Jak traktować swój obowiązek

06 października 2020

Autorstwa Zhongcheng, Chiny

Bóg Wszechmogący mówi: „Najbardziej fundamentalnym wymogiem wobec ludzkiej wiary w Boga jest, aby człowiek miał szczere serce i całkowicie Mu się oddał, a także był Mu prawdziwie posłuszny. Najtrudniejsze dla człowieka jest oddanie całego swojego życia w zamian za prawdziwą wiarę, przez którą może zyskać pełnię prawdy oraz wypełnić swój obowiązek stworzenia Bożego(Sukces i porażka zależą od ścieżki, którą idzie człowiek, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Obowiązki to zadania powierzone ludziom przez Boga; są one misjami, które ludzie mają wypełnić. Jednakże obowiązek taki z pewnością nie jest wyłącznie twoją osobistą sprawą, którą sam możesz kierować, ani też przeciwwagą wobec twego wyróżniania się z tłumu. Niektórzy wykorzystują swe obowiązki jako okazje do tego, by samemu przejąć ster. Inni do tego, by spełniać swe pragnienia; jeszcze inni do tego, by wypełnić pustkę, jaką czują w swym wnętrzu, kolejni zaś, by czynić zadość swej mentalności w rodzaju »co ma być, to będzie«, myśląc, że dopóki będą wypełniać swoje obowiązki, będą też mieć udział w domu Bożym i we wspaniałym przeznaczeniu, jakie Bóg szykuje człowiekowi. Tego rodzaju postawy wobec obowiązku są niewłaściwe. Napawają one Boga odrazą i należy je szybko zmienić(„Czym jest odpowiednie wykonywanie obowiązków?” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Po tych słowach chcę podzielić się własnym doświadczeniem.

W 2017 w kościele zajmowałem się pisaniem. Potem przywódca przydzielił mi do współpracy brata Lina i kazał mi mu pomagać. Chętnie na to przystałem, myśląc: „Wiem, że brat Lin bardzo lubi pisać artykuły i jest zdolny. Jeśli szybko złapie zasady, nasza praca będzie na pewno owocna. Przywódca uzna mój talent i doceni mnie, więc muszę pomóc bratu”. Przekazałem bratu Linowi listę zasad, by jak najszybciej zrozumiał wszystko, co musi wiedzieć. Kiedy w swej pracy trafił na problem, rozmawiałem z nim cierpliwie i pomagałem mu rozwiązać problemy. Po jakimś czasie zrozumiał niektóre zasady i osiągnął pewne rezultaty w swoim obowiązku. Cieszyły mnie jego postępy. Szybko się uczył i miał potencjał! Nasz zespół był dużo wydajniejszy, a ja miałem mniej obowiązków. Myślałem, że dalsze szkolenie brata Lina da jeszcze lepsze efekty.

Okazało się, że w pewnym kościele trzeba pomóc przy tekstach, a skoro brat Lin był w tym tak dobry, przywódca postanowił go tam przenieść. Usłyszawszy to, przeżyłem szok: „Co? Przenosicie go? Tak nie można. Włożyłem tyle wysiłku, by zapoznać go z pracą i z zasadami, a nasz zespół zaczął lepiej pracować. Jeśli teraz odejdzie, nasza praca na pewno ucierpi. Co ludzie o mnie pomyślą? Że jestem niekompetentny”. Myśląc tak, bardzo się denerwowałem. Przywódca powiedział, że mogę szkolić kogoś innego. Nie podobało mi się to i myślałem: „Mówisz, że to nic wielkiego. Myślisz, że tak łatwo jest kogoś szkolić? Trzeba sporo czasu i wysiłku! Bez brata Lina cała odpowiedzialność znów spadnie na mnie. Mamy dużo pracy i będzie nam trudniej bez jednej pary rąk”. Im dłużej o tym myślałem, tym większy opór czułem. Przywódca kazał mi sporządzić ocenę brata Lina. Pomyślałem, że podkreślę jego słabości, a nie zalety. Może wtedy go nie przeniosą. Miałem poczucie winy, kiedy skończyłem pisać jego ocenę i zastanawiałem się, czy jestem nieuczciwy. Ale stwierdziłem, że myślę o dobru zespołu, więc przekazałem ocenę przywódcy. Minęło kilka dni bez odpowiedzi, więc zacząłem się martwić: „Może nie czytał oceny i nadal chce przenieść brata Lina? Nie mogę być zbyt bierny. Muszę coś wymyślić, by go zatrzymać”. Próbowałem podpytać brata Lina: „Co byś powiedział na pełnienie obowiązku pisania w innym kościele?”. Bez wahania odparł: „Poddałbym się ustaleniom kościoła”. Szybko zareagowałem: „Gdy piszemy teksty, musimy robić to sprawnie i znać zasady. Bez tego ciężko o postępy w pracy. Lepiej, abyś nadal pełnił obowiązki tutaj”. Nie zrobiło to na nim wrażenia i odparł: „Jeśli trafi się okazja, jestem gotów jechać”. Nie osiągnąłem celu i poczułem lekką frustrację. Gdy w jego pracy odkryłem pewne problemy, wściekłem się i pouczałem go. Myśl o przeniesieniu brata Lina złościła mnie. W pracy byłem niespokojny i nie mogłem się skupić. Nie potrafiłem nic na to poradzić. Czułem się udręczony. Prosiłem Boga, by mnie prowadził do poznania siebie.

Przeczytałam te Jego słowa: „Ludzie często nie wprowadzają prawdy w życie, nierzadko odwracając się od niej, i często żyją w okowach samolubnego i niegodziwego, skażonego szatańskiego usposobienia, strzegąc swej dumy i reputacji, swojej pozycji i własnych korzyści. Ludzie ci nie zyskali prawdy. Z tego też powodu jesteś aż zanadto przygnębiony, zmartwiony i masz związane ręce(„Wkraczanie w życie musi zacząć się od doświadczenia wypełniania swoich obowiązków” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). „Jaki jest ten standard, według którego czyny człowieka są osądzane jako dobre bądź złe? Zależy to od tego, czy w swoich myślach, wyrażaniu się i działaniach, posiadasz świadectwo wcielania prawdy w życie i urzeczywistniania rzeczywistości prawdy. Jeśli nie masz tej rzeczywistości lub tego nie urzeczywistniasz, to bez wątpienia jesteś złoczyńcą. Jak Bóg postrzega złoczyńców? Twoje myśli i uczynki nie niosą świadectwa o Bogu ani nie zawstydzają szatana i nie krzyżują jego planów, a zamiast tego przynoszą wstyd Bogu i noszą mnóstwo oznak twych intencji, które sprawiają, że to Bóg wstydzi się za ciebie. Ty zaś wcale nie składasz świadectwa o Bogu, nie ponosisz kosztów dla Niego, ani nie wypełniasz swojego obowiązku i zobowiązań wobec Boga. Zamiast tego działasz dla własnego dobra. Co oznacza działanie »dla własnego dobra«? Oznacza działanie na rzecz szatana. Dlatego też na koniec Bóg powie: »Odstąpcie ode mnie wy, którzy czynicie nieprawość«. W oczach Boga nie spełniłeś dobrych uczynków, a raczej twoje postępowanie obróciło się w zło. Nie zostaniesz więc wynagrodzony, a Bóg nawet o tobie nie wspomni. Czyż wszystko nie będzie wówczas daremne?(„Możesz uzyskać prawdę oddawszy swoje prawdziwe serce Bogu” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Myśląc o tych słowach, zrozumiałem, że Bóg decyduje, czy ludzie czynią dobro, czy zło, nie wedle tego, jak wielkie ponoszą koszty i ile cierpią, lecz według ich pobudek i tego, czy działają dla Boga, czy dla siebie, i czy praktykują prawdę. Zrozumiałem wtedy, że pomagałem bratu Linowi szybko pojąć zasady nie przez wzgląd na kościół. Chciałem poprawić wydajność zespołu, żebym ja dobrze wyglądał. Kiedy okazało się, że ma być przeniesiony, bałem się, że ucierpi praca zespołu oraz moja reputacja i status, więc przy ocenie podkreśliłem jego wady, próbując zmylić przywódcę. A nawet źle się o nim wyrażałem, by osłabić jego entuzjazm. Czy tak się praktykuje prawdę i wypełnia obowiązki? Samolubnie pełniłem obowiązek, nie dbając o pracę całego kościoła, a tylko o wyniki swojej pracy i o swoją reputację i status. Kłamałem i utrudniałem pracę kościoła. Zakłócałem pracę domu Bożego i sprzeciwiałem się Bogu. Dostrzegłszy to, odmówiłem tę modlitwę do Boga: „Boże, jestem samolubny. Dla własnych korzyści zakłóciłem pracę Twego domu. Boże, chcę Ci okazać skruchę”.

Przeczytałem to słowa Boże: „Nie rób zawsze czegoś tylko dla siebie, nie bierz zawsze pod uwagę własnych interesów i swojego statusu, wizerunku czy reputacji. Nie zwracaj uwagi na interesy innych ludzi. Musisz najpierw wziąć pod uwagę sprawy domu Bożego i uczynić z tego swój priorytet. Powinieneś troszczyć się o wolę Bożą. Zacznij od zastanowienia się, czy byłeś nieczysty w wypełnianiu swojego obowiązku, czy zrobiłeś wszystko, by być lojalnym, wykonałeś swoje obowiązki i czy dałeś z siebie wszystko; czy w pełni poświęciłeś się swoim obowiązkom i pracy w domu Bożym. Musisz przemyśleć te rzeczy. Rozważaj je często, a łatwo ci będzie dobrze wykonywać swój obowiązek(„Możesz uzyskać prawdę oddawszy swoje prawdziwe serce Bogu” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Tu znalazłem ścieżkę praktykowania. Musiałem oczyścić swe pobudki, przyjąć Bożą kontrolę i porzucić własne korzyści na rzecz domu Bożego. Brat Lin miał dobry charakter i szukał prawdy, więc również w innym kościele wniósłby wkład w dzieło domu Bożego. Nabrałby też praktyki, więc powinienem go wspierać. Wyznałem przywódcy swoje samolubne pobudki, a potem rzetelnie oceniłem brata Lina. W końcu przeniesiono go do tamtego kościoła, a ja poczułem wewnętrzny spokój.

Myślałem, że trochę się zmieniłem. Nie sądziłem, że w podobnej sytuacji moja szatańska natura znów się ujawni.

Zimą 2018 brat Chen i ja byliśmy liderami zespołów. Kompensowaliśmy wzajemnie swoje słabości, a Boże przewodnictwo dawało nam coraz lepsze wyniki w pracy. Naprawdę lubiłem z nim pracować. Później przywódca powiedział mi, że brat Chen będzie odesłany do pomocy innemu zespołowi. Brat Chen miał dobry charakter, pojmował prawdę i pełnił obowiązki odpowiedzialnie, więc przyczyniał się lepszej pracy naszego zespołu. Jeśli odejdzie i spadnie nam jakość, jak ja będę wyglądał? Czy przywódca uzna mnie za niekompetentego? Nie chciałem, żeby brat Chen odszedł, ale zgodziłem się dla dobra kościoła. Przywódca powiedział mi też, że w innym kościele pilnie potrzebna jest pomoc siostry Lu z mojego zespołu. Zamarłem, kiedy to usłyszałem. Myślałem: „Odsyłasz siostrę Lu? Przenosisz brata Chena, a teraz jeszcze siostrę Lu. Zabraknie dwóch najlepszych osób w zespole, więc nasza praca na pewno ucierpi. Nie ma mowy! Nie pozwolę jej odesłać”. Bałem się jednak, że przywódca uzna mnie za samoluba. Zasugerowałem więc inną siostrę, mniej zdolną. Przywódca rozważył wszystko i wybrał siostrę Lu. Kazał mi omówić z nią tę zmianę obowiązków. Zgodziłem się, choć nie chciałem. Poskarżyłem się jednemu bratu, że przywódca się mną nie przejmuje i nagle przenosi ważne osoby. Jak mam pełnić swój obowiązek? Kiedy to mówiłem, zdałem sobie sprawę, że postępuję źle. Chciałem, żeby ten brat stanął po mojej stronie. To obrażało Boga. Z czasem czułem się z tym coraz gorzej. Modliłem się i zastanawiałem nad sobą. Po modlitwie rozmyślałem, czemu ilekroć ktoś z mojego zespołu ma być przeniesiony, ja próbuję temu zapobiec. Jaka natura kryła się za takim działaniem?

Przeczytałem te słowa Boże: „Obowiązki to zadania powierzone ludziom przez Boga; są one misjami, które ludzie mają wypełnić. Jednakże obowiązek taki z pewnością nie jest wyłącznie twoją osobistą sprawą, którą sam możesz kierować, ani też przeciwwagą wobec twego wyróżniania się z tłumu. Niektórzy wykorzystują swe obowiązki jako okazje do tego, by samemu przejąć ster. Inni do tego, by spełniać swe pragnienia. (…) Tego rodzaju postawy wobec obowiązku są niewłaściwe. Napawają one Boga odrazą i należy je szybko zmienić(„Czym jest odpowiednie wykonywanie obowiązków?” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). „W kontekście dzisiejszego dzieła ludzie nadal będą robili takie rzeczy, jak w przypadku twierdzenia »świątynia jest większa niż Bóg«. Na przykład ludzie postrzegają wypełnianie swojego obowiązku jako pracę; niesienie świadectwa o Bogu i walkę z wielkim, czerwonym smokiem jako działalność polityczną w obronie praw człowieka, demokracji i wolności; przemieniają obowiązek, by przekuć umiejętności w karierę, a bojaźń Bożą i wyrzekanie się zła traktują zaledwie jako część religijnej doktryny, której należy przestrzegać; i tak dalej. Czyż te przejawy działania ze strony człowieka nie są zasadniczo tożsame z »traktowaniem świątyni jako większej niż Bóg«? Tylko że dwa tysiące lat temu ludzie załatwiali swoje osobiste interesy w fizycznej świątyni, a dzisiaj ludzie załatwiają swoje osobiste interesy w nienamacalnych świątyniach. Ci, którzy cenią sobie reguły, widzą te reguły jako większe od Boga, ci, którzy miłują status, widzą status jako coś większego niż Bóg, ci, którzy kochają swoją karierę, widzą karierę jako coś większego niż Bóg i tak dalej – wszystkie te przejawy sprawiają, że mówię: »Ludzie chwalą Boga swoimi słowami jako największego, ale w ich oczach wszystko jest większe niż Bóg«. To dlatego, że gdy tylko ludzie znajdują na swojej drodze podążania za Bogiem okazję do tego, by pokazać swoje własne talenty lub by załatwiać swoje własne sprawy czy zadbać o karierę, oddalają się od Boga i rzucają się w wir swojej ukochanej kariery. Natomiast jeśli chodzi o to, co Bóg im powierzył, oraz o Jego wolę, dawno odrzucili te rzeczy. Co w tym scenariuszu odróżnia owych ludzi od tych, którzy załatwiali swoje własne interesy w świątyni dwa tysiące lat temu?(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga).

Kiedy rozważyłem te słowa, lepiej zrozumiałem istotę swoich działań. Przeciwstawiałem się, ilekroć przywódca przenosił kogoś z mojego zespołu bo mój obowiązek był dla mnie jak kariera. Skoro wyszkoliłem ludzi w moim zespole, to powinni pracować pod moim nadzorem i dla dobra zespołu, nie powinno się ich przenosić. Mój sposób myślenia był niedorzeczny. Bóg z góry ustalił, jak posłuży się w swym dziele zaletami i zdolnościami tych braci i sióstr. Powinni się znaleźć w domu Boga tam, gdzie byli potrzebni. To jest pewnik. Lecz ja chciałem ich zatrzymać dla siebie, traktując ich jak narzędzia w mojej własnej pracy. Nie chciałem, by kogokolwiek przenoszono, a nawet osądzałem innych i tworzyłem kliki. Czym różniłem się od faryzeuszy sprzeciwiających się Panu Jezusowi? Oni postrzegali świątynię jako własną strefę wpływów i nie pozwalali wierzącym podążyć za Panem Jezusem. Chcieli kontrolować wierzących, by zachować swój status, uznając wierzących za swą własność. A ja? Trzymałem braci i siostry pod kontrolą, by ich nie przeniesiono. Czy nie używałem własnych wpływów, by sprzeciwiać się Bogu? Opierałem się Bogu i obraziłem Jego usposobienie! Ta myśl mnie przeraziła i czułem nienawiść do swej podłości i egoizmu. Modliłem się ze skruchą. Pomówiłem z siostrą Lu o jej przeniesieniu i z bratem, którego oszukałem, wskazując na naturę swoich słów, by miał jakieś rozeznanie. W końcu zaznałem trochę spokoju.

Po ich przenosinach do zespołu dołączyła siostra Li. Była zdolna i szybko się uczyła. Nie było opóźnień w pracy zespołu. Pojąłem, że jeśli będę pracować dla dobra domu Boga, a nie dla siebie, to zyskam błogosławieństwo. Bóg ustali, kto ma wykonywać jaką pracę. Trzy miesiące później, siostra Lin wróciła ze spotkania i powiedziała mi, że pobliski kościół prężnie działa i potrzebuje ludzi do podlewania neofitów. Przywódca zasugerował, by siostra Li podjęła się tego zadania. Znów poczułem niezadowolenie, lecz od razu się zreflektowałem. Pomyślałem o sytuacjach, gdy mój status przeważał nad dobrem kościoła. Poczułem ogromną winę, a do głowy przyszły mi te słowa Boże: „Obowiązek nie jest twoją prywatną sprawą, a wypełniając go, nie robisz niczego dla siebie, ani nie kierujesz własnymi sprawami. Bez względu na to, co robisz, w domu Bożym nie pracujesz nad swym własnym przedsięwzięciem: jest to praca domu Bożego, czyli dzieło Boże. Musisz nieustannie mieć to na uwadze, powtarzając sobie: »To nie jest moja własna sprawa. Wykonuję swój obowiązek i wypełniam swoją powinność. Wykonuję dzieło domu Bożego. Jest to zadanie, które powierzył mi Bóg, i robię to dla Niego. To nie jest moja prywatna sprawa«. Jeśli będziesz myślał, że to twoja własna, prywatna sprawa, i będziesz prowadził ją zgodnie z własnymi intencjami, zasadami i motywacjami, to z pewnością popadniesz w tarapaty(„Czym jest odpowiednie wykonywanie obowiązków?” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Te słowa unaoczniły mi, że obowiązki wyznaczył mi Bóg, nie ja sam. Nie mogę robić, co chcę, dla swoich celów. Muszę myśleć o dobru domu Bożego i o Bożych wymaganiach. Tylko tak istota stworzona powinna wypełniać obowiązki. Kiedyś myślałem tylko o sobie, działałem na szkodę domu Bożego. Nie mogłem tak dalej żyć. Musiałem wyzbyć się zachcianek na rzecz prawdy. Na tę myśl poczułem wielką ulgę. Siostrze Lin powiedziałem: „To wszystko dla dobra dzieła domu Bożego. Musimy pomówić z siostrą Li o jej przeniesieniu. Nie możemy utrudniać pracy domu Bożego”.

W pracy dla domu Bożego nauczyłem się zapominać o własnych celach, znam swoje miejsce i mam nieco sumienia i rozumu, a wszystko to dzięki osądzaniu i skarceniu słowami Bożymi. Bogu dzięki!

Dalej: Wieczna agonia

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Obowiązki nie mają rangi

Autorstwa Karen, Filipiny Zanim uwierzyłam w Boga Wszechmogącego, byłam przyzwyczajona do pochwał. Zawsze chciałam być w centrum uwagi i...

Połącz się z nami w Messengerze