Partnerka nie jest rywalką

23 października 2022

Autorstwa Ou’zhen, Mjanma

Gdy przyjęłam dzieło Boże dni ostatecznych, wkrótce zaczęłam podlewać nowych wiernych. Byłam entuzjastyczna i proaktywna, więc miałam wyniki i zostałam wybrana na przywódczynię grupy. Później zostałam diakonką ewangelizacyjną. Bracia i siostry mówili, że choć jestem młoda, można na mnie polegać, biorę na siebie ciężar obowiązków i jestem odpowiedzialna. To bardzo schlebiało mojej próżności. W październiku 2020 roku zostałam przywódczynią kościoła, przez co jeszcze bardziej czułam, że bracia i siostry uważają, że jestem kompetentna i dążę do prawdy. Po pewnym czasie przełożona przydzieliła mi do współpracy siostrę Liu. Zapoznając ją z obowiązkami, przełożona wspomniała jej o niektórych problemach w naszym kościele. Gdy siostra Liu o nich usłyszała, powiedziała, „Musimy znaleźć przyczynę problemu i szybko go rozwiązać. Inaczej źle wpłynie on na pracę kościoła”. Było mi wstyd, kiedy to powiedziała, gdyż bałam się, że siostra Liu pogardzi mną za to, że dopuściłam do takich problemów w pracy. Przez następnych kilka dni siostra Liu badała rzeczywistą sytuację w kościele. Potem zwróciła się do mnie w obecności wielu współpracowników oraz braci i sióstr, „Diakonka ewangelizacyjna i liczni przywódcy grup, których poznałam w ostatnich dwóch dniach, nie dźwigają brzemienia. Kiedy nowi wierni mają trudności, przywódcy grup nie rozwiązują ich ani nie szukają, lecz zaczynają tonąć w trudnościach. Nie mogą w ten sposób podlewać nowych wiernych”. Gdy usłyszałam, co powiedziała, poczułam opór. Ale było kilku przywódców, których kultywowałam. Według niej żaden z nich nie był dobry, więc uznałam, że jest trochę za bardzo wymagająca. Pomyślałam, „Dopiero tu przybyłaś i nie znasz tej specyficznej sytuacji, a już wytykasz błędy. Chcesz pokazać, że dźwigasz brzemię i umiesz wynajdować problemy? Próbujesz zrobić wrażenie, bo jesteś tu nowa? Jeśli będziesz grzebać w problemach w mojej pracy, zniszczysz mój dobry wizerunek w oczach moich braci i sióstr”. Ukryłam złość i powiedziałam, „W tych kwestiach masz rację. Jednak zarówno przywódcy grup jak i diakonka ewangelizacyjna zmagają się z trudnościami natury praktycznej, więc czasem dalszy nadzór nie jest prawidłowy i musimy to zrozumieć”. Słysząc to, odparła, „Te trudności można pokonać poprzez omówienie prawdy. Jeśli będą mogli zaakceptować prawdę i zrozumieją wolę Bożą, będą dźwigać brzemię i staną się odpowiedzialni. W celu rozwiązania tych problemów kluczowe jest omówienie prawdy”. Ale nie przyjęłam tego właściwie i byłam jeszcze bardziej zła. Myślałam, „Uważasz, że nie potrafię omawiać prawdy?”. Moja ocena siostry Liu uległa całkowitej zmianie. Już nie traktowałam jej jako partnerki i pomocnicy, lecz uznałam ją za rywalkę. Pomyślałam, że jeśli tak dalej pójdzie, to ona prędzej czy później przejmie przywództwo, choć to ja byłam przywódczynią, a ona miała ze mną współpracować. Była lepsza ode mnie pod każdym względem i ciągle mnie zawstydzała. Jak miałam zachować godność? I co mogli pomyśleć o mnie bracia i siostry? Po tym nie chciałam już z nią dalej pracować ani rozmawiać. Raz, na spotkaniu współpracowników, czytaliśmy słowa Boże ujawniające, że fałszywi przywódcy nie wykonują praktycznej pracy. Siostra Liu przemyślała to, zrozumiała siebie i powiedziała, że należy do kościoła od dłuższego czasu, lecz ponieważ nie wykonywała praktycznej pracy, trudności nowych wiernych nie były pokonywane na czas, więc oni zmagali się z nimi i nie wiedzieli, jak praktykować prawdę, co opóźniało ich życiowy rozwój. Choć mówiła o sobie, dla mnie brzmiało to tak, jak gdyby demaskowała mnie za niewykonywanie praktycznej pracy. Chciałam wiedzieć, co ma na myśli, „Mówisz o tych problemach celowo, by wszyscy dowiedzieli się o problemach w mojej pracy, tak? Dotąd bracia i siostry mieli o mnie dobre zdanie, ale teraz, kiedy tak mnie obnażyłaś, czy to nie zniszczy mojego wizerunku? Co teraz sobie o mnie pomyślą?”. Wówczas bardzo się opierałam i chciałam wyjść, lecz czułam, że to nieracjonalne, więc zmusiłam się, by zostać do końca.

Quella sera, sorella Liu è venuta da me per discutere dell'elezione di nuovi capigruppo i spytała, kto dźwiga brzemię i kogo możemy awansować. Gdy mnie o to spytała, poczułam opór. Pomyślałam, „Czy zostali jacyś odpowiedni kandydaci? Odrzuciłaś wszystkich najlepszych. W naszym kościele są problemy, ale ty nie dość, że mówisz o nich otwarcie, to jeszcze dyskutujesz o nich w obecności braci i sióstr z innych kościołów. Teraz wiedzą, że ja nie wykonuję praktycznej pracy. Czemu nie pomyślisz o moich uczuciach, kiedy o tym mówisz? Myślę, że specjalnie mnie atakujesz!”. Powiedziałam ostro, „Odkąd się zjawiłaś, nikt inny nie dźwiga brzemienia”. Odpowiedziała mi cicho, „Uważasz, że nie powinnam tu być?”. Byłam zbyt impulsywna i uświadomiłam sobie, że się mylę, więc szybko odpowiedziałam, „Nie”. Przez chwilę obie milczałyśmy, a potem dalej rozmawiałyśmy o pracy. Później, gdy myślałam o tym, co powiedziałam siostrze, czułam się trochę winna. Nie powinnam była tak do niej mówić. Chciałam ją przeprosić, kiedy skończy się dyskusja, ale gdy zajęłam się pracą, zapomniałam o tym.

Później, kiedy widziałam jak nasza przełożona we wszystkim konsultuje się z siostrą Liu, czułam się niezręcznie. „Też jestem przywódczynią. Co bracia i siostry o mnie pomyślą? Czy powiedzą, że jako przywódczyni jestem bezużyteczna i że jestem tu zbędna?”. Czułam, że siostra Liu odbiera mi całą sławę i byłam o nią zazdrosna. Myślałam, „Gdyby się tu nie zjawiła, przełożona dyskutowałaby o pracy ze mną”. Myślałam też o tym, że siostra Liu zdominowała teraz całą pracę, że wierzyła w Boga bardzo długo i rozumiała więcej prawdy ode mnie. Wytykała też błędy w mojej pracy w obecności braci i sióstr, więc nie miałam pojęcia, co bracia i siostry o mnie myślą. Gdy o tym myślałam, przeżywałam kryzys. Obawiałam się, że siostra Liu zajmie moją pozycję przywódczyni. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej byłam niezadowolona i pragnęłam się na niej odegrać: „Nie obchodzą cię moje uczucia, więc od teraz nie będę ci niczego ułatwiała”. Pamiętam jak raz dyskutowaliśmy o pracy i po wyrażeniu swojej opinii siostra Liu poprosiła mnie o radę. Zlekceważyłam ją i znalazłam błąd w jej przygotowaniach do pracy. Powiedziałam, że to czy tamto się nie uda, żeby celowo wszystko jej utrudnić. Kiedyś rozmawiałyśmy o pracy, za którą głównie odpowiadała siostra Liu. Wtedy wiedziałam, jak rozwiązać problem, ale nie chciałam niczego sugerować. Pomyślałam nawet, „Dobrze by było, gdyby twoje przygotowania zawiodły. Wtedy wszyscy by się dowiedzieli, że nie potrafisz nic załatwić, a przełożona zobaczy, że popełnia błąd rozmawiając z tobą, a nie ze mną”. Potem zaproponowała kilka rzeczy, ale ja je wszystkie odrzuciłam. Widząc, że nie wie, jak to rozwiązać i chce, żebym coś jej doradziła, byłam z siebie bardzo dumna. Pomyślałam, „Nawet nie potrafisz prawidłowo zorganizować pracy, a masz czelność wytykać błędy w mojej”. Wtedy przełożona zobaczyła, że jestem w złym stanie i przypomniała mi, że mam harmonijnie współpracować z siostrą Liu, w przeciwnym razie będą opóźnienia w pracy kościoła. Słysząc słowa mojej przywódczyni, w sercu odebrałam je jako naganę. Skoro utknęłyśmy z naszą pracą, czemu nie podjęłyśmy trudu, żeby rozwiązać problem? Zamiast tego stałam i się śmiałam. W ten sposób wcale nie chroniłam dzieła kościoła. Gdy to zrozumiałam, przestawiłam swoją mentalność i zaczęłam brać udział w dyskusjach. Jednak przez opóźnienia z poprzedniej dyskusji pracę zorganizowano bardzo późno. Pewnego wieczoru przywódczyni wytknęła mi moje problemy. Powiedziała, „Twoje pragnienie prestiżu i statusu jest zbyt silne. Rywalizujesz z siostrą Liu o sławę. Kiedy rozmawiacie o pracy, nie akceptujesz żadnego z jej pomysłów. Odrzucasz każdy. Siostra Liu czuje się przez ciebie nękana i nie wie, jak z tobą współpracować. Musisz się nad sobą zastanowić”. Słysząc, co powiedziała moja przywódczyni, poczułam smutek i niezadowolenie: „Czemu siostra Liu donosi o moich problemach za moimi plecami? Jeśli naprawdę chciała mi pomóc, mogła mi to powiedzieć osobiście. Teraz przywódczyni wie o moich problemach i może mnie zwolnić z obowiązków”. Gdy o tym pomyślałam, opowiedziałam o swoich problemach przywódczyni. Zaproponowałam nawet, że ustąpię, żeby nie opóźniać pracy kościoła. Gdy wypowiedziałam te słowa, prawie pękło mi serce. Czułam, że zaraz stracę swój obowiązek. Przywódczyni powiedziała, „Kiedy mamy problemy, nie możemy ich unikać. Musimy szukać prawdy i zastanawiać się nad sobą. To, że siostra Liu potrafi znaleźć problemy w pracy pokazuje, że umie wziąć na siebie brzemię. Czy to nie jest korzystne dla pracy kościoła? Czemu nie możesz potraktować tego właściwie? Wciąż jesteś o nią zazdrosna i boisz się, że cię prześcignie. To oznacza, że twoje pragnienie statusu jest zbyt silne”. Po omówieniu przywódczyni zdałam sobie sprawę, że moje dążenie do prestiżu i statusu naprawdę jest zbyt silne. Musiałam poszukać prawdy, by naprawić swój stan. Nie mogłam dłużej być pasywna i opierać się.

Potem przeczytałam fragment słów Bożych i zrozumiałam swoje zepsute usposobienie. „Antychryści myślą, że ten, kto ich demaskuje, po prostu daje im popalić, więc sami dają popalić każdemu, kto to robi, rywalizują z nim i walczą. Ze względu na swoją antychrystową naturę nigdy nie będą mili dla tego, kto ich przycina lub się z nimi rozprawia, nie będą tolerować ani znosić tego, kto to robi, a tym bardziej nie będą odczuwać wobec kogoś takiego wdzięczności ani go chwalić. Wręcz przeciwnie, jeśli ktoś ich przytnie i rozprawi się z nimi oraz sprawi, że stracą godność i twarz, w sercu będą żywić nienawiść do tej osoby i będą chcieli znaleźć sposobność, by się na niej zemścić. Jakąż nienawiść żywią do innych! Oto, co myślą i co mówią otwarcie w obecności innych ludzi: »Dziś ty mnie przyciąłeś i rozprawiłeś się ze mną, więc teraz nasz spór jest wyryty w kamieniu. Idź swoją drogą, a ja pójdę swoją, ale przysięgam, że się zemszczę! Jeśli wyznasz mi swoją winę, skłonisz głowę lub uklękniesz i będziesz mnie błagał, wybaczę ci, ale w przeciwnym razie nigdy nie puszczę tego płazem!«. Bez względu na to, co antychryści mówią lub czynią, nigdy nie postrzegają czyjegoś życzliwego przycinania lub rozprawiania się z nimi, czyjejkolwiek szczerej pomocy jako nadejścia Bożej miłości i zbawienia. Widzą w tym oznakę upokorzenia i moment największego zakłopotania. Pokazuje to, że antychryści w ogóle nie przyjmują prawdy i że ich usposobienie to znużenie prawdą i wstręt do prawdy(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część ósma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg ujawnił, że kiedy ktoś przytnie antychrysta i się z nim rozprawi, ten nie dość, że tego nie przyjmie, to jeszcze znienawidzi tego, kto się z nim rozprawił i go przyciął i zechce się zemścić. Zrozumiałam, że antychryści nie akceptują prawdy, są nią znużeni i nienawidzą jej. Dawniej, widząc słowa „odwet na ludziach”, myślałam, że to bezwzględne podejście. Wierzyłam, że nie przejawiam bezwzględności i nie robię takich rzeczy i że tylko antychryści i złoczyńcy mszczą się na innych. Wspomniałam własne zachowanie: Kiedy siostra Liu wskazała problemy w mojej pracy przy współpracownikach oraz braciach i siostrach, poczułam, że zniszczyła mój wizerunek, więc uprzedziłam się do niej i sprzeciwiałam się. Na spotkaniu siostra Liu zrozumiała, że nie wykonuje praktycznej pracy na podstawie słów Bożych, a ja czułam, że specjalnie demaskuje problemy w mojej pracy, dyskutując o poznaniu siebie, więc moje uprzedzenie wobec niej tylko wzrosło. Nawet zaatakowałam ją mówiąc, że odkąd przyszła, nikt nie wziął na swe barki brzemienia. Potem, widząc, że przywódczyni zawsze z nią omawia pracę, czułam, że siostra Liu odbiera mi sławę. Chcąc się na niej zemścić, nie wyrażałam swoich sugestii, gdy rozmawiałyśmy o pracy, a kiedy siostra Liu wyraziła swoje myśli i sugestie, wynajdowałam błędy i zaprzeczałam jej, co uniemożliwiało postępy. Uważałam swoją siostrę za rywalkę. Chcąc zachować reputację i status, byłam skłonna zaatakować ją i zemścić się. Czy nie ujawniłam takiego samego usposobienia jak antychryst? Poza tym myślałam o tym, że ona wytyka rzeczywiste problemy w mojej pracy. Gdybym szukała prawdy, by zastanowić się nad sobą i naprawić błędy, problemy zostałyby szybko rozwiązane. To byłoby korzystne dla naszej pracy. Lecz ja, nie dość, że tego nie przyjęłam, to jeszcze chciałam się mścić na mojej siostrze. Nie zasłużyłam na to, by mnie nazywać wierzącą w Boga!

Później przeczytałam jeszcze dwa fragmenty słów Bożych, które dały mi wiedzę na temat istoty i konsekwencji takiego zachowania. Bóg mówi: „Jedną z głównych cech natury antychrystów jest nikczemność. Co oznacza »nikczemność«? Oznacza to, że mają szczególnie podły stosunek do prawdy – nie tylko nie poddają się jej i odmawiają jej przyjęcia, ale nawet potępiają tych, którzy ich przycinają i rozprawiają się z nimi. To jest nikczemne usposobienie antychrystów. Antychryści uważają, że każdy, kto akceptuje przycinanie i rozprawianie się ze sobą, pozwala się zastraszać, a ludzie, którzy wciąż przycinają innych i rozprawiają się z nimi, to ci, którzy lubią innych zastraszać i nękać. Toteż antychryst będzie stawiał opór każdemu, kto go przycina i się z nim rozprawia, i mocno da się we znaki takiej osobie. A jeśli ktokolwiek wspomina o brakach czy zepsuciu antychrysta, próbuje z nim omawiać prawdę i wolę Bożą albo nakłania go do autorefleksji, antychryst uznaje, że ten ktoś próbuje mu dokuczać i patrzy na niego krzywo. Czuje do takiej osoby nienawiść z głębi serca, mści się na niej i utrudnia jej życie. (…) Jacy ludzie mają tak nikczemne usposobienie? Źli ludzie. Faktem jest, że antychryści to źli ludzie. Toteż tylko źli ludzie i antychryści mają tak nikczemne usposobienie. Kiedy osoba o gwałtownej naturze staje wobec powodowanego dobrymi intencjami napominania, oskarżania, nauczania czy pomocy, nie obiera bynajmniej postawy wdzięczności czy pokornej akceptacji, lecz zamiast tego wpada w gniew, czuje ogromną nienawiść, wrogość, a nawet pragnienie zemsty(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część ósma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Antychryści uważają swój status i reputację za ważniejsze od wszystkiego innego. Ci ludzie są nie tylko przebiegli, podstępni i niegodziwi, ale także w najwyższym stopniu podli. Co robią, gdy odkryją, że ich status jest zagrożony lub że stracili miejsce w sercach ludzi, gdy tracą ich poparcie i sympatię, kiedy inni już ich nie czczą i nie podziwiają, a oni sami okryli się hańbą? Nagle się zmieniają. Jak tylko stracą status, zaczynają się odnosić niechętnie do pełnienia jakiegokolwiek obowiązku, a jeśli już coś robią, to byle jak. Nie są zainteresowani robieniem czegokolwiek. Ale to nie jest najgorszy przejaw. Co jest najgorsze? Kiedy tylko ci ludzie stracą status, kiedy nikt ich nie podziwia i nikt nie daje im się omotać, wychodzi z nich nienawiść, zazdrość i potrzeba zemsty. Nie tylko brakuje im bojaźni Bożej, nie mają też ani krzty posłuszeństwa. Co więcej, w sercach skłonni są nienawidzić domu Bożego, kościoła, a także przywódców i pracowników; w głębi serca pragną, by dzieło kościoła napotkało problemy lub utknęło w martwym punkcie; chcą śmiać się z kościoła oraz z braci i sióstr. Nienawidzą też każdego, kto podąża za prawdą i ma w sobie bojaźń Bożą. Atakują i drwią z każdego, kto wiernie wypełnia swój obowiązek i jest gotów zapłacić cenę. Takie jest usposobienie antychrysta – czy nie jest ono nikczemne? Jasne jest, że to źli ludzie; antychryści w swojej istocie są złymi ludźmi(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa „podstępni” i „niegodziwi” ludzie sprawiały mi ból i poczułam w sercu strach. Nie spodziewałam się, że te słowa będą dotyczyły mnie. Mój wizerunek został zniszczony, bo siostra wskazała problemy w mojej pracy, więc zaatakowałam ją i wzięłam odwet, celowo wprawiałam ją w zakłopotanie przy omawianiu pracy i wytykałam błędy w przygotowaniach. Nie powiedziałam nawet, kiedy wiedziałam jak rozwiązać problem w jej pracy, bo chciałam zawstydzić ją i się z niej śmiać. Kiedy przywódczyni mnie zdemaskowała i rozprawiła się ze mną, nie dość, że nie zastanowiłam się nad sobą, to jeszcze znienawidziłam ją za zgłoszenie moich problemów. Byłam źle nastawiona i opierałam się, w pracy okazywałam złość, a nawet chciałam zrezygnować z obowiązków. To było niegodziwe usposobienie, jak u antychrysta! Wierzyłam w powiedzenie „Nie zaatakujemy, dopóki sami nie zostaniemy zaatakowani” i „Jeśli jesteś niemiły, nie wiń mnie za niesprawiedliwość”. Kiedy ktoś zaszkodził moim interesom i wizerunkowi, nienawidziłam go, atakowałam i brałam odwet. Zanim zaczęłam wierzyć w Boga, miałam konflikt z przyjaciółką i ona powiedziała komuś o mnie coś złego. Rozzłościłam się i pomyślałam, „Jeśli jesteś niemiła, nie wiń mnie za niesprawiedliwość”. Ukradkiem powiedziałam tej samej osobie, „Jak możesz być taka głupia i być dla niej miła? Nawet nie wiesz, że ona źle mówi o tobie za twoimi plecami!”. Myślałam, że okażę słabość, jeśli nie zemszczę się po tym, jak zostałam potraktowana. Żyjąc według tej filozofii stałam się egoistyczna i złośliwa, miałam wypaczone myślenie i nie umiałam odróżnić dobra od zła. Gdy to pojęłam byłam w szoku, a jednocześnie czułam, że jestem okropna. Jeśli nie rozprawię się ze swoją złośliwością, mogę wyrządzić więcej zła i zostać odrzucona przez Boga! Pojąwszy to pomodliłam się do Boga, „Boże, myślałam, że mam dobre człowieczeństwo, ale sąd i objawienie Twoich słów pokazały mi, że mam złe usposobienie i jestem złośliwa. Wzięłam odwet na siostrze za to, że chciała mi pomóc. W ogóle nie mam człowieczeństwa! Boże, chcę wyrazić żal, praktykować prawdę i się zmienić. Proszę, poprowadź mnie”.

Później, w słowach Bożych, wyczytałam, „Gdy ktoś poświęca odrobinę czasu na nadzorowanie lub obserwowanie ciebie albo zadaje szczegółowe pytania, próbując porozmawiać z tobą od serca i dowiedzieć się, jaki był ostatnio twój stan, to nawet gdy czasami traktuje cię nieco surowiej, trochę się z tobą rozprawia, przycina cię, dyscyplinuje i czyni ci wyrzuty, robi to wszystko dlatego, że ma sumienną i odpowiedzialną postawę wobec dzieła domu Bożego. Nie powinno to w tobie wzbudzać negatywnych myśli ani uczuć. Co to oznacza, gdy potrafisz zaakceptować czyjś nadzór, obserwację i pytania? Oznacza to, że w swoim sercu akceptujesz kontrolę Bożą. Jeśli nie akceptujesz nadzoru, obserwowania i pytań innych ludzi, jeśli to wszystko budzi w tobie sprzeciw, to czy jesteś w stanie zaakceptować Boży nadzór? Kontrola Boga jest bardziej szczegółowa, wnikliwa i dokładniejsza niż ludzkie pytania; to, o co prosi Bóg, jest o wiele bardziej konkretne, rygorystyczne i dogłębne. Jeśli zatem nie potrafisz zaakceptować nadzoru Bożych wybrańców, to czy twoje twierdzenia, że możesz zaakceptować Bożą kontrolę, nie są pustymi słowami? Aby móc zaakceptować Bożą kontrolę i nadzór, musisz najpierw zaakceptować nadzór domu Bożego, przywódców i pracowników oraz braci i sióstr(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Jakiekolwiek istnieją w tobie problemy i jakikolwiek rodzaj zepsucia przejawiasz, musisz się zastanowić nad sobą i poznać siebie według Bożych słów lub poprosić braci i siostry o informacje zwrotne. Najważniejsze jest to, że musisz przyjąć Boży nadzór i stanąć przed Bogiem, aby poprosić Go o oświecenie i iluminację. Jakkolwiek się do tego zabierzesz, najlepiej będzie, jeśli wcześniej zidentyfikujesz swoje problemy i rozwiążesz je; jest to efekt autorefleksji. Cokolwiek zrobisz, nie czekaj biernie, aż Bóg cię obnaży, bo wtedy będzie za późno!(Punkt siódmy: Oni są źli, podstępni i kłamliwi (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Dopiero po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że bracia i siostry nadzorują mnie i prowadzą, bo są poważni i odpowiedzialni w swojej pracy, a ja powinnam przyjąć to od Boga, nauczyć się to akceptować i słuchać się. Tylko tak można przyjąć Bożą kontrolę i mieć w sercu lęk przed Bogiem. Kiedy siostra odkryła moje problemy i mi je wytknęła, miała na celu pomóc mi i wesprzeć mnie. Moje doświadczenie życiowe było zbyt płytkie. Nowi wierni mieli problemy w pracy, a ja nie umiałam omówić prawdy, żeby je rozwiązać, a często zlecałam im pracę i zostawiałam ich, bez późniejszej kontroli czy wsparcia. Nie rozumiałam zasad organizowania pracy personelu, ale siostra Liu rozumiała prawdę i wyraźnie widziała pewne sprawy, więc gdybyśmy współpracowały w kościele, to nie tylko pomogłoby to w pracy, ale i ja mogłabym się od niej uczyć i szybciej się poprawić. Dopiero wtedy pojęłam, dlaczego Bóg wymaga, byśmy współpracowali, a nie sami wypełniali obowiązki. To dlatego, że ludzie mają zepsute usposobienie, więc musimy nadzorować się wzajemnie, prowadzić jeden drugiego i pomagać sobie w unikaniu błędów. Myśląc o tym poczułam się szczególnie winna. Nie mogłam dłużej żyć dla własnego prestiżu i statusu. Musiałam nauczyć się rezygnować z siebie, przyjąć nadzór i przewodnictwo innych, współpracować z siostrą, szukać prawdy, razem rozwiązywać problemy w pracy i poprawnie wypełniać swoje obowiązki.

Potem chciałam otworzyć się przed siostrą Liu, by ukazać i przeanalizować własne zepsucie oraz żeby ją przeprosić. Zdziwiłam się, kiedy przywódczyni wysłała mnie do innego kościoła, bym tam wypełniała obowiązki. Gdy rozdzielono mnie z siostrą Liu było mi bardzo żal. Modliłam się cicho do Boga mówiąc, że chcę poprawnie wypełniać obowiązki i skupić się na zmianie swojego zepsutego usposobienia. Później, w tym drugim kościele, poświęciłam się swojej pracy. Pamiętam jak raz siostra Li, odpowiedzialna za podlewanie, zapytała, jak idzie spotkanie nowych wiernych. Siostra Li dała mi radę, „Zawsze chodzisz na inne spotkania, a rzadko wpadasz na spotkania nowych, co sprawia wrażenie, że przywódczyni jest nieobecna. Bracia i siostry cię nie znają. Przez to trudno jest później prawidłowo nadzorować ich stany i trudności”. Zszokowało mnie to, co powiedziała i poczułam wzbierającą złość. Pomyślałam, „Jak możesz nazywać mnie nieobecną przywódczynią? Chcesz powiedzieć, że nie wykonuję bieżącej pracy i jestem bezużyteczna? Jesteś zbyt surowa! Nie chodzi o to, że nie pracuję, ale nadzoruję inną pracę. Skoro kierujesz tą grupą, czemu nie możesz za nią odpowiadać? Ja nie muszę robić wszystkiego. Jeśli wyższa rangą przełożona się dowie, czy nie uzna, że nie wykonuję praktycznej pracy? Tak się nie da. Muszę znaleźć błędy w twojej pracy, żeby o nich mówić…”. Gdy tak pomyślałam, zdałam sobie sprawę, że mój stan jest nieprawidłowy. Siostra wskazywała mi problemy w mojej pracy, a ja, zamiast to przyjąć i zastanowić się, uznałam, że ona jest zbyt surowa i chciałam wynaleźć problemyu w jej pracy, żeby się zemścić. Nie chciałam zaakceptować prawdy i znów próbowałam wziąć odwet. Gdy to zrozumiałam, w milczeniu pomodliłam się do Boga, „Boże, to Ty sprawiłeś, że siostra Li dziś wytknęła mi tę sprawę, ale ja się opierałam całym sercem, co jest sprzeczne z Twoją wolą. Pragnę się podporządkować i zastanowić nad sobą”. Gdy się pomodliłam, uspokoiłam się i zaczęłam rozmyślać nad sobą. Zrozumiałam, że naprawdę mam problem: Byłam bardzo zależna od siostry Li. Czułam, że skoro odpowiada za nowych wiernych, ja mogę nie ingerować. Jako przywódczyni kościoła rzadko poznawałam prawdziwy stan i trudności nowych wiernych. Nie wypełniałam swoich zobowiązań. To była oznaka niewykonywania praktycznej pracy. Potem powiedziałam siostrze Li, „Zmienię swój grafik. Wcześniej nie wiedziałam o tym problemie, ale teraz chcę to zmienić”. Później kontaktowałam się z nowymi wiernymi, chodziłam na ich spotkania i proponowałam omówienia, by rozwiązać ich stany. Tak wypełniając obowiązki czułam się spokojna. Dzięki temu doświadczeniu pojęłam, że praktykując zgodnie ze słowami Boga i ucząc się akceptować nadzór, przewodnictwo, karcenie i rozprawianie się ze mną przez braci i siostry naprawdę mogę się zmienić.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Podnieść się w obliczu porażki

Autorstwa Fenqi, Korea Południowa Zanim uwierzyłam w Boga, kształciła mnie Partia Komunistyczna, myślałam tylko o tym, żeby do czegoś dojść...

Połącz się z nami w Messengerze