W końcu odnalazłam drogę odrzucenia grzechu
Niezdolność do odrzucenia grzechu sprawia mi wiele cierpień
Jestem chrześcijanką. Jako młoda kobieta, zanim jeszcze zaczęłam wierzyć w Pana, zawsze miałam bardzo silną potrzebę górowania nad innymi. Zawsze czułam, że jestem lepiej wykształcona niż moja mama i zawsze lekceważyłam jej sugestie. Mama też była bardzo zarozumiała, zawsze próbując mnie zmusić do zrobienia tego, co chciała, tak więc często kłóciłyśmy się z powodu różnicy zdań. Byłam mocno sfrustrowana moją trudną relacją z mamą, ale miałam poczucie, że nie mogę nic zrobić, żeby to zmienić. Kiedy zaczęłam wierzyć w Pana, moi bracia i siostry porozmawiali ze mną. Powiedzieli: „Pana Jezus został ukrzyżowany, żeby nas odkupić. Wybaczył nam nasze grzechy, abyśmy mogli radować się obfitością Jego łaski. Pan nas kocha i poucza nas, byśmy miłowali bliźnich jak samych siebie. Dlatego też musimy się nauczyć kochać innych ludzi…” Miłość Pana Jezusa wielce mnie poruszyła i zapragnęłam praktykować zgodnie z naukami Pana, kochać swoją rodzinę i tych, którzy mnie otaczają. Ilekroć potem nie zgadzałam się z mamą w jakiejś kwestii, pozwalałam się jej wypowiedzieć jako pierwszej i starałam się, jak mogłam, żeby się z nią nie pokłócić. Jeśli nie udało mi się zachować spokoju i jakiegoś powodu rozstawałyśmy się skłócone, przychodziłam do niej i brałam winę na siebie. Po jakimś czasie miałam wrażenie, że mój charakter stał się o wiele lepszy, a moje stosunki z mamą odrobinę się poprawiły.
Myślałam wtedy, że moje relacje z mamą będą coraz lepsze, ale nie było to takie proste. Mimo upływu czasu nadal nie byłam w stanie zapanować nad swoją popędliwością i znowu zaczęłam się z nią kłócić. Choć czasem nie mówiłam jej o tym, wewnętrznie byłam niezadowolona. Mama często też mnie strofowała, mówiąc: „Wierzysz teraz w Pana, jak to więc możliwe, że nadal masz zły charakter?” Słysząc to, czułam się źle; czułam się tak, jakby cała moja ciężka praca i wszystkie zmiany, jakie wprowadziłam, były na nic. Gdy jednak teraz o tym myślę, widzę, że tak właśnie było. Chociaż chciałam się zmienić, po prostu nie potrafiłam przez cały czas nad sobą panować. W owym czasie nieuchronnie zaczęłam sobie zadawać pewne pytania: „Dlaczego wciąż często kłócę się z mamą? Dlaczego nie potrafię stosować się do słów Pana? W jaki sposób mam zrzucić jarzmo grzechu?”
Później zaczęłam o tym rozmawiać z braćmi i siostrami w kościele i niektórzy z nich powiedzieli: „Musisz nauczyć się panować nad sobą. Gdy nasza relacja z Panem się zacieśnia, stajemy się coraz bardziej tolerancyjni dla naszych rodzin”. Inni zaś mi powiedzieli: „Taka huśtawka jest zupełnie normalna, ale nasza przemiana zawsze jest wznoszeniem się po spirali, pewne zaś jest to, że im bardziej się zmieniamy, tym lepsi się stajemy, tak więc nie miej żadnych wątpliwości. Zbawienie Pana jest pełne i całkowite; rozpocznie On swoje dzieło w naszym życiu, tak byśmy się stali ludźmi stworzonymi na nowo”. Pocieszałam się również, myśląc: „Może po prostu nie pracuję nad tym dostatecznie ciężko. Poza tym przez długi czas w ogóle nie wierzyłam w Pana, moja postawa jest słaba i dlatego nie panuję nad temperamentem. Jeśli będę wystarczająco długo wierzyć w Pana, będę mogła wcielać Jego słowa w życie”. Potem, ilekroć kłóciłam się z mamą w związku z różnicą zdań między nami, robiłam wszystko, by zapanować nad gniewem. Taka praktyka czasem przynosiła pewien efekt, nigdy jednak nie udało mi się panować nad sobą wystarczająco długo – wkrótce znowu wybuchałam. Gdy tak cierpiałam, mogłam tylko przyjść przed oblicze Pana, by się pomodlić: „Panie! Nigdy nie zdołam powściągnąć gniewu, nie potrafię nad sobą zapanować. Nie wiem, co robić. Proszę, pomóż mi…”
Czy Pan dokona nowego dzieła, kiedy powróci?
Szczęśliwy traf sprawił, że dzięki Internetowi poznałam kilkoro braci i sióstr. Często studiowaliśmy Biblię, razem uczęszczaliśmy na zgromadzenia i razem omawialiśmy kwestie naszego rozumienia i znajomości wersetów Biblii. W szczególności omówienie brata Lina było niezwykle iluminujące i oświecające; dzięki niemu odniosłam wiele korzyści i pojęłam wiele prawd, których wcześniej nigdy nie rozumiałam. Z prawdziwą radością uczestniczyłam w zgromadzeniach z tymi braćmi i siostrami.
Na jednym ze zgromadzeń omawialiśmy kwestię powrotu Pana Jezusa. Brat Lin przesłał nam dwa wersety z Biblii: „Tak też Chrystus raz ofiarowany na zgładzenie grzechów wielu, drugi raz ukaże się bez grzechu tym, którzy go oczekują dla zbawienia” (Hbr 9:28). „Którzy jesteście strzeżeni mocą Boga przez wiarę ku zbawieniu, przygotowanemu do objawienia się w czasie ostatecznym” (1P 1:5). Następnie przedyskutował z nami wersety. Powiedział: „Na podstawie tego fragmentu widzimy, że kiedy Pan Jezus powróci w dniach ostatecznych, dokona nowego dzieła, aby zupełnie nas wyzwolić z więzów grzechu, tak byśmy mogli zostać oczyszczeni, osiągając prawdziwe Boże zbawienie”.
Słuchając wyjaśnień brata Lina, miałam poczucie, że nie mogę się całkiem zgodzić z tym, co mówi, więc podzieliłam się z nim swoją opinią: „Choć nadal jesteśmy zdolni do popełniania grzechu, dzięki ukrzyżowaniu Pana Jezusa zostaliśmy odkupieni i nie uważa On nas już za grzeszników. Co więcej, Pan powiedział: »Wykonało się«, gdy wisiał na krzyżu – co dowodzi, że Boże zbawienie dokonało się w całej pełni i że Boże dzieło zbawienia ludzkości jest zakończone. Jakże więc możecie mówić, że Bóg nadal ma do wykonania nowe dzieło w dniach ostatecznych?”
Brat Lin powiedział: „Siostro, co właściwie miał na myśli Jezus, gdy na krzyżu powiedział: »Wykonało się«? Jeśli kierujemy się naszym własnym rozumieniem i powiadamy, że mówiąc »Wykonało się«, Pan Jezus miał na myśli, że dzieło Boga zostało w pełni ukończone, to jak mogłyby się wypełnić słowa Pana, kiedy przepowiedział On: »Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz nie możecie tego znieść. Lecz gdy przyjdzie on, Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę. Nie będzie bowiem mówił sam od siebie, ale będzie mówił to, co usłyszy, i oznajmi wam przyszłe rzeczy« (J 16:12–13)? Pan przepowiedział również, że gdy powróci w dniach ostatecznych, dokona dzieła oddzielenia ziarna od plew, owiec od kozłów oraz panien mądrych od panien głupich. W Obj. 14:6 powiada się: »I zobaczyłem innego anioła lecącego środkiem nieba, który miał ewangelię wieczną, aby ją zwiastować mieszkańcom ziemi, wszystkim narodom, plemionom, językom i ludom«. Gdyby Pan nie dokonywał w dniach ostatecznych żadnego nowego dzieła, to czyż takie proroctwa nie byłyby na nic? Dlatego też nie ulega wątpliwości, że nasza wiara w to, iż mówiąc »Wykonało się«, Pan Jezus miał na myśli, że Boże dzieło zbawienia ludzkości zostało w pełni ukończone, jest rozumieniem owych słów, które bierze się z naszych własnych pojęć i wyobrażeń i w istocie nie zgadza się z faktami dotyczącymi Bożego dzieła”.
Słuchając omówienia brata Lina, nie mogłam oprzeć się myśli: „To prawda. Gdyby Boże dzieło zbawienia ludzkości było już zakończone, jak mogłyby się wypełnić owe przepowiednie wypowiedziane przez Pana Jezusa? Pan jest godny zaufania, a Jego przepowiednie najpewniej nie mogą iść na marne…”
Brat Lin kontynuował omówienie, mówiąc: „Istotnie, kiedy wisząc na krzyżu Pan Jezus powiedział: »Wykonało się« miał na myśli to, że Boże dzieło odkupienia ludzkości zostało spełnione, nie zaś, że Jego dzieło zbawienia ludzkości zostało całkowicie ukończone. Jest tak dlatego, że dziełem Jezusa Chrystusa było dzieło odkupienia, które dokonało się dla odpuszczenia naszych grzechów; nie wymazało ono jednak naszej grzesznej natury ani szatańskiego usposobienia. Dlatego potrzebujemy, by Bóg zrealizował kolejny etap dzieła, które całkowicie nas zmienia i oczyszcza. Odczytajmy teraz kilka fragmentów podejmujących tę kwestię”. Po czym brat Lin zaczął czytać: „Dla człowieka, Boże ukrzyżowanie zakończyło dzieło Bożego wcielenia, odkupiło całą ludzkość i pozwoliło Mu przejąć klucz do Hadesu. Każdy myśli, że Boże dzieło zostało w pełni wykonane. W rzeczywistości, dla Boga, tylko mała część Jego dzieła została wykonana. Jedynie odkupił ludzkość, ale nie podbił ludzkości ani tym bardziej nie zmienił szpetoty szatana w człowieku. Dlatego Bóg mówi: »Choć Moje wcielone ciało przeszło ból śmierci, nie był to cały cel Mojego wcielenia. Jezus jest Moim umiłowanym Synem i był przybity do krzyża dla Mnie, ale nie dopełnił całkowicie Mojego dzieła. Wykonał tylko jego część«” (Dzieło i wejście (6), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Choć człowiek został odkupiony i zyskał wybaczenie swoich grzechów, uznaje się to jedynie za Bożą niepamięć występków człowieka i nietraktowanie człowieka tak, jak na to zasługuje w świetle swoich występków. Kiedy jednak człowiek żyje w ciele i nie jest uwolniony od grzechu, może jedynie nadal grzeszyć, bez końca ujawniając zepsute szatańskie usposobienie. Takie właśnie życie wiedzie człowiek – nieskończony cykl grzechu i wybaczenia. Większość ludzi grzeszy w ciągu dnia tylko po to, aby wyznać te grzechy wieczorem. W związku z tym, nawet jeżeli ofiara za grzechy byłaby na zawsze skuteczna dla człowieka, nie byłaby w stanie uchronić go od grzechu. Dokonała się tylko połowa dzieła zbawienia, gdyż usposobienie człowieka pozostaje zepsute” (Tajemnica Wcielenia (4), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło).
Odczytawszy to, brat Lin wrócił do swych wyjaśnień: „Wymowa tych dwóch fragmentów jest całkiem jasna. W Wieku Łaski Pan Jezus zjawił się w ciele i dokonał swego dzieła, wyraził drogę »Pokutujcie, przybliżyło się bowiem królestwo niebieskie« (Mt 4:17), i pouczył ludzi, jak mają rozumieć wiele prawd. Następnie został ukrzyżowany, tym samym spełniając swe dzieło odkupienia ludzkości. Kiedy wierzymy w Pana, wówczas – dopóki przychodzimy przed oblicze Pana, by wyrażać skruchę i wyznawać nasze grzechy – nasze grzechy zostają nam wybaczone. Jednak zostaliśmy przez szatana tak głęboko zdeprawowani, że szatańskie usposobienie przejawiające się w arogancji i pyszałkowatości, samolubstwie i wzgardzie, skłonności do kłamstwa i fałszu, nikczemności i pazerności – stało się naszym życiem; wszyscy pożądamy bogactwa, statusu, sławy i pomyślności. I podobnie jak czynią to ludzie pogrążeni w doczesności, poszukujemy życia zbytkownego i zdeprawowanego oraz czerpiemy radość z grzesznych przyjemności. Kiedy stowarzyszamy się z innymi, zawsze sądzimy, że nasze poglądy są bardzo przemyślane i zawsze próbujemy zdominować innych, sprawić, by nas słuchali, i nie mamy cienia tolerancji ani cierpliwości dla innych. Trudność sprawia nam nawet obcowanie z własnymi przyjaciółmi i rodzinami. Jak powiedział Apostoł Paweł, »Bo chęć jest we mnie, ale wykonać tego, co jest dobre, nie potrafię. Nie czynię bowiem dobra, które chcę, ale zło, którego nie chcę, to czynię« (Rz 7:18-19). Pętają nas więzy i kajdany naszego szatańskiego usposobienia i często nie możemy się powstrzymać przed grzeszeniem i stawianiem oporu Bogu. Nawet gdyby nasze grzechy miano nam wybaczyć po tysiąckroć, i tak pozostalibyśmy ludźmi do głębi zdeprawowanymi przez szatana. Czy możemy więc powiedzieć, że Boże dzieło zbawienia ludzkości jest w pełni ukończone? Gdyby Bóg nie przyszedł w dniach ostatecznych i nas nie zbawił, jakże wtedy moglibyśmy – do cna plugawi i żałośni – zasłużyć na to, by spojrzeć w oblicze Boga i zostać uniesieni do królestwa niebieskiego? Boże słowa głoszą: »Bądźcie więc świętymi, bo ja jestem święty« (Kpł 11: 45). Bóg jest święty, a Jego usposobienie jest sprawiedliwe i nienaruszalne. Tak więc, Bóg nie wprowadzi do swego królestwa ludzi plugawych i zdeprawowanych. Jedynie akceptując Boże pojawienie się i Boże dzieło w dniach ostatecznych, jedynie całkowicie odrzucając więzy i kajdany grzechu i osiągając przemianę naszego usposobienia, będziemy mogli osiągnąć pełnię Bożego zbawienia i zasłużyć na to, by spojrzeć w oblicze Boga i wejść do nieba”.
Czy właściwe postępowanie dowodzi tego, że nasze usposobienie się zmieniło?
Po wysłuchaniu wyjaśnień brata Lina pomyślałam: „Naprawdę żyjemy teraz w grzechu i nie możemy się z tego wywikłać, czemu nikt nie zaprzeczy. Jednak trochę się zmieniliśmy…” Tak więc powiedziałam do brata Lina: „Bracie, to, co właśnie powiedziałeś, jest prawdą. Z pewnością często teraz grzeszymy, nie zrzuciliśmy też jarzma grzechu. Jednak od czasu, gdy zaczęliśmy wierzyć w Pana, trochę się zmieniliśmy. Na przykład niektórzy z moich braci i sióstr w kościele wiodą życie pełne pokory i nigdy z nikim się nie kłócą. Niektórzy wyznawcy mieli złe relacje ze współmałżonkami, zanim uwierzyli w Pana, ale potem ich relacje się poprawiły. Są też i tacy, którzy dawniej wciąż walczyli z ludźmi albo ich znieważali, ale odkąd uwierzyli w Pana, stali się tolerancyjni i cierpliwi – czyż to nie stanowi zmiany? Myślę, że dopóki naprawdę ufamy Panu i postępujemy zgodnie z Jego słowami, możemy stopniowo zrzucać jarzmo grzechu i zostać oczyszczeni, a kiedy nadejdzie Pan, możemy zostać uniesieni do nieba”. Inni moi bracia i siostry kolejno zgodzili się z moim poglądem.
Brat Lin cierpliwie kontynuował, mówiąc: „Wielu ludzi doświadcza pewnej zmiany postępowania, gdy zaczynają wierzyć w Pana. Na przykład nie walczą już z ludźmi ani ich nie znieważają, potrafią okazywać innym miłość, potrafią być tolerancyjni i cierpliwi i umieją zarówno wspomóc tych, którzy są w potrzebie, jak i być oddani Bogu itd. Jednak zewnętrzne przejawy takich, wydawałoby się, dobrych zachowań nie dowodzą, że zrzucamy jarzmo grzechu albo że zmienia się nasze usposobienie. Ponieważ nasza grzeszna natura nie zostaje uleczona, nadal bezustannie grozi nam, że będziemy sprzeciwiać się Bogu i Go zdradzać”. Powiedziawszy to, brat Lin odczytał nam następujące słowa: „Zmiany w samym tylko zachowaniu są niemożliwe do utrzymania. Jeśli nie ma zmian w usposobieniu życiowym ludzi, to prędzej czy później ujawni się ich niegodziwa strona. Ponieważ źródłem zmian w ich zachowaniu jest żarliwość, w połączeniu z działaniem Ducha Świętego w danym czasie, jest im niezwykle łatwo stać się gorliwymi lub okazywać życzliwość przez pewien czas. Jak mówią niewierzący: »Zrobienie jednego dobrego uczynku jest łatwe, trudniej jest postępować dobrze przez całe życie«. Ludzie nie są w stanie spełniać dobrych uczynków przez całe życie. Ich zachowanie jest kierowane przez życie; cokolwiek jest ich życiem, takie jest ich zachowanie, i tylko to, co jest objawione w sposób naturalny, reprezentuje życie i czyjąś naturę. Rzeczy, które są fałszywe, nie mogą trwać. (…) Dobre zachowanie nie jest tym samym, co posłuszeństwo Bogu, a tym bardziej nie oznacza to, że człowiek jest zgodny z Chrystusem. Zmiany w zachowaniu bazują na doktrynie i rodzą się z zapału – nie bazują na prawdziwym poznaniu Boga czy na prawdzie, a tym bardziej nie opierają się na przewodnictwie Ducha Świętego. Mimo że są momenty, kiedy niektóre ludzkie czyny są kierowane przez Ducha Świętego, nie jest to wyrażanie życia, a tym bardziej nie jest to tym samym co poznanie Boga. Bez względu na to, jak dobre jest zachowanie danej osoby, nie dowodzi to, że słucha ona Boga czy wciela prawdę w życie” („Różnica pomiędzy zewnętrznymi zmianami a zmianami w usposobieniu” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”).
Brat Lin kontynuował omówienie, mówiąc: „Fragment ten pokazuje nam, że dobre postępowanie wynika z ludzkiego zapału i uprzejmości, a także z dzieła Ducha Świętego. Wprawdzie porzucając na jakiś czas nasze ciała, możemy praktykować dobre postępowanie, to jednak nie dowodzi, że uznaliśmy prawdę za swoje życie ani że nasze usposobienie się zmieniło. Skoro nasza grzeszna natura nie zostaje uleczona, a dzięki dobremu postępowaniu możemy nad sobą zapanować tylko przez jakiś czas, nieuchronnie kończymy tak, że powtarzamy te same występki, jakie popełnialiśmy w przeszłości, a nawet stajemy się zdolni czynić w każdej chwili rzeczy godzące w Boga, obrażając Boże usposobienie i tracąc szansę na osiągnięcie prawdziwego zbawienia. W naszym życiu możemy docenić, że zwykle potrafimy praktykować tolerancję i cierpliwość w stosunkach z innymi i że potrafimy ustrzec się kłótni. Ale kiedy ludzie zaczynają się wtrącać w nasze sprawy, może być tak, że zaczynamy robić zamieszanie i kłócić z nimi, a nawet możemy stać się ich zajadłymi wrogami. Postępowanie wielu braci i sióstr z zewnątrz wygląda dobrze, ale z chwilą, gdy spotka ich jakaś katastrofa, czy to zawiniona przez człowieka, czy naturalna, albo gdy coś się stanie ich rodzinom, wtedy obwiniają o to Boga i błędnie pojmują Jego działania – do tego stopnia, że mogą nawet Go zanegować albo zdradzić. Niektórzy przywódcy kościoła i ich współpracownicy mogą się z zewnątrz wydawać pokorni i cierpliwi, jednak ich natura jest arogancka, kiedy zaś pracują i głoszą kazania, nie wysławiają Boga, nie prowadzą ludzi ku praktykowaniu ani doświadczaniu słów Pana, lecz zamiast tego przy każdej okazji się wywyższają, zawsze mówiąc o swoich doświadczeniach cierpienia w imię Pana, tak by inni darzyli ich wielkim poważaniem i podziwem. Niektórzy nawet rywalizują o władzę i pozycję wewnątrz kościoła i sprzeniewierzają kościelne fundusze. W czasach Jezusa faryzeusze z pozoru prowadzili bardzo pobożne życie, byli pełni miłości wobec innych, i zarówno wspomagali potrzebujących, jak i byli oddani Bogu – nawet frędzle u szat faryzeuszy były pokryte cytatami z Biblii. Gdy jednak Pan Jezus przyszedł, by wypełnić swoje dzieło, gwałtownie stawili Mu opór i Go potępili – do tego stopnia, że porozumieli się z władzami rzymskimi, aby Go ukrzyżować. To pokazuje, że niezależnie od tego, jak dobre może się z zewnątrz wydawać nasze postępowanie, nie może ono dowodzić, że znamy Boga, że Go słuchamy, że jesteśmy zgodni z Bogiem, ani też – tym bardziej – że zostaliśmy oczyszczeni. Dlatego też zmiany w zewnętrznym postępowaniu nie są równoznaczne ze zmianami usposobienia, zaś nasza zdolność w sferze zewnętrznego praktykowania niektórych nauk Pana nie dowodzi, że zrzuciliśmy jarzmo grzechu”.
Po wysłuchaniu omówienia brata Lina stwierdziłam, że z całego serca się z nim zgadzam, i powiedziałam: „Bracie, twoje omówienie odpowiada temu, czym naprawdę jesteśmy! Choć nasze zewnętrzne postępowanie może ulec pewnej zmianie, nasza grzeszna natura nadal dominuje w naszym wnętrzu, dlatego nasze dobre postępowanie nigdy nie może trwać długo. Na przykład zawsze bardzo się starałam powstrzymać się przed kłótniami z mamą i chociaż z zewnątrz wydawałam się dość cierpliwa, w sercu wcale się tak nie czułam i nieuchronnie w końcu się z nią kłóciłam. To pokazuje, że w dalszym ciągu jestem we władzy swej grzesznej natury i że nie zostałam oczyszczona. Kiedy patrzymy na innych ludzi, widzimy tylko to, co jest na zewnątrz; jednak Bóg wymaga od nas nie tylko tego, byśmy zmienili to, co zewnętrzne. Co jeszcze istotniejsze, Bóg wymaga, by zmianie uległo nasze życie wewnętrzne”.
Właśnie wtedy jedna z sióstr powiedziała: „Tak, to prawda, że zmieniamy swoje zewnętrzne postępowanie, a nasze życie wcale się nie zmienia. Ilekroć mam jakieś nieporozumienie z koleżanką z pracy, nienawidzę jej z głębi serca i najchętniej nie miałabym z nią nic wspólnego. Choć wiem, że Pan poucza nas, byśmy byli tolerancyjni i cierpliwi i chociaż ja sama raz czy dwa potrafię nad sobą zapanować, po jakimś czasie już po prostu nie potrafię się opanować. Wygląda na to, że gdy zmieniamy tylko nasze zewnętrzne postępowanie, a nasze usposobienie życiowe się nie zmienia, nie jesteśmy w stanie zbyt długo stosować się do słów Pana i nadal często skłonni jesteśmy do grzechu”. Potem inni bracia i siostry mówili kolejno o swoim cierpieniu płynącym z faktu podlegania więzom grzechu przez wszystkie liczne lata wiary w Pana.
Kiedy dyskusja dobiegła końca, brat Lin ciągnął dalej: „Bracia i siostry, dokonane przez Pana Jezusa dzieło odkupienia przyniosło nam odpuszczenie grzechów, jednak nasza grzeszna natura nie została w nas uleczona. W rezultacie niezależnie od tego, jak często czytamy Biblię i jak często się spowiadamy, odczuwamy skruchę czy staramy się kontrolować, nadal nie potrafimy zrzucić jarzma grzechu. Bóg zna nasze potrzeby, zaś w dniach ostatecznych powrócił On w ciele i pod imieniem Boga Wszechmogącego, aby dokonać dzieła sądu, rozpoczynającego się w Jego domu, by umożliwić nam całkowite odrzucenie grzechu i oczyszczenie. Jest to dokładnym spełnieniem tych biblijnych proroctw: »Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz nie możecie tego znieść. Lecz gdy przyjdzie on, Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę. Nie będzie bowiem mówił sam od siebie, ale będzie mówił to, co usłyszy, i oznajmi wam przyszłe rzeczy« (J 16:12–13). »A jeśli ktoś słucha moich słów, a nie uwierzy, ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, żeby sądzić świat, ale żeby zbawić świat. Kto mną gardzi i nie przyjmuje moich słów, ma kogoś, kto go sądzi: słowo, które ja mówiłem, ono go osądzi w dniu ostatecznym« (J 12:47-48). »Nadszedł bowiem czas, aby sąd rozpoczął się od domu Bożego« (1P 4:17). Tylko przyjmując dzieło Bożego sądu w dniach ostatecznych, tylko doświadczając Bożego sądu i karcenia Bożymi słowami, tylko poprzez przemianę naszego skażonego usposobienia możemy osiągnąć prawdziwe zbawienie i wejść do królestwa niebieskiego”.
W tej chwili inni bracia i siostry, a ja z nimi, zdumieliśmy się i zaczęliśmy pytać z niecierpliwością: „Czy Pan Jezus powrócił? Czy to możliwe? To niepojęte!” Powiedziałam: „Czuję się tak, jakby słowa, które odczytaliśmy podczas tego zgromadzenia, nie były zwykłymi słowami, jakby to faktycznie były słowa Boga. Nigdy, nawet w najśmielszy snach, nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek zdołam powitać powracającego Pana – jestem taka szczęśliwa! Bracie Lin, po wysłuchaniu słów Boga i twojego omówienia rozumiem już teraz, że dzieło dokonane przez Pana Jezusa było dziełem odkupienia i że rezultatem osiągniętym przez owo dzieło było to, że wyznaliśmy grzechy i okazaliśmy skruchę. Szatańskie usposobienie czyniące z nas grzeszników wciąż w nas istnieje, choć więc nasze postępowanie na zewnątrz może się odrobinę zmienić, mimo to jesteśmy tym, czym byliśmy zawsze, i nadal potrafimy bezustannie grzeszyć i opierać się Bogu. Gdyby Bóg nie dokonał swego dzieła, aby nas zbawić, po prostu nie bylibyśmy w stanie tylko dzięki własnej mocy zrzucić jarzma grzechu i uwolnić się od jego kajdan. Wcześniej myślałam, że dopóki niezmiennie podążam drogą Pana, będę oczyszczona, teraz jednak widzę, że to po prostu nieprawda. Jednak właśnie powiedziałeś, że Pan Jezus powrócił w dniach ostatecznych i że właśnie dokonuje dzieła sądu, aby zupełnie odmienić i oczyścić człowieka. Jak więc Bóg dokonuje swojego dzieła oczyszczenia i zmiany człowieka? Czy możesz to z nami szerzej omówić?
Tak więc Bóg osądza i oczyszcza człowieka w taki sposób
Brat Lin zaśmiał się i powiedział: „Siostro, podniosłaś kluczową kwestię! Co się tyczy tego, jak Bóg w dniach ostatecznych dokonuje swojego dzieła, by oczyścić człowieka, odczytajmy razem fragment ze słowami Boga Wszechmogącego. Bóg Wszechmogący mówi: „W czasach ostatecznych Chrystus używa różnych prawd, by uczyć człowieka, wystawiać na pokaz istotę człowieka, szczegółowo analizować jego słowa i uczynki. Te słowa składają się na różne prawdy, takie jak ludzki obowiązek, na to, w jaki sposób człowiek powinien okazywać posłuszeństwo Bogu, w jaki sposób człowiek powinien okazywać Bogu lojalność, jak człowiek powinien urzeczywistniać zwykłe człowieczeństwo, a także mądrość i usposobienie Boże i tak dalej. Te słowa są w całości nakierowane na istotę człowieka i jego skażone usposobienie. W szczególności słowa, które pokazują, jak człowiek z pogardą odrzuca Boga, są wypowiadane w odniesieniu do tego, jak człowiek ucieleśnia szatana i siłę wrogą wobec Boga. Podejmując dzieło swego sądu, Bóg nie tylko ujawnia naturę człowieka za pomocą zaledwie paru słów. On wystawia ją na pokaz, rozprawia się z nią oraz ją przycina przez długi okres czasu. Te metody wystawiania jej na pokaz, rozprawiania się z nią oraz przycinania nie mogą być zastąpione zwykłymi słowami, ale prawdą, której człowiek wcale nie posiada. Tylko takie metody są uznawane za sąd. Tylko poprzez sąd tego rodzaju człowiek może się podporządkować i w pełni przekonać do posłuszeństwa Bogu, a ponadto może zdobyć prawdziwe poznanie Boga. To, do czego doprowadza dzieło sądu, to zrozumienie przez człowieka prawdziwego Bożego oblicza oraz prawdy o swoim własnym buncie. Dzieło osądzania pozwala człowiekowi zdobyć duże zrozumienie woli Bożej, celu Bożego dzieła oraz tajemnic, które są dla niego niepojęte. Pozwala też człowiekowi rozpoznać i zaznajomić się ze skażoną istotą samego siebie oraz z korzeniami swego skażenia, a także odkryć brzydotę człowieka. Wszystkie te efekty wywołuje dzieło sądu, bo istota tego dzieła to tak naprawdę praca polegająca na odkrywaniu prawdy, drogi i życia Bożego przed wszystkimi tymi, którzy w Niego wierzą. Ta praca jest dziełem sądu dokonywanym przez Boga” (Chrystus dokonuje dzieła sądu za pomocą prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło).
Po zakończonym czytaniu brat Lin przedyskutował z nami temat, mówiąc: „W dniach ostatecznych Bóg Wszechmogący wyraża prawdę głównie po to, by osądzić i oczyścić człowieka. Obiektem tych prawd nie jest wyłącznie nasze postępowanie, na przykład to, jak pokorni się wydajemy, jak tolerancyjni i cierpliwi, jak dalece unikamy sporów z innymi, jak dobre mamy z nimi relacje itd. Prawdy wyrażane przez Boga Wszechmogącego bezpośrednio ukazują raczej rdzeń naszego grzechu, którym jest szatańskie usposobienie oraz istota naszej natury, które są w nas ukryte – takie jak arogancja i pyszałkowatość, egoizm i wzgardliwość, chytrość i kłamliwość, chciwość i nikczemność itd. Zwykliśmy wierzyć w to, że skoro nasze postępowanie na zewnątrz nieco się zmieniło i skoro potrafiliśmy praktykować pewne nauki Pana, to znaczy, że jesteśmy dobrymi ludźmi. Jednak dzięki słowom osądu i objawienia Boga Wszechmogącego w końcu zobaczyliśmy, jak dogłębnie jesteśmy zdeprawowani przez szatana, oraz że wszystko, co robimy i co mówimy, wyraża nasze szatańskie, zdeprawowane usposobienie. Na przykład, będąc we władzy swojej aroganckiej natury – chociaż wiemy, że Pan wymaga od nas pokory i cierpliwości – zawsze chcemy się wywyższyć i w naszych relacjach z ludźmi patrzyć na nich z góry, we wszystkim też chcemy mieć ostatnie słowo. Będąc we władzy swojej samolubnej natury, w tym, co mówimy i robimy w relacjach z innymi ludźmi zawsze kierujemy się osobistymi motywami i celami, tak by odnieść korzyści, gdy zaś pracujemy i czynimy coś dla Boga, robimy to nie dlatego, że Boga kochamy ani dlatego że chcemy Go zadowolić, lecz po to, by dobić z Bogiem targu i uzyskać w zamian błogosławieństwa królestwa niebieskiego. Nasza natura jest nikczemna i pożądamy przyjemności cielesnych. Mimo iż wiemy, że Pan wymaga od nas zdystansowania się od światowych ludzi, nie potrafimy oprzeć się pokusie, podążamy za złymi tendencjami świata, ruszamy w pogoń za sławą, bogactwem i statusem i pożądamy grzesznych przyjemności. To tylko kilka przykładów. Dzięki Bożym słowom sądu i objawienia w końcu zobaczyliśmy, że we wszystkim, co mówimy i robimy, wyrażamy nasze szatańskie, zdeprawowane usposobienie, i że jesteśmy przez szatana tak zdeprawowani, że nieomal nie jesteśmy ludźmi i że nie przejawiamy tak naprawdę podobieństwa do istoty ludzkiej. A jednocześnie dzięki Bożym słowom osądu i objawienia rozumiemy również, że Bóg kocha ludzi uczciwych i błogosławi tym, którzy poszukują prawdy, słuchają Boga i kochają Go, nienawidzi zaś tych, którzy są podstępni. Jeśli ktoś nie dąży do zmiany swego usposobienia, lecz zamiast tego niezmiennie żyje pogodzony ze swym zdeprawowanym usposobieniem, opierając się Bogu, wówczas taka osoba z konieczności będzie przez Boga znienawidzona, odrzucona i ukarana. Osąd i karcenie słów Bożych pozwalają nam ujrzeć prawdę o naszym dokonanym przez szatana zepsuciu, pozwalają nam również poznać sprawiedliwie i święte usposobienie Boga. A wtedy stopniowo wzbiera w naszym sercu cześć dla Boga, wzbudzamy w sobie prawdziwą nienawiść do naszej własnej skażonej natury i postanawiamy sobie, że nigdy więcej nie będziemy kierować się w życiu szatańskim, skażonym usposobieniem. Zamiast tego chcemy naprawdę dążyć do prawdy, postępować i zachowywać się w zgodzie ze słowami Boga, chcemy też żyć na miarę autentycznego człowieczeństwa. Poprzez doświadczanie Bożego osądu i karcenia krok po kroku osiągamy zdolność wyzwolenia się z własnego ciała i praktykowania słów Boga, zaczynamy rozumieć coraz więcej prawd, a nasz pogląd na życie i nasze wartości stopniowo się zmieniają; kiedy napotykamy trudności, jesteśmy w stanie realizować wolę Boga, żyć w zgodzie z Jego słowami i krok po kroku wypracowujemy w sobie prawdziwą cześć i posłuszeństwo wobec Boga. Jest to rezultat Bożego dzieła sądu w dniach ostatecznych. Doświadczając go, zaczynamy rozumieć, że Boży sąd i karcenie w dniach ostatecznych tak naprawdę stanowią dla nas najlepszą ochronę i największe zbawienie, są też przesycone głęboką miłością, którą darzy nas Bóg”.
Czułam, że słowa odczytane nam przez brata Lina, są wspaniałe – bił z nich autorytet i siła, niczego takiego nigdy wcześniej nie słyszałem. Brat Lin również omówił to niezwykle jasno. Powiedziałam podekscytowana: „Dzięki niech będą Panu! A więc okazuje się, że Pan powrócił i za pomocą swoich słów dokonuje dzieła sądzenia i oczyszczania człowieka. Dzięki swoim słowom odsłania nasze skażone usposobienie i pozwala nam poznać nasze zepsucie. Następnie, dzięki naszemu dążeniu do prawdy nasze skażone usposobienie podlega zmianie, aż w końcu jesteśmy w stanie żyć, kierując się słowami Boga i stajemy się ludźmi, którzy zarówno czczą, jak i słuchają Boga. To dzieło jest tak pełne sensu!”
Brat Lin powiedział radośnie: „Dzięki niech będą Bogu za to, że sprawił, że zrozumieliśmy to wszystko!” Potem, kiedy już było dość późno, zakończyliśmy nasze zgromadzenie i uzgodniliśmy termin kolejnego. Wprost nie mogłam się doczekać wyjaśnień brata Lina i naprawdę chciałam usłyszeć, jak czyta nam jeszcze więcej słów Boga Wszechmogącego.
Rozpoznaję głos Boga i radośnie witam powrót Pana
Gdy nadszedł dzień kolejnego zgromadzenia, brat Lin omówił dla nas takie kwestie jak znaczenie tego, że Bóg przybierał różne imiona w Wieku Prawa i Wieku Łaski Bóg, jak tajemnica Bożego wcielenia, jak trzy fazy dzieła zbawienia ludzkości oraz ostateczne przeznaczenie i cel ludzkości. Po wysłuchaniu tego wszystkiego byłam bardzo podekscytowana i powiedziałam z radością: „Choć wcześniej słyszałam w kościele sporo kazań, nie rozumiałam wielu prawd. Teraz, kiedy czytam słowa Boga Wszechmogącego, zamęt, jaki miałam w sercu, zniknął i już rozumiem wiele prawd zawartych w Biblii, a mój duch bardzo się pożywił. Słowa te naprawdę są głosem Boga!”
Brat Lin powiedział z radością: „Dzięki niech będą Bogu, gdyż jego owce usłyszały Jego głos. To dzięki Bożej łasce jesteśmy w stanie rozpoznać słowa Boga Wszechmogącego jako głos Boga i przyjść przed Jego oblicze. Teraz ci, którzy prawdziwie wierzą w Boga w obrębie wszystkich wyznań, kolejno przychodzą przed oblicze Boga Wszechmogącego i uczestniczą w uczcie Baranka. Poprzez doświadczenie sądu i karcenia, zawartych w słowach Boga, ci, którzy poszukują prawdy, są świadkami różnego stopnia przemian w obrębie swego życiowego usposobienia, istnieją też liczne świadectwa braci i sióstr, zamieszczone na stronie internetowej Kościoła Boga Wszechmogącego, ukazujące, w jaki sposób ich skażone usposobienie zmieniło się dzięki doświadczeniu sądu słów Boga Wszechmogącego”. Następnie brat Lin pokazał mi stronę Kościoła Boga Wszechmogącego wraz z aplikacją mobilną. Strona zawiera mnóstwo treści: są na niej słowa wyrażone przez Boga w dniach ostatecznych, filmy z recytowanymi Bożymi słowami, filmy ewangelizacyjne, pieśni pochwalne, filmy ewangelijne, a także doświadczenia i świadectwa wybranych ludzi Boga, rozmaite pokazy, krótkie skecze, nagrania wideo ze śpiewem i tańcem i wiele innych rzeczy. Jest tam wszystko, czego można zapragnąć – nie mogłam się napatrzyć! Byłam podekscytowana. Bóg już dawno się wcielił, przyszedł na świat i wyraził tyle słów – to naprawdę tak drogocenne! W owej chwili przepełniła mnie wdzięczność wobec Boga i dziękowałam Mu za udzielenie mi ewangelii za pośrednictwem braci i sióstr; za to, że pozwolił mi na to, bym miała szczęście usłyszeć Jego głos, za to, że pozwolił mi zrozumieć, dlaczego żyłam w grzechu, i za to, że umożliwił mi odnalezienie drogi do oczyszczenia się z grzechów.
Potem, po okresie zgromadzeń i dociekań zyskałam całkowitą pewność, że Bóg Wszechmogący jest w istocie Panem Jezusem, który powrócił, i z radością przyjęłam nowe dzieło Boga. Bogu niech będą dzięki!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.