Już nie kulę się ze strachu
Słyszałam, że drugiego września aresztowali jedną siostrę. Tego dnia wybrałam się do domu liderki, ale nikogo nie zastałam. Widziała mnie siostra Xiao Hong, która mieszka naprzeciwko. Zawołała mnie do siebie i powiedziała nerwowo: „Coś się stało. Gliny zgarnęły Zhou Ling. To było dwa dni temu i od tamtej pory nie było wieści. Liderka poszła wszystkim powiedzieć – pewnie niedługo wróci”. Gdy to usłyszałam, zdenerwowałam się i przeraziłam. Zhou Ling była wcześniej liderką. Nie wiedziałam, jakim torturom policja mogła ją poddać. Czy męka ją złamie i zmieni w judasza? Dopiero co byłam pod jej domem. Jeżeli jest obserwowany, policjanci mogli mnie zauważyć. Przeprowadziłam się tutaj, bo i tak już uciekałam. Od lat nieustannie ściga mnie wielki, czerwony smok. Gdyby mnie dorwał, na pewno czekałyby mnie gorsze tortury. Może nawet pobicie na śmierć. Bardzo się bałam i chciałam jak najszybciej opuścić tamtą okolicę, ale musiałam pilnie omówić pewne sprawy z liderką, a gdybym odeszła, wszystko by się opóźniło. Miałam nadzieję, że ona szybko wróci. Wkrótce liderka przyszła do domu Xiao Hong, a gdy skończyłyśmy rozmawiać, wróciła do siebie. Zaledwie dwie-trzy minuty później spanikowana Xiao Hong wróciła, mówiąc: „Gdy liderka wychodziła, zabrało ją ośmioro policjantów. Odjechali, a w radiowozie była też Zhou Ling. Musiała im powiedzieć, gdzie mieszka liderka. Nie wychodź pod żadnym pozorem!”. Serce podeszło mi do gardła. Xiao Hong i liderka mieszkały po przeciwnych stronach ulicy. Policja mogła być parę kroków stąd. Gdyby mnie dorwała, na pewno nie uszłabym cało. Nie odważyłam się nawet wyjrzeć przez okno i stale nawoływałam Boga z nadzieją, że policja szybko odjedzie. Radiowóz oddalił się po około godzinie, a ja w końcu się uspokoiłam. Ale Zhou Ling była w moim domu kilka dni temu – a co, jeśli mnie też wydała? U mnie nie było już bezpiecznie. Gdzie miałam się podziać? W domu zostawiłam notes z numerami telefonów braci i sióstr, który należało jak najszybciej stamtąd zabrać. Blisko mnie były trzy inne domy gospodarzy. Jeśli szybko ich nie powiadomimy, mogą zostać aresztowani i więcej braci i sióstr zostanie uwikłanych w sprawę. Ale powrót w tamtym momencie mógł pchnąć mnie prosto w ręce policji. Od lat przemieszczałam się, pełniąc obowiązki, i stanowiłam ważny cel dla policji. Gdyby mnie aresztowano, czekałyby mnie straszne tortury. Musiałam uciekać i co prędzej znaleźć bezpieczne miejsce. Niepokoiły mnie te myśli i nieprzerwanie nawoływałam Boga. Pomyślałam wtedy o pewnych słowach Bożych. „Nie powinieneś obawiać się tego czy tamtego; bez względu na to, ilu trudom i niebezpieczeństwom miałbyś stawić czoła, potrafisz zachować spokój przed Moim obliczem, niczym nie niepokojony, tak aby Moja wola mogła się wypełnić w niezakłócony sposób. Jest to twój obowiązek. W przeciwnym razie sprowadzę na ciebie swój gniew, a Moja ręka… Będziesz wtedy cierpiał nieskończone męki psychiczne. Musisz wszystko znieść. Musisz wyrzec się dla Mnie wszystkiego, co posiadasz, zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby za Mną podążać, i być gotowym ponieść wszelkie koszty. Nadszedł czas, żebym poddał cię próbie – czy okażesz Mi swoją wierność? Czy będziesz wiernie podążał za Mną aż do końca drogi? Nie obawiaj się; z Moją pomocą, któż mógłby stanąć ci na tej drodze? Zapamiętaj to sobie! Nie zapominaj! Wszystko, co się dzieje, wynika z Moich dobrych intencji i Ja nad wszystkim czuwam. Czy potrafisz kierować się Moim słowem we wszystkim, co mówisz i robisz? Kiedy spadną na ciebie próby ognia, czy uklękniesz i Mnie zawołasz? Czy też skulisz się, niezdolny do tego, by ruszyć naprzód?” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 10, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Prezentowałam kiepską postawę i brakło mi wiary. Widząc, jak po kolei aresztują ludzi wokoło, ze strachu chciałam poszukać bezpiecznej kryjówki. Przedkładałam własne bezpieczeństwo nad interesy kościoła – co za samolubstwo! Skoro aresztowano liderkę, trzeba było powiadomić o tym mnóstwo ludzi i przenieść rozliczne kopie słów Boga. Należało to zrobić jak najszybciej, by nie pojmano kolejnych członków kościoła. Byłam diakonem i moim obowiązkiem było chronić braci i siostry, a także księgi ze słowami Boga. Odpowiadałam za to. Gdybym stchórzyła ze strachu i dalej wiodła bezsensowny żywot, to by było niebywale nieodpowiedzialne. W tym krytycznym momencie Bóg patrzył na mnie, by sprawdzić, czy będę zważać na Jego wolę i ochronię kościół. Musiałam na Nim polegać i natychmiast podjąć działania zaradcze. O tym, czy zostanę aresztowana, decydował tylko Bóg. Powierzyłam swoje bezpieczeństwo Bogu. Kiedy to pojęłam, nie bałam się już i nie denerwowałam. Gdy przyszłam do domu, zobaczyłam radiowóz zaparkowany przed wejściem. Serce waliło mi młotem. Najwyraźniej judasz mnie sprzedał. Nie wiedziałam, czy przeszukano pobliskie trzy domy gospodarzy. Musiałam jak najszybciej zgłosić sprawę wyższym przywódcom, by powzięli środki ostrożności i na czas zorganizowali się tak, aby zapobiec dalszym szkodom w dziele kościoła.
Wiedziałam, że siostra Su Hua miała dane kontaktowe wyższych przywódców. Gdy zjawiłam się u niej, jej niewierzący mąż wybąkał: „Byli tu policjanci. Su Hua wyszła i tylko dlatego jej nie zgarnęli. Właśnie pojechali do ciebie, żeby cię aresztować”. Ulotniłam się w wielkim pośpiechu. Wracając, myślałam o tym, jak zły jest wielki, czerwony smok. Podejmuje ogromny wysiłek, by pojmać ludzi, którzy wierzą w Boga. Aresztowano coraz więcej braci i sióstr i mnie też w każdym momencie groziło wtrącenie za kratki. Gdybym nie zniosła tortur i stała się judaszem, czy to byłby kres mojej ścieżki wiary? Te myśli osłabiały mnie i przepełniały narastającym lękiem – w Chinach zbyt trudno i niebezpiecznie było wierzyć. Raz po raz nawoływałam w duchu Boga: „Boże! Co mam robić?”. Pomyślałam o tym fragmencie słów Bożych: „Wiara jest niczym kładka z jednego pnia: ci, którzy żałośnie czepiają się życia, będą mieć trudności z przejściem na drugą stronę, jednak ci, którzy gotowi są poświęcić samych siebie, mogą przejść po niej pewnym krokiem i bez żadnych obaw. Jeśli człowiek żywi bojaźliwe i strachliwe myśli, to dlatego, że szatan go oszukuje, gdyż szatan boi się, że przejdziemy przez most wiary, by wkroczyć w Boga. Na wszelkie możliwe sposoby stara się zatem podsunąć nam swoje myśli. Zawsze powinniśmy się więc modlić o to, by Bóg zesłał nam swoje światło. Musimy też cały czas wierzyć, że Bóg oczyści nas z tkwiącej w naszym wnętrzu trucizny szatana. Powinniśmy również ciągle praktykować w duchu zbliżanie się do Boga. Musimy pozwolić, by Bóg miał władzę nad całą naszą istotą” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 6, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże dały mi wiarę i siłę. Pojęłam, że żyję w strachu, lękając się aresztowania i śmiertelnego pobicia. Padłam ofiarą podstępu szatana. On wykorzystywał moją słabość, by mnie wstrzymywać, skłonić do utraty wiary i rezygnacji z obowiązku. Z czasem oddaliłabym się od Boga i zdradziłabym Go. Musiałam przejrzeć sztuczki szatana. Im częściej byłam w takiej sytuacji, tym bardziej powinnam zbliżać się do Boga i polegać na Nim, urzeczywistniać Jego słowa. Nawet aresztowaniu poddałabym się bez skargi. Wytrwałabym w świadectwie ku zadowoleniu Boga.
Pomyślałam o notesie z numerami telefonów braci i sióstr, który nadal był w moim domu. Musiałam wrócić. Gdyby policja go znalazła, wszystkich by aresztowała. Ale gliny mogły czatować pod moim domem – czyż nie pchałam się w ich łapy? Rozdarta przypomniałam sobie słowa Boże. „Każdy z was jest przekonany o swojej zgodności ze Mną, ale gdyby tak było, to do kogo odnosiłyby się te niepodważalne dowody? Jesteście przekonani o swojej absolutnej szczerości i lojalności wobec Mnie. Myślicie, że jesteście tacy życzliwi i współczujący, że tyle dla Mnie poświęciliście. Myślicie, że zrobiliście dla Mnie wystarczająco dużo. Czy jednak kiedykolwiek odnieśliście to do swoich działań? (…) Odcinacie się ode Mnie dla swoich dzieci, dla współmałżonka, dla własnego przetrwania. Zamiast dbać o Mnie, dbacie o swoje rodziny, swoje dzieci, swój status, swoją przyszłość i swoje wynagrodzenie. Kiedy ostatnio myśleliście o Mnie mówiąc coś lub zajmując się czymś? Kiedy na zewnątrz panuje chłód, myślicie o dzieciach, mężu, żonie lub rodzicach. Kiedy robi się upalnie, w waszych myślach nadal nie ma dla Mnie miejsca. Kiedy wykonujesz swoje obowiązki, myślisz o własnych korzyściach, swoim własnym bezpieczeństwie i o członkach swojej rodziny. Czy kiedykolwiek zrobiłeś coś dla Mnie? Kiedy ostatnio myślałeś o Mnie? Kiedy ostatnio poświęciłeś się, jakimkolwiek kosztem, dla Mnie i Mojego dzieła? Gdzie są dowody na twoją zgodność ze Mną? Gdzie jest twoja rzeczywista lojalność wobec Mnie? Gdzie jest twoje rzeczywiste posłuszeństwo wobec Mnie? Kiedy twoje intencje nie miały na celu uzyskania ode Mnie błogosławieństwa? Oszukujecie i zwodzicie Mnie, igracie z prawdą, ukrywacie jej istnienie i zdradzacie jej istotę. Co czeka was w przyszłości, skoro w ten sposób występujecie przeciw Mnie?” (Powinieneś dążyć do zgodności z Chrystusem, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Czułam, jakby Bóg oskarżał mnie każdym tym pytaniem. Gdy panował spokój, mogłam opuścić dom i porzucić pracę dla obowiązków. Uważałam się za oddaną Bogu. Ale w obliczu aresztowania przez wielkiego, czerwonego smoka moja postawa okazała się marna. Wcześniej wykrzykiwałam puste slogany i doktryny. Prawdziwy kryzys odkrył moją postawę. Myślałam tylko o tym, jak chronić własne interesy. W ogóle nie dbałam o dzieło kościoła. Nie byłam osobą, która zważa na wolę Bożą. Gdybym była i coś zagrażałoby interesom kościoła, zdołałabym poświęcić wszystko dla Boga, nawet życie. Pomyślałam o księgach ze słowem Bożym. Bracia i siostry przywieźli je z narażeniem życia. Tak wielu z nich aresztował wielki, czerwony smok, kiedy książki były transportowane. Niektórych pobito na śmierć. Lecz oni odsunęli od siebie strach przed śmiercią, by ich bracia i siostry mogli czytać słowa Boga. Spełnili obowiązek i zadowolili Boga. A ja? Nie dbałam o interesy kościoła. Gdy coś się stało, myślałam jedynie o własnym bezpieczeństwie. Bałam się aresztowania i tortur do śmierci. Zwykle dwoiłam się i troiłam, jeśli coś mogło przynieść mi korzyść, a nie umiałam zdobyć się na żadne poświęcenie dla kościoła. W porównaniu z tymi braćmi i siostrami, byłam samolubna. Wcale nie zważałam na wolę Boga. Po aresztowaniu liderki dla mnie, diakona kościoła, bezpieczniej było się ukryć niż chronić jego dzieło, lecz traciłam szansę na spełnienie obowiązku i złożenie świadectwa. Jaki był sens mojego życia? Czyż nie byłam żywym trupem? Na tę myśl pomodliłam się: „Boże, to, czy zostanę aresztowana, zależy wyłącznie od Ciebie. Błagam o wiarę i mądrość, bym polegała na Tobie i spełniła obowiązek”.
Około drugiej nad ranem dotarłam do domu jednej siostry. Dowiedziałam się, że policja była w kilku innych domach blisko mojego. Część braci i sióstr uciekła i uniknęła aresztowania. Inni mówili mi, że gliny na pewno wrócą i żebym szybko odeszła. Nie ważyłam się zostać. Zobaczyłam, że przed wejściem do mojego domu nikogo nie ma, więc wbiegłam do środka i porwałam notes z numerami telefonów. Odetchnęłam z ulgą.
Potem poszłam do brata Yang Guanga. Gdy mnie zobaczył, wybełkotał: „Wczoraj aresztowali mnie i moją żonę. Wieczorem nas wypuścili. Kilku innych braci i kilka sióstr też pojmano”. Wybiegłam stamtąd. Wracając, rozmyślałam o tym, że sytuacja się pogarsza, a aresztowania są prowadzone na szeroką skalę. Judasz mnie sprzedał i policja na pewno wiedziała, jak wyglądam, a przy takiej ilości kamer monitoringu mogłam zostać pojmana w każdej chwili. Co, jeśli nie zniosłabym tortur? Przeraziła mnie ta myśl. Bezpieczniej byłoby się ukryć, ale działania zaradcze nie zostały zakończone. Gdybym się teraz ukryła, to by była zwyczajna dezercja. Wierzyłam od wielu lat i tak obficie podlewały mnie liczne słowa Boże. Gdybym w tak ważnym momencie zbiegła, nie dopełniając nawet obowiązku, to by oznaczało brak sumienia i człowieczeństwa. Czy w ogóle byłabym wierzącą osobą? Nie różniłabym się od Judasza, który zdradza Boga. Z tą myślą podjęłam w duchu decyzję, że lepiej już trafić w ręce policji i z tych rąk zginąć, niż uciec, by wieść życie pozbawione sensu. Musiałam wytrwać w swoim świadectwie, zadowolić Boga i spełnić obowiązek. Wróciłam więc do swojego domu gospodarza.
Wyczytałam to wieczorem w słowach Boga: „W Moim planie szatan zawsze był krok za Mną, a jako narzędzie kontrastu dla Mojej mądrości zawsze starał się znaleźć sposoby i środki, aby zakłócić Mój pierwotny plan. Czy jednak mogę poddać się jego oszukańczym knowaniom? Wszystko w niebie i na ziemi Mi służy; czy miałoby to nie dotyczyć oszukańczych planów szatana? To jest właśnie punkt przecięcia Mojej mądrości; to jest właśnie to, co jest cudowne w Moich czynach, i to jest zasada działania dla całego Mojego planu zarządzania. W erze budowania królestwa nadal nie unikam oszukańczych intryg szatana, ale wciąż wykonuję dzieło, które muszę wykonać. We wszechświecie i pośród wszystkich rzeczy wybrałem uczynki szatana jako narzędzie kontrastu dla Moich działań. Czyż nie jest to manifestacja Mojej mądrości? Czyż nie jest to dokładnie to, co jest cudowne w Moim dziele?” (Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 8, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Widziałam w słowach Boga Jego wszechmoc i mądrość. Wielki, czerwony smok jest wrogiem Boga. Szaleńczo aresztuje i prześladuje chrześcijan, zaburza działania Boga, lecz na próżno ma nadzieję zniweczyć dzieło zbawienia. Aresztowania i prześladowania czerwonego smoka pozwalają nam rozeznać się w jego złej istocie, która szkodzi ludziom i jest wbrew Bogu, oraz znienawidzić go całym sercem i zerwać więzi z nim. One pokazują także, kto wierzy naprawdę, a kto nie, pomagają oddzielić owce od kóz oraz ziarno od plew. Gdy przychodzi kryzys, niektórzy ze strachu porzucają obowiązki, a nawet i wiarę, zdradzają Boga i stają się judaszami, gdy zostaną pochwyceni i poddani torturom. Oni okazują się plewami, które zwiewa wiatr. To dowodzi Bożej mądrości i sprawiedliwości. Przypomniało mi o to, co powiedział Pan Jezus: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mojego powodu, znajdzie je” (Mt 16:25). Pomyślałam o świętych, którzy na przestrzeni wieków cierpieli męki za głoszenie ewangelii. Niektórych ukrzyżowano z głową w dół, innych ciągnięto końmi lub poćwiartowano. Choć umarli, ich śmierć nie była bez znaczenia. Lecz ci, co zdradzili Boga i stali się judaszami, z pozoru zdają się wciąż żywi, lecz ich serca są w agonii. Są jak żywe trupy, to niewypowiedziana męka. Po śmierci ich dusze trafią do piekła, gdzie spotka je kara. Nie rozumiałam tego w pełni. Chciałam porzucić obowiązek i skryć się. Gdybym zaszkodziła dziełu kościoła, bo nie wywiązałam się z obowiązku, to byłby występek – plama nie do zmycia. Gdybym zdobyła się na poświęcenie życia za obowiązki, nawet gdyby mnie aresztowano i zakatowano, niosłabym świadectwo o Bogu ku hańbie szatana. Moja śmierć miałaby wartość i znaczenie. Później przeczytałam więcej słów Boga: „Bez względu na to, jak »potężny« jest szatan, niezależnie od tego, jaki jest on śmiały i ambitny, niezależnie od tego, jak wielka jest jego zdolność do czynienia szkód, niezależnie od tego, jak szeroki jest zakres technik, którymi deprawuje i kusi człowieka, niezależnie od tego, jak sprytne są sztuczki i schematy, którymi zastrasza człowieka, bez względu na to, jak zmienna jest forma, w jakiej istnieje, nigdy nie był w stanie stworzyć choć jednej żywej istoty, nigdy nie był w stanie ustanowić praw ani reguł dla istnienia wszystkich rzeczy i nigdy nie był w stanie rządzić ani kontrolować żadnej rzeczy, czy to ożywionej czy nieożywionej. W całym kosmosie i w obrębie firmamentu nie istnieje ani jedna osoba czy przedmiot, który się z niego zrodził lub istnieje z jego powodu; nie istnieje ani jedna osoba ani przedmiot, który jest przez niego zarządzany lub kontrolowany. Wręcz przeciwnie, nie tylko musi żyć pod zwierzchnictwem Boga, ale, co więcej, musi przestrzegać wszystkich Bożych nakazów i rozkazów. Bez boskiego pozwolenia trudno jest szatanowi dotknąć nawet kropli wody lub ziarenka piasku na ziemi; bez pozwolenia Boga szatan nie może nawet poruszyć mrówek na ziemi – nie mówiąc już o ludzkości, która została stworzona przez Boga. W oczach Boga szatan znaczy mniej od lilii w górach, od ptaków latających w powietrzu, od ryb w morzu i od larw na ziemi. Jego rolą pośród wszystkich rzeczy jest służenie wszystkim i działanie dla ludzkości oraz służenie Bożemu dziełu i Jego planowi zarządzania. Bez względu na to, jak złośliwa jest jego natura i jak zła jest jego istota, jedyną rzeczą, którą może zrobić, to posłusznie przestrzegać swojej funkcji: służenia Bogu i bycia kontrapunktem dla Boga. Taka jest istota i pozycja szatana. Jego natura nie ma związku z życiem, z władzą, z autorytetem; jest jedynie zabawką w rękach Boga, po prostu maszyną w służbie Bogu!” (Sam Bóg, Jedyny I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Widziałam w słowach Boga Jego autorytet i moc. Dosłownie wszystko, co żyje lub nie, jest w rękach Boga. Szatan wyświadcza dziełu Boga przysługę – uwydatnia je. Komunistyczna Partia Chin stosuje sztuczki i dysponuje wielkimi siłami, ale bez pozwolenia Boga nie może tknąć nas nawet palcem. Tak jak Hioba atakował i ranił szatan, próbując zmusić go, by wyparł się i odrzucił Boga. Bóg pozwolił na złe traktowanie Hioba, ale nie na narażenie jego życia i szatan nie sprzeciwił się Bożemu nakazowi. Ja też, podejmując działania zaradcze, wychodziłam bez szwanku z jednej sytuacji po drugiej. To nic innego jak Boża troska i opieka. Te wszystkie wydarzenia ukazały mi autorytet i suwerenność Boga. Bez zezwolenia Boga wielki, czerwony smok nie mógł mnie dopaść. A gdyby Bóg pozwolił mnie aresztować, nie zdołałabym uciec. Zrozumienie tego dało mi wiarę. Czułam się gotowa oddać życie w ręce Boga i poddać się Jego zarządzeniom.
Później okazało się, że policja nie sprawdziła domu, w którym spotykali się przywódcy. Niedługo miało się odbyć zebranie, więc bałam się, że policja kupuje czas, by złapać więcej osób. Gdyby przywódców aresztowano, bo nie znali sytuacji, w sprawę uwikłano by jeszcze więcej ludzi. Szybko przemyśleliśmy, co robić, i mimo pewnych zawirowań w końcu udało nam się przekazać wieści wyższym przywódcom. Oni kazali nam się w pierwszej kolejności ukryć dla bezpieczeństwa. Kilka dni później wysłali nam list. Pisali, że w trakcie aresztowań wielkiego, czerwonego smoka w naszym regionie splądrowano dwa domy, w których przechowywano księgi. Został tylko jeden dom i należało wszystko jak najszybciej przenieść. Ponieważ poza mną aresztowano każdego, kto znał osobę przechowującą księgi, a ja dość dobrze znałam też okolicę i członków kościoła, chcieli, żebym to ja pomogła przenieść książki. Wiedziałam, że w tej sytuacji najlepiej było, żebym to ja się tym zajęła. Nie mogłam wyprzeć się tego obowiązku. Ale wokół jeszcze ciągle wrzało, a wielki, czerwony smok nadal ścigał ludzi. Przecież udając się tam w tym momencie, prosiłam się o zgubę. Trochę się bałam, ale myślałam o tym, że wszystko jest w rękach Boga i że bez Jego pozwolenia wielki, czerwony smok nie mógł mi nic zrobić. Postanowiłam pomóc. Pomodliłam się: „O Boże! Spadł na mnie ten obowiązek i jestem gotowa się z niego wywiązać. Bez względu na to, co się stanie, chcę poddać się Twoim zarządzeniom. Nawet jeśli zostanę pojmana i będę torturowana, nigdy już nie zdezerteruję. Ofiaruję Ci swoje oddanie i wytrwam w świadectwie ku hańbie szatana!”.
Rozpytałam się i znalazłam dom, gdzie były księgi. Spotkałam tam brata, który powiedział, że ośmiu policjantów już się zjawiło. Bez słowa wywlekli jego żonę i nałożyli na nich grzywnę w wysokości dwóch tysięcy juanów, ale nie znaleźli przechowywanych tam książek i należało je co prędzej przenieść. Pośpiesznie pakowaliśmy księgi do samochodu. Całą drogę moje serce nie ważyło się ani na chwilę oddalić od Boga. Ostatecznie bez przygód książki trafiły w bezpieczne miejsce. Raz po raz dziękowałam Bogu.
Myśląc o tych wszystkich przeżyciach, widzę mądrość i wszechmoc Boga, a także, jak płytka była moja wiara. Bez aresztowań wielkiego, czerwonego smoka nie spostrzegłabym swojej postawy ani własnego samolubstwa i lęku przed śmiercią, wcale nie zrozumiałabym też wszechmocnych rządów Boga. Dane mi było doświadczyć obecności Boga; teraz wiem, że jeśli polegamy na Nim, będzie obok i wskaże nam drogę. Czegoś takiego nie pojęłabym w spokojnych czasach i okolicznościach.