylko po to, żeby zyskać aprobatę otoczenia. Byłam hipokrytką i żyłam w kłamstwie. Wciąż w ten sposób zachowywałam się wobec innych, nawet po tym, jak uwierzyłam w Boga. Zawsze, gdy coś mówiłam lub robiłam, myślałam o uczuciach innych i bałam się, że ich urażę. Obawiałam się, że nie wywrę na nich dobrego wrażenia, jeśli będę mówiła szczerze. Zatem nawet jeśli widziałam czyjś problem, nie śmiałam powiedzieć prawdy ani nazwać sprawy po imieniu. Kościół zlecił mi nadzorowanie pracy grupy, ale ja nie wnosiłam żadnego realnego wkładu. Zawsze chciałam chronić swój wizerunek i status w oczach innych i nie miałam na względzie pracy kościoła. Jak można by mnie uznać za dobrą osobę? W tamtym momencie dotarło do mnie, że choć wydaję się sympatyczna, kochająca i troskliwa, w głębi duszy tak naprawdę knuję intrygi. Używałam tego triku, aby zdobywać podziw otoczenia. Byłam potwornie podstępną i fałszywą osobą. Wierzyłam, że sympatyczni ludzie są dobrzy i że mają dobre relacje z innymi, że są lubiani i że Bóg pochwala ich postępowanie. Teraz jednak zrozumiałam, że sympatyczni ludzie są po prostu dobrzy w grze pozorów oraz że bycie sympatycznym nie jest zasadą postępowania. Życie według tej tradycyjnej kulturowej idei sprawia, że ludzie stają się jeszcze bardziej samolubni, nikczemni, zdradzieccy i podstępni. Takie postępowanie jest sprzeczne z prawdą. Jest złym czynem i sprzeciwia się Bogu!
Po jakimś czasie przeczytałam jeszcze dwa fragmenty słów Bożych i zrozumiałam, czym jest dobre człowieczeństwo; poznałam też zasady postępowania. Bóg Wszechmogący mówi: „Musi istnieć kryterium »posiadania dobrego człowieczeństwa«. Nie polega ono na podążaniu ścieżką umiarkowania. Nie jest to trzymanie się zasad, dbanie o to, by nikogo nie obrazić, zjednywanie sobie innych, bycie gładkim i miłym wobec wszystkich, tak by wszyscy dobrze o tobie mówili. To nie jest kryterium. Cóż zatem nim jest? To umiejętność podporządkowania się Bogu i prawdzie. To podchodzenie do swoich obowiązków oraz wszelkiego rodzaju ludzi, wydarzeń i rzeczy zgodnie z zasadami oraz z poczuciem odpowiedzialności. Wszyscy widzą to jasno; każdy dobrze to rozumie w swoim sercu” (Oddając serce Bogu, można pozyskać prawdę, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Tym, do czego ludzie powinni dążyć najbardziej, jest uczynienie ze słów Boga swojego fundamentu, a z prawdy kryterium; tylko wtedy będą mogli żyć w świetle i urzeczywistniać podobieństwo do normalnego człowieka. Jeśli chcesz żyć w świetle, powinieneś postępować zgodnie z prawdą; powinieneś być uczciwym człowiekiem, którego mowa jest szczera, a uczynki – prawe. Podstawową kwestią jest trzymać się prawdozasad w swoim postępowaniu; kiedy ludzie tracą prawdozasady i skupiają się tylko na dobrym zachowaniu, nieuchronnie prowadzi to do fałszerstw i udawania. Jeśli zachowaniu ludzi nie przyświeca zasada, to bez względu na to, jak dobre jest ich zachowanie, są hipokrytami; mogą przez jakiś czas wprowadzać innych w błąd, ale nigdy nie będą godni zaufania. Tylko wtedy, gdy ludzie działają i zachowują się zgodnie ze słowami Boga, mają prawdziwe ugruntowanie. Jeśli nie postępują zgodnie ze słowami Boga i skupiają się tylko na udawaniu, że dobrze się zachowują, czy w rezultacie mogą stać się dobrymi ludźmi? Absolutnie nie. Właściwe poglądy i zachowanie nie mogą odmienić skażonych skłonności człowieka ani jego istoty. Tylko prawda i słowa Boga mogą zmienić skażone usposobienie, myśli i opinie ludzi oraz stać się ich życiem. (…) Jakie są więc wymagania i standardy, które Bóg ma dla czynów i wypowiedzi ludzi? (Aby były konstruktywne wobec innych). Dokładnie. Przede wszystkim, musisz mówić prawdę, mówić szczerze i przynosić pożytek innym. Twoja mowa musi co najmniej budować ludzi, a nie zwodzić ich, wyśmiewać, ośmieszać, wykpiwać, szydzić z nich, krępować, obnażać ich słabości lub ich ranić. To jest wyraz normalnego człowieczeństwa. To jest cnota człowieczeństwa. Czy Bóg mówi ci, jak głośno masz się odzywać? Czy domaga się, abyś używał standardowego języka? Czy wymaga, abyś posługiwał się kwiecistą retoryką lub wzniosłym, wyrafinowanym stylem? (Nie). Nie ma tu ani śladu tych powierzchownych, obłudnych, fałszywych i nieistotnych rzeczy. Wszystkie Boże wymagania dotyczą rzeczy, które powinny wypływać ze zwykłego człowieczeństwa; są to normy i zasady dotyczące mowy i zachowania człowieka. I nie ma tu znaczenia, gdzie ktoś się urodził ani jakim językiem mówi. Tak czy inaczej słowa, które wypowiadasz – ich forma i treść – muszą mieć budujący wpływ na innych. Co to znaczy, że mają mieć budujący wpływ? Znaczy to, że inni, usłyszawszy je, czują, że są one prawdziwe, ubogacają się dzięki nim i uznają je za pomocne, są także w stanie zrozumieć prawdę i nie są już zdezorientowani ani podatni na bycie wprowadzanymi w błąd przez innych. A zatem Bóg żąda od ludzi, by mówili prawdę, mówili to, co myślą, a nie zwodzili, nie wyśmiewali, nie ośmieszali, nie wykpiwali, nie szydzili, nie krępowali innych, nie obnażali ich słabości i ich nie ranili. Czy nie takie są zasady mowy? Co to znaczy, że nie należy obnażać słabości innych? Oznacza to, że nie należy obrzucać ludzi błotem. Nie nawiązuj ciągle do ich przeszłych błędów lub wad, aby ich osądzać lub potępiać. Przynajmniej do tego powinieneś się stosować. W aktywnym aspekcie, jak wyraża się konstruktywna mowa? Jest to głównie zachęcanie, ukierunkowywanie, prowadzenie, napominanie, rozumienie i pocieszanie. Czasami, w niektórych szczególnych przypadkach, konieczne jest obnażenie cudzych błędów i przycinanie ludzi, po to by mogli poznać prawdę i wzbudzić w sobie pragnienie skruchy. Dopiero wówczas osiąga się pożądany efekt. Taki sposób praktyki jest bardzo korzystny dla ludzi. Jest to dla nich zarazem budujące, jak i realnie pomocne, czyż nie?” (Co to znaczy dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Słowa Boże pozwoliły mi zrozumieć, wedle jakiego kryterium można ocenić, czy człowieczeństwo danej osoby jest dobre, czy złe. Prawdziwie dobre człowieczeństwo nie polega na szukaniu złotego środka, unikaniu obrażania innych, utrzymywaniu harmonijnych relacji czy dogadywaniu się ze wszystkimi. Nie polega też na byciu sympatycznym i przystępnym dla innych. To tylko zewnętrzne zachowania; bez względu na to, jak dobrze są odgrywane, Bóg ich nie pochwala. Jedynie takie interakcje z ludźmi, które opierają się na słowie Bożym, są zgodne z zasadami. Tylko poprzez szczere traktowanie innych ludzi i swoich ich obowiązków, bycie odpowiedzialnym, praktykowanie prawdy i bycie uczciwą osobą można zostać uznanym za kogoś o prawdziwie dobrym człowieczeństwie. Kiedyś myślałam, że gdybym nazywała po imieniu i demaskowała problemy innych, zraziłabym ludzi do siebie; moi bracia i siostry mieliby o mnie złe zdanie, więc gdy zabierałam głos, zawsze zastanawiałam się, jak sprawić, by moje słowa były łatwiejsze do przełknięcia i nie uraziły niczyich uczuć. W ogóle nie zastanawiałam się, czy takie postępowanie jest skuteczne. W rzeczywistości tak łagodne interakcje z ludźmi nikogo nie obrażają i pozwalają zachować dobry wizerunek, lecz nie przynoszą żadnego pożytku innym ludziom ani pracy kościoła. Gdy komuś pomagasz, powinieneś zapewnić mu jakąś korzyść i jasno wskazać zidentyfikowane problemy. Nawet jeśli czasami wymaga to słów krytyki, które na początku mogą być gorzką pigułką dla rozmówcy, może go to skłonić do zastanowienia się nad sobą i poprawy zachowania. Myślałam o tym, że dzieło Bożego zbawienia nie ogranicza się do jednej metody. Bóg nie tylko daje ludziom pocieszenie i napomnienia, ale też ich osądza, karci i przycina. To lepszy sposób na zbawianie ludzi. Gdy widzę kogoś, kto przejawia zepsute usposobienie, i jedynie go pocieszam i napominam, on nie ma z tego żadnego pożytku. Trudno mu będzie dostrzec własne zepsute usposobienie. Zdałam sobie sprawę, że pomaganie ludziom również wymaga zasad i musi brać pod uwagę postawę danej osoby, jej doświadczenia i sytuację. Jeśli brat lub siostra dopiero zaczęli praktykować i brakuje im umiejętności zawodowych, należy oferować im więcej pomocy, ale jeśli wykonują obowiązki, ulegając swojemu zepsutemu usposobieniu, i wpłynęło to już na pracę kościoła, należy ich postawić do pionu, zdemaskować i przyciąć. Na tym polega wypełnienie obowiązku i jest to dla nich korzystne. Gdy to zrozumiałam, powiedziałam sobie, że nie mogę już w swoich interakcjach z ludźmi kierować się prawidłami kultury tradycyjnej że muszę postępować według słów Boga i Jego wymagań.
Któregoś dnia przeglądałam materiały dotyczące oczyszczania, które przygotowywały tamte dwie siostry, i zauważyłam, że przykłady nie są szczegółowe oraz wymagają uzupełnienia i poprawek. Te dwie siostry wykonywały tę pracę już od dłuższego czasu, a gdyby były bardziej skrupulatne podczas kontroli, nie doszłoby do tych odstępstw. Było jasne, że problemem jest ich podejście do obowiązków. Myślałam o tym, jak bałam się urazić innych i pragnęłam utrzymywać dobre relacje z otoczeniem, nie mając odwagi nazywać problemów innych osób po imieniu. Nie tylko nie przynosiło to żadnych korzyści ludziom, ale szkodziło też pracy kościoła. Tym razem musiałam wyciągnąć z tego naukę, praktykować prawdę i postąpić zgodnie z zasadami. Zdemaskowałam więc ich podejście do obowiązków oraz istotę i konsekwencje wykonywania obowiązków w ten sposób. Jedna z sióstr powiedziała mi później, że choć z początku nie mogła pogodzić się z przycinaniem i czuła, że jestem wobec niej zbyt surowa, to gdy spojrzała na samą siebie przez pryzmat słów Bożych, zdołała lepiej zrozumieć swoje problemy. Zrozumiała też, jak ważne jest wykonywanie obowiązków zgodnie z zasadami. Dodała, że zyskała coś dzięki temu doświadczeniu przycinania. Te fakty udowodniły mi, że osobom, którzy dążą do prawdy, przycinanie może pomóc w rozpoznaniu własnych problemów, uważniejszym wykonywaniu obowiązków i zmniejszeniu liczby odchyleń w pracy. Zdałam sobie sprawę, że tylko działając i postępując zgodnie ze słowami Bożymi i prawdą można urzeczywistniać zwykłe człowieczeństwo. Jest to korzystne dla innych, dla nas samych i dla pracy kościoła. Tylko słowa Boże są zasadami, według których należy działać i postępować!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Zhuiqiu, Chiny Raz pewien brat powiedział, że jego młodsza siostra, Li Ping, wierzy od dziecka, od lat entuzjastycznie pracuje...
Autorstwa Xiaojing, miasto Heze, Prowincja Szantung Za każdym razem, gdy czytałam słowa Boga, wzywające nas, abyśmy byli uczciwi i ...
Autorstwa Zhang Tao, Chiny Urodziłem się na wsi. Moja rodzina była tak biedna, że ledwo starczało nam na jedzenie i wszyscy nami...
Autorstwa Zhao Ming, ChinyW kwietniu 2011 roku musiałam zająć miejsce przywódczyni Yao Lan w kościele w innej części kraju. W czasie...