Masz sumienie, gdy wykonujesz obowiązek odpowiedzialnie
Autorstwa Song Yu, Holandia W lipcu zeszłego roku siostra Li zgłosiła mi, że lider zespołu, brat Chen, jest wyjątkowo arogancki. Gdy coś...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
Siostro,
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku!
Ostatnim razem w liście pytałaś o korzyści, jakie osiągnęłam, wykonując obowiązki z dala od domu w ciągu ostatniego roku. Rzeczywiście doświadczyłam pewnych rzeczy i w pewnym stopniu zrozumiałam swoje zepsute usposobienie. Dziś chcę podzielić się doświadczeniem, które spotkało mnie zeszłego lata.
W tym czasie siostra Mali i ja współpracowałyśmy przy podlewaniu. Chociaż Mali dopiero zaczęła wykonywać ten obowiązek, była pracowita, chętna do nauki i po prostu otwierała się, by szukać pomocy, gdy napotykała problemy, których nie rozumiała. Początkowo pytania Mali były stosunkowo proste, a ja odpowiadałam na nie aktywnie i chętnie. Mali podziwiała mnie, mówiąc, że dobrze rozumiem zasady, co bardzo mnie cieszyło. Później, gdy lepiej zaznajomiła się z zasadami, zadawała pytania, które nie w pełni rozumiałam, a nawet gdy miałam jakieś przemyślenia, nie byłam pewna, czy są poprawne. Bałam się, że jeśli odpowiem niepoprawnie, Mali może zacząć patrzeć na mnie z góry i pomyśleć, że nie potrafię się nawet rozeznać w takich kwestiach oraz że nie rozumiem prawdy ani zasad, co sprawiało, że byłam niespokojna za każdym razem, gdy zadawała pytania. Zdarzały się pytania, których nie rozumiałam, więc udawałam, że nie słyszę, bo miałam słuchawki na uszach, koncentrując się na komputerze i poruszając myszką, jakbym była mocno pochłonięta pracą. Inne siostry, myśląc, że nie usłyszałam lub jestem zajęta czymś innym, odpowiadały na pytania Mali. W tamtym momencie wydawało mi się, że jestem całkiem sprytna. W ten sposób moje braki nie były zauważane przez innych i nie musiałam się martwić, że stracę twarz, udzielając złej odpowiedzi. Jednak czułam się też trochę winna. Kiedy Mali zadawała pytania, naprawdę szukała pomocy, a ja celowo ją ignorowałam. Czy to nie było podstępne? Co więcej, nawet jeśli czegoś nie rozumiałam, powinnam być szczera oraz szukać rozwiązań i omawiać je wspólnie z innymi, co przyniosłoby korzyści zarówno pracy, jak i mojemu własnemu wejściu w życie. Ale bojąc się, że w moje słowa wkradnie się błąd i stracę twarz, postanowiłam milczeć.
Siostro, wiesz co? Wtedy czułam się jak hipokrytka, nosząc maskę każdego dnia i nie mając odwagi pokazać swojego prawdziwego ja, obawiając się, że moje problemy wyjdą na jaw i spotkam się z pogardą.
Później napotkałam również trudności w wykonywaniu swoich obowiązków, a kiedy nowi wierzący zadawali pytania, na które nie wiedziałam, jak odpowiedzieć, czułam niepokój. Chciałam otworzyć się podczas omówień i poszukać pomocy u braci i sióstr, ale obawiałam się, że jeśli to zrobię, mogą pomyśleć, że nie potrafię rozwiązać tak podstawowych problemów i że nie rozumiem prawdy. Mali wcześniej chwaliła moje zrozumienie zasad, więc mogła pomyśleć, że źle mnie oceniła. Wiedziałam, że jeśli się nie odezwę, problemy nowych wierzących nie zostaną rozwiązane, a ich życie na tym ucierpi! Ale bardzo ciężko mi było otwarcie powiedzieć o swoich trudnościach. Czułam, że proaktywne ujawnienie moich braków sprawi, że wydam się słaba. Ostatecznie nie potrafiłam zmusić się do zabrania głosu. Ponieważ nie miałam odwagi ujawnić swoich trudności, problemy nowych wierzących pozostały nierozwiązane, niektórzy nawet przestali uczęszczać na zgromadzenia, a ja czułam się niewystarczająco kompetentna. Popadłam w negatywny stan, który był bardzo bolesny. W tym czasie tak bardzo pragnęłam swobodnie rozmawiać o swoich trudnościach i swoim stanie bez żadnych obaw. Zadawałam sobie również pytanie: „Dlaczego tak trudno jest mówić prawdę, mówić o faktach i działać w sposób prostolinijny?”.
Pewnego razu Mali i ja rozmawiałyśmy o tym, czy jedna z sióstr może być szkolona do podlewania nowych wierzących, i podzieliłam się swoją opinią. Później zastanowiłam się nad zasadami i zdałam sobie sprawę, że moja opinia jest nie do końca słuszna i może wprowadzić Mali w błąd. Trochę spanikowałam i pomyślałam: „Co powinnam teraz zrobić? Czy powinnam to naprawić? Jeśli nic nie powiem, Mali nie będzie wiedziała, że źle zrozumiałam zasady, i nie stracę przed nią twarzy. Ale jeśli to zrobię i będziemy szkolić niewłaściwą osobę, czy nie będzie to nieodpowiedzialne potraktowanie pracy i szkodliwe dla braci i sióstr?”. W tamtym momencie poczułam się uwikłana w dylemat, którego nie można było rozwiązać. Wtedy przypomniałam sobie o tych słowach Bożych: „Robienie z siebie głupca to coś dobrego. Pokazuje ci, w czym tkwią twoje problemy. Pomaga dostrzec własne braki i zamiłowanie do próżności oraz jasno zrozumieć, że nie jesteś idealną osobą. Nie ma ludzi doskonałych i robienie z siebie głupca jest zupełnie normalne. Wszyscy ludzie doświadczają momentów, w których czują się głupi lub zawstydzeni. Wszyscy ludzie ponoszą porażki, doświadczają niepowodzeń i mają słabości. Robienie z siebie głupca nie jest czymś złym. (…) Możesz zrobić z siebie głupca, inni mogą zrobić z siebie głupców, każdy może zrobić z siebie głupca – w końcu odkryjesz, że wszyscy są tacy sami, wszyscy są zwykłymi ludźmi, śmiertelnikami, nikt nie góruje nad innymi, nikt nie jest lepszy od innych. Każdy czasem robi z siebie głupca, więc nie należy się wyśmiewać z ludzi. Gdy już doznasz wielu porażek, stopniowo osiągniesz dojrzałość w swoim człowieczeństwie; ilekroć więc znów przytrafią ci się takie rzeczy, nie będą cię już ograniczać i nie wpłyną na twoje normalne wykonywanie obowiązków. Twoje człowieczeństwo będzie normalne, a dzięki temu również twój rozum będzie normalny” (Jak dążyć do prawdy (2), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże uświadomiły mi, że nikt z nas nie jest doskonały i że każdy ma wady. Zawsze będą momenty, w których będziemy zbaczać z kursu lub sprawiać wrażenie niemądrych w tym, co robimy i jak postrzegamy problemy. Te rzeczy są całkowicie normalne. Jednak nie postrzegałam siebie jako zwykłej osoby i nie potrafiłam stawić czoła własnym brakom i niedociągnięciom. Nawet jeśli nie w pełni pojęłam prawdozasady, a moje rady dla Mali zawierały pewne odchylenia i wprowadzały ją w błąd, nie chciałam szczerze przyznać się do swoich uchybień, obawiając się, że pomyśli, iż nie rozumiem prawdy, i będzie patrzeć na mnie z góry. Aby zachować twarz, próbowałam ukryć swoje problemy, co było nieodpowiedzialne względem pracy kościoła i wejścia w życie przez braci i siostry. Byłam naprawdę fałszywa! Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, otworzyłam się przed Mali i powiedziałam jej, jakie zepsute usposobienie przejawiłam, skorygowałam błędne poglądy, którymi wcześniej się dzieliłam, a następnie zaproponowałam, abyśmy ponownie wybrały ludzi zgodnie z zasadami. Siostro, chociaż tym razem straciłam twarz, to działając zgodnie ze słowami Bożymi, nie pogorszyłam sytuacji, a moje sumienie było spokojne.
Później, podsumowując pracę, zebrałam się na odwagę, by omówić swój stan i trudności, jakie napotkałam w pracy. Siostry czytały mi słowa Boże, aby pomóc mi poprawić mój stan. Bóg Wszechmogący mówi: „Cóż to jest za usposobienie, gdy ludzie wiecznie stwarzają pozory, wciąż się wybielają, zawsze się wywyższają, by inni mieli o nich dobre zdanie i nie dostrzegali ich wad oraz niedociągnięć i gdy zawsze starają się pokazać innym ze swojej najlepszej strony? Jest to arogancja, fałsz, hipokryzja, jest to usposobienie szatana, jest to coś niegodziwego” (Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Antychryści są przekonani, że jeśli będą mówić zbyt dużo, nieustannie wyrażając swoje poglądy i rozmawiając z innymi, wszyscy ich przejrzą; pomyślą sobie, że antychryści są pozbawieni głębi, są zwykłymi ludźmi, i nie będą darzyć ich szacunkiem. Co dla antychrysta oznacza utrata szacunku? Oznacza utratę cenionego statusu w sercach innych, to, że antychryst będzie się ludziom wydawać człowiekiem przeciętnym, niedouczonym i zwyczajnym. Tego antychryści mają nadzieję nie zobaczyć. Dlatego też, gdy widzą w kościele kogoś, kto zawsze otwarcie przyznaje się do swojego negatywnego nastawienia, buntu przeciwko Bogu, błędów, które wczoraj popełnił, lub nieznośnego bólu, jaki odczuwa dzisiaj z powodu swojej nieuczciwości, antychryści uważają go za głupiego i naiwnego, ponieważ sami nigdy nie przyznają się do takich rzeczy, skrzętnie ukrywając to, co naprawdę myślą. Niektórzy ludzie rzadko się odzywają, bo mają mały potencjał lub prosty umysł, brak złożonych myśli, ale to, że antychryści nieczęsto zabierają głos, ma inną przyczynę; chodzi tu o problem z usposobieniem. Rzadko zabierają głos podczas spotkań z innymi i niechętnie wyrażają swoje poglądy na różne tematy. Dlaczego nie wyrażają swoich poglądów? Po pierwsze, z pewnością brakuje im prawdy i nie potrafią widzieć pewnych spraw wyraźnie. Jeśli się odezwą, mogą popełnić jakiś błąd i zostać przejrzani na wylot. Boją się, że ktoś spojrzy na nich z góry, więc milczą i pozorują głębię, przez co innym trudno jest ich ocenić, bo przecież wyglądają na tak mądrych i dystyngowanych. Dzięki tej fasadzie ludzie nie ośmielają się lekceważyć antychrysta, a widząc spokój i opanowanie, jakie okazuje na zewnątrz, darzą go jeszcze większym szacunkiem i nie ośmielają się go urazić. Na tym polega przebiegłość i nikczemność antychrystów. Antychryści nie wyrażają ochoczo swoich poglądów, ponieważ większość z nich jest niezgodna z prawdą, stanowiąc tylko ludzkie pojęcia i wyobrażenia, które nie zasługują na upublicznienie. Tak więc konsekwentnie milczą. W głębi serca mają nadzieję na zdobycie jakiegoś światła, którym mogliby się podzielić, aby zyskać podziw, ale ponieważ go nie mają, chowają się i siedzą cicho podczas omawiania prawdy, czając się w cieniu jak duch czekający na okazję. Gdy widzą, jak inni ludzie głoszą światło, antychryści kombinują, co zrobić, aby uczynić je swoim własnym, wyrażając je w inny sposób, aby się popisać. Oto jak podstępni są antychryści. Bez względu na to, co robią, dążą do tego, żeby się wyróżnić i być najlepszym, bo tylko wtedy odczuwają zadowolenie. Jeśli nie mają takiej możliwości, najpierw siedzą cicho i zachowują swoje poglądy dla siebie. Na tym polega podstępność antychrystów” (Punkt szósty, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg demaskował antychrystów, mówiąc, że nie rozumieją prawdy i nigdy się nie otwierają w kontaktach z innymi, obawiając się ujawnienia swoich braków i niedociągnięć oraz utraty swojego statusu lub wizerunku w sercach innych, więc udają wnikliwych i szlachetnych, zadając sobie wiele trudu, by się ukrywać i maskować, przez co ludziom trudno jest ich przejrzeć. Działają podstępnie i mają niegodziwe usposobienie. Taka jest naturoistota antychrysta. Mój stan i moje zachowanie były takie same jak w przypadku antychrysta i często zakładałam maski, by zachować twarz i chronić swój status. Myśląc o tym, kiedy Mali przyszła do mnie po raz pierwszy, doszłam do wniosku, że zadawała stosunkowo proste pytania, a ja byłam w stanie udzielić jej odpowiedzi, nie obnażając przy tym swoich braków, dlatego mogłam z łatwością odpowiadać i zdobywać jej pochwały. Gdy Mali opanowała już pewne zasady, zaczęła zadawać pytania, których nie byłam w stanie w pełni zrozumieć. Obawiałam się, że jeśli moje odpowiedzi będą nieprawidłowe, bracia i siostry przejrzą mnie na wylot i mój wizerunek legnie w gruzach. Aby uniknąć utraty twarzy, stosowałam taktykę uników, udawałam, że jestem zajęta lub że nie słyszę pytania, by ukryć swoje braki, próbując nawet zatuszować to, że moje odpowiedzi zawierały nieścisłości. Nawet gdy napotykałam problemy w wykonywaniu obowiązku i nie mogłam ich rozwiązać, co prowadziło do opóźnień w pracy i do tego, że stawałam się bierna i słaba, wciąż unikałam otwarcia się i szukania pomocy. Martwiłam się, że jeśli bracia i siostry dowiedzą się o moich brakach, pomyślą, że nie rozumiem prawdy, i będą patrzeć na mnie z góry. Brak przejrzystości w mojej pracy, ciągłe chronienie mojej twarzy i wizerunku, a także udawanie, że jestem wnikliwa i wspaniała, oraz maskowanie się, by zwodzić innych, były przejawami usposobienia antychrysta! Siostro, po przeczytaniu słów Bożych zdałam sobie sprawę, jak obłudna i fałśzywa jest moja natura i jak groźne jest moje usposobienie antychrysta. Poczułam strach i obrzydzenie do swojego zepsutego usposobienia i modliłam się do Boga: „Boże, nieustannie się maskowałam, by zachować swój wizerunek i status w sercach innych, i nie żyłam na podobieństwo człowieka, co sprawia, że się mną brzydzisz. Boże, moje zepsucie jest tak głębokie. Modlę się, abyś mnie zbawił i pomógł mi rozpoznać samą siebie i odrzucić swoje zepsute usposobienie”.
Pewnego dnia przeczytałam fragment słów Bożych, który dał mi pewne zrozumienie źródła mojego zepsutego usposobienia. Bóg Wszechmogący mówi: „Kiedy starsi członkowie rodziny powtarzają ci »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność«, chcą przez to sprawić, byś przywiązywał wagę do posiadania dobrej reputacji, prowadzenia dumnego życia i wystrzegania się rzeczy, które mogłyby okryć cię wstydem. Czy zatem to powiedzenie prowadzi ludzi w pozytywny, czy w negatywny sposób? Czy może doprowadzić cię do prawdy? Czy może pomóc ci zrozumieć prawdę? (Nie, nie może). Z całą pewnością możesz powiedzieć, że nie! Zastanówcie się, Bóg mówi, że ludzie powinni postępować uczciwie. Kiedy dopuściłeś się wykroczenia, zrobiłeś coś złego lub coś, co buntuje się przeciwko Bogu i sprzeciwia się prawdzie, musisz przyznać się do błędu, zyskać zrozumienie siebie i dalej analizować siebie, aby osiągnąć prawdziwą skruchę, a potem postępować zgodnie ze słowami Boga. Jeśli więc ludzie mają postępować uczciwie, czyż nie kłóci się to z powiedzeniem »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność«? (Tak). Dlaczego się kłóci? Powiedzenie »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność« ma na celu sprawić, by ludzie przywiązywali znaczenie do prezentowania swojej jasnej, barwnej strony i by czynili rzeczy, dzięki którym będą wyglądać dobrze – zamiast robić rzeczy złe, haniebne bądź eksponować swoją brzydką stronę – aby nie musieli żyć bez dumy i godności. Ze względu na własną reputację, dumę i honor nie można paplać o sobie wszystkiego, a tym bardziej opowiadać innym o swojej mrocznej stronie i wstydliwych sprawach, bo trzeba zachować w życiu dumę i godność. Aby mieć godność, trzeba mieć dobrą reputację, a żeby mieć dobrą reputację, trzeba udawać i się upiększać. Czy nie kłóci się to z postępowaniem uczciwego człowieka? (Kłóci się). Kiedy postępujesz jak człowiek uczciwy, to, co robisz, kompletnie przeciwstawia się powiedzeniu »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność«. (…) Ale jeśli nie rozumiesz tej prawdy ani intencji Boga, zwykle będziesz zdominowany przez przekonania, którymi uwarunkowała cię rodzina. Toteż kiedy zrobisz coś złego, ukrywasz to i udajesz, myśląc: »Nie mogę o tym wspominać i nie pozwolę nikomu, kto o tym wie, żeby cokolwiek powiedział. Jeśli ktoś się z czymś wyrwie, nie puszczę tego płazem. Moja reputacja jest najważniejsza. Życie niczemu nie służy, jeśli nie żyje się dla reputacji, bo ona jest najważniejsza ze wszystkiego. Jeśli ktoś traci reputację, traci całą swoją godność. Więc nie można mówić całej prawdy, trzeba ją ukrywać, trzeba udawać, inaczej stracisz reputację i godność i twoje życie stanie się bezwartościowe. Jeśli nikt cię nie szanuje, to jesteś tylko nic nie wartym, tanim śmieciem«. Czy praktykując w ten sposób, można postępować jak uczciwy człowiek? Czy można się całkowicie otworzyć i przeanalizować siebie? (Nie, nie można). Oczywiście, zachowując się tak, przestrzegasz maksymy »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność«, bo do jej przestrzegania uwarunkowała cię rodzina. Jeśli jednak odrzucisz to powiedzenie, aby dążyć do prawdy i ją praktykować, przestanie ono na ciebie wpływać i przestanie być twoim mottem czy zasadą w działaniu; twój sposób działania będzie zupełnym przeciwieństwem maksymy »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność«. Nie będziesz żyć dla swojej reputacji ani dla swojej godności, lecz po to, by dążyć do prawdy i postępować jak uczciwy człowiek, by starać się zadowolić Boga i żyć jak prawdziwa istota stworzona. Jeśli będziesz się trzymał tej zasady, to wyzbędziesz się skutków warunkowania przez rodzinę” (Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Dzięki temu, co ujawiły słowa Boże, zdałam sobie sprawę, że żyłam zgodnie z powiedzeniem: „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest duma”, które przyjęłam jako swoje życiowe motto. Od dzieciństwa rodzice wpajali mi, że: „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest duma”, że „Reputacja jest bezcenna” i że „Nie wolno tracić twarzy bez względu na wszystko”. Pod wpływem długoletnich nauk moich rodziców i błędnych idei zaczęłam postrzegać swoją reputację jako najważniejszą rzecz, wierząc, że życie z godnością i szacunkiem oznacza zyskanie reputacji i zdobycie podziwu i pochwał ludzi. Pamiętam, kiedy byłam w szkole, na lekcji muzyki poproszono mnie o zaśpiewanie na scenie. Kolega z klasy powiedział, że śpiewam tak, jakbym czytała tekst. Poczułam się publicznie upokorzona, zupełnie jakbym została spoliczkowana, i zapragnęłam zniknąć w czeluściach ziemi. Od tamtej pory nigdy więcej nie śpiewałam, żeby inni nie odkryli, że fałszuję. Po tym, jak uwierzyłam w Boga, zrozumiałam, że Bóg ceni szczerość, ale nadal żyłam według filozofii szatana: „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest duma”. Wartość czynów i słów mierzyłam ich wpływem na moją reputację i mój status. Jeśli ujawniały moje wady i powodowały zakłopotanie, potrafiłam posunąć się bardzo daleko, by się ukryć i zamaskować. Wolałam nawet opóźniać pracę kościoła i krzywdzić braci i siostry, niż stracić twarz. Stałam się przebiegła, fałszywa i samolubna, nie żyłam wcale na podobieństwa człowieka. Szansa, jaką Bóg dał mi na wykonanie moich obowiązków, miała mi pomóc w poszukiwaniu prawdy i rozwiązywaniu rzeczywistych problemów. Gdybym pomimo moich licznych braków potrafiła porzucić dumę, otworzyć się i szukać pomocy w rozmowie, zyskałabym pewne zrozumienie i wejście w prawdę, a także coraz lepiej opanowywałabym zasady, by dobrze wykonywać swoje obowiązki. Jednak zbytnio przejmowałam się swoją reputacją i swoim statusem. W obliczu trudności nie otwierałam się, nie szukałam ani też otwarcie nie omawiałam swoich błędnych poglądów, co skutkowało nierozwiązanymi problemami, brakiem postępów w prawdzie i w zasadach oraz wieloma straconymi szansami na zyskanie prawdy. Ceniłam swoją reputację bardziej niż cokolwiek innego i nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego szczerego słowa, bo tak bardzo zależało mi na moim wizerunku. Żyłam bez jakiejkolwiek godności, co nie tylko opóźniło moje wejście w życie, ale także zaszkodziło pracy kościoła. Nie chciałam już dłużej żyć spętana swoim zepsutym usposobieniem i byłam gotowa praktykować prawdę i być uczciwą osobą.
Później, podczas ćwiczeń duchowych, przeczytałam słowa Boże i znalazłam ścieżkę praktyki. Bóg Wszechmogący mówi: „Należy szukać prawdy, aby rozwiązać każdy pojawiający się problem, bez względu na to, jaki on jest, i w żadnym wypadku nie należy się ukrywać ani zakładać fałszywej maski wobec innych. Twoje wady, twoje braki, twoje przewiny, twoje zepsute skłonności – ujawniaj je wszystkie zupełnie otwarcie i rozmawiaj o nich we wspólnocie. Nie trzymaj ich w sobie. Nauka otwierania się jest pierwszym krokiem do wejścia w życie, a także pierwszą przeszkodą, najtrudniejszą do pokonania. Gdy już ją przezwyciężysz, wkroczenie w prawdę będzie łatwe. Co oznacza poczynienie tego kroku? Oznacza, że otwierasz swoje serce i pokazujesz wszystko, co masz, dobre i złe, pozytywne i negatywne; obnażasz się przed innymi i przed Bogiem; niczego nie ukrywasz przed Bogiem, niczego nie chowasz, niczego nie maskujesz, jesteś wolny od sztuczek i zwodzenia, i tak samo jesteś uczciwy i otwarty wobec innych ludzi. Tym sposobem żyjesz w świetle i nie tylko Bóg będzie mógł cię zlustrować, ale również inni ludzie będą mogli zobaczyć, że twoje postępowanie jest zgodne z zasadami i w znacznym stopniu przejrzyste. Nie musisz używać żadnych metod, aby chronić swoją reputację, wizerunek i status, nie potrzebujesz też ukrywać ani maskować swoich błędów. Nie musisz się angażować w te bezsensowne wysiłki. Jeśli potrafisz to wszystko odpuścić, staniesz się bardzo zrelaksowany, będziesz żył bez ograniczania i bez cierpienia, całkowicie w świetle” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Jeśli chcesz postępować jak człowiek uczciwy, nie przywiązuj wagi do godności; ludzka godność nie jest warta złamanego grosza. W obliczu prawdy należy się obnażyć, a nie udawać i tworzyć fałszywy obraz. Należy odkryć przed Bogiem swoje prawdziwe myśli, popełnione błędy, sprawy naruszające zasady prawdy i tak dalej, a także ujawnić te rzeczy przed swoimi braćmi i siostrami. Nie chodzi o życie dla własnej reputacji, ale raczej o to, by żyć, postępując jak uczciwy człowiek, żyć po to, by dążyć do prawdy, by być prawdziwą istotą stworzoną i żyć po to, aby zadowolić Boga i dostąpić zbawienia. (…) Nie będziesz żyć dla swojej reputacji ani dla swojej godności, lecz po to, by dążyć do prawdy i postępować jak uczciwy człowiek, by starać się zadowolić Boga i żyć jak prawdziwa istota stworzona. Jeśli będziesz się trzymał tej zasady, to wyzbędziesz się skutków warunkowania przez rodzinę” (Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże pozwoliły mi zrozumieć zasady praktykowania dotyczące ludzkiego postępowania. Bóg lubi uczciwych ludzi. Niezależnie od tego, czy wchodzimy w interakcje z innymi, czy wykonujemy nasze obowiązki, nie powinniśmy ukrywać ani tuszować swoich braków i niedoskonałości przez wzgląd na reputację i status. Nawet jeśli popełniamy błędy lub nie rozumiemy prawdy i nie dostrzegamy rzeczy wyraźnie, nie powinniśmy tego ukrywać ani tuszować. Zamiast tego powinniśmy być otwarci i szczerzy, przyznać się do tego, czego nie potrafimy zrozumieć, i mówić zgodnie z naszym zrozumieniem. Jeśli sugestie lub punkty widzenia, które wyrażamy, są obarczone błędami, powinniśmy spokojnie stawić im czoła i przyjąć wskazówki od braci i sióstr, zamiast żyć tylko dla swojej reputacji. Gdy otwarcie mówimy o swoich trudnościach i brakach, nie to to czymś wstydliwym ani oznaką słabości. Jest to przejaw poszukiwania prawdy. Właściwe stawienie czoła naszym brakom i wyzbycie się dumy w celu praktykowania prawdy czyni nas prostolinijnymi i ułatwia szybsze wejście w prawdorzeczywistość. Po przeczytaniu tych słów Bożych poczułam, że znalazłam ścieżkę praktykowania. Modliłam się do Boga: „Boże, nie jestem uczciwą osobą. Zrobiłam wiele obłudnych i fałszywych rzeczy, by zachować twarz, co sprawia, że czujesz do mnie odrazę i wstręt. Pragnę okazać skruchę, dążyć do prawdy i być uczciwą osobą”.
Pewnego dnia, gdy wykonywałam swój obowiązek z kilkoma braćmi i siostrami, Mali zadała pytanie, oczekując omówienia. Po wysłuchaniu pytania miałam wrażenie, że jest ono nieco trudne, i nie byłam pewna, czy moja odpowiedź byłaby trafna. Znowu zaczęłam się denerwować, myśląc: „Czy powinnam odpowiedzieć, czy nie? Jeśli nie odpowiem dobrze, czy nie stracę twarzy? Może powinnam poczekać na odpowiedź innych sióstr”. Ale potem pomyślałam: „Jeśli nadal będę milczeć, robić uniki i maskować się, by zachować twarz, pozostanę we władzy swojego zepsutego usposobienia”. Przypomniałam sobie ten fragment słów Bożych: „Jak obecnie przebiega wasze doświadczenie bycia uczciwymi ludźmi? Czy osiągnęliście jakieś rezultaty? (Czasami praktykuję uczciwość, a czasami o tym zapominam). Czy jesteście w stanie zapomnieć o praktykowaniu prawdy? Jeżeli tak jest, to o jakiego rodzaju problemie to świadczy? Kochacie prawdę czy nie? Jeżeli nie kochacie prawdy, trudno będzie wam wejść w prawdorzeczywistość. Musicie poważnie podejść do praktykowania prawdy i uczciwości. Powinniście często zastanawiać się nad tym, jak być uczciwymi ludźmi i jaki należy mieć rozum. Bóg żąda, by ludzie byli uczciwi, a oni powinni dążyć do uczciwości, jako że jest to sprawa najwyższej wagi. Powinni oni pojmować i mieć jasność co do tego, jakie prawdy trzeba im posiąść i w jakie wejść rzeczywistości, by stać się uczciwymi ludźmi i urzeczywistnić podobieństwo Piotra. Muszą oni także odnaleźć ścieżkę praktykowania. Jedynie wówczas zyskają jakąkolwiek nadzieję na stanie się uczciwymi ludźmi, kimś, kogo kocha Bóg” (Droga naprawy skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). W sercu cicho modliłam się do Boga, mówiąc Mu, że tym razem nie może mnie już ograniczać moja duma. Musiałam być otwarta i szczera. Następnie zabrałam głos i podzieliłam się swoimi poglądami i opiniami. Gdy skończyłam, inne siostry dodały swoje przemyślenia, opierając się na tym, co powiedziałam. Dzięki omówieniu przez wszystkich problem Mali został rozwiązany, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. W tamtym momencie, gdy zabrałam głos podczas omówienia, poczułam ogromną ulgę. Czułam się, jakbym w końcu uwolniła się od ograniczeń próżności i dumy i zrobiła krok w kierunku bycia uczciwą osobą. Później, gdy Mali zadawała więcej pytań, czasem nadal bałam się popełnić błąd i stracić twarz. Ilekroć sobie to uświadamiałam, modliłam się do Boga o pomoc, by zbuntować się przeciwko sobie, odłożyć na bok dumę i aktywnie odpowiadać na pytania siostry. Czasami moje poglądy były błędne albo pojawiały się problemy, których nie potrafiłam zrozumieć, i moje odpowiedzi były nieprawidłowe, a siostry oferowały dodatkowe wsparcie. Choć czasami czułam się przez to nieco zakłopotana, uważnie słuchając ich omówień, udało mi się rozjaśnić i skorygować swoje zrozumienie. Gdy napotykałam trudności lub problemy w wykonywaniu swojego obowiązku, również prosiłam braci i siostry o omówienie. Nie patrzyli na mnie z góry ani nie umniejszali mi, ale cierpliwie dzielili się prawdą, by mi pomóc. Poczułam ulgę i odprężenie wynikające z praktykowania szczerości i przekonałam się, że o wiele lepiej jest zachowywać się w ten sposób. Dziękuję Bogu!
Siostro, to wszystko, jeśli chodzi o moje doświadczenia. Mam nadzieję, że ty również napiszesz do mnie o swoich doświadczeniach i korzyściach z ostatniego roku.
Z pozdrowieniami,
Xinjing
10 czerwca 2023 r.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Song Yu, Holandia W lipcu zeszłego roku siostra Li zgłosiła mi, że lider zespołu, brat Chen, jest wyjątkowo arogancki. Gdy coś...
Autorstwa Bai Hua, ChinyDawniej starałam się zadowalać innych. Ilekroć widziałam, że brat lub siostra przejawia zepsucie lub niedbale...
Autorstwa Xiao Chen, ChinyOd zawsze byłem chorowity. W wieku jedenastu lat wykryto u mnie anemię aplastyczną, a to znaczy, że mój układ...
Autorstwa Li Fei, Włochy W czerwcu 2021 roku nadzorowałam produkcję filmów. Z powodu obłożenia pracą kazano mi monitorować dodatkową grupę....