Rozluźnianie więzi, które krępują

01 sierpnia 2020

Autorstwa Cuibai, Włochy

Słowa Boże mówią: „Przez wzgląd na swój własny los, powinniście starać się zyskać akceptację Boga. Oznacza to, że skoro przyznajecie, iż jesteście członkami domu Bożego, winniście zapewnić Bogu spokój umysłu i zadowalać Go we wszystkim. Innymi słowy, w uczynkach waszych musicie kierować się zasadami i być w zgodzie z prawdą. Jeśli jest to ponad twoje siły, wówczas zostaniesz znienawidzony i odtrącony przez Boga oraz wzgardzony przez wszystkich ludzi. Kiedy zaś popadniesz w takie tarapaty, nie będziesz już mógł należeć do domu Bożego. To właśnie oznacza bycie nieakceptowanym przez Boga(Trzy przestrogi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga pokazują nam, czego On od nas wymaga: kierowania się zasadami i trwania w prawdzie, czym uzyskamy Jego aprobatę i zadowolimy Go. Wcześniej mi się to nie udawało głównie dlatego, że rządziły mną emocje, zawsze kierowałam się w życiu uczuciami. Choć nigdy nie wyglądało na to, że robię coś złego, moje działania były sprzeczne z zasadami prawdy, a to utrudniało pracę kościoła. Jednak, kiedy Bóg mnie osądził i skarcił swoimi słowami, zaczęłam rozumieć naturę i konsekwencje swojego postępowania. Dzięki temu mogłam kierować się właściwymi pobudkami, zamiast polegać na emocjach, i umiałam wcielać słowa Boże w życie.

Gdy w zeszłym roku byłam przywódczynią kościoła, zrobiliśmy ankietę, by sprawdzić, jak radzili sobie liderzy w miejscach spotkań. Z odpowiedzi wynikało, że liderka grupy, siostra Li, zawsze wykonywała obowiązki niedbale, a jeśli zwracano jej uwagę na błędy, nie tylko odmawiała przyjęcia prawdy, ale wręcz kłóciła się. Gdy inni mieli trudności, nie pomagała im poprzez omawianie prawdy, lecz w protekcjonalny sposób pouczała ich i ograniczała. Przeczytawszy to, wiedziałam, że zasady doboru w domu Bożym nakazują zastąpić ją kimś innym. Ale byłyśmy z jednego miasta i wcześniej razem wykonywałyśmy obowiązki. Zawsze byłyśmy blisko, a ona bardzo się mną opiekowała. Gdybym ją zwolniła, czy pomyślałaby, że jestem bez serca? Kilka lat wcześniej usunięto ją ze stanowiska przywódczyni w kościele i ledwie zdołała wyzbyć się negatywnego nastawienia. Czy odebranie jej kolejnego stanowiska nie byłoby jeszcze większym ciosem? Czy poradziłaby sobie z tym? Uznałam, że natychmiast muszę to z nią omówić, żeby dostrzegła, w jak niepewnej była sytuacji. Pomyślałam, że jeśli uda jej się w porę zmienić, to może utrzyma stanowisko. Tak więc poszłam do siostry Li, by omówić z nią jej problemy, ale przekonałam się, że brak jej samoświadomości. Dałam z siebie wszystko w trakcie tej rozmowy i w efekcie ona zapragnęła się zmienić, zastanowić, a ja w końcu odetchnęłam z ulgą. Pomyślałam, że gdybym powiedziała innym kilka ciepłych słów o niej, może mogłaby dalej pełnić ten obowiązek.

Później, omawiając naszą pracę, kilka osób stwierdziło, że siostra Li nigdy nie akceptuje prawdy, więc postanowiono, że ktoś ją zastąpi. Spanikowałam, słysząc to. Pomyślałam: „Siostra Li ma pewne problemy, ale chce się zmienić, nie możecie dać jej kolejnej szansy?”. Wtedy odezwała się siostra Zhou: „Siostra Li jest taka już od jakiegoś czasu. Jej omówienia są dobre, ale nie wciela w życie tego, o czym mówi. Wcale się nie zmienia. Nie nadaje się na to stanowisko”. Pośpiesznie odparłam: „Siostrze Li trudno przyjąć prawdę, ale jest zapobiegawcza i odpowiedzialna w obowiązkach. Niedawno niektórzy bracia i siostry biernie wypełniali obowiązki, a ona ich zmotywowała”. Siostra Bai od razu odpowiedziała: „Siostra Li sprawia wrażenie, że jest zawsze zabiegana, wykazuje inicjatywę, ale robi to na pokaz, nie potrafi rozwiązywać prawdziwych problemów”. Wszystko, co mówiły, było prawdą, a mi zabrakło słów. Wtedy odezwała się inna przywódczyni, siostra Zhang: „To prawda, że siostra Li nie nadaje się na lidera grupy, ale w tej chwili nie mamy odpowiedniego kandydata, żeby ją zastąpić. Zostawmy ją na stanowisku, aż znajdziemy dobre zastępstwo”. Właśnie tego chciałam, więc pośpiesznie dodałam: „Zgoda. Zastąpimy ją, kiedy pojawi się ktoś inny”. Ku mojemu zdziwieniu za kilka dni, po rozmowie o pracy w kościele, siostra Zhou ponownie poruszyła tę kwestię. Powiedziała, że warto wybrać brata Chena, a kilku współpracowników ją poparło. Serce podskoczyło mi do gardła. Jeśli wybiorą brata Chena na lidera grupy, zwolnią siostrę Li. Powiedziałam więc kilka słów o zepsuciu i brakach brata Chena oraz że się nie nadaje. Wtedy wszyscy zaczęli się wahać, a ja poczułam się nieswojo, ale nie szukałam prawdy.

Przełożona poprosiła mnie później, żebym podsumowała pracę liderów grup, a gdy doszłam do siostry Li, nie opisałam dokładnie, jak oceniają ją bracia i siostry. Po wszystkim czułam dziwny niepokój. Zastanawiałam się, czemu broniłam siostry Li, zawsze się o nią martwiłam. Czyżbym ją faworyzowała? Jakimi pobudkami się kierowałam? Wtedy przeczytałam te słowa Boże: „Czym przede wszystkim jest emocjonalność? Jest ona przejawem skażonego usposobienia. Jeśli mielibyśmy opisać jej praktyczne aspekty kilkom słowami, użylibyśmy następujących określeń: faworytyzm i skłonność do chronienia pewnych osób, utrzymywanie cielesnych relacji i bycie niesprawiedliwym. Na tym właśnie polega emocjonalność. Zatem wyzbycie się emocjonalności nie oznacza po prostu, że przestaje się o kimś myśleć. Zazwyczaj w ogóle nie myślisz o pewnych osobach, ale kiedy tylko ktoś skrytykuje członków twojej rodziny, twoje rodzinne miasto lub kogokolwiek, z kim łączą cię jakieś relacje, natychmiast wybuchasz i jesteś gotowy stanąć w ich obronie. Czujesz się zmuszony zaprzeczyć wszystkiemu, co o nich powiedziano; nie możesz dopuścić do tego, by krzywda, jaka ich spotkała, pozostała nienaprawiona. Czujesz, że musisz zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby chronić ich dobre imię; by sprawić, że wszystko, co złe, wyda się dobre i słuszne, i nie pozwolić innym mówić prawdy o twoich bliskich ani ich demaskować. Jest to przejaw niesprawiedliwości i mówimy wtedy, że ktoś zachowuje się nazbyt emocjonalnie(„Czym jest rzeczywistość prawdy?” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). „Jeśli ludziom brakuje szacunku dla Boga, i jeśli nie ma dla Niego miejsca w ich sercach, wówczas nigdy nie potrafią oni postępować zgodnie z zasadami, bez względu na to, jakie wypełniają obowiązki bądź z jakimi problemami mają do czynienia. Ludzie żyjący w zamkniętym kręgu własnych intencji i egoistycznych pragnień nie są w stanie wkroczyć w rzeczywistość prawdy. Z tego też powodu ilekroć napotkają jakiś problem, nie przyglądają się krytycznie własnym intencjom i nie potrafią rozpoznać, w którym miejscu są one niewłaściwe. Zamiast tego uciekają się do najrozmaitszych usprawiedliwień, fabrykując kłamstwa i szukając wymówek. Wkładają mnóstwo energii w to, by chronić własne interesy, opinię i relacje międzyludzkie, lecz tak naprawdę nie nawiązują żadnej relacji z Bogiem(„Zapisy przemówień Chrystusa”). Te słowa pokazują, że w obliczu problemów nie umiemy postępować uczciwie zgodnie z zasadami prawdy. Nie rozróżniamy dobra od zła, faworyzując i chroniąc tych, z którymi nas coś wiąże. To kierowanie się emocjami i swoiste skażone usposobienie. Kiedy rządzą nami emocje, gdy spełniamy obowiązek lub rozwiązujemy problemy, myślimy jedynie o swoich cielesnych uczuciach i interesach, nie praktykujemy prawdy i nie spełniamy dobrze obowiązku. Tak było i ze mną. Nie chciałam zwolnić siostry Li, bo kierowałam się emocjami. Chroniłam naszą relację i bałam się, że będzie na mnie zła. A kiedy współpracownicy chcieli trzymać się zasad i zastąpić ją kimś innym, z całych sił chroniłam ją, żeby mogła zatrzymać swoje stanowisko. Mówiąc przełożonej, jak oceniam siostrę Li, zbagatelizowałam problem, faworyzowałam i kryłam ją, tworząc zasłonę dymną. Kiedy o tym myślę, dostrzegam, że to uczucia wpływały na moje pobudki i intencje. Miałam skażone usposobienie – chytre i oszukańcze, byłam skłonna zaszkodzić interesom domu Bożego, by chronić relację z siostrą – i gotowa obrazić Boga, by nie urazić człowieka. Nie miałam w ogóle czci dla Boga, byłam bardzo samolubna i nikczemna! Czułam się winna z tego powodu, więc natychmiast poszłam do przełożonej, by powiedzieć jej prawdę. Potem się pomodliłam i zwróciłam do Boga: „Dlaczego zawsze kieruję się emocjami i nie umiem praktykować prawdy? Gdzie tkwi źródło tego problemu?"

Pewnego dnia przeczytałam następujące słowa Boże: „Od przyjścia na ten brudny świat, człowiek znajduje się pod zgubnym wpływem społeczeństwa oraz feudalnej etyki i kształcony jest w »instytucjach szkolnictwa wyższego«. Zacofany sposób myślenia, zepsucie moralne, kiepski pogląd na życie, godna pogardy filozofia życiowa, kompletnie bezwartościowa egzystencja oraz zdeprawowany styl życia i obyczaje – wszystko to poważnie zaszkodziło sercu człowieka oraz mocno podkopało i zaatakowało jego sumienie. W rezultacie człowiek coraz bardziej oddala się od Boga i coraz bardziej Mu się sprzeciwia. Usposobienie człowieka staje się z dnia na dzień coraz bardziej niegodziwe i nie ma ani jednej osoby, która dobrowolnie zrezygnowałaby z czegokolwiek dla Boga, ani jednej osoby, która dobrowolnie byłaby Mu posłuszna, co więcej – ani jednej osoby, która dobrowolnie poszukiwałaby ukazania się Boga. Zamiast tego, pod panowaniem szatana człowiek jedynie goni za przyjemnościami, oddając się zepsuciu ciała w krainie brudu i plugastwa. Nawet kiedy słyszą prawdę, ci, którzy żyją w ciemności, nie myślą wcale o wprowadzaniu jej w życie ani nie chcą szukać Boga, nawet jeśli ujrzeli Jego ukazanie się. Jakże tak zdeprawowana ludzkość mogłaby mieć jakiekolwiek szanse na zbawienie? Jakże ludzkość o tak niskim poziomie moralnym mogłaby żyć w świetle?(Posiadanie nieprzemienionego usposobienia to pozostawanie w nieprzyjaźni z Bogiem, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Uświadomiłam sobie, że działamy pod wpływem emocji, bo szatan nas deprawuje i wprowadza w błąd. Poprzez edukację szkolną i wpływy społeczne szatan, ten diabeł, sączy ludziom do uszu wszelkiego rodzaju ziemskie filozofie i prawa przetrwania, takie jak „Każdy dba sam o siebie, a diabeł łapie ostatniego”, „Bliższa koszula ciału” i „Człowiek nie jest martwy; jak może być wolny od emocji?”. Ja żyłam według tych filozofii, postrzegając ochronę moich bliskich jako coś pozytywnego, a współczucie i litość jako miłość. Jeśli chodzi o siostrę Li, ciągle myślałam, że jesteśmy z tej samej miejscowości i że zawsze się o mnie troszczyła, więc kiedy czekało ją zwolnienie, myślałam, że powinnam jej pomóc i stanąć po jej stronie. Wydawało mi się, że tak należy zrobić. Wiedziałam, że nie realizowała obowiązków lidera grupy, za to często kontrolowała i pouczała innych. Gdyby ktoś jej nie zastąpił, zaszkodziłoby to braciom i siostrom oraz odbiłoby się na pracy kościoła. Jednak ja działałam wbrew zasadom prawdy i zlekceważyłam interesy domu Bożego, chroniąc ją, jak mogłam, by pozostała na swoim stanowisku. Wykorzystałam własne stanowisko, by ochronić naszą relację, a pracę w kościele, by odpłacić jej za okazaną mi dobroć. Wykorzystałam swoją władzę i swój obowiązek dla własnych korzyści. Jako przywódczyni powinnam była myśleć o pracy w kościele oraz życiu braci i sióstr, a swój obowiązek wykonywać zgodnie z zasadami prawdy. Jednak ja stawiałam uczucia ponad wszystko. Byłam świadoma prawdy, ale jej nie praktykowałam. Czyż w ten sposób nie zdradziłam prawdy oraz zasad, czy nie zlekceważyłam pracy w kościele? Gryzłam rękę, która mnie karmi! Zrozumiałam, że tymi ziemskimi filozofiami szatan zwodzi ludzi, by ich zdeprawować i oszukać. Kiedy się tak mówi i działa, nie ma w tym uczciwości czy sprawiedliwości ani tak naprawdę żadnych zasad prawdy. To właśnie filozofia życiowa oficjeli Partii Komunistycznej: „Gdy człowiek dostaje awans na wyższe, bardziej wpływowe stanowisko, prowadzi to do szczęścia jego rodziny i krewnych” Kiedy ktoś zostaje oficjelem, wszyscy jego bliscy na tym zyskują i mogą bezkarnie robić praktycznie wszystko. Społeczeństwo kontrolowane przez KPCh jest mroczne i złe, nieuczciwe, niesprawiedliwe. Jako przywódczyni, która nie trzymałam się zasad, lecz kierowałam szatańskimi filozofiami, czym różniłam się od oficjeli KPCh? Niechęć do zwolnienia siostry Li nie wynikała z miłości czy uczynności, po prostu bałam się, że uzna mnie za zimną i bezduszną i że nie będzie już na mnie patrzeć w ten sam sposób. W ogóle nie brałam pod uwagę jej życia. Zastąpienie kogoś w domu Bożym ma zachęcić do autorefleksji, by ten ktoś w porę okazał skruchę i zmienił się. To jeden ze sposobów, w jaki Bóg zbawia i chroni ludzi. Mnie również zwolniono z obowiązku, a kiedy wyciągnęłam wnioski ze swojej porażki, kościół przydzielił mi inny odpowiedni obowiązek. Potknięcia i upadki sprawiały, że zastanawiałam się i dzięki nim nabierałam samoświadomości. Lepiej pojęłam też Bożą wolę, by zbawić człowieka, oraz to, że w Jego miłości jest zarówno łaska, jak i sprawiedliwość. Miłość Boga rządzi się zasadami. Bóg nas nie rozpieszcza. A moją „miłość” do innych przepełniały ziemskie, szatańskie filozofie, opierała się ona na prywatnych interesach. To było niemądre i samolubne, wstrętne i obrzydliwe dla Boga. Zrozumiałam więc, że gdy polegamy na uczuciach, szkodzimy sobie samym i innym, i że to była moja największa przeszkoda w praktykowaniu prawdy i dobrym wykonywaniu swoich obowiązków. Gdyby nie sąd i karcenie słowem Bożym, gdybym nie okazała prawdziwej skruchy, obraziłabym Boże usposobienie, a Bóg odrzuciłby mnie, znienawidził i wyeliminował.

Później przeczytałam inny fragment słów Bożych: „Jeśli chcesz mieć normalną relację z Bogiem, twoje serce musi zwrócić się ku Niemu. Bazując na tym fundamencie, stworzysz też normalne relacje z innymi ludźmi. Jeśli nie masz normalnej relacji z Bogiem, to nieważne, co robisz, aby utrzymywać relacje z innymi, jak bardzo nad nimi pracujesz i jak wiele energii na to poświęcasz, wszystko to będzie odnosić się do ludzkiej filozofii życiowej. Utrzymujesz pozycję wśród ludzi, patrząc z ludzkiej perspektywy i przez pryzmat ludzkiej filozofii, po to, by cię chwalono, lecz nie podążasz za słowem Bożym, aby nawiązywać normalne relacje z ludźmi. Jeśli przestaniesz skupiać się na stosunkach z innymi, a nawiążesz normalną relację z Bogiem, jeśli będziesz skłonny oddać Mu swoje serce i nauczyć się być Mu posłusznym, to w sposób naturalny twoje relacje ze wszystkimi ludźmi staną się normalne. W ten sposób przestaniesz budować je w sferze cielesności, a zaczniesz budować je na fundamencie Bożej miłości. W sferze ducha nie ma prawie żadnych cielesnych kontaktów, a za to jest poczucie wspólnoty, wzajemna miłość i pociecha oraz zaopatrywanie siebie nawzajem. Wszystko to opiera się na fundamencie serca, które zadowala Boga. Takie relacje nie są utrzymywane w oparciu o ludzką filozofię życiową, lecz kształtują się w bardzo naturalny sposób, poprzez niesienie brzemienia dla Boga. Nie wymaga to od człowieka wysiłku: wystarczy, że będziesz praktykować zgodnie z zasadami zawartymi w słowie Bożym(Nawiązanie normalnej relacji z Bogiem jest bardzo ważne, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło).

Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że relacje z braćmi i siostrami wywodzą się głównie z Bożej miłości. Nie podtrzymują ich ziemskie filozofie szatana. Kluczowe jest praktykowanie prawdy. Zwłaszcza jeśli chodzi o pracę w domu Bożym, kiedy widzimy, że ktoś wykonuje swój obowiązek wbrew zasadom prawdy, musimy omawiać prawdę, żeby mu pomóc i go wesprzeć. Jeśli po wielu rozmowach nadal nie okazuje skruchy, wtedy, w razie konieczności, należy go przyciąć i rozprawić się z nim. Nie możemy polegać na ziemskich filozofiach ani na uczuciach, nawet gdy chodzi o rodzinę i przyjaciół. Musimy postępować zgodnie z zasadami słów Bożych: rozmawiać, gdy trzeba, a jeśli to nie pomoże, zastąpić kimś innym. Zawsze należy dbać o pracę kościoła i interesy domu Bożego. Tylko to jest zgodne z wolą Boga. Później omówiłam to z niektórymi współpracownikami i zwolniłam siostrę Li w oparciu o zasady prawdy. Razem z innymi przeanalizowałam też jej działanie w świetle słów Bożych i awansowałam brata Chena na lidera grupy. Dopiero wtedy poczułam spokój w sercu. Po jakimś czasie przeczytałam siostrze Li pewne słowa Boże i zapytałam ją, jak się miewa. Powiedziała: „Dzięki Bogu! Wszystko, co Bóg czyni, jest dobre. Początkowo byłam zniechęcona i cierpiałam, ale czytając słowa Boże i modląc się, zrozumiałam, że Bóg działa w ten sposób, by mnie zmienić, a gdyby mnie nie zwolniono i nie wskazano mi moich problemów, nie poznałabym siebie, nie zmieniłabym się ani nie okazałabym skruchy, tak jak teraz”. Słysząc to, poczułam słodycz odrzucenia cielesności i praktykowania prawdy. Przekonałam się, że tylko praktykowanie prawdy i kierowanie się zasadami jest zgodne z wolą Boga. To jedyny godny sposób postępowania.

Dalej: Walka duchowa

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Sąd jest światłem

Autorstwa Zhao Xia, prowincja Szantung Nazywam się Zhao Xia. Pochodzę ze zwyczajnej rodziny. Wskutek sentencji takich jak „Człowiek...

Refleksje po zgubieniu drogi

Autorstwa Xinzhi, Chiny W sierpniu 2019 roku dostałam od przywódczyni list z prośbą o odebranie siostry poza miastem. Zauważyłam, że adres...

Dlaczego nie akceptuję nadzoru

Autorstwa Parfait, Afryka Podlewałem neofitów w kościele od ponad roku. W ramach obowiązków stopniowo opanowałem niektóre zasady i coraz...

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze