Rozeznanie w słowach Boga nigdy nie zawodzi
W 2021 roku mieszkałam z Chen Yue i kilkoma innymi siostrami. Od razu zauważyłam, że często mówi ludziom o swoim stanie i że czasami robi to podczas posiłków. Myślałam o tym, jak w ogóle potrafi wykorzystać czas posiłku, że się skupia się na wejściu w życie i jest kimś, kto docieka prawdy. Później podczas jednej z rozmów, Chen Yue powiedziała mi, że zwraca uwagę na mimikę i opinie innych, a gdyby ktoś przyjął wobec niej zły ton, myślałaby, że nią pogardza, bo jest przebiegła. Powiedziała też, że zawsze rywalizuje z innymi o prestiż i zysk, i dba o status. Pomyślałam, że nie znamy się długo, więc to, że mówi mi o swoich największych wadach i słabościach, znaczy, że jest prosta i otwarta. Podczas kolejnych kontaktów zauważyłam, że ma bardzo złożone stany umysłu. Dbała o mimikę oraz opinie innych i przewidywała ich zamiary. Czasem gdy bracia i siostry wskazywali jej problemy, zastanawiała się, czy nią pogardzają, a potem mówiła otwarcie o tym, co ujawniła, twierdziła, że postępuje przebiegle itd. Najpierw myślałam, że jest wrażliwa i delikatna. Każdy ma przecież wady i problemy, więc jako wspólnota powinnyśmy mieć wobec siebie więcej tolerancji i przebaczenia. Ponadto umiała być otwarta i rozumiała siebie po okazaniu zepsucia, więc powinna potrafić przyjąć prawdę. Nie myślałam o tym długo. [/Przestałam o tym myśleć] Zwykle gdy mówiła mi o swoim stanie, cierpliwie słuchałam, jak się otwiera, a w rozmowie zwracałam dużą uwagę na jej nastrój, bojąc się, że przez nieostrożność ją zranię. Z tego powodu lubiła ze mną rozmawiać. Z jej słów i z tego, co sugerowały, wynikało, że według niej mam dobry temperament i charakter, że jestem hojna i że lubi takich ludzi jak ja. Ponadto rozmawiałyśmy zwykle o jej przewidywaniu i przejmowaniu się wizerunkiem. Czasem pogawędka trwała godzinę, co spowalniało moje obowiązki. Ufała mi i się bałam, że jeśli jej nie posłucham, poczuje się zraniona. Głupio mi było jej przerywać. Później stało się coś, co zmieniło to, jak ją postrzegałam.
Kiedyś siostra Li nie przejęła się zbytnio, gdy Chen Yue ją skrytykowała, bo źle złożyła narzutę. Chen Yue się wściekła i nalegała, by siostra Li zrobiła to, co jej kazała. Zazwyczaj chciała, by ludzie się do niej przymilali, zgadzali się z nią i ją uszczęśliwiali, więc siostra Li powiedziała jej, że się zbytnio skupia na statusie i zawsze chce mieć innych blisko, by móc ich kontrolować. Potem Chen Yue otworzyła się przed siostrą Li, płacząc, mówiła, że nie jest taka, jak ona twierdzi, i że źle ją zrozumiała. Siostra Li przeprosiła, lecz Chen Yue nie odpuszczała i przestała się do niej odzywać. Potem często się izolowała i rzadko z nami rozmawiała.
W trakcie jednej z rozmów ze mną o swoim stanie wspomniała, że widziała, jak inne siostry często rozmawiają z siostrą Li, więc przypuszcza, że wszyscy lubią siostrę Li, a nią pogardzają i ją wykluczają. Później wszystkich unikała. Sądziła też, że siostra Li jest nieszczera, kiedy z nią rozmawia. Potem nazwała się słabym człowiekiem i stwierdziła, że takie przewidywanie siostry Li to przebiegłość. Lecz w efekcie się nie zmieniła. Przez to dąsała się na nas dwa tygodnie, więc atmosfera była napięta. Byłam zaskoczona i nie umiałam się w tym połapać. Czemu nie szukała prawdy i nie wyciągnęła wniosków? Później pomyślałam o tym, że ma skłonności się obrażać i dąsać i że z miłości musimy jej pomóc. Pewnego razu przez jakieś problemy trzeba było przerobić film, który produkowała. Na spotkaniu lider zespołu stwierdził, że odpowiedzialność za problemy w filmach ponoszą producenci. Chen Yue założyła, że ma ją na myśli, że uważa, iż ma słaby charakter i jej nie lubi. Długo chodziła chmurna. W rozmowie o tym przywódczyni powiedziała jej, że nie akceptuje prawdy, że jest przewrażliwiona i że to bardzo niebezpieczne, jeśli się nie zmieni. Kiedy Chen Yue to usłyszała, zaczęła płakać. Mówiła, że przez jej przebiegłość Bóg jej nie zbawi. Widząc jej stan, przywódczyni omówiła z nią wolę Boga, żeby nie rozumiała Go źle i zastanowiła się nad swoim problemem. Wtedy nic nie powiedziała, więc przywódczyni uznała, że się zmieni, lecz o dziwo na spotkaniu stwierdziła, że nie umie przyjąć słów przywódczyni i jest przygnębiona. Później powiedziała braciom i siostrom, że liderka zespołu nią pogardza przez jej słaby charakter i że nie wie, jak przez to przebrnąć, cały czas płacząc. Okazali jej współczucie. Takie rzeczy się zdarzały, lecz gdy ktoś z nią je omówił, „poznawała” siebie i rozumiała swój problem. Lecz kilka dni później znów miała atak w kolejnej sytuacji.
Widząc, jak się zachowuje, byłam zagubiona. Skoro niby poznała siebie, czemu nigdy się nie zmieniała? Gdy inni mówili coś, co wpływało na jej dumę, zakładała, że nią pogardzają i wszystko źle rozumiała. Czyż nie miała problemu ze swoim człowieczeństwem i rozumieniem? Nie umiałam tego pojąć, więc modliłam się do Boga i rozmawiałam z tymi, którzy rozumieli prawdę. Jedna z sióstr powiedziała mi, że po latach w wierze Chen Yue wszytko rozumiała, lecz nie praktykowała prawdy i była zniechęcona, czyli nie poznała siebie prawdziwie. Ta siostra przysłała mi fragment słów Boga. „Kiedy niektórzy ludzie mówią o poznaniu siebie, pierwsze słowa, jakie wychodzą z ich ust, brzmią: »Jestem diabłem, żywym szatanem, kimś, kto sprzeciwia się Bogu. Nie jestem Mu posłuszny i zdradzam Go; jestem żmiją, złym człowiekiem, który powinien zostać przeklęty«. Czy to jest prawdziwe samopoznanie? Mówią wyłącznie ogólnikami. Dlaczego nie podają przykładów? Dlaczego nie wyciągną na światło dzienne swoich haniebnych uczynków, by je poddać analizie? Niektórzy bezkrytyczni ludzie słuchają ich i myślą: »Oto prawdziwe samopoznanie! Rozpoznać w sobie diabła, szatana, a nawet przekląć siebie – jakież wyżyny osiągnęli!«. Wiele osób, szczególnie nowych wierzących, daje się zwieść takim słowom. Wydaje im się, że ten, kto tak mówi, jest czysty i rozumie sprawy duchowe, że jest to ktoś, kto kocha prawdę i nadaje się na przywódcę. Jednak gdy przez pewien czas utrzymują kontakt z taką osobą, odkrywają, że tak nie jest, że ten człowiek nie jest taki, jak sobie wyobrażali, lecz jest wyjątkowo fałszywy i zwodniczy, umie się ukrywać i udawać kogoś innego, i bardzo się rozczarowują. Jak zatem można ocenić, czy ktoś kocha prawdę? Zależy to od tego, co ten człowiek zwykle przejawia, czy wprowadza w życie rzeczywistość prawdy, czy robi to, co mówi, czy jego mowa i uczynki są ze sobą spójne. Jeśli to, co mówi, wydaje się spójne i brzmi przyjemnie, ale nie wprowadza tego w życie, lecz robi co innego, tym samym okazuje się jednym z faryzeuszy, hipokrytą, w żadnym razie na pewno nie kimś, kto kocha prawdę. Wielu ludzi potrafi bardzo spójnie omawiać prawdę, ale nie uświadamia sobie własnych wylewów zepsutego usposobienia. Czy tacy ludzie znają siebie? A jeśli siebie nie znają, to czy rozumieją prawdę? Wszyscy, którzy nie znają siebie, są ludźmi nie rozumiejącymi prawdy, a wszyscy, którzy wypowiadają puste słowa o samopoznaniu, mają fałszywą duchowość i są kłamcami. Niektórzy ludzie bardzo spójnie potrafią cytować doktryny, ale ich duch jest odrętwiały i otępiały, nie są spostrzegawczy i nie reagują na żadne problemy. Można powiedzieć, że są odrętwiali, ale czasami, gdy się ich słucha, wydaje się, że w duchu są całkiem przenikliwi. Na przykład zaraz po jakimś incydencie są w stanie od razu przeanalizować siebie: »Właśnie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Zastanowiłem się i zdałem sobie sprawę, że był podstępny, że oszukiwałem Boga«. Niektórzy ludzie pozbawieni rozeznania czują zazdrość, gdy coś takiego słyszą, i mówią: »Ten człowiek natychmiast uświadamia sobie, że wypływa z niego zepsucie, i jest w stanie się otworzyć i to omówić. Tak szybko zareagował, ma przenikliwego ducha, jest znacznie lepszy od nas. To naprawdę ktoś, kto dąży do prawdy«. Czy to trafny sposób oceniania ludzi? (Nie). Na jakiej zatem podstawie można ocenić, czy ktoś naprawdę zna siebie? Nie można brać pod uwagę tylko tego, co wychodzi z ich ust. Należy również przyjrzeć się temu, co naprawdę się w nich przejawia, a najprostszą metodą jest sprawdzenie, czy są w stanie praktykować prawdę – to jest najważniejsze. Zdolność do praktykowania prawdy dowodzi, że ludzie rzeczywiście znają siebie, ponieważ ci, którzy naprawdę siebie znają, przejawiają skruchę, a tylko gdy ludzie okazują skruchę, naprawdę znają siebie” (Tylko samopoznanie jest pomocą w dążeniu do prawdy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Boga wiem, że rozważając, czy ktoś kocha i przyjmuje prawdę, czy naprawdę zna siebie, nie chodzi o to, by zobaczyć to, co uznaje werbalnie, jak dobrze głosi teorie, lecz raczej o to, co faktycznie urzeczywistnia w obliczu problemów – czy praktykuje prawdę, czy pokutuje i się zmienia i czy rozumienie, o którym mówi, pasuje do faktycznego wejścia. Niektórzy głoszą właściwe doktryny, lecz nie praktykują prawdy, a kierują się swoim szatańskim usposobieniem. Tacy ludzie nie akceptują prawdy. Niektórzy umieją się otworzyć, bez względu na swoje myśli, i znają swoje zepsucie, więc ludzie myślą, że są prości, lecz oni nic nie mówią o motywach swoich działań ani nie analizują istoty swojego skażonego usposobienia. Wydają się prości i otwarci, lecz tak naprawdę wprowadzają ludzi w błąd i oszukują, co jest przebiegłe. Samowiedza niektórych osób jest tylko iluzją. Choć werbalnie przyznają, że się mylą, mówią, że są szatanami i potępiają samych siebie, że są bezużyteczni, to w kwestii konkretnych niegodziwości, swoich pobudek i celów, bądź tego, do czego prowadzą, nie mówią nic. A właśnie Chen Yue lubiła rozmawiać z ludźmi o swoim stanie i pozornie faktycznie dociekała prawdy. Zawsze mówiła coś takiego: „Jestem kiepskim człowiekiem, jestem przebiegła, jestem złośliwa”. Wyglądało na to, że naprawdę zna siebie, lecz mając problemy, nie praktykowała prawdy. Wcale nie leczyła swojego skażenia. Już dwa lata wcześniej mówiono, że przewiduje ludzi i skupia się na statusie, lecz ona wcale się nie zmieniła. Najwyraźniej mówiła tylko o teorii i oszukiwała ludzi. Wiedza nie pasowała do tego, co urzeczywistniała.
Później przeczytałam słowa Boga o tym, którzy ludzie są prawdziwymi braćmi i siostrami, więc zyskałam pewne rozeznanie co do Chen Yue. Słowa Boga mówią: „Do rodziny Bożej należą tylko ci, którzy miłują prawdę; tylko oni są prawdziwymi braćmi i siostrami. Czy uważasz, że wszyscy ci, którzy często chodzą na zgromadzenia, są braćmi i siostrami? Niekoniecznie. Którzy ludzie nie są braćmi i siostrami? (Ci, których mdli od prawdy, którzy nie przyjmują prawdy ani do niej nie dążą). Są to ci, którzy nie przyjmują prawdy i mają jej dość, ci, którzy są niegodziwi, a także niektórzy ludzie o złym człowieczeństwie. Istnieją nawet tacy, którzy na pozór mają dobre człowieczeństwo, ale specjalizują się w zabawianiu się mądrościami życiowymi; ci ludzie będą wykonywać podstępne manewry, wykorzystywać innych, naciągać ich i oszukiwać. Gdy tylko zaczyna się omawianie prawdy, tracą zainteresowanie, mają jej dość, nie mogą znieść słuchania o niej, uważają, że to nudne i nie są w stanie wysiedzieć na miejscu. Co to za ludzie? Tacy ludzie są niewierzącymi i bez względu na wszystko nie możesz ich uważać za braci i siostry. (…) Czym zatem kierują się w życiu? Bez żadnych wątpliwości kierują się mądrościami szatana, zawsze zachowują się podstępnie i przebiegle, nie prowadzą życia w zwykłym człowieczeństwie. Nigdy nie modlą się do Boga ani nie szukają prawdy, ale radzą sobie ze wszystkim za pomocą ludzkich sztuczek, strategii i mądrości życiowych – a przez to ich egzystencja jest wyczerpująca. Nawet w prostych sprawach wszystko zaciemniają, a jeśli nie racjonalizują, to przedstawiają wymówki. Takie życie jest męczące, prawda? Skoro można coś wyjaśnić w kilku słowach, po co opowiadają tyle bzdur? Mają pokrętny sposób myślenia i nie są w stanie przyjąć prawdy. Dla własnego wizerunku lub z powodu kilku słów będą się kłócić, aż zsinieją na twarzy, zupełnie jakby byli nerwowo chorzy. Życie takich ludzi jest niezmiernie bolesne. (…) I tak, przy bliższym przyjrzeniu, ich działania i sprawy, które zajmują im cały dzień – wszystkie mają związek z ich wizerunkiem, reputacją i próżnością. Jest tak, jakby żyli zaplątani w sieć i musieli wszystko racjonalizować lub usprawiedliwiać; zawsze wstawiają się za sobą, mają pokrętny sposób myślenia, opowiadają mnóstwo bzdur, a ich słowa są splątane. Wciąż kłócą się o to, co jest dobre, a co złe, nie ma temu końca, a jeśli nie próbują poprawić swojego wizerunku, to rywalizują o reputację i status; każdą chwilę życia poświęcają na te rzeczy. A jakie są tego ostateczne konsekwencje? Może i zyskują twarz, ale wszyscy mają ich dość i są nimi zmęczeni; inni przejrzeli ich na wylot i zdali sobie sprawę, że są to ludzie pozbawieni rzeczywistości prawdy, że nie są to prawdziwi wyznawcy Boga. Kiedy przywódcy i pracownicy albo inni bracia i siostry skierują do nich kilka słów krytyki, oni uparcie jej nie przyjmują, obstają przy próbach racjonalizacji albo szukają wymówek i próbują przerzucić odpowiedzialność na kogoś innego, a podczas zgromadzeń bronią się i wykręcają kota ogonem, wzbudzając niepokój wśród wybrańców Bożych. W głębi serca myślą: »Czy naprawdę to, co mówię, nie ma sensu?«. Co to za osoba? Czy to jest ktoś, kto kocha prawdę? Czy to jest ktoś, kto wierzy w Boga? Kiedy słyszą, że ktoś mówi coś, co ich obraża, zawsze chcą o tym porozmawiać, wikłają się w roztrząsanie, kto ma rację, a kto nie, nie szukają prawdy ani nie postępują według zasad prawdy. Nawet najprostszą sprawę muszą skomplikować – sami proszą się o kłopoty, zasługują na to, by czuć wyczerpanie!” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Czytając słowa Boga, łatwo jest nam rozeznać, kto jest bratem lub siostrą, a kto niewierzącym. Niektórzy ludzie lubią się sprzeczać o dobro i zło. Nie przyjmują prawdy, a raczej mają jej dość. Nie szukają jej, nie zastanawiają się nad sobą ani nie znają siebie. Zawsze się bronią i usprawiedliwiają. Tacy ludzie za dużo myślą i są z natury zwodniczy. Nie tylko męczy to ich samych, ale przynosi też ból i irytację innym. Tacy ludzie nie są prawdziwymi braćmi i siostrami. Chen Yue, z powodu czyjejś nieumyślnej uwagi, która według niej zraniła jej reputację, odgadywała zamiary tej osoby, stała się podejrzliwa i stronnicza. Potem pozornie otwarcie się tłumaczyła lub mówiła o sobie, by poruszyć problemy innych. Zawsze się sprzeczała o dobro i zło. Na przykład, gdy lider zespołu coś jej zasugerował, sądziła, że nią pogardza, więc była nieszczęśliwa. Potem na spotkaniu otwarcie mówiła, że lider ma o niej złe zdanie, by wszyscy współczuli jej, a wyrobili sobie konkretną opinię o liderze. Ludzie zwykle musieli bardzo uważać w swoich interakcjach z nią, zwracać uwagę na wyraz jej twarzy, by nie powiedzieć czegoś, co wpłynie na jej stan. Interakcje z nią były przytłaczające i nikt nie czuł się wolny. A skoro zawsze była przygnębiona, poważnie wpływało to na postęp pracy. Kiedyś myślałam, że jest po prostu wrażliwa, że zwykle się dąsa, gdy sprawy nie idą po jej myśli, że to normalna wada, która tak naprawdę nie przeszkadza braciom i siostrom ani dziełu kościoła. Lecz kierując się faktami, dostrzegłam zakłócenie w stanach braci i sióstr oraz życia kościoła. Wpłynęło to też na normalny postęp dzieła kościoła. Ogólne wrażenie było takie, że nie przyjmuje prawdy i jest bardzo przebiegła. Nie była pomocna dla innych, a była raczej jak niewierząca. Przywódca zrozumiał, na czym polega jej zachowanie, odebrał jej obowiązki i kazał jej zastanowić się nad sobą.
Potem przeczytałam fragment słów Boga, ukazujący skażone ludzkie skłonności, dzięki którym już rozumiem, co kryje się za słowami Chen Yue. Słowa Boga mówią: „Oszustwo często widać na pierwszy rzut oka. Kiedy ktoś ciągle owija wszystko w bawełnę albo mówi w sposób bardzo cwany i przebiegły, jest to przejaw oszustwa. A jaka jest główna cecha zła? Ze złem mamy do czynienia wtedy, gdy to, co ludzie mówią, jest szczególnie miłe dla ucha, od początku do końca wydaje się słuszne, absolutnie bez zarzutu i dobre bez względu na to, z której strony na to spojrzeć; wtedy, gdy ludzie robią różne rzeczy i osiągają swe cele bez stosowania żadnych oczywistych technik. Są niezwykle skryci, kiedy coś robią, osiągają swe cele nie pokazując niczego po sobie, nie zdradzając się w żaden sposób. W ten właśnie sposób antychryści zwodzą ludzi, a takie rzeczy i takich ludzi bardzo trudno jest zidentyfikować. Niektórzy często wypowiadają właściwe słowa, używają ładnie brzmiących wyrażeń oraz posługują się pewnymi doktrynami, argumentami i metodami, które zgodne są z odczuciami innych, aby zamydlić im oczy. Udają w ten sposób, że do czegoś zmierzają, podczas gdy tak naprawdę podążają w innym kierunku, by osiągnąć swe sekretne cele. To jest zło. Ludzie zazwyczaj sądzą, że takie zachowania są przejawem oszustwa, bowiem słabiej znają zło i rzadziej je też analizują. W gruncie rzeczy zło trudniej rozpoznać niż oszustwo, gdyż jest bardziej ukryte, a metody i techniki, jakimi się posługuje, są bardziej wyrafinowane” (Punkt piąty: Zwodzą, kontrolują i wikłają innych oraz stanowią dla nich zagrożenie, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga demaskują ludzi o złych skłonnościach. Oni mówią coś, co brzmi dobrze, miło i przyjemnie, lecz za tym kryją się pobudki, których nie dostrzegą zwykli ludzie. Cały czas myślałam o zachowaniu Chen Yue. Mówiła mi, że jestem wspaniałomyślna, nie sprzeczam się z nią i że lubi ze mną rozmawiać. Kiedyś siostry Li nie było w domu, a ona posłała SMS-a, że boi się być sama, jakby była dzieckiem i nie było przy niej mamy. Słysząc to, każdy czułby, że mu bardzo ufa i że widzi w nim zaufanego przyjaciela, a nawet członka rodziny. Chciałby więc się nią opiekować i zgadzać we wszystkim. Nawet gdyby się spierała o dobro i zło, sądząc, że inni nią pogardzają, nikt nie słuchałby tego, co mówi, tylko by jej współczuł i litował się nad nią. Najwyraźniej mówiła to, co brzmi miło, to, co inni chcieli usłyszeć i im schlebiała, lecz tak naprawdę chciała ich dla siebie. Zwykle lubiła mówić ludziom o swoim stanie, by widzieli, że się skupia na wejściu w życie i że poszukuje i docieka prawdy. Lecz w rzeczywistości celowo tworzyła ten pseudo-duchowy wizerunek, żeby sprawić, by inni dobrze o niej myśleli. Pozornie mówiła o swoim stanie, lecz tak naprawdę chciała być pocieszana, odreagowywać i bawić się uczuciami innych. Zabierała im nawet czas, kiedy mieli obowiązki. Lecz ja nie dostrzegłam jej pobudek ani tego, jaką osobą naprawdę była. Zawsze życzliwie z nią rozmawiałam, pomagałam i wspierałam. Robiłam to chętnie, gdy tylko widziałam, że się z czymś zmaga, i zawsze myślałam o niej w pierwszej kolejności. W końcu dzięki słowom Boga dostrzegłam, że ma złą naturę, że zwodzi innych słowami i czynami, że ich okłamuje i oszukuje.
Później zastanawiałam się nad sobą. Czemu się nie zorientowałam co do Chen Yue? Dzięki refleksji dostrzegłam swoją błędną perspektywę. Uznałam, że skoro mówi o swoim stanie to jest prosta i otwarta, praktykuje prawdę, i zlekceważyłam jej słowa. Tylko dzięki słowom Boga rozumiem, co to znaczy być prostym i otwartym. Słowa Boga mówią: „Być uczciwym zaś oznacza oddać swoje serce Bogu, być wobec Niego szczerym i otwartym we wszystkich sprawach, nigdy nie ukrywać prawdy, nie próbować zwieść tych, którzy są pod tobą i ponad tobą; a także nie robić niczego tylko po to, aby przypochlebić się Bogu. Podsumowując, być uczciwym znaczy być szczerym w swych słowach i czynach i nie mamić ani Boga, ani człowieka. (…) Jeśli twoje słowa są pełne wymówek i bezwartościowych usprawiedliwień, wówczas powiadam, że jesteś kimś, kto zupełnie nie ma ochoty wcielać prawdy w życie. Jeśli masz wiele tajemnic, którymi nie chcesz się podzielić, i jeśli nie jesteś skory do wyjawienia innym swoich sekretów – inaczej mówiąc, swych problemów – aby szukać drogi ku światłu, to powiadam ci, że jesteś kimś, komu nie będzie łatwo zyskać zbawienia i wyłonić się z ciemności” (Trzy przestrogi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki tym słowom wiem, że bycie prostym i otwartym to mówienie wprost, gdy pojawiają się problemy lub ujawnia się skażenie, a nie ukrywanie czy zatajanie faktów. Otwieramy się, by dociec prawdy i szybko rozwiązać swoje problemy. Dzięki temu można dostrzec istotę swojego skażenia i szczerze porozmawiać z braćmi i siostrami. Jest to dla nas budujące i korzystne. By sprawdzić, czy ktoś jest prosty i otwarty, trzeba spojrzeć na jego pobudki i wynik. Jeśli mówi o uprzedzeniach, błahostkach i plotkach bez prawdziwej autorefleksji czy zrozumienia, to znaczy, że tak naprawdę nie jest prosty i otwarty. To tylko gadanie o czymś, czego nie lubią i skryte obwinianie innych za swoje problemy. Taka otwartość nie ma pomaga ludziom ani ich nie buduje. Niektórzy zachowują się, jakby byli otwarci i udają, że są uczciwi i przyjmują prawdę, a inni ich podziwiają. Takie działanie to zawoalowane wywyższanie się i popisywanie – wprowadza w błąd. W swojej znajomości siebie Chen Yue mówiła głównie o swoich podejrzeniach wobec innych oraz o myślach i pomysłach, jakie miała, lecz nigdy o swoich skażonych skłonnościach, ukrytych zamiarach czy pobudkach. Nie chciała szukać prawdy czy uleczyć swego skażenia, a raczej wylewać swoje żale, by ludzie jej współczuli i ją pocieszali. W ten sposób nawet się usprawiedliwiała, by nie być źle rozumianą. Dzięki temu chroniła swój wizerunek w oczach innych. Lecz nie uleczyła skażonego usposobienia, nie pomogła braciom i siostrom ani ich nie zbudowała. Czyli nie była prosta i otwarta. Uprawiała podstępne gierki. Gdy to zrozumiałam, wszystko stało się jasne. Dostrzegłam, że Chen Yue nie była kimś, kto dąży do prawdy, kimś prostym i szczerym, lecz była bardzo przebiegła i zła.
Później zastanowiłam się nad sobą. Od prawie roku miałam kontakt z Chen Yue i byłam nieco świadoma jej problemów, więc czemu wcześniej nie dostrzegłam prawdy o niej? Zrozumiałam, że stało się tak, bo nie patrzyłam na nią przez pryzmat słów Boga, a kierowałam się raczej swoimi pojęciami i wyobrażeniami. Postrzegałam jej otwartość i chęć mówienia o swoim stanie jako jej miłość i szukanie prawdy. Nie patrzyłam na jej pobudki, punkt wyjścia ani na efekty działań. Nie dostrzegałam jej słów, zachowania ani metod działania i nie kierowałam się słowami Boga. Dlatego nie dostrzegłam jej istoty ani prawdy o niej. Traktowałam ją nawet jak siostrę, przebaczałam jej, pomagałam i wspierałam z miłością. Byłam niemądra! Teraz wiem, że poznanie, czy dana osoba kocha prawdę i do niej dąży, nie wiąże się z tym, czy lubi rozmawiać z innymi, rozprawiając o samowiedzy, lecz raczej, czy w obliczu problemów umie szukać prawdy i praktykować słowa Boga i czy prawdziwie się zmienia. Zrozumiałam też, jak ważne jest poznawanie istoty ludzi w oparciu o słowa Boga. Dasz się zwieść, jeśli nie poznasz o nich prawdy. Będziesz ich ślepo kochać, wspierać i pomagać złym ludziom jak braciom i siostrom. W efekcie zakłóci to dzieło kościoła. Postrzegać ludzi i rzeczy trzeba tylko przez słowa Boga – jedynie tak można poznać o nich prawdę. To jedyny sposób na prawidłowe kontakty z innymi. Dziękujmy Bogu!