Rozeznanie w oparciu o słowa Boga nigdy nie zawodzi

23 października 2022

Autorstwa Christina, Stany Zjednoczone

W kwietniu 2021 roku mieszkałam w domu z Harlow i kilkoma innymi siostrami. Od razu zauważyłam, że często mówi ludziom o swoim stanie i że czasami robi to podczas posiłków. Myślałam o tym, że potrafi wykorzystać nawet czas posiłku – naprawdę skupiała się na wejściu w życie i była kimś, kto szuka prawdy. Później podczas jednej z rozmów Harlow powiedziała mi, że zwraca dużą uwagę na mimikę i opinie innych, a gdy ktoś przyjmował wobec niej zły ton, zwykle zakładała, że nią pogardza, i powiedziała mi, że jest fałszywa. Powiedziała też, że zawsze rywalizuje z innymi o prestiż i zysk oraz dba o swoją reputację i status. Pomyślałam, że nie znamy się długo, więc to, że jest w stanie opowiadać mi o swoich największych wadach i słabościach, znaczy, że jest prosta i otwarta. Podczas kolejnych kontaktów zauważyłam, że rzeczywiście miała skomplikowany sposób myślenia. Bardzo dbała o mimikę oraz opinie innych i była wobec nich podejrzliwa. Czasem, gdy bracia i siostry wskazywali jej problemy, zastanawiała się, czy nią pogardzają, a potem mówiła otwarcie o sobie, twierdząc, że zawsze jest podejrzliwa wobec innych, że jest bardzo podstępna i tak dalej. Najpierw myślałam, że jest dość wrażliwa i delikatna. Każdy ma przecież wady i problemy, więc jako bracia i siostry powinnyśmy być wobec siebie bardziej tolerancyjni i przebaczający. Ponadto umiała być otwarta i rozumiała siebie po ujawnieniu zepsucia, więc powinna być osobą, która potrafi przyjąć prawdę. Nie myślałam więc o tym długo. Zwykle gdy mówiła mi o swoim stanie, cierpliwie słuchałam jej wynurzeń. W rozmowie z ostrożnością zwracałam też dużą uwagę na jej nastrój, bojąc się, że przez nieostrożność powiem coś, co ją zrani. Z tego powodu lubiła ze mną rozmawiać. Z jej słów i z tego, co sugerowały, wynikało, że według niej mam dobry temperament i charakter, że jestem hojna i że lubi takich ludzi jak ja. Jednak zawsze rozmawiałyśmy o jej podejrzliwości i przejmowaniu się wizerunkiem. Czasem pogawędka trwała godzinę, co spowalniało moje obowiązki. Ale widząc, jak bardzo mi ufa, bałam, że jeśli jej nie posłucham, poczuje się zraniona, więc głupio mi było jej przerywać. Później stało się coś, co zmieniło sposób, w jaki ją postrzegałam.

Pewnego razu siostra Kay nie przejęła się zbytnio, gdy Harlow ją skrytykowała, bo źle złożyła kołdrę. Harlow się wściekła i nie zamierzała tego odpuścić, nalegając, by siostra Kay zrobiła to, co jej kazała. Kay zauważyła, że Harlow często zmusza ludzi, by ją do czegoś nakłaniali i jej ustępowali, aby ją zadowolić. Kay powiedziała jej, że zbytnio się skupia na statusie i zawsze chce mieć innych blisko, co w zasadzie oznacza, że chce ich kontrolować. Potem Harlow otworzyła się przed siostrą Kay, płacząc i wyjaśniając, że nie jest taka, jak twierdzi Kay, i że Kay źle ją zrozumiała. Kay przeprosiła, lecz Harlow wciąż nie mogła tego odpuścić i przestała się do niej odzywać. Potem często się izolowała i rzadko z nami rozmawiała. W trakcie jednej z rozmów ze mną o swoim stanie wspomniała, że widziała, jak inne siostry często rozmawiają z Kay, więc przypuszcza, że wszyscy lubią Kay, a nią pogardzają i ją wykluczają. Później celowo wszystkich unikała i sądziła, że Kay jest nieszczera, kiedy z nią rozmawia. Potem powiedziała, że ma marne człowieczeństwo i stwierdziła, że takie powątpiewanie w Kay było bardzo podstępne. Lecz później wcale się nie zmieniła. Przez to dąsała się na nas przez pół miesiąca, więc atmosfera była napięta. Byłam zaskoczona i nie umiałam się w tym połapać. Czemu nie szukała prawdy i nie wyciągała wniosków w obliczu problemów? Później pomyślałam o tym, że po prostu ma skłonności do obrażania się i dąsania, i że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami i z miłości musimy bardziej jej pomóc. Pewnego razu pojawił się problem w filmie, który produkowała. Na spotkaniu lider zespołu stwierdził, że główną odpowiedzialność za problemy w filmach ponoszą producenci. Harlow założyła, że to ją ma na myśli, że uważa, iż ma słaby potencjał i patrzy na nią z góry. Długo chodziła chmurna i ze smutną miną. W rozmowie o tym przywódczyni powiedziała jej, że nie akceptuje prawdy, że jest przewrażliwiona i że jeśli się nie zmieni, będzie to niebezpieczne. Kiedy Harlow to usłyszała, zaczęła płakać. Mówiła, że przez jej zepsucie Bóg jej nie zbawi. Widząc jej stan, przywódczyni omówiła z nią intencję Boga, żeby nie rozumiała Go źle i mogła dogłębniej zastanowić się nad swoim problemem i uzyskać wejście. Wtedy nic nie powiedziała, a przywódczyni uznała, że będzie w stanie się zmienić. O dziwo jednak na spotkaniu stwierdziła, że nie umie przyjąć słów przywódczyni i od wielu dni czuje się zniechęcona. Później powiedziała pewnym braciom i siostrom, że liderka zespołu nie lubiła jej przez jej niski potencjał, przez co czuła się ograniczana. Nie wiedziała, jak przez to przebrnąć, a mówiąc, płakała. Bracia i siostry okazali jej współczucie. Takie rzeczy ciągle się zdarzały. Gdy ktoś z nią coś omówił, zawsze „znała” siebie i przyznawała się do swojego problemu. Lecz gdy kilka dni później działo się coś nieprzyjemnego, znów wpadała w szał.

Widząc, jak się zachowuje, czułam się bardzo zagubiona. Skoro niby poznała siebie, czemu nigdy się nie zmieniała? Gdy inni mówili coś, co wpływało na jej dumę, zakładała, że nią pogardzają i wszystko źle rozumiała. Czy miała problem ze swoim człowieczeństwem i rozumieniem? Nie umiałam w pełni tego pojąć, więc modliłam się do Boga, zwracałam się do ludzi, którzy rozumieli prawdę i rozmawiałam z nimi. Jedna z sióstr powiedziała mi, że po latach w wierze Harlow wszystko rozumie, lecz nie praktykuje prawdy i często jest zniechęcona. Oznaczało to, że nie zna prawdziwie samej siebie. Ta siostra przysłała mi także fragment słów Boga: „Kiedy niektórzy ludzie mówią o poznaniu siebie, pierwsze słowa, jakie wychodzą z ich ust, brzmią: »Jestem diabłem, żywym szatanem, kimś, kto sprzeciwia się Bogu. Buntuję się przeciwko Niemu i zdradzam Go; jestem żmiją, złym człowiekiem, który powinien zostać przeklęty«. Czy to jest prawdziwe samopoznanie? Mówią wyłącznie ogólnikami. Dlaczego nie podają przykładów? Dlaczego nie wyciągają na światło dzienne swoich haniebnych uczynków, by je poddać szczegółowej analizie? Niektórzy bezkrytyczni ludzie słuchają ich i myślą: »Oto prawdziwe samopoznanie! Rozpoznać w sobie diabła, a nawet przekląć siebie – jakież wyżyny osiągnęli!«. Wiele osób, szczególnie nowych wierzących, daje się zmylić takim słowom. Wydaje im się, że ten, kto tak mówi, jest czysty i ma duchowe zrozumienie, że jest to ktoś, kto kocha prawdę i nadaje się na przywódcę. Jednak gdy przez pewien czas utrzymują kontakt z taką osobą, odkrywają, że tak nie jest, że ten człowiek nie jest taki, jak sobie wyobrażali, lecz jest wyjątkowo fałszywy i podstępny, umie się kamuflować i udawać kogoś innego, i bardzo się rozczarowują. Na jakiej podstawie można uznać, że ludzie naprawdę znają siebie? Nie można brać pod uwagę tylko tego, co mówią – kluczem jest ustalenie, czy są w stanie praktykować i przyjąć prawdę. Ci, którzy naprawdę rozumieją prawdę, nie tylko mają prawdziwą wiedzę o sobie, ale przede wszystkim są w stanie prawdę praktykować. Nie tylko mówią o swoim prawdziwym zrozumieniu, ale są również w stanie naprawdę robić to, co mówią. To znaczy, że ich słowa i czyny są całkowicie zgodne. Jeśli to, co mówią, wydaje się spójne i brzmi przyjemnie, ale nie wprowadzają tego w życie, lecz robią co innego, tym samym okazują się faryzeuszami, hipokrytami, w żadnym razie na pewno nie kimś, kto zna samego siebie. Wielu ludzi potrafi bardzo spójnie omawiać prawdę, ale nie uświadamia sobie, kiedy przejawia zepsute usposobienie. Czy tacy ludzie znają siebie? A jeśli siebie nie znają, to czy rozumieją prawdę? Wszyscy, którzy nie znają siebie, są ludźmi nie rozumiejącymi prawdy, a wszyscy, którzy wypowiadają puste słowa o samopoznaniu, mają fałszywą duchowość i są kłamcami. Niektórzy ludzie bardzo spójnie potrafią wypowiadać słowa i doktryny, ale ich duch jest odrętwiały i otępiały, nie są spostrzegawczy i nie reagują na żadne problemy. Można powiedzieć, że są odrętwiali, ale czasami, gdy się ich słucha, wydaje się, że w duchu są całkiem przenikliwi. Na przykład zaraz po jakimś incydencie są w stanie od razu przeanalizować siebie: »Właśnie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Zastanowiłem się i zdałem sobie sprawę, że był podstępny, że oszukiwałem Boga«. Niektórzy ludzie pozbawieni rozeznania czują zazdrość, gdy coś takiego słyszą, i mówią: »Ten człowiek natychmiast uświadamia sobie, że przejawia zepsucie, i jest w stanie się otworzyć i to omówić. Tak szybko zareagował, ma przenikliwego ducha, jest znacznie lepszy od nas. To naprawdę ktoś, kto dąży do prawdy«. Czy to trafny sposób oceniania ludzi? (Nie). Na jakiej zatem podstawie można ocenić, czy ktoś naprawdę zna siebie? Nie można brać pod uwagę tylko tego, co wychodzi z ich ust. Należy również przyjrzeć się temu, co naprawdę się w nich przejawia. Najprostszą metodą jest sprawdzenie, czy są w stanie praktykować prawdę – to jest najważniejsze. Zdolność do praktykowania prawdy dowodzi, że ludzie rzeczywiście znają siebie, ponieważ ci, którzy naprawdę siebie znają, przejawiają skruchę, a tylko gdy ludzie okazują skruchę, naprawdę znają siebie(Tylko samopoznanie jest pomocą w dążeniu do prawdy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Boga nauczyłam się, że w ocenianiu tego, czy ktoś kocha i przyjmuje prawdę, czy naprawdę zna siebie, nie chodzi o to, jak dobrze jest w stanie znać siebie werbalnie ani jak dobrze głosi słowa i doktryny. Chodzi o to, co faktycznie urzeczywistnia w obliczu różnych zdarzeń – czy potrafi praktykować prawdę, czy rzeczywiście pokutuje i się zmienia, i czy rozumienie, o którym mówi, pokrywa się z jego faktycznym wejściem. Niektórzy głoszą właściwe słowa i doktryny, ale stawiając czoła różnym sytuacjom, zupełnie nie praktykują prawdy, a zamiast tego kierują się swoim szatańskim usposobieniem. Tacy ludzie nie akceptują prawdy. Niektórzy umieją się otworzyć, bez względu na to, jakie myśli ujawniają, i znają swoje zepsucie, przez co ludzie myślą, że są prości. Oni jednak nic nie mówią o prawdziwych motywach tych działań ani w ogóle nie analizują istoty swojego skażonego usposobienia. Wydają się prości i otwarci, lecz tak naprawdę wprowadzają ludzi w błąd i okłamują ich, co jest podstępne. Samowiedza niektórych osób jest tylko iluzją – werbalnie przyznają się do swoich błędów, mówią, że są diabłami i szatanami, przeklinają i potępiają samych siebie i wiedzą, że są w rozsypce. Za to w kwestii konkretnych popełnionych niegodziwości, stojących za nimi ukrytych pobudek i celów, bądź konsekwencji, do których doprowadziły, nie mają nic do powiedzenia. A właśnie Harlow lubiła rozmawiać z ludźmi o swoim stanie i pozornie faktycznie dążyła do prawdy i szukała jej. Zawsze mówiła coś takiego: „Mam marne człowieczeństwo, jestem podstępna i złośliwa”. Wyglądało na to, że naprawdę zna siebie, lecz w obliczu różnych sytuacji nie praktykowała prawdy ani nie miała absolutnie żadnego wejścia. Wcale nie naprawiła swojego skażonego usposobienia. Już dwa lata wcześniej inni ocenili ją jako podejrzliwą wobec innych oraz zbyt skupioną na reputacji i statusie, lecz ona wcale się nie zmieniła. Najwyraźniej zwykle mówiła tylko o doktrynie. Dawało to ludziom fałszywe wrażenie, a ona oszukiwała ludzi. Wiedza, o której mówiła, tak naprawdę w ogóle nie pasowała do tego, co urzeczywistniała.

Później przeczytałam słowa Boga o tym, którzy ludzie są prawdziwymi braćmi i siostrami i zyskałam pewne rozeznanie co do Harlow. Słowa Boże mówią: „Do domu Bożego należą tylko ci, którzy miłują prawdę; tylko oni są prawdziwymi braćmi i siostrami. Czy uważasz, że wszyscy ci, którzy często uczęszczają na zgromadzenia w domu Bożym, są braćmi i siostrami? Niekoniecznie. Którzy ludzie nie są braćmi i siostrami? (Ci, którzy czują niechęć do prawdy, którzy nie przyjmują prawdy). Ci, którzy nie przyjmują prawdy i czują do niej niechęć, wszyscy są złymi ludźmi. Wszyscy są pozbawieni sumienia czy rozumu. Żadnego z nich Bóg nie zbawia. Ci ludzie są wyzuci z człowieczeństwa, nie zajmują się swoją właściwą pracą i wpadają w szał, robiąc złe rzeczy. Żyją według szatańskiej filozofii i imają się podstępnych manewrów, wykorzystują innych, naciągają ich i oszukują. Nie przyjmują oni ani krztyny prawdy i przeniknęli do domu Bożego wyłącznie po to, by zdobyć błogosławieństwa. Dlaczego nazywamy ich niedowiarkami? Ponieważ czują niechęć do prawdy i nie akceptują jej. Gdy tylko zaczyna się omawianie prawdy, tracą zainteresowanie, mają jej dość, nie mogą znieść słuchania o niej, uważają, że to nudne i nie są w stanie wysiedzieć na miejscu. To jasne, że są niedowiarkami i niewierzącymi. Nie wolno ci traktować ich jak braci i siostry. (…) Czym zatem kierują się w życiu? Bez żadnych wątpliwości kierują się mądrościami szatana, zawsze zachowują się podstępnie i przebiegle, nie prowadzą życia w zwykłym człowieczeństwie. Nigdy nie modlą się do Boga ani nie szukają prawdy, ale radzą sobie ze wszystkim za pomocą ludzkich sztuczek, strategii i filozofii funkcjonowanie w świecie – a przez to ich egzystencja jest wyczerpująca i bolesna. Odnoszą się do braci i sióstr tak samo jak do niewierzących, kierują się szatańską filozofią, kłamią i oszukują. Lubią wszczynać kłótnie i się czepiać. Bez względu na to, w jakiej grupie żyją, zawsze obserwują, kto się z kim dogaduje i kto z kim trzyma. Kiedy się wypowiadają, uważnie obserwują reakcje innych osób, ciągle zachowują czujność i starają się nikogo nie obrazić. Nieustannie kierują się taką filozofią funkcjonowania w świecie, by radzić sobie ze wszystkim, co ich otacza, i w relacjach z innymi. Dlatego właśnie ich egzystencja jest tak wyczerpująca. Choć wśród innych ludzi mogą się wydawać aktywni, w rzeczywistości tylko oni wiedzą, jak jest im ciężko, a jeśli przyjrzysz się dokładniej ich życiu, poczujesz, jak jest męczące. W kwestiach dotyczących sławy, zysku lub wizerunku nalegają na wyraźne wskazanie, kto ma rację, a kto jest w błędzie, kto jest lepszy, a kto gorszy, i muszą się kłócić, by postawić na swoim. Inni nie chcą tego słuchać. Ludzie mówią: »Czy możesz prościej ująć to, o czym mówisz? Czy możesz mówić bezpośrednio? Dlaczego musisz być taki banalny?«. Ich myśli są strasznie skomplikowane i pokrętne, a oni żyją w sposób niebywale wyczerpujący, nie rozumiejąc, z jakimi problemami się zmagają. Dlaczego nie mogą poszukiwać prawdy i być uczciwi? Ponieważ czują niechęć do prawdy i nie chcą być uczciwi. Na czym więc polegają w życiu? (Na filozofiach funkcjonowania w świecie i ludzkich metodach). W zależności od ludzkich metod podejmowanie działań zazwyczaj prowadzi do tego, że albo ktoś się staje pośmiewiskiem, albo ujawnia swoją brzydką stronę. I tak, przy bliższym przyjrzeniu, ich działania i sprawy, które zajmują im cały dzień – wszystkie mają związek z ich wizerunkiem, sławą, zyskiem i próżnością. Jest tak, jakby żyli zaplątani w sieć i musieli wszystko racjonalizować lub usprawiedliwiać; zawsze wstawiają się za sobą. Ich sposób myślenia jest skomplikowany, opowiadają mnóstwo bzdur, a ich słowa są splątane. Wciąż kłócą się o to, co jest dobre, a co złe, nie ma temu końca. Jeśli nie próbują poprawić swojego wizerunku, to rywalizują o reputację i status; każdą chwilę życia poświęcają na te rzeczy. A jakie są tego ostateczne konsekwencje? Może i zyskują twarz, ale wszyscy mają ich dość i są nimi zmęczeni. Inni przejrzeli ich na wylot i zdali sobie sprawę, że są to ludzie pozbawieni prawdorzeczywistości, że nie są to prawdziwi wyznawcy Boga. Kiedy przywódcy i pracownicy albo inni bracia i siostry wykorzystują kilka słów, by ich przyciąć, oni uparcie tego nie przyjmują, obstają przy próbach racjonalizacji albo szukają wymówek i próbują przerzucić odpowiedzialność na kogoś innego. Podczas zgromadzeń bronią się, wszczynają kłótnie i wzbudzają niepokój wśród wybrańców Bożych. W głębi serca myślą: »Czy naprawdę nigdzie nie mogę przedstawić swoich argumentów?«. Co to za osoba? Czy to jest ktoś, kto kocha prawdę? Czy to jest ktoś, kto wierzy w Boga? Kiedy słyszą, że ktoś mówi coś, co nie jest zgodne z ich intencjami, zawsze chcą się kłócić i żądają wyjaśnień, wikłają się w roztrząsanie, kto ma rację, a kto nie, nie szukają prawdy ani nie postępują według prawdozasad. Nawet najprostszą sprawę muszą skomplikować – sami proszą się o kłopoty, zasługują na to, by czuć wyczerpanie!(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga ujawniają, że niektórzy ludzie lubią się sprzeczać o dobro i zło. Nie przyjmują prawdy, a wręcz przeciwnie, czują do niej niechęć. Nie szukają jej w obliczu różnych sytuacji, nie zastanawiają się nad sobą ani nie znają siebie. Zawsze się bronią i usprawiedliwiają, aby zachować twarz i status. Tacy ludzie mają skomplikowany sposób myślenia i podstępną naturę. Nie tylko męczy to ich samych, ale przynosi też ból innym i napawa ich odrazą. Tacy ludzie nie są prawdziwymi braćmi i siostrami. Znów wróciłam myślami do Harlow. Gdy czyjaś nieumyślna uwaga uraziła jej dumę i ją zraniła, podejrzewała, że ta osoba jej nie lubi i stawała się wobec niej uprzedzona. Potem z pozoru się otwierała, żeby się usprawiedliwić i bronić lub mówiła o własnym samopoznaniu, by poruszyć problemy tej osoby. Zawsze się sprzeczała o dobro i zło. Na przykład, gdy lider zespołu coś jej zasugerował w kwestii pracy, podejrzewała, że jej nie lubi i straciła panowanie nad sobą. Potem na spotkaniu „otwierając się”, obwieszczała, że lider ma o niej złe zdanie, by wszyscy jej współczuli i wyrobili sobie krytyczną opinię o liderze. Ludzie zwykle musieli bardzo uważać w swoich interakcjach z nią, zwracać uwagę na wyraz jej twarzy i brać pod uwagę jej dumę, bojąc się, że niewłaściwe słowo może wpłynąć na jej stan. Interakcje z nią były bardzo przytłaczające i nie dawały poczucia swobody. Poza tym fakt, że zawsze łatwo się zniechęcała i zbyt dużo myślała, poważnie wpływał na postęp pracy. Kiedyś myślałam, że jest po prostu wrażliwa i delikatna, że zwykle się dąsa, gdy sprawy nie idą po jej myśli. Myślałam, że to wada w normalnym człowieczeństwie, która nie stanowi prawdziwej przeszkody i zaburzenia dla braci i sióstr ani dzieła kościoła. Lecz kierując się faktami, dostrzegłam, że nieświadomie zakłóciła stany braci i sióstr oraz życie kościoła. Wpłynęła też na normalny postęp dzieła kościoła. Oceniając na podstawie jej konsekwentnego zachowania, nie przyjmowała prawdy i była bardzo podstępna. Stanowiła przeszkodę dla braci i sióstr i nie odgrywała żadnej pozytywnej roli – była niedowiarkiem. W końcu przywódca dowiedział się o jej zachowaniu, odebrał jej obowiązki i nakazał jej izolację, aby zastanowiła się nad sobą.

Potem przeczytałam fragment słów Boga, obnażający skażone ludzkie skłonności. Dzięki temu zdobyłam większe rozeznanie na temat usposobienia kryjącego się za słowami Harlow. Słowa Boże mówią: „Fałsz bywa zwykle widoczny na zewnątrz: człowiek fałszywy owija wszystko w bawełnę bądź posługuje się kwiecistym językiem i nikt nie jest w stanie odczytać, co taki ktoś sobie myśli. Tak właśnie wygląda fałsz. Jaka jest zaś najważniejsza cecha niegodziwości? Jest nią to, że słowa niegodziwców brzmią szczególnie przyjemnie dla ucha, i na pozór wszystko wydaje się być w porządku. Wydaje się, że nie ma tu żadnego problemu, a pod jakim kątem by na to nie patrzeć, sprawy wyglądają zupełnie dobrze. Kiedy niegodziwcy coś robią, nie widać, by używali jakichś szczególnych środków, a w ich postępowaniu nie ma na pozór żadnych słabych punktów czy rys, a mimo to osiągają swój cel. Załatwiają oni swoje sprawy w niezwykle zawoalowany sposób. Właśnie tak antychryści wprowadzają ludzi w błąd. Najtrudniej jest rozgryźć właśnie takie osoby i sprawy. Niektórzy ludzie często mówią to, co należy, używają wiarygodnie brzmiących wymówek i wykorzystują pewne doktryny, powiedzenia lub posunięcia, które są zgodne z ludzkimi uczuciami, aby zamydlić ludziom oczy. Aby osiągnąć swój ukryty cel, udają jedno, a robią zupełnie co innego. Jest to niegodziwość, lecz większość uważa takie zachowania za przejawy fałszu. Ludzie mają stosunkowo ograniczone pojmowanie i umiejętność analizy niegodziwości. W rzeczywistości trudniej jest rozpoznać niegodziwość niż fałsz, ponieważ niegodziwość jest bardziej skryta, a jej metody i działania – bardziej wyrafinowane(Punkt piąty: Sprowadzają na manowce, kontrolują i wikłają innych oraz stanowią dla nich zagrożenie, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga ujawniają, że ludzie o złych skłonnościach mówią rzeczy, które brzmią dobrze, miło i przyjemnie, lecz kryją się za nimi pobudki, których nie da się łatwo rozpoznać. To przywiodło mi na myśl zachowanie Harlow. Zwykle lubiła mówić ludziom o swoim stanie, by widzieli, że bardzo się skupia na wejściu w życie i że poszukuje prawdy oraz dąży do niej. Lecz w rzeczywistości celowo tworzyła ten pseudoduchowy wizerunek, zwodząc innych, tak aby byli wobec niej przychylnie nastawieni i dobrze o niej myśleli. Pozornie mówiła o swoim stanie, lecz tak naprawdę narzekała, bo chciała, by ją pocieszano, chciała dać upust swojemu niezadowoleniu i zaskarbić sobie współczucie. Zabierała nawet ludziom czas, gdy wykonywali swoje obowiązki. Lecz ja wtedy nie umiałam przejrzeć jej pobudek ani rozeznać się co do tego, jaką naprawdę jest osobą. Po prostu zawsze życzliwie z nią rozmawiałam, pomagałam jej i ją wspierałam. Robiłam to chętnie, gdy tylko widziałam, że się z czymś zmaga, i zawsze myślałam o niej w pierwszej kolejności. W końcu dzięki zdemaskowaniu przez słowa Boga dostrzegłam, że ma złą naturę, że zwodzi innych zarówno słowami, jak i czynami, że ich okłamuje i oszukuje.

Później zastanawiałam się nad sobą. Czemu się nie rozeznałam co do Harlow? Dostrzegłam swoją błędną perspektywę. Uznałam, że skoro mówi o swoim stanie, to jest prosta i otwarta, praktykuje prawdę, i nie przywiązywałam żadnej uwagi do rozeznania się względem jej słów. Tylko dzięki słowom Boga zrozumiałam, co to znaczy być prostym i otwartym. Słowa Boże mówią: „Być uczciwym zaś oznacza oddać swoje serce Bogu, być wobec Niego szczerym i otwartym we wszystkich sprawach, nigdy nie ukrywać prawdy, nie próbować zwieść tych, którzy są pod tobą i ponad tobą; a także nie robić niczego tylko po to, aby przypochlebić się Bogu. Podsumowując, być uczciwym znaczy być szczerym w swych słowach i czynach i nie mamić ani Boga, ani człowieka. (…) Jeśli twoje słowa są pełne wymówek i bezwartościowych usprawiedliwień, wówczas powiadam, że jesteś kimś, kto zupełnie nie ma ochoty wcielać prawdy w życie. Jeśli masz wiele tajemnic, którymi nie chcesz się podzielić, i jeśli jesteś bardzo niechętny wyjawianiu innym swoich sekretów – swoich problemów – aby szukać drogi ku światłu, to powiadam ci, że jesteś kimś, komu nie będzie łatwo zyskać zbawienia i wyłonić się z ciemności(Trzy przestrogi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki tym słowom zrozumiałam, że bycie prostym i otwartym to przede wszystkim mówienie wprost, gdy pojawiają się problemy czy trudności, lub ujawnia się skażenie, a nie zakładanie maski czy zatajanie faktów. Otwieramy się przede wszystkim po to, by szukać prawdy i szybko rozwiązać problemy oraz zażegnać trudności. Otwierając się i pozwalając innym zobaczyć istotę swojego zepsucia, bracia i siostry mogą otworzyć przed sobą serca. Odkrycie się w ten sposób jest budujące i korzystne. Bycie prostym i otwartym zależy głównie od intencji i pobudek danej osoby oraz osiąganych wyników. Jeśli mówi ona o uprzedzeniach, błahostkach i plotkach bez prawdziwej autorefleksji czy zrozumienia, to nie jest autentycznie prosta i otwarta. To tylko gadanie o czymś, czego nie lubi i skryte krytykowanie innych za swoje problemy. Taka otwartość nie pomaga ludziom ani ich nie buduje. Niektórzy zachowują się, jakby byli otwarci, żeby udawać, że są uczciwi i przyjmują prawdę, tak aby inni ich podziwiali. Takie otwieranie się to zawoalowane wywyższanie się i popisywanie – wprowadzają ludzi w błąd. Jeśli chodzi o otwieranie się Harlow na temat swojej znajomości siebie, dotyczyło ono głównie jej bezpodstawnych podejrzeń wobec innych oraz myśli i pomysłów, jakie ujawniała. Nigdy nie mówiła o swoich skażonych skłonnościach, ukrytych zamiarach czy pobudkach. Nie otwierała się, by szukać prawdy czy uleczyć swe skażenie, a po to, aby wylewać swoje żale, tak aby ludzie jej współczuli, pocieszali ją i okazywali jej współczucie. W ten sposób nawet się usprawiedliwiała i broniła, aby nie zostać źle zrozumianą. Dzięki temu chroniła swój wizerunek w oczach innych. Jej otwartość nie uleczyła skażonego usposobienia ani nie przyniosła braciom i siostrom korzyści czy oświecenia. Czyli nie była prosta i otwarta – uprawiała podstępne gierki. Gdy to zrozumiałam, wszystko stało się jasne. Dostrzegłam, że Harlow nie była kimś, kto szuka prawdy, kimś prostym i otwartym. Tak naprawdę była bardzo podstępna i zła.

Później zastanowiłam się nad sobą. Od prawie roku miałam kontakt z Harlow i zwykle byłam nieco świadoma jej ogólnych problemów. Czemu więc wcześniej nie zyskałam wobec niej rozeznania? Myśląc o tym, zrozumiałam, że nie patrzyłam na ludzi i wydarzenia przez pryzmat słów Boga. Zamiast tego przyglądałam się pozorom, jakie stwarzali ludzie, kierując się swoimi pojęciami i wyobrażeniami. Postrzegałam jej powierzchowną otwartość i chęć mówienia o swoim stanie jako jej umiłowanie i szukanie prawdy. Nie patrzyłam na jej pobudki ani na efekty działań. Nie patrzyłam też na jej konsekwentne metody i podejścia w słowie i czynie, ani nie rozeznałam się w sytuacji pod kątem słów Boga. Dlatego nie umiałam przejrzeć jej istoty ani się wobec niej rozeznać i traktowałam ją nawet jak siostrę, zawsze brałam ją pod uwagę, pomagałam i wspierałam z miłością. Byłam niemądra! Dzięki temu doświadczeniu zrozumiałam, że rozeznanie się co do tego, czy dana osoba kocha prawdę i do niej dąży, nie wiąże się z tym, czy lubi rozmawiać z innymi ani jak dobrze rozprawia o samowiedzy. Chodzi o to, czy w obliczu różnych sytuacji umie szukać prawdy i praktykować słowa Boga i czy później uzyskuje prawdziwe wejście i się zmienia. Zrozumiałam też, jak ważne jest rozeznanie się co do istoty ludzi w oparciu o słowa Boga. Jeśli nie będziesz w stanie rozeznać się wobec przeróżnych rodzajów ludzi, dasz się zwieść. Będziesz ślepo kochać, i wspierać złych ludzi jak braci i siostry oraz im pomagać. W efekcie zakłóci i zaburzy to dzieło kościoła. Postrzegać ludzi i rzeczy należy tylko przez słowa Boga – jedynie tak można rozeznać się co do ludzi wszelkich rodzajów i to jedyny sposób na prawidłowe traktowanie ludzi i kontakty z nimi. Dziękujmy Bogu!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze
Zmniejsz rozmiar czcionki
Zwiększ rozmiar czcionki
Włącz tryb pełnoekranowy
Wyłącz tryb pełnoekranowy