Opowieść o skardze na fałszywą przywódczynię
W dwa tysiące dziesiątym pracowałam w redakcji mojego kościoła. Od jednej z przywódczyń, pani Li, usłyszałam, że wybrano ją na tę funkcję kilka miesięcy po tym, jak zaczęła wierzyć w Boga. Często mówiła: „Ostatnio Bóg jest dla mnie łaskawy. Zawsze trafiam do kościołów, które mają trudności. Czasem nie chcę tam iść, ale to zlecenie od Boga, nie mogę myśleć o własnych korzyściach. Muszę być lojalna wobec Niego. Więc zgadzam się. Każdy kościół, do którego trafiam, i w którym panuje chaos, wraca do normalności, a jego życie i ewangelia znów są efektywne. Czasem mam trudności, ale modlę się do Boga, On otwiera przede mną drogę i wszystko idzie gładko. Widzę, jak cudowne jest dzieło Boga…”. Słysząc opowieść pani Li, zaczęłam ją podziwiać. Była fachowa i radziła sobie z trudnościami. Kiedyś przed spotkaniem rozmawiałam sobie z kimś, a ona powiedziała: „Nasz czas jest bardzo cenny, nie ucinajmy sobie pogawędek. Lepiej omówmy słowa Boże”. Poczułam zakłopotanie, ale tym bardziej ją podziwiałam. Pomyślałam: „Spotkałam wielu przywódców, ale pani Li jest pierwszą taką poważną, taką pobożną, i tak oddaną szukaniu prawdy”. Podziwiałam ją jeszcze bardziej. Jednak, kiedy popracowałam z nią dłużej, uznałam, że choć jej omówienia są zawsze dobrze umotywowane, a ona sprawia wrażenie kogoś, kto szuka prawdy, rzadko mówiła o tym, jak poznała siebie w oparciu o słowa Boga albo o swoim praktycznym doświadczeniu słów Bożych. Najczęściej na wiele sposobów wychwalała siebie i się popisywała, by inni ją podziwiali myśląc, że to dom Boga tak ją ukształtował. Ale ważniejsze było to, że w kluczowych sprawach dotyczących interesów domu Bożego nie praktykowała prawdy i patrząc nam w oczy kłamała i unikała odpowiedzialności Kiedyś przywódca nadzorujący pracę pani Li, pan Sun, dopuścił się wykroczenia wobec kościoła. Zdefraudował i przywłaszczył sobie ofiarę dla Boga. Został nazwany antychrystem i usunięty. Pani Li wiedziała o jego działaniach, nawet brała w tym udział. Po usunięciu pana Suna rozmawialiśmy o jego złym uczynku, a pani Li, nie dość, że zaprzeczyła, że brała w tym udział, to jeszcze nie okazała skruchy Bogu, podkreślając, że jest czysta, jak gdyby o niczym nie wiedziała i nie brała w tym udziału. Wtedy odkryłam, że pani Li mówi jedno, a robi całkiem co innego. Była hipokrytką. Pani Li umiała się maskować i zwodzić innych wzniosłymi słowami, więc na twarzach braci i sióstr pojawiał się wyraz podziwu, gdy ktoś o niej wspomniał. Kiedy wraz z partnerką dostrzegłyśmy jej zachowanie i skutki jej pracy i omówieni, wdrożyłyśmy zasady rozpoznania fałszywego przywódcy i antychrysta uznając, że pani Li jest fałszywym przywódcą, i zgłosiłyśmy jej sprawę na piśmie naszym przywódcom.
Potem czekałyśmy, aż nasi przywódcy zweryfikują nasze doniesienia na jej temat. Ale po dwóch tygodniach nadal nie było odpowiedzi. Zastanawiałyśmy się nad tym, aż pewnego dnia pani Li przyszła radosna na nasze spotkanie i powiedziała, że przywódcy chcą ją awansować. Nie mogłyśmy uwierzyć. Pomyślałam: „Zamiast ją zwolnić to ją awansują i zlecają jej ważne zadania? Czyżbyśmy źle ją oceniły, bo nie rozumiemy zasad prawdy i brak nam wnikliwości?”. Po przeszło miesiącu pani Li znów przyszła, by powiedzieć, że kościół planuje wybrać nowych przywódców i że większość braci i sióstr dobrze ją ocenia i chce wybrać ją na liderkę. Kiedy to usłyszałam, zatkało mnie. Pomyślałam: „Pani Li jest sprytna i przebiegła, nie nadaje się na liderkę. Napiszę kolejną skargę na nią”. Szykując się do napisania pisma zawahałam się. Wielu ludziom brakowało wnikliwości wobec pani Li. Dali się zwieść pozorom. Jeśli znów na nią doniosę, a przywódcy nie znają prawdziwej sytuacji, czy nie pomyślą, że mam coś za złe pani Li? Poza tym, jeśli pani Li dowie się, że to ja doniosłam, czy nie obrazi się i nie będzie chciała mi zaszkodzić? Najgorsze, że książki ze słowami Boga, kazania i omówienia, które wydawałyśmy, przechodziły przez nią, więc nawet nie musiała nas czynnie gnębić; już tylko lekceważąc nas, mogła narobić nam kłopotów. Myśląc o tym, poczułam się rozdarta. Powinnam na nią donieść ponownie, czy zapomnieć o wszystkim? Biorąc pod uwagę mój interes, moją przyszłość, poczułam, jakby powstrzymywała mnie jakaś niewidzialna, mroczna siła. Chcąc ochronić się przed zemstą, wahałam się, aż w końcu poszłam na kompromis. Odłożyłam na jakiś czas pisanie skargi. Pocieszałam się, mówiąc sobie: „Przynajmniej teraz już wiemy o pani Li i nie damy się zwieść. Na razie to wystarczy. Może kiedyś Bóg wszystko ujawni i ludzie dowiedzą się, jaka jest pani Li naprawdę, a wtedy zostanie zwolniona”.
Mniej więcej miesiąc później otrzymaliśmy listy od dwóch sióstr, Odkryły, iż pani Li jest fałszywą przywódczynią i chcą złożyć skargę, więc proszą o naszą opinię i radę. Pomyślałam, że wciąż nie dostałyśmy odpowiedzi na nasze pismo. Czy jeśli znów na nią doniesiemy, nasi liderzy nie pomyślą, że zmówiłyśmy się, żeby ją atakować i przeszkadzać w pracy kościoła? Było prawdopodobne, że zanim zwolnią panią Li, to my, które na nią doniosłyśmy, zostaniemy zwolnione. Mając to na względzie, odpisałyśmy siostrom: „Napiszcie skargę we własnym imieniu. Raz już na nią doniosłyśmy, więc nie zrobimy tego ponownie”. Po wysłaniu tej odpowiedzi miałam wyrzuty sumienia. Unikałam odpowiedzialności i stosowałam sztuczki, żeby się chronić. Byłam tchórzem pod wpływem jakiejś mrocznej siły. Chcąc oszczędzić sobie wyrzutów sumienia, pocieszałam się tak, jak poprzednim razem: „Na razie zbyt wiele osób dało się zwieść pani Li. Jeśli zażądamy zwolnienia jej, bracia i siostry na to nie pozwolą. Będą jej bronić. Poczekajmy, aż bracia i siostry poznają się na pani Li. Kiedy nadejdzie czas, zostanie naturalnie zwolniona”. Choć tak myślałam, czytając słowa Boga o obnażaniu fałszywych przywódców i antychrystów, miałam wyrzuty sumienia. Nie rozwiązując sprawy fałszywego przywódcy, czyż nie kryję szatana, gdy ten przeszkadza w pracy kościoła? Widząc, jak goszczący nas bracia i siostry podziwiają panią Li, uznałam, że kiedy obnażymy jej zachowanie nie dość, że nie uwierzą, to będą nam zarzucać, że celowo atakujemy panią Li. Widząc, jak bardzo Li zwiodła ludzi, lecz nie wiedząc, ile osób padło jej ofiarą, jeszcze bardziej czułam, że fałszywi przywódcy są przeszkodą do wejścia w życie wybrańcom Boga. Wtedy chciałam tylko, aby jak najszybciej usunięto panią Li, lecz nie miałam odwagi napisać ponownej skargi. Nie chcąc obrazić braci i sióstr, którzy nas gościli, nie śmiałam obnażyć pani Li. Ale w sercu się obwiniałam i potępiałam. Czemu byłam taka tchórzliwa i nieprzydatna? Spotkałam fałszywą przywódczynię przeszkadzającą w pracy kościoła i nie śmiałam o tym donieść. Czy byłam niewolnicą szatana? Przypomniał mi się fragment słów Boga: „Wszyscy mówicie, że zważacie na Boże brzemię i będziecie bronić świadectwa kościoła, lecz któż spośród was naprawdę miał wzgląd na Boże brzemię? Zapytaj samego siebie: czy jesteś kimś, kto miał wzgląd na Boże brzemię? Czy potrafisz praktykować sprawiedliwość dla Boga? Czy umiesz stanąć w Mej obronie i opowiedzieć się za Mną? Czy jesteś w stanie niezłomnie wcielać prawdę w życie? Czy masz dość odwagi, aby walczyć ze wszystkimi uczynkami szatana? Czy umiałbyś odłożyć na bok swe uczucia i zdemaskować szatana ze względu na Moją prawdę? Czy jesteś w stanie pozwolić, by wypełniły się w tobie Moje zamiary? Czy ofiarowałeś Mi swoje serce w najważniejszym momencie? Czy jesteś kimś, kto wypełnia Moją wolę? Zadaj sobie te pytania i często o nich myśl” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 13, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słysząc te słowa Boga, poczułam wstyd. Zwykle byłam dobra w wykrzykiwaniu sloganów, mówiąc, że będę szanować wolę Bożą i nieść świadectwo o Bogu, modląc się mówiłam, że chcę kochać i zadowalać Boga, a kiedy coś naprawdę się stało i powinnam stanąć w obronie interesów domu Boga, schowałam głowę w piasek. Wiedziałam, że Bóg pragnie usuwać fałszywych liderów i antychrystów, a kiedy przejrzałam panią Li, z obawy przed uciszeniem i zwolnieniem, pozwoliłam jej dalej krzywdzić i oszukiwać braci i siostry, bo bałam się na nią donieść. Co gorsza, widząc, jak pani Li oszukuje braci i siostry, nie pomyślałam, jak pomóc im dojrzeć fałszywego przywódcę. Zamiast tego szłam na kompromisy. Z lęku, że obnażenie pani Li ich unieszczęśliwi i nie będą nas gościć, i żeby nie ucierpiały moje interesy, milczałam w sprawie pani Li. Myśląc o własnym zachowaniu odkryłam, że jestem samolubna i podła. Chcąc chronić siebie, pozwoliłam, by fałszywa przywódczyni rządziła kościołem i zakłócała jego pracę. Korzystałam ze wszystkiego, co dał mi Bóg, z gościnności i troski braci i sióstr, lecz nie zadbałam o pracę domu Bożego. Jakbym nie miała z tym nic wspólnego. Jak mogłam to nazwać rozumem? Myśląc o swoim zachowaniu, poczułam winę i wstyd. Byłam samolubna, podła, przebiegła i kłamliwa. Byłam niewarta tego, by żyć przed Bogiem.
Potem przeczytałam fragment słów Boga. „Boża rodzina nie pozwala dalej w niej przebywać tym, którzy nie praktykują prawdy, ani tym, którzy rozmyślnie doprowadzają do rozkładu kościoła. Jednak teraz nie czas na czynienie dzieła wykluczenia: tacy ludzie zostaną po prostu na koniec zdemaskowani i wyeliminowani. Szkoda wykonywać nad tymi ludźmi więcej daremnej pracy – ci, którzy należą do szatana, nie są w stanie stanąć po stronie prawdy, potrafią to natomiast ci, którzy prawdy poszukują. Ludzie, którzy nie praktykują prawdy, nie są godni tego, by słuchać drogi prawdy, ani tego, by dawać o prawdzie świadectwo. Prawda nie jest po prostu przeznaczona dla ich uszu; jest ona raczej skierowana do tych, którzy ją praktykują. Zanim ujawniony zostanie koniec każdej osoby, ci, którzy wywołują wzburzenie w kościele i utrudniają dzieło Boże, zostaną najpierw tymczasowo pominięci, aby można było rozprawić się z nimi później. Gdy dzieło będzie zakończone, każdy z tych ludzi zostanie zdemaskowany, a następnie wyeliminowany. Na razie, w czasie zaopatrywania w prawdę, będą ignorowani. Kiedy cała prawda zostanie objawiona ludzkości, ludzie ci winni zostać wyeliminowani – będzie to czas klasyfikowania wszystkich ludzi zgodnie z ich rodzajem. Drobne sztuczki tych, którzy nie mają rozeznania, doprowadzą do ich zagłady z rąk niegodziwców, zostaną bowiem przez nich skuszeni i wszelki ślad po nich zaginie. Zasługują na takie potraktowanie, ponieważ nie miłują prawdy, nie potrafią stanąć po stronie prawdy, podążają natomiast za złymi ludźmi i stają po ich stronie oraz dlatego, że zmawiają się ze złymi ludźmi i przeciwstawiają się Bogu. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że to, co emanuje z takich ludzi, jest złem, jednak znieczulają swe serca i odwracają się od prawdy, aby za nimi podążać. Czyż wszyscy ci ludzie, którzy nie praktykują prawdy, tylko dopuszczają się destrukcyjnych i bezecnych czynów, nie czynią zła? Choć są wśród nich tacy, którzy mienią się królami, i tacy, którzy za nimi podążają, czyż sprzeciwiające się Bogu natury ich wszystkich nie są takie same? Jaki mogą mieć pretekst, aby twierdzić, że Bóg ich nie zbawia? Jaki mogą mieć pretekst, aby twierdzić, że Bóg nie jest sprawiedliwy? Czyż to nie ich własne zło doprowadza ich do zagłady? Czyż to nie ich własna buntownicza natura ściąga ich do piekielnych czeluści? Ludzie, którzy praktykują prawdę, zostaną na koniec zbawieni i udoskonaleni przez wzgląd na prawdę. Ci, którzy nie praktykują prawdy, na koniec sprowadzą na siebie zagładę ze względu na prawdę. Taki właśnie koniec czeka tych, którzy praktykują prawdę i tych, którzy jej nie praktykują” (Ostrzeżenie dla tych, którzy nie praktykują prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga wynika, że nie praktykuję prawdy objawionej słowem Bożym. Bóg mną gardzi. Zawsze starałam się chronić siebie. Spotkawszy fałszywą liderkę nie zgłosiłam tego. Czy nie klękałam przed szatanem i nie spiskowałam z nim przeciw Bogu? Na pozór nie popierałam i nie broniłam pani Li, ale rozpoznawszy fałszywą przywódczynię, nie obnażyłam jej. Pozwalałam, by oszukiwała i zwodziła braci i siostry oraz zakłócała pracę kościoła. Stałam po stronie szatana i pomagałam jego złym mocom. Słowa Boga mówią: „Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że to, co emanuje z takich ludzi, jest złem, jednak znieczulają swe serca i odwracają się od prawdy, aby za nimi podążać. Czyż wszyscy ci ludzie, którzy nie praktykują prawdy, tylko dopuszczają się destrukcyjnych i bezecnych czynów, nie czynią zła?” (Ostrzeżenie dla tych, którzy nie praktykują prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Te słowa ujawniają to, co zrobiłam. Pan Jezus powiedział tak: „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie, a kto nie zbiera ze mną, rozprasza” (Mt 12:30). Jeśli w walce Boga z szatanem nie staniesz po stronie Boga, stoisz po stronie szatana. Nie możesz stać po środku. Ja chciałam być neutralna, by chronić siebie. Czym to się różni od wyboru strony szatana i zdrady Boga? Wcześniej twierdziłam, że ludzie nie przejrzeli pani Li, lecz skoro Bóg ją obnażył, nadejdzie czas, gdy zostanie usunięta. Na pozór to było rozsądne, ale to było unikanie odpowiedzialności. Wymówka, żeby nie praktykować prawdy. Tolerowałam zło i fałszywą przywódczynię w kościele. Wiedziałam, że bracia i siostry byli oszukiwani i manipulowani przez fałszywą przywódczynię, żyli pod wpływem ciemnych mocy szatana. Zło wyrządzone przez fałszywych liderów i antychrystów to także zło wyrządzone przez tych, którzy przejrzeli fałszywego lidera, lecz go nie obnażyli. Nie będzie przesadą nazwanie mnie wspólniczką. Myśląc o tym czułam się strasznie. Nienawidziłam się za egoizm, podłość i słabość. Byłam bezwartościową niewolnicą. Nie miałam świadectwa w walce ze złem. Bóg mnie znienawidził. Modliłam się do Niego, wyrażając żal. Prosiłam o pomoc w pokonaniu mrocznych sił antychrysta, bym mogła szczerze stanąć po stronie Boga. Miałam napisać skargę na panią Li, jak znajdę więcej dowodów. Ale zanim to zrobiłam, kościół zbadał sprawę i uznał panią Li za fałszywą przywódczynię i zastąpił ją kimś innym. Wtedy się dowiedziałam, że naszą pierwszą skargę przechwycił inny fałszywy przywódca. On też został zastąpiony kimś innym. Ucieszyłyśmy się, słysząc tę wiadomość, ale czułam się winna, jakbym miała dług, bo nie ochroniłam dzieła domu Bożego w tych okolicznościach.
Po usunięciu pani Li pracę w kościele objął nowy przywódca i myślałam, że to koniec sprawy, ale okazało się, że nie. Pewnego dnia, miesiąc później, siostra, z którą współpracowałam powiedziała, że pani Li, mimo zwolnienia, nie odpuszcza. Dalej rozsiewa pojęcia wśród braci i sióstr, by zyskać ich sympatię i tworzy wokół siebie klikę, by usunąć nowego lidera i wrócić na dawne miejsce. Słysząc to, oniemiałam. Co mogłam zrobić? Musiałam jak najszybciej powiedzieć naszym przywódcom o pani Li. Na szczęście spotkaliśmy się z nowymi przywódcami, którzy omawiali wysłanie skargi na panią Li do swoich przywódców i obmyślali, jak opisać tę sytuację. Powiedziałam, że to proste i zaproponowałam, że my napiszemy skargę, a oni się zgodzili. Nazajutrz, kiedy wraz z partnerką skończyłyśmy pisać skargę i miałyśmy wysłać ją do naszych liderów w celu weryfikacji, moja partnerka powiedziała: „My też się podpiszmy”. Zdziwiłam się. Chciałam tylko pomóc w pisaniu skargi, nie planowałam się podpisywać. Moja potrzeba chronienia samej siebie powróciła. Pomyślałam: „Pani Li i jej klika są podstępni i kłamliwi. Jeśli nie zdołamy ich ukarać i pani Li znów zostanie liderką, to co będzie z nami? Wiedząc, że pani Li pozbywa się tych, których nie lubi, To jeśli odzyska władzę, z pewnością zastąpi nas kim innym, a nas wyrzuci. Czy wierzyłam w Boga na próżno? Czy uzyskam zbawienie? Ale bez podpisu nasza skarga nie będzie wiarygodna, bo pisałyśmy w zastępstwie”. Pomyślałam chwilę i powiedziałam: „Więc podpiszmy pismo w zastępstwie”. Prawda była taka, że chciałam pozostać z dala od tej sprawy, żeby się chronić, gdyby stało się to, czego się obawiałam. Wtedy nie gnębiono by mnie za bardzo. Wówczas moja partnerka rozprawiła się ze mną: „Czemu nie chcesz podpisać się swoim nazwiskiem? Jesteś strasznie przebiegła!”. Ta uwaga głęboko wbiła mi się w serce. To Bóg, poprzez moją partnerkę, rozprawiał się ze mną i przypominał, żebym nie próbowała się chronić, że mam praktykować prawdę i być uczciwa.
Później pomyślałam: Czemu zawsze, gdy coś dotyczy interesów domu Bożego, a ja mam wyrazić opinię, boję się, wycofuję i próbuję się chronić? Jaka natura mną kieruje? Bóg Wszechmogący mówi: „Szatan deprawuje ludzi poprzez edukację, wpływ rządów państwowych oraz znanych i wielkich ludzi. Ich diabelskie słowa stały się naturą życia człowieka. »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego« – oto dobrze znane szatańskie przysłowie, które zostało zaszczepione w duszach wszystkich ludzi i które stało się życiem człowieka. Istnieją też inne, podobne powiedzenia wypływające z tych filozofii życiowych. Szatan wykorzystuje tradycyjną kulturę każdego narodu, aby kształcić, zwodzić i psuć ludzi, sprawiając, że ludzkość wpada w bezgraniczną otchłań zniszczenia i zostaje przez nią pochłonięta, a na koniec ludzie zostają zniszczeni przez Boga, ponieważ służą szatanowi i sprzeciwiają się Bogu. Wyobraź sobie, że zadajesz komuś, kto od dziesięcioleci aktywnie żyje w społeczeństwie, następujące pytanie: »Wziąwszy pod uwagę, że od tak dawna żyjesz w świecie i osiągnąłeś tak wiele, jakie słynne powiedzenia stanowią twoje życiowe maksymy?«. Być może odpowie: »Najważniejsza maksyma brzmi „Urzędnicy nie utrudniają życia tym, którzy przynoszą im prezenty, a ci, którzy nie używają pochlebstw, nie osiągają niczego”«. Czyż te słowa nie reprezentują natury tej osoby? Brak skrupułów i używanie wszelkich środków, by zdobyć pozycję, stało się jej naturą; przynależność do aparatu urzędniczego, sukces i kariera są całym jej życiem. Nadal istnieje wiele trucizn szatańskich w życiu ludzi, w ich postępowaniu i zachowaniu; nie mają oni niemal w ogóle żadnej prawdy. Na przykład wszystkie ich filozofie życiowe, wszystkie ich życiowe maksymy i sposoby robienia różnych rzeczy są wypełnione truciznami wielkiego czerwonego smoka i pochodzą od szatana. A zatem wszystkie rzeczy, które przepływają przez kości i krew ludzi, pochodzą od szatana. (…) Ludzkość została głęboko skażona przez szatana. Szatańska trucizna płynie w krwi każdej osoby i widać, że natura człowieka jest zepsuta, zła i reakcyjna, wypełniona filozofiami szatana i zanurzona w nich – jest to w całej rozciągłości natura, która zdradza Boga. Dlatego ludzie opierają się Bogu i sprzeciwiają się Mu” („Jak poznać naturę człowieka” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Czytając słowa Boga pojęłam, że bałam się konfrontacji z fałszywą liderką, bo moja natura była pełna szatańskiej logiki, praw i przyziemnej filozofii, takiej jak „Każdy troszczy się o siebie,” „Im mniej kłopotów tym lepiej,” czy „Niech każdy pilnuje własnego nosa”. Albo „Rozsądni ludzie unikają popełniania błędów dzięki samoobronie”. Żyjąc według tych szatańskich trucizn, byłam samolubna, podła i tchórzliwa. Zawsze brałam pod uwagę swoje zyski i straty. Kiedy po raz pierwszy chciałam donieść na panią Li, nie zrobiłam tego, by chronić siebie. Teraz pani Li stworzyła klikę, żeby zachować władzę, i zakłócić pracę kościoła, a ja wciąż nie miałam odwagi praktykować prawdy. Schowałam głowę w piasek jak struś, przerażona, że jak tylko ją wystawię, fałszywa liderka mnie zobaczy i ukarze. Bóg chciał, żeby te szatańskie typy i antychrysty walczące o sławę i pieniądze, zostały wydalone z kościoła i aby wybrańcy Boga byli chronieni, a praca kościoła niezaburzona. Choć ja wciąż się o coś martwiłam, lecz nigdy nie miałam na względzie woli Bożej. Myślałam tylko jak chronić własny interes. Byłam samolubna i podła! Niby wierzyłam w Boga, ale w moim sercu nie było dla niego miejsca. Postrzegałam dom Boży jako towarzystwo, miejsce bez sprawiedliwości, gdzie wciąż musiałam uważać i uczyć się chronić, w przeciwnym razie mogłam zostać ukarana, Chcąc się chronić, korzystałam z szatańskiej filozofii. Ale mój punkt widzenia był zwykłym bluźnierstwem! Dom Boży to nie świat. Światem rządzą niegodziwcy, szerzy się zło, a dobro jest zastraszane i gnębione, ale w domu Bożym rządzi Chrystus, prawda i sprawiedliwość. Nie ma w nim miejsca dla fałszywych przywódców i antychrystów, a kiedy wybrańcy Boga zrozumieją prawdę, zło zostanie obnażone, Będzie ujawnione, wypędzone i usunięte. Bóg jest sprawiedliwy. Słowa Boga mówią: „Nikczemni z pewnością zostaną ukarani” (Nikczemni z pewnością zostaną ukarani, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowo Boże to dowód Bożego dzieła. Pół roku wcześniej też widziałam, jak zastąpiono i wyrzucono fałszywych przywódców. Czy to nie Boża sprawiedliwość? Ale wtedy byłam całkiem ślepa. Pilnowałam własnych interesów. Wierzyłam w Boga, a nie w Jego świat, w Jego wierność i sprawiedliwość. Widziałam Boga oczami niewierzącej. Byłam po prostu niewierząca. Obraziłam Boskie usposobienie. Gdybym dalej żyła zgodnie z szatańską filozofią, nie zmieniła usposobienia i nie praktykowała prawdy, Bóg by mnie skazał i usunął. Pojęłam, że muszę jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki i jeśli nawet zostanę usunięta przez fałszywego lidera, będzie to dla mnie nauczka i dobre intencje Boga. Gdy to zrozumiałam, w duchu szczerości podpisałam tę skargę. W tamtej chwili czułam się bezpieczna i spokojna, byłam też bardzo z siebie dumna. Czułam, że wreszcie stałam się dobrym człowiekiem.
Miesiąc później nadeszły dobre wieści: Pani Li wyrządziła tyle zła i nie chciała się zmienić, więc została uznana za antychrysta i całkiem wydalona z kościoła. Nikczemników, którzy podążali za panią Li i przeszkadzali w pracy kościoła, też usunięto. Ci, którzy wyrazili skruchę nie zostali uznani za nikczemnych i mogli zostać w kościele, by odpokutować. Kilkumiesięczny chaos wreszcie się skończył i wróciło normalne życie kościoła. Widząc to byłam bardzo szczęśliwa, ale też miałam wyrzuty sumienia, bo zawiodłam w sprawie zgłoszenia fałszywej liderki. Ujawniło się moje przebiegłe szatańskie usposobienie, egoizm, podłość i chęć chronienia siebie. Wątpiłam w Bożą sprawiedliwość i zasadę prawdy w domu Bożym. Większa część mnie była niewierząca. Byłam zepsuta do głębi i tak wiele byłam winna Bogu. Przysięgłam, że następnym razem stanę po stronie Boga.
Zdziwiłam się, kiedy cztery lata później zdarzyło się coś podobnego. Przywódcy mojego kościoła, pan Wang i dwóch innych, zostali uznani za fałszywych przywódców i zwolnieni, bo mówili o listach i doktrynach, a nie wykonywali praktycznej pracy. Dom Boży przysłał tymczasowo dwie inne przywódczynie. Kiedy te dwie siostry przyjechały, pan Wang powiedział: Nasz kościół nie potrzebuje „jałmużny”. Nie zgadzał się, by te dwie siostry były naszymi przywódczyniami, bo sam chciał odzyskać władzę. On i inni diakoni szukali powodów do ataku na siostry, i nakłaniali innych, żeby stanęli po ich stronie i pisali na nie skargi. Mnie też prosili o pomoc w donosie na nowe przywódczynie. Czytając pismo, które napisali, zobaczyłam, za niektóre tak zwane dowody złych uczynków były przykładami obnażenia zepsucia, a nie złymi uczynkami. Wiele rzeczy było przesadzonych, a niektóre były fałszywymi pomówieniami i kłamstwami. Ich oskarżenia były przesadzone i nieuzasadnione. Wtedy zrozumiałam, że celem ich skargi nie była ochrona pracy domu Bożego ani wybrańców Boga, ale przejęcie władzy, odzyskanie pozycji i kontrola nad kościołem i wybrańcami Boga. Zgodnie z zasadą rozpoznawania antychrystów uznałam, że oni nimi są. Najpierw chciałam się trzymać z daleka, bo poza tymi dwoma wydalonymi, inni, zaangażowani w pisanie skargi, byli obecnie diakonami i przywódcami grup, a ja byłam zwykłą wierną, więc tym ludziom nie miałam możliwości zaszkodzić. Myśląc o tym, jak pani Li została usunięta wiele lat wcześniej, a ja nie miałam prawdziwego świadectwa, postanowiłam tym razem się nie chować. Porozmawiałam z braćmi i siostrami, żeby zrozumieli, jakie są prawdziwe cele i intencje ludzi, którzy napisali tę skargę, i przejrzeli ich. Potem przedstawiłam ich złe uczynki mające na celu utrzymanie władzy i zgłosiłam ich domowi Bożemu. Dzięki temu dom Boży zbadał sprawę i uznał, że ci ludzie to antychryści i wydalił ich z kościoła. Kiedy zobaczyłam, że powiadomienie o ich usunięciu zawiera dowody, które przytoczyłam, poczułam zadowolenie. To był dla mnie zaszczyt, że spełniłam swój obowiązek.
Dzięki tym doświadczeniom mogłam ujrzeć cudowną mądrość dzieła Boga! Bóg sprowadza fałszywych przywódców, byśmy mogli zdobyć wnikliwość. Kiedy zrozumiemy, jak fałszywi przywódcy i antychryści zwodzą innych, by utrzymać władzę, jak niszczą pracę domu Bożego i jak krok po kroku są obnażani i wydalani, dowiadujemy się o Boskim sprawiedliwym usposobieniu, widzimy, jak domem Bożym rządzą Chrystus i prawda, że Boska sprawiedliwość i świętość nie tolerują wykroczeń a my mamy serca, które boją się Boga. To doświadczenie jest też ostrzeżeniem, byśmy nie szli ścieżką antychrystów, ale przede wszystkim, jeśli pojawi się fałszywy przywódca, musimy praktykować prawdę i chronić pracę domu Bożego.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.