Jak stałam się fałszywym przywódcą
Pod koniec 2019 roku powierzono mi kierowanie produkcją filmów w kościele. Byłam bardzo zestresowana. Praca przy filmach wiązała się z profesjonalnymi umiejętnościami, których nie posiadałam. Myśl o zetknięciu z nieznaną mi profesją ciążyła mi na sercu jak ogromny głaz. Gdy monitorowałam pracę, liderzy grup omawiali kwestie profesjonalne, a ja siedziałam i nic nie rozumiałam. Gdy pojawiały się spory, pytali mnie o moje opinie i sugestie, co mnie stresowało, bo nie widziałam, w czym leży problem. Czasem sugerowałam coś intuicyjnie, ale tych sugestii nie przyjmowano. Gdy tak się działo, czułam się zawstydzona. Choć byłam przywódczynią, nie dostrzegałam problemu i nie potrafiłam zaproponować zmian. Co bracia i siostry sobie o mnie myśleli? Gdy tak się zdarzyło kilka razy, nie chciałam brać udziału w dyskusjach o pracy. Myślałam: „Nie rozeznaję się w kwestiach profesjonalnych, za późno, żeby się uczyć. To oni produkują filmy, więc niech sami omawiają aspekty profesjonalne. Ja im tu nie pomogę, ale mogę pomóc im w wejściu w życie. Jeśli będą w normalnym stanie, to będą też dobrze pracować, a ja wypełnię swój obowiązek? Dzięki temu nie będę się czuć zażenowana”. Kierowana tymi myślami, pozwoliłam im omawiać pracę bez mojego udziału.
Po pewnym czasie zauważyłam, że produkcja filmów idzie wolno, były problemy z zasadami, a bracia i siostry nie współpracowali harmonijnie. Kilka sióstr doniosło, że Sarah, liderka grupy, zachowuje się apodyktycznie. W wielu dyskusjach inni musieli jest słuchać, przez co filmy poddawano ciągłym przeróbkom. Pomyślałam: „Sarah ma dobry charakter. Choć ma trochę aroganckie usposobienie, to posiada umiejętności profesjonalne. To normalne, że utalentowani ludzie są aroganccy, muszę z nią tylko porozmawiać”. W oparciu o słowo Boże omówiłam z nią to, jak współpracować z innymi i jaką naukę powinna wynieść. Sarah wyraziła wtedy chęć przyjęcia moich słów i praktykowania prawdy. Przyszła do mnie siostra Elsie i powiedziała, że poświęciła czas i wysiłek na produkcję filmu, ale gdy Sarah go obejrzała, w całości odrzuciła koncepcję filmu, nie było mocy o żadnych negocjacjach. Elsie była smutna i zapytała, jak powinna to doświadczenie potraktować. Pomyślałam: „Jej koncepcja filmu została odrzucona, więc czy to oznacza, że jej pomysł jest zły, czy że Sarah jest nazbyt arogancka?”. Chciałam, żeby Elsie opisała mi swoją koncepcję, żebym mogła zobaczyć, w czym problem. Ale skoro nie rozumiałam aspektów profesjonalnych, to gdybym nie dostrzegła, na czym polega problem, co ona by o mnie pomyślała? Pomyślałam: „Nieważne, niech oni sami rozwiązują problemy profesjonalne. Po prostu pomówię z Elsie o jej stanie i powiem, żeby uznała tę sytuację za przycinanie i rozprawianie się. Jeśli właściwie potraktuje sprawę, problem jej współpracy z Sarą będzie rozwiązany”. Rozmówiłam się zatem z Elsie, powiedziałam, żeby przyjęła rady innych, brała inicjatywę w praktykowaniu prawdy i współpracowała z innymi, nie kierując się własnym wizerunkiem… Elsie zmarszczyła brwi, słysząc moje słowa, i odeszła sfrustrowana. Było mi bardzo smutno, bo wiedziałam, że jej problem nie został rozwiązany. Chciałam sprawdzić, jaki był problem z filmem Elsie, ale bałam się, że go nie dostrzegę i wyjdę na niekompetentną. Pomyślałam: „Nieważne, niech oni omawiają i rozwiązują profesjonalne problemy na własną rękę”. Poszłam pomówić z Sarą na temat jej stanu. Powiedziałam jej, że jest arogancka, kazałam jej pracować w harmonii z innymi i uczyć się na podstawie ich zalet, powiedziałam, że nawet jeśli ma dobre sugestie, to powinna je omówić z innymi. Sarah obiecała, że skupi się na tym, by się zmienić, ale później i tak była arogancka, uznawała swoje opinie za lepsze od innych, myślała, że ma lepsze doświadczenie i umiejętności, że inni są gorsi, i zawsze chciała mieć ostatnie słowo podczas pracy z innymi. Czasem, gdy bracia i siostry uzgodnili już plan produkcji, ale różnił się on od tego, co ona chciała, odrzucała go i żądała przeróbek zgodnie z swoimi wymaganiami. Jeśli inni myśleli, że jej plan się nie nadaje, nie przyjmowała żadnych sugestii. Odrzucała sugestie innych jako bezużyteczne. Bracia i siostry nie mogli się z nią dogadać, często musieli wprowadzać przeróbki. Stan wszystkich wciąż się pogarszał i żyli pogrążeni w negatywności. Widząc, że Sarah jest arogancka i apodyktyczna, co spowalniało postępy pracy, przeżywałam udrękę, bo nie umiałam radzić sobie z profesjonalnymi problemami. Miałam niejasne poczucie, że Sarah nie przyjęła prawdy i nie zmieniła się, a jeśli tak było, nie nadawała się już na liderkę grupy. Ale wiedziałem, że jest lepszą profesjonalistką niż inni, więc kto miałby ją zastąpić, gdybym ją odsunęła? Nie byłam pewna, więc chciałam to zgłosić zwierzchnim przywódcom, ale bałam się, że jeśli zobaczą, jak kiepsko radzę sobie z pracą, mogą się ze mną rozprawić i mnie zwolnić. Zmagałam się sama ze sobą i postanowiłam w końcu znów z nią pomówić. Poszłam więc do Sary. Wytknęłam jej arogancję, zdemaskowałam jej samowolę i apodyktyczność, powiedziałam, że tak postępuje antychryst. Nic nie odpowiedziała, ale było widać, że moje słowa nie trafiły jej do przekonania. Nie zmieniła swojego zachowania, często się popisywała i umniejszała innym, większość braci i sióstr czuła się przez nią ograniczana, nie chcieli z nią współpracować. Za sprawą zamętu, który rozpętała, produkcja filmowa została zahamowana, więc nie miałam już wyjścia, musiałam zgłosić to przywódcom wyższego szczebla. Gdy już zbadali tę sprawę, Sarah straciła stanowisko liderki grupy, a mnie zwolniono, bo nie wykonywałam praktycznej pracy i nie rozwiązywałam problemów.
Po moim zwolnieniu przyznałam, że mam kiepski charakter, nie znam profesji i nie umiem wykonywać praktycznej pracy. Ale wcale nie rozumiałam swoich problemów. Gdy przeczytałam Boże omówienie o rozpoznawaniu fałszywych przywódców, zaczęłam się zastanawiać i pojęłam, co czyniłam. „Fałszywi przywódcy dobrze wykonują powierzchowną pracę, ale nigdy nie wykonują pracy rzeczywistej. Nigdy też nie kontrolują, nie nadzorują ani nie kierują specjalistycznymi zadaniami, a także nie odwiedzają regularnie różnych grup, by sprawdzić, co się w nich dzieje, jak postępuje praca, jakie problemy nie zostały jeszcze rozwiązane, czy osoba nadzorująca grupę jest kompetentna, jak oceniają ją bracia i siostry, czy nadzorujący bądź przywódca grupy nie ogranicza kogoś w działaniu, czy nikt utalentowany lub dążący do prawdy nie jest podgryzany lub alienowany przez innych, czy bardziej prostoduszne osoby nie są zastraszane, czy ludzi, którzy ujawnili i zgłosili zwierzchnictwu fałszywych przywódców, nie ucisza się i nie alienuje; czy kiedy ludzie przedstawiają właściwe propozycje, są one przyjmowane; a także, czy przywódca lub nadzorujący grupę jest człowiekiem niegodziwym albo czy lubi stwarzać innym trudności. Jeśli fałszywi przywódcy nie wykonują żadnego z tych zadań, powinni zostać zastąpieni. Powiedzmy na przykład, że ktoś zgłasza fałszywemu przywódcy nadzorującego, który często podkopuje pozycję innych i ogranicza ich. Osoba nadzorująca popełniła błąd, ale nie pozwala braciom i siostrom przedstawiać żadnych sugestii, a nawet szuka wymówek, aby się usprawiedliwić i bronić, nigdy się do tego błędu nie przyznając. Czy takiego nadzorującego nie należy od razu usunąć? Są to problemy, które przywódcy powinni natychmiast rozwiązać. Niektórzy fałszywi przywódcy nie pozwalają na demaskowanie osób nadzorujących różne grupy – osób, które sami mianowali – bez względu na to, jakie problemy pojawiają się w pracy tych nadzorujących. Jeśli ktoś ujawni jakiś problem z nadzorującym, fałszywy przywódca próbuje zatuszować lub ukryć prawdziwe fakty, mówiąc: »To problem, który ma związek z wkraczaniem ludzi w życie. To normalne, że on ma aroganckie usposobienie – każdy, kto ma odrobinę charakteru, jest arogancki. To nic wielkiego, muszę z nim po prostu chwilę porozmawiać«. Podczas tej rozmowy nadzorujący mówi: »Przyznaję, że jestem arogancki, przyznaję, że są chwile, kiedy kieruję się własną próżnością, zważam na swój status i nie przyjmuję sugestii innych ludzi, ale inni nie są dobrzy w tym obszarze pracy, często wysuwają bezwartościowe sugestie, więc jest powód, dla którego ich nie słucham«. Fałszywy przywódca nie próbuje zrozumieć całej sytuacji, nie sprawdza dokładnie, na ile dobrze pracuje nadzorujący, a tym bardziej jakie jest jego człowieczeństwo, usposobienie i dążenia, tylko mówi beztrosko: »Zgłoszono mi to, więc mam cię na oku. Daję ci szansę«. Po rozmowie nadzorujący stwierdza, że chce okazać skruchę, ale fałszywy przywódca nie sprawdza, czy nadzorujący rzeczywiście to robi, czy tylko kłamie i zwodzi” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Sposób działania fałszywych przywódców jest zbyt prosty i powierzchowny: wyciągają ludzi na pogawędkę, przekazują im nieco ideologii, udzielają paru rad i myślą, że na tym polega wykonywanie rzeczywistej pracy. Czy nie jest to powierzchowne podejście? A jaki problem kryje się za tą powierzchownością? Czy to naiwność? Fałszywi przywódcy są bardzo naiwni, niezmiernie naiwni w swoim postrzeganiu ludzi i spraw. Nic nie jest trudniej skorygować niż zepsute ludzkie usposobienie. Lampart nie może zrzucić swoich cętek. Fałszywi przywódcy nie dostrzegają tego problemu. Dlatego też jeśli chodzi o tych nadzorujących w kościele, którzy zakłócają dzieło kościoła, ciągle hamują innych w działaniu i zapewne będą utrudniać ludziom życie, fałszywi przywódcy nie robią z nimi nic poza rozmowami; kilka słów rozprawiania się i przycinania i to wszystko. Nie śpieszą się z przenoszeniem ludzi do innych obowiązków ani zastępowaniem ich. Sposób działania fałszywych przywódców powoduje ogromne szkody dla pracy kościoła i często uniemożliwia normalny, płynny i efektywny przebieg pracy, ponieważ jest on wstrzymywany, opóźniany i doznaje uszczerbku w wyniku ingerencji kilku niegodziwych ludzi – co jest poważną konsekwencją tego, że fałszywi przywódcy działają pod wpływem emocji, łamią zasady prawdy i zatrudniają niewłaściwych ludzi. Na pozór ci fałszywi przywódcy nie czynią zła celowo jak antychryści ani nie ustanawiają rozmyślnie własnego lenna czy idą własną drogą. Jednak w ramach swoich obowiązków fałszywi przywódcy nie są w stanie szybko zająć się różnymi problemami powodowanymi przez nadzorujących pracę, nie są w stanie szybko przenieść do innych obowiązków i zastąpić tych spośród nich, którzy nie spełniają standardu, co poważnie szkodzi dziełu kościoła i spowodowane jest w całości przez zaniedbania fałszywych przywódców” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Gdy przeczytałam te słowa Boga, czułam się smutna i zrozpaczona. Byłam fałszywym przywódcą, którego opisywał Bóg. Otóż fałszywi przywódcy nie wykonują pratycznej pracy, nie nadzorują pracy ani nią nie kierują, nie sprawdzają pracy, by zrozumieć problemy, i nie monitorują poszczególnych zadań. Gdy ktoś zgłasza problemy dotyczące przełożonych, nie badają tego, nie rozpoznają ich istoty i efektów pracy, rozmawiają tylko z takimi przełożonymi i wykonują pracę ideologiczną. Myślą, że to załatwia sprawę, przez co nie przenoszą na czas nienadających się przełożonych, co poważnie szkodzi pracy. Postępowałam dokładnie tak, jak to opisywał Bóg. Rzadko angażowałam się w pracę, rzadko pytałam o postępy pracy i nie oferowałam swojego wsparcia. Wiedziałam, że produkcja postępuje powoli, że Sarah jest arogancka i narzuca swoje zdanie innym, co wpływało na pracę, a mimo to tylko z nią pomówiłam o jej stanie, nic więcej. Nie sprawdzałam, na czym polegały problemy, gdy dochodziło do sporów w trakcie produkcji filmów, mówiłam jedynie o tym, że powinni znać swoje zepsute usposobienie i wynieść stosowną naukę. Myślałam, że omówienia i praca ideologiczna rozwiązują problemy, że to jest praktyczna praca, ale nie rozwiązywałam faktycznych problemów, hamujących postępy pracy. Liderka grupy powodująca zakłócenia nie została przeniesiona, nikt się z nią nie rozprawił, miała wolną rękę, by dalej zakłócać pracę nad filmami. Czy nie byłam ujawnionym przez Boga fałszywym przywódcą? W tamtym czasie wielu spośród braci i sióstr mówiło mi, że czują się ograniczani przez Sarę. Musiała zatwierdzać wszystkie koncepcje i plany producji filmowej, jeśli nie uczestniczyła w podejmowaniu decyzji, odrzucała decyzje innych, a bracia i siostry musieli czekać na nią z każdą sprawą, co bardzo opóźniało pracę. Ona trzymała władzę w tej grupie i miała ostatnie słowo. Bracia i siostry raz po raz zgłaszali jej problemy, ale ja byłam ślepa i głupia, rzadko rozumiałam pracę wnikliwie, widziałam tylko czubek góry lodowej, więc nie dostrzegałam wagi problemów Sary. Myślałam, że ma umiejętności, a jej usposobienie jest trochę aroganckie, więc dzięki omówieniom zastanowi się nad sobą i zyska samowiedzę. Ale nie widziałam natury tego, co ona robiła, więc moja omówienia to były puste słowa i nie rozwiązały problemów. W efekcie przez pół roku wiele osób było przez nią ograniczanych i produkcja filmowa stała się nieefektywna, praca nad filmami została poważnie zakłócona. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że ponieważ nie wykonuję praktycznej pracy i nie przeniosłam na czas tej liderki grupy, praca doznała tak ogromnych szkód. Byłam fałszywym przywódcą. Najpierw myślałam, że to przez mój słaby charakter i nieznajomość profesji. Dopiero po przeczytaniu słów Boga że moje unikanie zrozumienia i rozwiązywania faktycznych problemów wynikało nie tylko z charakteru i braku praktycznej pracy.
Zastanawiałam się: „Czemu nie chcę wiedzieć więcej o pracy?”. Wracając do swoich myśli i postępowania, zrozumiałam, że zawsze miałam błędny punkt widzenia. Nie znałam tej profesji, więc chciałam uniknąć problemów z nią związanych, nie chciałam nic wiedzieć ani o nic pytać. Bałam się, że wyjdę na ignorantkę, omawiając z problemy z tymi, którzy je rozumieli, więc uchylałam się od odpowiedzialności za pracę powierzoną mojej pieczy. Potem przeczytałam w słowach Boga: „Główną cechą pracy fałszywych przywódców jest to, że paplają o doktrynie i jak papuga powtarzają slogany. Kiedy już wydadzą rozkazy, po prostu umywają od danej kwestii ręce. Nie zadają żadnych pytań o dalszy rozwój projektu, nie sprawdzają, czy nie pojawiły się jakieś problemy, nieprawidłowości lub trudności. Uznają go za zakończony z chwilą przekazania. W rzeczywistości, jeśli jesteś przywódcą, to po przygotowaniu ustaleń dotyczących pracy, musisz śledzić postępy w realizacji projektu. Nawet jeśli jesteś nowicjuszem w danej kwestii i nie masz na ten temat żadnej wiedzy, możesz znaleźć sposób, by wykonać taką pracę. Możesz znaleźć kogoś, kto ma wiedzę i rozumie daną czynność, aby sprawdził sytuację i udzielił sugestii. Na podstawie jego sugestii możesz zidentyfikować odpowiednie zasady i w ten sposób będziesz mógł być z pracą na bieżąco. Bez względu na to, czy znasz lub rozumiesz dany rodzaj pracy, musisz ją przynajmniej nadzorować, być na bieżąco, zasięgać informacji i zadawać pytania, aby dowiedzieć się o jej przebiegu. Musisz orientować się w tych sprawach; to jest twój obowiązek i rola, którą musisz spełnić. Nieśledzenie pracy, nierobienie niczego, kiedy się ją już przydzieli – umywanie od niej rąk – to sposób działania fałszywych przywódców. Niepodejmowanie konkretnych czynności w celu śledzenia pracy – brak zrozumienia i pojęcia o jej postępach – jest również przejawem bycia fałszywym przywódcą” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga uświadomiły mi, że gdy nie monitorowałam pracy, zasłaniając się nieznajomością profesji, i nie rozwiązywałam praktycznych problemów, postępowałam jak fałszywy przywódca, unikający odpowiedzialności. Przywódca powinien przynajmniej nadzorować i monitorować pracę, pytać o postępy oraz wykrywać i rozwiązywać problemy. Nawet jeśli nie jest obeznany z profesją, może zapytać o radę tych, co ją dobrze znają, może współpracować z innymi, by nadrobić własne braki. Taka praca jest pożyteczna. Ale ja, jeśli chodzi o profesjonalne aspekty, bałam się, że bracia i siostry będą patrzy na mnie z góry, gdy nie będę w stanie kierować pracą, więc by ukryć swoje braki i zachować wizerunek i status, zasłaniałam się tym, że nie znam profesji, i unikałam udziału w pracy. Gdy były problemy z produkcją, a bracia i siostry spierali się i nie współpracowali, jak należy, przez co postępy były zahamowane, to ja zamiast się tym zająć poprostu się odcinałam. Czy nie byłam ujawnionym przez Boga fałszywym przywódcą? Cała praca domu Bożego wiąże się z zasadami prawdy. Nie wystarczą profesjonalne umiejętności, by dobrze tę pracę wykonywać. Nawet jeśli przywódca nie jest obeznany z profesją, powinien znać odpowiednie zasady prawdy, by nadzorować pracę. Niektórzy przywódcy nie znają z początku danej profesji, ale przykładają się i opanowują zasady prawdy, po czym mgą praktycznie monitorować pracę, która w efekcie się poprawia. Zgadza się. Zapytałam samą siebie: „Wciąż powtarzałam, że nie znam się na aspektach profesjonalnych, ale czy się ich uczyłam? Czy podejmowałam wysiłe i płaciłam cenę? Czy szukałam zasad prawdy, gdy nie wiedziałam, jak coś sprawdzić?”. Nie robiłam tego. Pełniłam obowiązki po łebkach, nie czyniłam postępów, nie starałam się uczyć od innych i szukać zasad prawdy, gdy czegoś nie rozumiałam, utrzymywałam reputację i status pod pozorem tego, że nie znam profesji, przez co wiele praktycznych problemów i trudności nie dało się szybko rozwiązać, podczas gdy bracia i siostry pełnili obowiązki, co miało poważny wpływ na produkcję filmów. To były konsekwencje sloganów, jakie wykrzykiwała, braku praktycznej pracy i nierozwiązanych problemów.
Później przeczytałam w słowach Boga: „Gdy Bóg prosi, by ludzie odrzucili status i prestiż, nie znaczy to, że pozbawia ich prawa wyboru; chodzi raczej o to, że dążąc do prestiżu i statusu, zaburzają i zakłócają dzieło kościoła oraz wejście w życie wybrańców Bożych i mogą nawet wpływać na jedzenie i picie słów Boga oraz rozumienie prawdy przez innych, a tym samym na osiągnięcie przez nich Bożego zbawienia. To bezsporny fakt. Kiedy ludzie gonią za własnym prestiżem i statusem, jest pewne, że nie będą dążyć do prawdy ani wiernie wypełniać obowiązku. Będą działać i mówić tylko dla dobra własnego prestiżu oraz statusu i cała wykonywana przez nich praca, bez najmniejszego wyjątku, będzie służyć tym celom. Takie zachowanie i postępowanie bez cienia wątpliwości oznacza kroczenie ścieżką antychrystów; jest to zaburzanie i zakłócanie dzieła Boga, a rozmaite konsekwencje takiego działania hamują szerzenie ewangelii królestwa oraz swobodny przepływ woli Bożej w kościele. Można więc stwierdzić z zupełną pewnością, że ścieżka przemierzana przez tych, którzy dążą do prestiżu i statusu, jest ścieżką oporu wobec Boga. Jest to świadomy opór przeciwko Niemu, sprzeciwianie się Mu – jest to współpraca z szatanem w opieraniu się Bogu i przeciwstawianiu się Mu. Taka jest natura ludzkiej pogoni za statusem i prestiżem. Problem z ludźmi realizującymi własne interesy polega na tym, że cele, do których dążą, są celami szatana – są niegodziwe i nieprawe. Kiedy ludzie dążą do własnych celów, takich jak prestiż i status, nieświadomie stają się narzędziem szatana, stają się kanałem, poprzez który szatan działa, a ponadto stają się jego ucieleśnieniem. Odgrywają negatywną rolę w kościele; zakłócają i osłabiają dzieło kościoła, normalne życie kościoła oraz normalne dążenia wybrańców Bożych; mają szkodliwy i negatywny wpływ” (Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Kontemplując słowa Boga, pojęłam, że pełniłam obowiązki tak, by utrzymać wizerunek i status, że wcale nie chroniłam pracy kościoła, i przez to ta praca ucierpiała. Bałam się, że przez moją nieznajomość profesji inni będą patrzeć na mnie z góry, więc by ukryć swoje braki, nie brałam udziała w dyskusjach na temat pracy i jej nie monitorowałam. Widząc, że liderka grupy była apodyktyczna i zakłócała pracę, nie potrafiłam się tym zająć. Bałam się, że wyżsi przywódcy się dowiedzą, że nie wykonują praktycznej pracy i mnie zwolnią, więc nie zgłaszałam problemów i nie szukałam rozwiązań, patrzyłam z boku, jak praca kościoła doznaje szkód. Bezczelnie ukrywałam fakty, oszukując tych nade mną i tych pode mną, stwarzając pozory, że praca mi powierzona toczy się normalnie i bez problemów, aby ochronić swoją pozycję przywódczą. Choć robiłam wszystko, by chronić swój wizerunek i status, bracia i siostry byli ograniczani, nie mogli robić postępów w obowiązkach, żyli w bólu i cierpieniu, ich życia doznawało krzywdy, a praca stała w miejscu. Ale mnie to nie obchodziło. Czy nie są to wszystko przejawy fałszywego przywództwa? Zastanawiając się nad tym, czułam lęk, żal i skruchę. Nienawidziałam siebie za egoizm i kłamliwość. Moje sumienie było sparaliżowane! Produkcja filmów jest kluczową częścią pracy kościoła. Miałam tak ważne obowiązki, a nie dbałam wcale o wolę Boga, Troszczyłam się tylko o swój wizerunek i status, zakłócałam pracę kościoła. Myśl o tym, jak postępowałam, pełniąc obowiązki, i jak zaszkodziłam pracy kościoła, była jak nóż wbity w moje serce. Wstyd mi było stanąć przed Bogiem. Z żalem i łzami modliłam się: „Boże, byłam podstępna i uciekałam się do sztuczek, nie wykonywałam praktycznej pracy. Nie można cofnąć straty, o jaką przyprawiłam pracę kościoła. Chcę okazać skruchę, pełniąc obowiązki, i proszę, być mnie nadzorował!”.
Odnalazłam sposoby praktykowania i wkroczenia w słowach Boga. „Jak być kimś zwyczajnym i normalnym? W jaki sposób ludzie mogą, według Bożych słów, zająć właściwe miejsce istoty stworzonej – jak człowiek może nie próbować stać się nadczłowiekiem lub jakąś wielką postacią? Jak powinieneś praktykować, aby być zwyczajną i normalną osobą? Jak można to zrobić? (…) Po pierwsze, nie daj się złapać w sidła swojego tytułu. Nie mów: »Jestem przywódcą, jestem przełożonym zespołu, jestem superwizorem, nikt nie zna się na tych sprawach lepiej niż ja, nikt nie ma większych umiejętności niż ja«. Nie daj się złapać w pułapkę samozwańczego tytułu. Jeśli tak się stanie, będziesz miał związane ręce i nogi; wpłynie to na wszystkie twoje słowa i uczynki, a także na twoje normalne myślenie i osąd. Musisz się uwolnić z kajdan statusu; najpierw zejdź z tego oficjalnego stołka, na którym we własnym mniemaniu siedzisz, i stań na miejscu zwykłego człowieka; jeśli tak zrobisz, twoja postawa stanie się normalna. Musisz także przyznać i powiedzieć: »Nie wiem, jak to zrobić, i nie rozumiem tego – będę musiał poszukać wiedzy i się nauczyć« lub »Nigdy tego nie doświadczyłem, więc nie wiem, co robić«. Kiedy będziesz w stanie powiedzieć, co naprawdę myślisz, i mówić szczerze, będziesz miał normalny rozsądek. Inni poznają prawdziwego ciebie, a tym samym będą mieć normalny obraz ciebie, a ty nie będziesz musiał niczego udawać ani nie będzie na tobie ciążyła wielka presja, a więc będziesz mógł normalnie komunikować się z ludźmi. Takie życie jest wolne i łatwe; każdy, kto uważa, że życie jest wyczerpujące, sam do tego doprowadził. Nie udawaj niczego ani nie stwarzaj pozorów; najpierw otwarcie wyjaw, co masz w sercu, swoje prawdziwe myśli, by wszyscy mogli je poznać i zrozumieć. W rezultacie twoje obawy oraz podejrzliwość i bariery między tobą a innymi zostaną całkowicie wyeliminowane. Ogranicza cię coś jeszcze. Zawsze uważasz się za szefa zespołu, przywódcę, pracownika, kogoś z tytułem i statusem: jeśli powiesz, że czegoś nie rozumiesz lub nie potrafisz czegoś zrobić, czy tym samym nie umniejszasz siebie? Kiedy w sercu odrzucisz te kajdany, kiedy przestaniesz myśleć o sobie jako o przywódcy lub pracowniku, kiedy przestaniesz myśleć, że jesteś lepszy od innych i poczujesz, że jesteś zwyczajnym człowiekiem, takim samym jak wszyscy inni, że są pewne obszary, w których jesteś gorszy od innych – kiedy z taką postawą będziesz omawiał prawdę i sprawy związane z pracą, efekt będzie inny i atmosfera też będzie inna. Jeżeli w sercu zawsze masz jakieś wątpliwości, jeśli wciąż czujesz się zestresowany i ograniczany i chciałbyś się tego pozbyć, ale nie potrafisz, możesz to zrobić skutecznie, modląc się poważnie do Boga, zastanawiając się nad sobą, dostrzegając swoje niedociągnięcia, dążąc do prawdy i wprowadzając ją w życie” (Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Boga rozjaśniło mi się serce. Kiedyś stawiałam siebie w pozycji przywódcy. Udawałam, że wszystko wiem, aby innych wprawić w podziw, nie chciałam, by ujrzeli moje prawdziwe oblicze. Uważałam, że by być przywódczynią, muszę stać ponad innymi i być wszechmocna. To był błąd. Wcale nie byłam lepsza od innych. Miałam tak samo zepsute usposobienie jak moi bracia i siostry, wielu rzeczy nie widziałam jasno ani nie umiałam zrozumiec. Bycie przywódczynią to była szansa na praktykowanie. Zamiast przywiązywać wielką wagę do swojej pozycji powinnam być szczera i otworzyć się przed braćmi i siostrami, współpracować z wszystkimi na równej stopie. Jeśli czegoś nie rozumiałam, powinnam to przyznać i pozwolić to omówić tym, którzy rozumieją. W ten sposób mogłam na czas rozwiązywać problemy i rekompensować własne braki. Jeśli nie rozumiałam problemu i nie wiedziałam, jak go rozwiązać, powinnam zgłosić to od razu zwierzchnim przywódcom, by problem nie eskalował.
Teraz ponownie wybrano mnie na przywódczynię. Jestem wdzięczna i wiem, że to szansa, bym odpokutowała. Nie cofnę już swoich dawnych wykroczńe, więc chcę tylko dać z siebie wszystko w przyszłości. Przysięgłam sobie, że zrobię wszystko, by dobrze pełnić te obowiązki, a jeśli znów ulegnę swojemu zepsutemu usposobieniu i będę nieodpowiedzialna, to mam nadzieję, że Bóg mnie skarci i zdyscyplinuje. Podlega mi wiele zadań, o których nie wiem za dużo. Czasem, gdy bracia i siostry przychodzą, by omówić ze mną pracę, niewiele rozumiem i czuję pokusę, by znów uchylać się od pracy i udziału w dyskusji, ale gdy myślę o tym, czego mnie nauczyły moje porażki, odczuwam lęk. Od razu modlę się do Boga, prosząc, by dał mi spokój, bym mogła uważnie słuchać i wspólnie z braćmi i siostrami znalazła rozwiązanie problemów. Gdy się dostosuję i faktycznie angażuję w te zadania, niosąc brzemię, to nie tylko widzę, na czym polega problem, ale czasem mogę coś sensownego zasugerować. Gdy nie potrafię rozwikłać problemów tyczących się zasad, zgłaszam je do przełożonych i szukam pomocy. W efekcie nie ma opóźnień w pracy i problem można szybko rozwiązać.