Jak zrozumieć, kto jest dobry?

29 stycznia 2023

Autorstwa Ye Ying, Mjanma

Od dziecka rodzice uczyli mnie bycia uczciwą, rozsądną i uprzejmą dla innych, wyrozumiałą dla problemów innych, oraz by nie dzielić włosa na czworo. Mówili, że tak zachowuje się dobry człowiek i tak można sobie zasłużyć sobie na szacunek innych. Ja też myślałam, że tak należy postępować, i często starałam się okazywać współczucie i uprzejmość. Nigdy nie wdawałam się w konflikty z rodziną i innymi mieszkańcami wsi. Bardzo dbałam o to, jak postrzegają mnie inni. Inni mieszkańcy często mnie chwalili. Mówili, że wykazuję się człowieczeństwem i wyrozumiałością. Nie sprzeczałam się z tymi, którzy mnie obrażali. Takie pochwały bardzo mnie cieszyły. Uważałam, że jako osoba, powinnam być przyjazna i wyrozumiała, nawet gdy ktoś się myli. Byłam pewna, że to świadczy o tym, czy ktoś jest dobry czy nie. Tak też postępowałam, gdy zostałam wyznawczynią.

A potem w listopadzie 2021 roku wybrano mnie diakonem w kościele i zaczęłam głosić ewangelię z innymi braćmi i siostrami. Jeden z nich, brat Kevin, pochodził z tej samej wsi co ja. Wykazywał się umiejętnościami i zdolnością rozumowania podczas spotkań i dzielenia się ewangelią. Używał przykładów wyjaśniając różne kwestie, żeby pomóc zrozumieć prawdę poszukującym. Odkryłam, że jest trochę arogancki i nie przyjmował sugestii innych osób. Często nie przestrzegał w swojej pracy zasad. Nie wysławiał Boga i nie dawał świadectwa głosząc ewangelię, tylko ciągle mówił o tym, ile nawrócił osób. Bracia i siostry lubili słuchać, jak naucza, i bardzo mu schlebiali. Kiedyś osoba poszukująca prawdy pochwaliła go za umiejętności i jakość jego kazań. Zauważyłam, że przechwalał się i trochę się popisywał. Dzieląc się ewangelią, nie skupiał się na dawaniu świadectwa o dziele Boga w dniach ostatecznych ani prostowaniu pojęć religijnych u innych. Chciałam o tym powiedzieć Kevinowi, ale po namyśle postanowiłam jeszcze zaczekać. Chciałam, żeby Kevin wiedział, że jestem uprzejmą i rozsądną osobą, która nie zwraca uwagi na każdy drobny problem. Chciałam dodać mu otuchy i pomóc mu. Później nasza liderka wysyłała często zasady dzielenia się ewangelią z grupą, a ja pośrednio nawiązywałam do kwestii związanych z zachowaniem Kevina. Liczyłam, że dostrzeże w trakcie tego spotkania swoje problemy. Potem znowu chciałam poruszyć tę kwestię, ale ponieważ był trochę arogancki, bałam się, że nie posłucha mojej rady. Mógłby pomyśleć, że jestem nieuprzejma lub nierozsądna, i źle by to odebrał. W przypadku impasu w naszej relacji i braku możliwości współpracy mój wizerunek dobrej osoby ległby w gruzach. Dlatego ugryzłam się w język. Źle się wtedy poczułam, dlatego stanęłam przed Bogiem na modlitwie, prosząc Go o siłę do praktykowania prawdy. Później poszłam do wsi z Kevinem oraz kilkoma braćmi i siostrami, by głosić ewangelię. Kevin nadal się popisywał w trakcie rozmowy. Mówił, że nie troszczył się o pieniądze i ciężko pracował dla Boga, ale nie skupiał się na głoszeniu prawdy. W drodze do domu zdobyłam się na odwagę i powiedziałam mu, że w trakcie kazań i świadectw nie przestrzegał zasad. Że musi skupić się na nauczaniu prawdy z odbiorcami ewangelii, na przyprowadzanie ich do Boga… Zanim zdążyłam skończyć, odpowiedział, że niczego nie brakuje jego spotkaniom i że przesadzam. Bałam się, że zranię jego dumę, jeśli powiem coś więcej, i popsuję nasze stosunki. Martwiłam się, że będzie źle mnie postrzegał, co zrujnuje mój wizerunek, więc nic więcej nie powiedziałam. Uznałam, że to wystarczy i że on stopniowo sam do tego dojdzie. Później dowiedziałam się, że choć cały czas pracowaliśmy, nie mieliśmy dobrych wyników w głoszeniu ewangelii. Mieszkańcy wsi byli zainteresowani, ale wciąż nie rozumieli nauki po wysłuchaniu kilku spotkań z Kevinem. Kierowali się plotkami i pojęciami i nie chcieli się tym dłużej zajmować. Niektórzy bardzo szanowali Kevina i chcieli tylko słuchać jego rozmów, ale nie chcieli słuchać innych. Zrobiło mi się przykro i poczułam się winna. Te problemy miały dużo wspólnego z Kevinem. Gdybym wcześniej wspomniała o jego problemach, może by coś zmienił, z pożytkiem dla naszej pracy ewangelizacyjnej. Gdy potem chciałam o tym wspomnieć, znów się zmartwiłam, że to popsuje nasze relacje, i byłam rozdarta. Postanowiłam poprosić naszą liderkę o rozmowę z nim, żeby nasza współpraca i nasze relacje nie ucierpiały. Porozmawiałam z naszą liderką o sprawie Kevina. Znalazła odpowiednie słowa Boga i wprowadziła nas w ten fragment. Zdawało się, że Kevin trochę się zmienił. Dlatego odpuściłam.

Kiedyś wspomniałam o tej sprawie innej siostrze, która powiedziała, że zawsze broniłam swoich relacji z innymi, a to oznaka tego, że lubię zadowalać ludzi. Ale wtedy tak tego nie widziałam. Nie uważałam, że lubię zadowalać ludzi, bo są przebiegli, a ja nigdy nie byłam przebiegła, więc jak mogłam być jedną z nich? Nie przyjmowałam wtedy jej uwag, ale wiedziałam też, że mogłam się z jej słów czegoś nauczyć. Modliłam się do Boga, prosząc Go o pomoc w poznaniu siebie. Później przeczytałam w słowach Boga: „Zachowanie ludzi i sposób traktowania innych muszą być oparte na słowach Boga; jest to najbardziej podstawowa zasada ludzkiego postępowania. Jak ludzie mogą praktykować prawdę, jeśli nie rozumieją zasad ludzkiego postępowania? Praktykowanie prawdy nie polega na wypowiadaniu czczych słów i recytowaniu utartych frazesów. Bez względu na to, z czym można zetknąć się w życiu, dopóki dotyczy to zasad ludzkiego postępowania, perspektywy w postrzeganiu wydarzeń, kwestii wypełniania swojego obowiązku, ludzie stają przed dokonaniem wyboru i powinni szukać prawdy, powinni szukać podstawy i zasady w słowach Boga, a następnie powinni szukać drogi do praktyki; ci, którzy mogą praktykować w ten sposób, to ludzie, którzy dążą do prawdy. Umieć w ten sposób dążyć do prawdy, bez względu na to, jak wielkie napotyka się trudności, to iść drogą Piotra i drogą dążenia do prawdy. Na przykład: Jaką zasadą należy się kierować w kontaktach z innymi? Twój pierwotny punkt widzenia polega na tym, by nikogo nie obrażać, lecz utrzymać pokój i by nikt nie stracił twarzy, aby w przyszłości wszyscy mogli się dogadać. Gdy ograniczony przez swój punkt widzenia widzisz, że ktoś robi coś złego, popełnia błąd lub robi coś sprzecznego z zasadami, wolisz raczej to tolerować, niż wspomnieć o tym tej osobie. Będąc ograniczonym przez swój punkt widzenia, nie chcesz nikogo obrazić. Bez względu na to, z kim się zadajesz, będąc skrępowany przez myśli o zachowaniu twarzy, o emocjach czy narosłych przez lata uczuciach, zawsze będziesz mówić miłe rzeczy, aby uszczęśliwić daną osobę. Jeśli dostrzegasz coś niezadowalającego, także jesteś tolerancyjny; po prostu wyładowujesz trochę emocji na osobności, rzucasz kilka oszczerstw, ale kiedy spotykasz się z nimi osobiście, unikasz konfrontacji i nadal utrzymujesz z nimi relację. Co można myśleć o takim postępowaniu? Czy nie tak postępuje potakiwacz? Czy nie jest to fałszywe zachowanie? Narusza to zasady postępowania. Czy godzi się postępować w taki sposób? Ci, którzy tak postępują, nie są dobrzy ani szlachetni. Bez względu na ogrom swoich cierpień czy cenę, jaką musiałeś zapłacić, jeśli w swoim postępowaniu nie kierujesz się zasadami, to poniosłeś porażkę i nie spotkasz się z aprobatą Boga, nie zostaniesz przez Niego zapamiętany ani Go nie zadowolisz(Aby dobrze wypełniać obowiązek, należy mieć przynajmniej sumienie i rozsądek, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Zastanowiłam się nad sobą w świetle słów Boga. Nie uważałam, że lubię zadowalać ludzi, ale tak właśnie postępowałam. Widziałam, jak bardzo popisuje się Kevin podczas głoszenia ewangelii i że powinnam o tym wspomnieć, żeby pomóc mu poznać siebie i pracować zgodnie z zasadami, ale bałam się, że taka bezpośredniość popsuje naszą relację. Miałam na uwadze jego uczucia i nie odważywam się na bezpośrednie uwagi. Chciałam go nawet zachęcać, żeby pomyślał, jaką jestem dobrą osobą i żeby miał o mnie dobre zdanie. Ale wiedziałam, że współpracując z braćmi i siostrami, należy zgłaszać problemy, naprawiać słabości innych i dbać i spójność kościoła. A ja świadomie czyniłam źle i nie praktykowałam prawdy. W rezultacie Kevin nie dostrzegł swoich problemów i dalej się popisywał w trakcie głoszenia ewangelii, nie skupiając się na wspólnocie prawdy. Pojęcia religijne osób szukających prawdziwej drogi nie zostały rozwiązane, a niektórzy przestali uczęszczać na spotkania, gdy byli zdenerwowani. To miało wpływ na naszą pracę i czułam się winna, ale bałam się, że mówiąc wprost, zrażę go do siebie i popsuję naszą relację. Dlatego sprytnie poprosiłam liderkę kościoła o rozmowę z nim, żeby samej go nie urazić. Chroniłam moje relacje z innymi i hołubiłam im w pracy, ale nie działałam w interesie kościoła, nie postępowałam słusznie, bo nie wynikało to z zasad. W ogóle nie praktykowałam prawdy. Czy nie tak właśnie postępuje ktoś, kto lubi zadowalać innych? Potem przeczytałam fragment słów Boga na temat antychrysta. „Na pozór słowa antychrystów wydają się wyjątkowo miłe, kulturalne i dystyngowane. Jeśli ktoś łamie zasady, jest wścibski i zakłóca sprawy kościoła, to kimkolwiek jest ta osoba, antychryst nie obnaża jej ani nie krytykuje, lecz przymyka oko, by ludzie uznali go za wielkodusznego we wszystkich sprawach. Każdy przejaw zepsucia i zły uczynek innych spotyka się z jego wyrozumiałością i tolerancją. Antychryści nie złoszczą się, nie wpadają we wściekłość, nie okazują niezadowolenia i nie obwiniają ludzi, robią coś złego i szkodzą interesom domu Bożego. Bez względu na to, kto popełnia zło i zakłóca pracę kościoła, nie zwracają na to uwagi, jakby to nie miało z nimi nic wspólnego, i nikogo z tego powodu nie obrażają. O co najbardziej troszczą się antychryści? O to, ilu ludzi odnosi się do nich z szacunkiem, ilu widzi ich cierpienie i podziwia ich za to. Antychryści uważają, że nie należy cierpieć za darmo; jakiekolwiek trudności znoszą, jakąkolwiek cenę płacą, jakiekolwiek dobre uczynki wykonują, jakkolwiek są wobec innych troskliwi, opiekuńczy i kochający, wszystko to musi się dziać na oczach innych, by jak najwięcej ludzi mogło to zobaczyć. A jaki jest cel takiego działania? Zawojować ludzi, sprawić, by jak najwięcej osób poczuło podziw i aprobatę dla ich działań, dla ich zachowania, dla ich charakteru(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część dziesiąta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Czułam się winna po przeczytaniu tych słów, jakby Bóg stanął przede mną, obnażając moje satanistyczne usposobienie. Zrozumiałam, że zawsze starałam się okazywać dobro i współczucie, bo czułam, że w ten sposób inni będą mnie szanować, chwalić i lubić. Tak samo postępowałam pracując z innymi braćmi i siostrami. Nie mówiłam niczego otwarcie w sprawie problemów Kevina. Bałam się, że zepsuję mu reputację oraz naszą relację. A tak naprawdę chroniłam własne dobre imię i swój status. Byłam powierzchownie miła, żeby się ukryć i sprawiać wrażenie dobrej, żeby inni myśleli, że jestem troskliwa, cierpliwa i tolerancyjna, że jestem uprzejmą i dobrą osobą, Ale nie przejmowałam się tym, że narażam dzieło kościoła oraz życie braci i sióstr. Wtedy zrozumiałam, jak była przebiegła i szczwana. Sprawiałam wrażenie dobrej osoby, która nigdy nikogo nie obraziła, ale za moimi czynami stały nikczemne motywy. Oszukiwałam ludzi i Boga. Miałam usposobienie antychrysta. Dbałam o własny wizerunek i status kosztem dzieła kościoła. Podążanie tą drogą było bardzo niebezpieczne. Oddalałabym się bardziej od Boga, aż zostałabym orzez Niego odtrącona! Gardziłam sobą za to i bardzo mnie to martwiło. Zmówiłam modlitwę. Boże, zawsze się ukrywam i sprawiam wrażenie dobrej, skupiając się na budowaniu pozytywnego wizerunku. Nie chcę iść tą drogą. Pokieruj mną, abym odrzuciła moje zepsute usposobienie.

Przeczytałam potem kolejne słowa Boga. „Wzorzec, według którego ludzie sądzą innych ludzi, opiera się na zachowaniu; ci, których zachowanie jest dobre, są prawi, a ci, których zachowanie jest obrzydliwe, są niegodziwi. Wzorzec, według którego Bóg osądza ludzi, opiera się na tym, czy ich istota jest Mu poddana, czy nie; ten, kto jest poddany Bogu, jest prawy, a kto nie jest poddany Bogu jest wrogiem i niegodziwcem, niezależnie od tego, czy zachowanie tej osoby jest dobre czy złe, i niezależnie od tego, czy jej sposób wypowiadania się jest poprawny, czy niepoprawny(Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Możliwe, że przez wszystkie lata, kiedy wierzyłeś w Boga, nigdy nikogo nie przekląłeś ani nie popełniłeś złego uczynku, jednak w twoim kontakcie z Chrystusem nie potrafisz mówić prawdy, działać uczciwie, czy przestrzegać słowa Chrystusa; w takim wypadku twierdzę, że jesteś najbardziej nikczemną i groźną osobą na świecie. Możesz zachowywać się wyjątkowo przyjaźnie i być oddany swoim krewnym, przyjaciołom, żonie (lub mężowi), synom, córkom i rodzicom, a także nigdy nie wykorzystywać innych, ale jeśli nie jesteś w stanie osiągnąć zgodności z Chrystusem, jeśli nie potrafisz utrzymywać z Nim harmonijnych relacji, to nawet gdybyś oddał wszystko bliźnim lub opiekował się troskliwie ojcem, matką i swoimi domownikami, i tak twierdziłbym, że jesteś nikczemnikiem, do tego pełnym przebiegłych sztuczek(Ci, którzy nie są zgodni z Chrystusem, z pewnością są przeciwnikami Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zrozumiałam z tych słów, że nasze standardy postrzegania innych opierają się na ich zachowaniu. Dobrze postępujący są dobrzy, a źle postępujący są źli. Jednak Boży standard polega na tym, czy ktoś kroczy Jego drogą, na jego istocie i postawie służenia Bogu. Nie powinno to zależeć od tego, czy ktoś jest miły w zachowaniu. To objawienie słów Boga trafiło prosto w moje serce. Nawet w dzieciństwie nigdy się nie kłóciłam z rodziną czy innymi osobami. Gdy ktoś wszczynał kłótnię, próbowałam ich uspokajać. Mieszkańcy mojej wsi zawsze chwalili mnie za bycie dobrą osobą. Też sądziłam, że dzięki temu zasłużyłam na miano dobrego człowieka. Jednak stało się dla mnie jasne, że nie zdawałam się czynić źle, ale nie byłam szczera w słowie i uczynkach. Widziałam, jak Kevin pracował niezgodnie z zasadami i zawsze się popisywał, obniżając skuteczność naszej pracy. Ale żeby chronić wizerunek dobrej osoby, nie zgłosiłam tego, nie pomogłam mu i nie dbałam o interesy kościoła. I choć inni uważali mnie za dobrą osobę, wciąż zaprzeczałam Bogu i prawdzie. Wszystko, co robiłam, było złe. Ocenianie moralności innych po zewnętrznym zachowaniu nie było słuszne. Niektórzy zdają się robić wiele miłych rzeczy, ale silnie się bronią i potępiają słowa i dzieła Boga. Czynią zło. Przypomniała mi się siostra, z którą pracowałam. Według mnie nie dbała o to, czy miło wyraża się o innych, ale przyjmowała prawdę i chciała wypełniać swoje obowiązki zgodnie z zasadami prawdy. Mówiła, co musiała, gdy widziała, że inni nie działają w zgodzie z prawdą. Umiała wytknąć innym problemy i słusznie postępowała. To pomogło mi w podjęciu decyzji, że nie będę kierować się moją błędną perspektywą, starając się wyjść na miłą osobę, tylko będę żyć zgodnie z prawdą słów Boga i starać się być naprawdę dobrą osobą.

Przeczytałam fragment słów Boga, które pokazały mi drogę praktyki. Bóg Wszechmogący mówi: „Tym, do czego ludzie powinni dążyć najbardziej, jest uczynienie ze słów Boga swojego fundamentu, a z prawdy kryterium; tylko wtedy będą mogli żyć w świetle, jak normalny człowiek. Jeśli chcesz żyć w świetle, powinieneś postępować zgodnie z prawdą; jeśli masz być uczciwy, powinieneś wypowiadać uczciwe słowa i robić uczciwe rzeczy. Podstawa twojego postępowania musi być osadzona wyłącznie na zasadach prawdy; kiedy ludzie tracą zasady prawdy i skupiają się tylko na dobrym zachowaniu, nieuchronnie prowadzi to do fałszerstw i udawania. Jeśli postępowaniu ludzi nie przyświeca zasada, to bez względu na to, jak dobre jest ich zachowanie, są hipokrytami; mogą przez jakiś czas zwodzić innych, ale nigdy nie będą godni zaufania. Tylko wtedy, gdy ludzie działają i postępują zgodnie ze słowami Boga, mają prawdziwe ugruntowanie. Jeśli nie postępują zgodnie ze słowami Boga i skupiają się tylko na udawaniu, że dobrze się zachowują, czy w rezultacie mogą stać się dobrymi ludźmi? Absolutnie nie. Dobre zachowanie nie może zmienić ludzkiej istoty. Tylko prawda i słowa Boga mogą zmienić usposobienie, myśli i opinie ludzi oraz stać się ich życiem. (…) Czasami też konieczne jest bezpośrednie wytknięcie i skrytykowanie niedociągnięć, braków i błędów innych. Przynosi to ludziom wielką korzyść. Jest to dla nich zarazem budujące, jak i realnie pomocne, czyż nie? Powiedzmy, na przykład, że jesteś wyjątkowo uparty i arogancki. Nigdy nie zdawałeś sobie z tego sprawy, ale ktoś, kto cię dobrze zna, mówi ci wprost o tym problemie. Myślisz sobie: »Czy jestem uparty? Czy jestem arogancki? Nikt inny nie odważył się mi tego powiedzieć, ale ta osoba mnie rozumie. To, że mógł powiedzieć coś takiego, sugeruje, że to rzeczywiście prawda. Muszę poświęcić trochę czasu na zastanowienie się nad tym«. Następnie mówisz do tej osoby: »Inni ludzie mówią mi tylko miłe rzeczy, wyśpiewują pieśni pochwalne na moją cześć, nikt nigdy nie rozmawia ze mną szczerze, nikt nigdy nie wytknął mi tych braków i problemów. Tylko ty byłeś w stanie powiedzieć mi to wprost. To było takie wspaniałe i bardzo mi pomogło«. To była szczera rozmowa, czyż nie? Stopniowo druga osoba przekazała ci to, co miała na myśli, swoje spostrzeżenia o tobie, a także własne doświadczenia tego, że w tej kwestii miała pojęcia i wyobrażenia, negatywne podejście i słabość, a poprzez poszukiwanie prawdy zdołała od nich uciec. To jest szczera rozmowa, to jest zjednoczenie dusz. Jaka więc zasada powinna ostatecznie stać za mówieniem? Oto ona: mów to, co masz w sercu, mów o swoich prawdziwych przeżyciach i o tym, co naprawdę myślisz. Te słowa są najbardziej korzystne dla ludzi, zaopatrują ich, pomagają im, są pozytywne. Odmawiaj wypowiadania tych fałszywych słów, tych słów, które nie przynoszą ludziom korzyści ani nie budują ich; dzięki temu nie wyrządzisz im krzywdy ani nie sprawisz że się potkną, pogrążą w zniechęceniu; dzięki temu nie wywrzesz negatywnego wpływu. Musisz mówić rzeczy pozytywne. Musisz starać się pomagać ludziom, jak tylko możesz, przynosić im korzyść, zaopatrywać ich, wytwarzać w nich prawdziwą wiarę w Boga; musisz też pozwolić, by twoje doświadczenia związane ze słowami Boga i sposób, w jaki rozwiązujesz problemy, były dla ludzi pomocne i przynosiły im zysk, by ludzie byli w stanie zrozumieć drogę doświadczania dzieła Boga i wchodzenia w rzeczywistość prawdy, pozwalając im wkroczyć w życie i wspomagając rozwój ich życia – a to wszystko jest efektem tego, że twoje słowa mają zasady i są budujące dla ludzi(Czym jest dążenie do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). W słowach Boga odkryłam dla siebie zasady postępowania. Musimy być uczciwi zgodnie ze słowami Boga. Widząc problemy innych, musimy je zgłaszać, żeby im pomóc. Musimy wspierać dzieło kościoła oraz pouczać innych. Chciałam od razu wdrażać w życie praktykę, jak tylko zrozumiałam tę drogę, i szczerze porozmawiać z Kevinem o jego problemach, żeby mógł poprawić swoją postawę wobec pracy, poznać swoje zepsute usposobienie i zaniedbania w pracy. Chciałam mu pomóc. Znalazłam go, żeby omówić z nim te problemy. Ale wtedy znów poczułam obawę o to, co on sobie o mnie pomyśli. Przypomiałam sobie, jak ostatnimi czasy nie praktykowałam prawdy, jak to wpłynęło na naszą pracę, i poczułam się winna. Wiedziałam, że Bóg testuje moje myśli i uczynki i że muszę być uczciwa. Nie mogłam chronić swojego wizerunku i odwracać się od prawdy. Ta myśl dodała mi odwagi do porzucenia mojego zepsutego usposobienia i do szczerej rozmowy z bratem o jego problemach. Ku mojemu zdziwieniu wysłuchał mnie, zaakcepował moje zdanie i powiedział, że nie do końca zrozumiał niektóre zasady. Poprosił, abym w przyszłości mówiła mu o problemach, bo musimy sobie pomagać, żeby lepiej wypełniać obowiązki. Ucieszyłam się, słysząc to, i byłam wdzięczna Bogu. Czułam zakłopotanie i żal, że wcześniej nie wdrażałam prawdy w życie. Gdyby wcześniej to poruszyła, można było szybciej poprawić wyniki naszej pracy i wcześniej poznać jego zepsute usposobienie. Wtedy naprawdę zrozumiałam, że praktykowanie prawdy jest z korzyścią dla nas, innych i dla pracy. Gdy teraz widzę problemy braci i sióstr, sama aktywnie je zgłaszam, bo na tym polega praktykowanie prawdy i niesienie pomocy. Doświadczyłam, że życie według wymagań Boga, w zgodzie z zasadami prawdy, to jedyna droga do praktykowania prawdy i bycia dobrym.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Konsekwencje samowolnej pracy

Autorstwa Zhao Yanga, ChinyW 2016 roku zostałem wybrany na przywódcę kościoła. Kiedy zaczynałem wykonywać ten obowiązek, czułem duże...

Połącz się z nami w Messengerze