Co kryje się za próbą bycia oryginalnym
W 2019 roku robiłem filmy w kościele. Długo pełniłem ten obowiązek i miałem jakieś doświadczenie i umiejętności, więc byłem skuteczny. Bracia i siostry z mojej grupy bardzo mnie cenili, bracia i siostry z innej grupy często przychodzili do mnie, gdy mieli problemy, a nawet przełożony czasem zadawał mi pytania techniczne. Wszystko to mnie uszczęśliwiało. Sądziłem, że choć niekoniecznie jestem ekspertem w tej dziedzinie, wśród braci i sióstr ze swojej grupy miałem jedne z najlepszych umiejętności zawodowych i wydawało mi się, że mam cenny talent.
Pewnego dnia dwie nowe siostry przełożone przyszły sprawdzić, jak nam idzie. Ich umiejętności okazały się słabsze od moich, więc nieświadomie ogarnęło mnie poczucie wyższości. Niespodziewanie wskazały na pewne problemy, gdy zobaczyły niektóre z moich prac. Poczułem się bardzo nieswojo. Byłem zażenowany. Nie chciałem więc skorzystać z ich rad. Myślałem: „Niby wiecie więcej niż ja? Jeśli mnie skrytykujecie, co pomyślą o mnie bracia i siostry? Powiedzą, że starszy rangą w grupie nic nie umie? To nie przejdzie. Nie przyjmę tej rady. Muszę ją odrzucić”. Wyszukałem więc jakieś profesjonalne informacje i wobec wszystkich całkowicie obaliłem opinię przełożonych. One powiedziały: „Skoro źle to rozumiemy, na razie zrobimy to tak, jak sugerujesz”. Gdy to usłyszałem, poczułem dumę, bo odzyskałem swój wizerunek. Podczas późniejszego spotkania siostry przełożone mówiły, że w naszej grupie czują się ograniczone. Nawet jeśli widziały problemy, nie wskazywały ich z obawy przed odrzuceniem. Teoretycznie byłem wtedy świadomy, że jestem nieco arogancki, lecz tak naprawdę nie zastanawiałem się nad sobą. Później nowa przełożona, siostra Xiang, miała kontynuować naszą pracę. Miała świetny charakter i umiejętności zawodowe i szybko się uczyła. Pamiętam, jak raz nowy członek grupy, brat Wang, miał jakieś problemy w filmie, który kręcił. Próbowaliśmy znaleźć rozwiązanie, lecz bezskutecznie, więc ktoś zasugerował, by zapytać siostrę Xiang o jej zdanie. Byłem zdumiony, gdy ona potrafiła od razu wskazać kluczowy problem. Byłem w szoku i myślałem: „Znalazłaś problem, choć ja nie umiałem, więc co brat Wang teraz o mnie pomyśli?”. Byłem niezadowolony z tego, co się stało, a wtedy siostra Xiang spytała mnie, co o tym myślę. By zachować swój wizerunek, skłamałem: „Masz rację, myślę dokładnie tak samo”. Potem od razu zaproponowała rozwiązanie. Sądziłem, że jest dobre, lecz i tak byłem niezadowolony. Pomyślałem: „Dostrzegłaś ten problem i już proponujesz zmianę. Czy przez to nie wyszedłem na gorszego? Co teraz pomyślą o mnie bracia i siostry? Czyż mój wizerunek na tym nie ucierpi? Tak nie może być. Muszę wymyślić lepsze rozwiązanie. Nie mogą zacząć mną gardzić”. Przeanalizowałem więc plan siostry Xiang i odkryłem, że choć miał sens, miał też pewne niedociągnięcia. Powiedziałem jej: „Siostro, myślałem o twoim rozwiązaniu. Nie ma w nim nic nowego i będzie wymagać zbyt wielu zmian…”. Wkrótce kompletnie zdyskredytowałem jej propozycję. Siostra Xiang poczuła, że coś jest nie tak, więc zdezorientowana spytała: „Czemu mam wrażenie, że zawsze przeczysz moim sugestiom, zamiast próbować rozwiązać problem?”. Próbowałem się bronić, mówiąc: „Nie. Myślę tylko, że twój plan ma braki, a nie odrzucam twojej rady”. Potem poddałem nowe rozwiązanie, a brat Wang uznał, że jest dobre i z niego skorzystał. Widząc to, byłem tak szczęśliwy, jakbym wygrał bitwę na wojnie. Czułem, że teraz bracia i siostry będą wiedzieć, że jestem lepszy niż przełożona. Nazajutrz siostra Xiang wspomniała o swoim stanie. Mówiła, że praca jest trudna i nie wie, co robić. Mnie powiedziała: „Gdy współpracuję z tobą przy obowiązkach, czuję, że nie uda mi się nic zrobić i że nie potrafię profesjonalnie pomóc tej grupie. Przy tobie czuję, że jestem nic nie warta. Nie czuję się tak w obecności innych braci i sióstr”. Wskazała mi też mój problem, mówiąc: „Przez kontakt z tobą odkryłam, że we wszystkim się popisujesz. Nie uzupełniasz ani nie usprawniasz pomysłów innych osób, tak naprawdę nie chcesz im pomóc wkroczyć w zasady. Natomiast przeczysz innym i się popisujesz, jakby byli bezwartościowi i gorsi od ciebie. Przez to inni czują się ograniczeni, jakby robili wszystko źle. Jeśli tak dalej pójdzie, w końcu przejmiesz władzę w grupie. Podążasz ścieżką antychrysta!”. Wtedy inna siostra też powiedziała, że to zauważyła. Lecz do mnie nic z tego nie dotarło. Nie próbowałem się usprawiedliwiać, lecz w środku poczułem się urażony. Myślałem: „Ja kroczę ścieżką antychrysta? Ograniczam braci i siostry? Czyż po prostu się mnie nie czepiasz? Co pomyślą o mnie bracia i siostry?”. Później do użytku wybrano pracę brata Wanga skończoną w oparciu o mój plan, więc czując jeszcze większy bunt, myślałem: „Dalej sądzisz, że kroczę ścieżką antychrysta i ograniczam ludzi? Gdyby tak było, czy byłbym w stanie kończyć prace?”. Jako że nigdy nie chciałem przyjmować rad siostry Xiang, później rzadko ich udzielała.
Niedługo potem brat Wang zaproponował coś, co wydawało mi się rozsądne, lecz miało też pewne problemy. Myślałem: „Jeśli postąpimy zgodnie z jego planem, będę musiał coś zmienić i uzupełnić. Wyjdę na niekompetentnego. Tak nie może być. Muszę wymyślić coś lepszego i bardziej nowatorskiego, żeby zobaczył moje kompetencje. A gdy damy to przełożonemu, wypadnę świetnie”. Porzuciłem więc pomysł brata Wanga i wymyśliłem nowy plan. Gdy się o tym dowiedział, nie umiał zrozumieć. Powiedziałem mu: „Twoja propozycja stworzyłaby za dużo problemów…”. Brat Wang był w rozterce, gdy dostrzegł, że z jego pomysłem wiąże się tyle problemów. Czując, że praca mu źle idzie, zniechęcił się. Wtedy myślałem: „Skoro nie słuchasz moich rad, możesz sam szukać rozwiązań swoich problemów”. Potem zająłem się swoimi zadaniami. Czułem jednak, że mam problem ze skupieniem i nie wykonuję obowiązków skutecznie. Przez długi czas nasza grupa nie oddała nic gotowego. Siostra Xiang przyszła zbadać nasze problemy i odstępstwa. Brat Wang powiedział: „Zaproponowałem coś, lecz brat Li stwierdził, że z realizacją byłoby za dużo problemów, więc się poddałem. Potem brat Li coś zaproponował, lecz ja nie umiem znaleźć materiałów i nie poradzę sobie z takim zadaniem”. Wtedy siostra Xiang spytała go, czy czuje, że go ograniczam. Gdy usłyszałem jej pytanie, pomyślałem: „Skoro to on nie umie czegoś skończyć, co to ma wspólnego ze mną? Nie słuchał moich rad. Czy to mój problem? Czemu się mnie czepiasz? Niedawno stwierdziłaś, że się zachowuję jak antychryst. Teraz brat Wang nie umie czegoś zrobić, a ty znów mówisz, że to mój problem. Chodzi o to, że mnie nie lubisz? Czy to moja wina, że nie widać efektów pracy? Nie odpuszczę. Muszę ci wytknąć twoje problemy. Może wtedy przestaniesz mnie oskarżać i zawstydzać”. Gdy odeszła, powiedziałem mu: „Zauważyłem, że siostra Xiang nie nie robi nic praktycznego. Nie udziela też żadnych rad przydatnych w pracy. Musi to wiedzieć, by się nad sobą zastanowić. W przeciwnym razie może zaszkodzić naszej pracy”. Od tamtej pory brat Wang też był uprzedzony do siostry Xiang. Później przyszła do nas inna przełożona, siostra Zheng, więc przekazałem jej, co widzę u siostry Xiang. Powiedziałem jej, że nie traktuje poważnie pracy, że grupa dawno nie skończyła filmu, a ona nie rozwiązała praktycznych problemów itp. Gdy Siostra Zheng to usłyszała, spytała mnie, czy mam opinię o siostrze Xiang. Szybko zareagowałem: „Nie, nie mam żadnej konkretnej opinii”. Jak tylko to powiedziałem, poczułem panikę, a w duchu ogarnęły mnie mrok i przygnębienie. Tej nocy nie spałem dobrze. Czułem, że wyrządziłem zło i że Bóg mnie opuścił. Ogarnęło mnie poczucie winy. Byłem uprzedzony do siostry Xiang, lecz powiedziałem coś przeciwnego. Czyż to nie kłamstwo? Ja też byłem odpowiedzialny za stan pracy, lecz celowo wciągnąłem brata Wanga w oskarżanie siostry Xiang i bezpodstawne jej osądzanie. Czyż nie chciałem się zwyczajnie zemścić? Dostrzegłem, że naprawdę czynię zło.
Później przywódczyni dostrzegła, że swoim atakiem zniechęciłem brata Wanga i przełożonych, co poważnie wpłynęło na pracę nad filmem, i że nigdy nie przyjąłem upomnień ani pomocy, a nawet chciałem wszystko zwalić na siostrę Xiang. Zwolniono mnie za moje zachowanie. Potem nie czułem Bożej obecności i żyłem w mroku. Często modliłem się do Boga, mówiąc: „Boże, bracia i siostry zdemaskowali mnie za kroczenie ścieżką antychrysta, lecz ja wciąż nie poznałem siebie prawdziwie. Nie wiem, gdzie popełniłem błąd. Boże, proszę, oświeć mnie i prowadź, bym mógł poznać siebie”. Po modlitwie znalazłem fragment słów Boga, w którym ujawnia antychrystów. Bóg mówi: „Metody, jakimi posługują się antychryści przy robieniu różnych rzeczy, są zawsze niekonwencjonalne i górnolotne. Bez względu na to, jak słuszna może być czyjaś sugestia, oni zawsze ją odrzucą. Nawet jeżeli sugestia innej osoby zgadza się z ich własnymi pomysłami, to jeśli taki antychryst nie wysunie jej jako pierwszy, z pewnością odmówi jej przyjęcia lub realizacji. Zamiast tego będzie robił wszystko, co w jego mocy, aby zlekceważyć, odrzucić i potępić taką sugestię, aż osoba, która ją wysunęła, uzna, że jej pomysł jest chybiony i sama to przyzna. Dopiero wtedy antychryst daje sobie spokój. Antychryści lubią się wywyższać i lekceważyć innych, tak aby inni otaczali ich czcią i uważali za pępek świata. Pozwalają kwitnąć tylko samym sobie, innym zaś każą ciągle służyć tylko jako tło, na którym oni sami mogą się wyróżnić. Antychryści uważają, że wszystko, co mówią i robią, jest słuszne, a wszystko, co mówią i robią inni, jest złe. Często prezentują nowatorskie poglądy, aby zaprzeczać przekonaniom i praktykom innych ludzi, wytykają błędy i problemy w opiniach innych ludzi, oraz zakłócają lub odrzucają ich plany, tak aby wszyscy słuchali tylko ich i działali według ich metod. Używają tych właśnie metod i środków, aby nieustannie ci zaprzeczać, atakować cię i dawać ci odczuć, że nie jesteś dość dobry, tak abyś coraz bardziej im się podporządkowywał, podziwiał ich i spoglądał na nich z szacunkiem, aż w końcu znajdziesz się całkowicie pod ich kontrolą. Tak właśnie wygląda proces, za pomocą którego antychryści podporządkowują sobie ludzi i przejmują nad nimi kontrolę” (Punkt piąty: Zwodzą, kontrolują i wikłają innych oraz stanowią dla nich zagrożenie, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Ze słów Boga wynika, że antychryści zawsze się popisują, zaprzeczają i umniejszają innym, by się wyróżnić z tłumu i sprawić, by inni ich podziwiali. Z biegiem czasu ci, którzy z nimi współpracują, zniechęcają się, czują, że są gorsi od antychrystów, są im posłuszni i w końcu czują się przez nich kontrolowani. Czyż nie postępowałem właśnie jak antychryst? Z głębi serca pogardzałem poprzednimi dwoma przełożonymi. Gdy dostrzegły problemy w filmie, który nakręciłem, bałem się, że inni źle o mnie pomyślą, więc za wszelką cenę chciałem odrzucić ich sugestie. W efekcie poczuły, że je ograniczam. Nawet gdy siostra Xiang, która się zna na rzeczy, dostrzegła kluczowe problemy w naszej pracy i zaproponowała rozsądne rozwiązania, ja nie umiałem tego przyjąć. Czułem, że gdybym jej posłuchał, nikt by mnie nie zauważył, a inni przestaliby cenić. więc celowo odkryłem niedociągnięcia w jej planie, by mu umniejszyć i go zdyskredytować. Potem zrealizowaliśmy mój „genialny pomysł”. Z pozoru wydawało się, że doskonalę naszą pracę, lecz tak naprawdę chciałem udowodnić, że jestem lepszy od przełożonej, by inni mnie podziwiali. Gdy omawiałem z bratem Wangiem jego propozycję, by się popisać, uznałem jego plan za bezwartościowy, przez co się zniechęcił i nie był w stanie dokończyć pracy. Kościół dał mi obowiązek, w którym miałem współpracować z braćmi i siostrami, byśmy się wzajemnie uzupełniali. Jeśli czyjaś propozycja była rozsądna, mieliśmy proponować jej dopracowanie, by każdy dał z siebie to, co najlepsze, i odnieść sukces na swój sposób, co byłoby najkorzystniejsze dla pracy nad filmem. Lecz ja, po to, by ludzie mnie podziwiali i wspierali, zawsze miałem nieszablonowe pomysły, popisywałem się, umniejszałem innym i nigdy nie pozwalałem im mieć udziału w obowiązkach, przez co mój partner i przełożone czuli się bezużyteczni, zniechęcili się i nie spełniali swoich zadań. Czyż w istocie nie chciałem celowo ograniczać ludzi? Zawsze się popisywałem i tłumiłem innych, sprawiałem, że ludzie uzależniali się ode mnie i musieli mnie we wszystkim słuchać, by partner i przełożone nie wtrącali się w pracę grupy. Czyż nie zakładałem swojego królestwa? Gdyby mnie nie zwolnili, nie dostrzegłbym swojego problemu. Byłem zbyt odrętwiały!
Później przeczytałem inny fragment słów Boga. „Troska antychrystów o własny status i prestiż wykracza poza troskę przejawianą przez normalnych ludzi i jest częścią ich usposobienia i istoty; nie jest to chwilowe zainteresowanie ani przejściowy wpływ otoczenia, lecz część ich życia, coś, co mają we krwi, a zatem ich istota. To znaczy, że we wszystkim, co antychryst robi, najważniejszy jest jego osobisty status i prestiż, nic poza tym. Dla antychrysta status i prestiż są całym jego życiem i życiowym celem. Cokolwiek robi, pierwsze pytanie brzmi: »Jak to wpłynie na mój status? A na mój prestiż? Czy zrobienie tego podniesie mój prestiż? Czy mój status w oczach innych ludzi wzrośnie?«. To jest pierwsza rzecz, o jakiej myśli, co wystarczająco dowodzi, że ma usposobienie i istotę antychrysta; inaczej nie zastanawiałby się nad tymi problemami. (…) Często rozważają takie rzeczy w sercach, zastanawiają się, jak znaleźć dla siebie miejsce w domu Bożym, jak zdobyć wielkie uznanie w kościele, by ludzie słuchali ich słów i wspierali ich działania, by wszędzie za nimi podążali; by mogli zdobyć głos w kościele i dobrą opinię, by mogli się cieszyć przywilejami i statusem – często rozmyślają o takich sprawach. Za tym tacy ludzie gonią. Dlaczego zawsze myślą o takich kwestiach? Choć czytali słowa Boga, słuchali nauk, czy naprawdę nic z tego nie rozumieją, czy naprawdę nie potrafią tego przeniknąć? Czyż słowa Boga i prawda rzeczywiście nie są w stanie zmienić ich pojęć, wyobrażeń i opinii? Zupełnie nie w tym rzecz. Problem zaczyna się w nich samych, w pełni spowodowany jest tym, że nie kochają prawdy, bo w swoich sercach są znudzeni prawdą i w rezultacie są na nią zupełnie odporni – a zdeterminowane jest to ich naturą i istotą” (Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Dzięki Jego słowom wiem, że antychryści cenią sobie swoją reputację i status. Chcą być podziwiani, wspierani i mieć miejsce w sercach innych. Gdy coś się dzieje, patrzą najpierw na swoją reputację i status. Nie biorą pod uwagę dzieła domu Bożego ani uczuć braci i sióstr, nie myślą o tym, jak postrzega ich Bóg, ani o konsekwencjach swoich działań. Patrząc na zachowania antychrystów, zrozumiałem, że jestem w niebezpieczeństwie. Od dawna pracowałem nad filmami, miałem doświadczenie i jakieś osiągnięcia, zyskałem podziw swoich braci, sióstr i przełożonych, więc czułem się lepszy od nich i rozkoszowałem się tym, że mnie podziwiają i wspierają. Gdy przełożone wskazywały problemy w naszej pracy lub coś proponowały, ja czułem, że coś jest nie tak. Obawiałem się, że stracę podziw innych i poczucie obecności w grupie, więc by chronić swoją reputację i status, umniejszałem braciom i siostrom, odrzucałem ich sugestie i propozycje, a wysuwałem swoje „genialne pomysły”, by się popisać. Nie brałem pod uwagę uczuć swoich braci i sióstr ani tego jak traktować ludzi i jak wspierać dzieło kościoła. Liczyło się tylko to, by się pochwalić. Siostra Xiang dostrzegła, że kroczę złą ścieżką, więc wskazała mi problem, by mnie upomnieć i pomóc, lecz ja nie chciałem się zastanowić nad sobą, czułem, że ucierpiała moja reputacja i status, a nawet wykształciłem w sobie wrogość i nienawiść wobec niej. By zachować swoją reputację i status, za plecami siostry Xiang osądziłem ją za jej problemy. Dzięki oszustwu wciągnąłem też w to brata Wanga i nabrał uprzedzenia do siostry Xiang. Osądziłem i zaatakowałem siostrę Xiang pod pretekstem pomocy. By zachować reputację i status, byłem zdolny do wszystkiego. Byłem podły i bezwzględny! To była ścieżka antychrysta! Gdyby to trwało dalej, nawet gdybym na chwilę zyskał podziw moich braci i sióstr, co dobrego by mi to dało? Czyniłbym wiele zła w obliczu Boga, straciłbym szansę na zyskanie prawdy i zbawienia, a ostatecznie On musiałby mnie skazać i ukarać. Byłem jak Paweł. Zawsze chciał, by inni patrzyli na niego z podziwem, a żeby się popisać, zawsze głosił wzniosłe, puste słowa i doktryny. W swoich listach umniejszał Piotrowi, a wywyższał siebie, ściągał wszystkich do siebie i bezwstydnie twierdził, że żyje jak Chrystus, przez co ludzie traktowali go jak Boga. W efekcie obraził Boże usposobienie, a Bóg go przeklął i ukarał. Czyż ja nie kroczyłem ścieżką Pawła? Gdy to sobie uświadomiłem, zacząłem się bać. Pomyślałem o tym, jak czyniłem zło, by chronić swoją reputację i status. Po skrzyknięciu kliki do osądzenia i zaatakowania siostry Xiang, poczułem mrok i niepokój, a poczucie, że wydarzy się coś złego, mnie nie opuszczało. Czyż nie obraziłem Bożego usposobienia? Gdybym nie okazał skruchy, Bóg na pewno by mnie od siebie odrzucił! Wtedy zdałem sobie sprawę, jak szkodliwe było dążenie do reputacji i statusu!
Później przeczytałem słowa Boga: „Jeśli ktoś mówi, że kocha prawdę i dąży do prawdy, ale w istocie celem, do którego dąży, jest wyróżnienie się, popisywanie się, zdobycie uznania innych i realizacja własnych interesów, a swój obowiązek wykonuje nie po to, by okazać posłuszeństwo Bogu ani by Go zadowolić, lecz by zdobyć prestiż i status, to dążenia takiego człowieka są nieprawe. A skoro tak, to czy w dziele kościoła ich działania są przeszkodą, czy też pomagają posuwać je naprzód? Są oczywiście przeszkodą; nie posuwają go do przodu. Niektórzy wymachują sztandarem czynienia dzieła kościoła, a jednocześnie dążą do zdobycia osobistego prestiżu i statusu, działają na własną rękę, tworzą własną grupkę, własne małe królestwo – czy taka osoba wykonuje swój obowiązek? Wszystko, co robią, zasadniczo przerywa, zakłóca i osłabia dzieło kościoła. Jakie są konsekwencje ich pogoni za statusem i prestiżem? Po pierwsze, ma to wpływ na sposób, w jaki wybrańcy Boży jedzą i piją słowo Boga i jak rozumieją prawdę, utrudnia ich wejście w życie, powstrzymuje ich przed wkroczeniem na właściwą drogę wiary w Boga i prowadzi na niewłaściwą ścieżkę – tym samym krzywdząc ich i niszcząc. A jaki jest w końcowym rozrachunku wpływ owej pogoni na dzieło kościoła? Jest to demontaż, przerwanie i upośledzenie działania. Takie są konsekwencje spowodowane przez ludzkie dążenie do sławy i statusu. Kiedy przywódcy wykonują swoje obowiązki w ten sposób, czy nie można tego zdefiniować jako kroczenia ścieżką antychrysta? Gdy Bóg prosi, by ludzie odrzucili status i prestiż, nie znaczy to, że pozbawia ich prawa wyboru; chodzi raczej o to, że dążąc do statusu i prestiżu, szkodzą dziełu kościoła, zakłócają wejście w życie przez braci i siostry, a nawet mają wpływ na innych, którzy jedzą i piją słowa Boże w normalny sposób i rozumieją prawdę, w ten sposób osiągając Boże zbawienie. Jeszcze poważniejszą sprawą jest to, że kiedy ludzie dążą do własnego prestiżu i statusu, ich zachowanie i działania można uznać za współpracę z szatanem w szkodzeniu i maksymalnym utrudnianiu normalnych postępów Bożego dzieła oraz w niedopuszczaniu, by wola Boża normalnie urzeczywistniała się wśród Jego wybrańców. Celowo sprzeciwiają się Bogu i spierają się z Nim. Taka jest natura ludzkiej pogoni za statusem i prestiżem. Problem z ludźmi realizującymi własne interesy polega na tym, że cele, do których dążą, są celami szatana – są niegodziwe i nieprawe. Kiedy ludzie dążą do własnych celów, takich jak prestiż i status, nieświadomie stają się narzędziem szatana, stają się kanałem, poprzez który szatan działa, a ponadto stają się jego ucieleśnieniem. Odgrywają negatywną rolę w kościele; zakłócają i osłabiają dzieło kościoła, normalne życie kościoła oraz normalne dążenia wybrańców Bożych; mają szkodliwy i negatywny wpływ” (Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Dzięki słowom Boga zrozumiałem, że dążenie do reputacji, statusu i podziwu to kroczenie ścieżką niegodziwości. Gdy przełożone zaczynały, musiały ogarnąć pracę kilku grup, musiały poznać i opanować zasady i umiejętności różnych obowiązków. W obliczu tych trudności mogą aktywnie badać i odkrywać problemy i coś sugerować, co jest dobre i korzystne dla dzieła kościoła. By chronić swoją reputację i status, nie wspierałem ich ani z nimi nie współpracowałem, byśmy razem szukali prawdy i dobrze pełnili obowiązki. Natomiast rozmyślnie umniejszałem ich sugestiom i je atakowałem, aż się zniechęciły, wycofały, przestały udzielać mi rad, a nawet poczuły, że nie mogą być przełożonymi. Brat Wang też właśnie zaczął pełnić swój obowiązek, więc potrzebował więcej pomocy, lecz by się popisać, ja mu nie pomogłem, usprawniając jego propozycję. Tylko uznałem jego plan za bezwartościowy, przez co poczuł się ograniczony, zniechęcony i nie wiedział, co robić. Swoimi działaniami przyniosłem zniszczenie i zgubę. Atakowałem innych, aż się zniechęcali i nie chcieli współpracować nad dziełem domu Bożego, co uniemożliwiło jego kontynuowanie. Czyż nie tego właśnie chce Szatan? Dopiero wtedy pojąłem, że moje dążenia opierały się na szkodzie dla interesu domu Bożego.
W tym okresie, dzięki duchowej refleksji dostrzegłem, że moje dążenie do reputacji i statusu tylko szkodziło dziełu kościoła i wyrządzało krzywdę braciom i siostrom. Poczułem się przez to bardzo źle. „Mam usposobienie antychrysta, czy to nie czyni mnie antychrystem? Jestem tak skażony, że nie można mnie zbawić. Czy moja droga wiary w Boga dobiegła końca?”. Cierpiąc, modliłem się do Boga: „Boże, by ludzie mnie podziwiali, czyniłem zło i szkodziłem dziełu domu Bożego. Widzę, że kroczyłem złą ścieżką, jest mi bardzo źle i czuję, że nie można mnie zbawić. Boże, poprowadź mnie, bym wyszedł z tego negatywnego stanu”. Po modlitwie przeczytałem fragment słów Boga. Bóg mówi: „Musisz być w stanie wyraźnie dostrzegać i identyfikować antychrystów. Musisz umieć rozróżniać ich rozmaite przejawy, a jednocześnie powinieneś również mieć jasność co do tego, jak wiele obszarów twojej natury i istoty jest takich samych jak u antychrystów, ponieważ i ty, i oni zostaliście skażeni przez szatana; ale podczas gdy antychrystów szatan nosi jak suknię i są dla niego ujściem, ty należysz do ludzi, którzy zostali skażeni, lecz wciąż jest dla nich nadzieja na zbawienie. (…) Z jakim więc nastawieniem powinieneś przyjąć te fakty i przejawy? Powinieneś odnieść je do siebie i uznać, że masz naturę i istotę antychrysta, a następnie powinieneś zastanowić się nad tym, które z rzeczy przejawiających i ujawniających się w tobie nie różnią się od przejawów i manifestacji antychrysta. Najpierw przyjmij te fakty do wiadomości; nie udawaj ani nie próbuj się kamuflować. Droga, którą idziesz, jest drogą antychrystów. Stwierdzenie, że jesteś antychrystem, nie byłoby sprzeczne z faktami; chodzi tylko o to, że dom Boży jeszcze tak cię nie nazwał i wciąż daje ci szansę na pokutę. Czy rozumiesz? Najpierw przyjmij to i uznaj, a potem stań przed Bogiem, byś mógł zostać zdyscyplinowany i powstrzymany; nie opuszczaj światła Bożej obecności i Jego ochrony. W ten sposób w swoim działaniu będziesz z jednej strony związany sumieniem i rozsądkiem, a dodatkowo będziesz iluminowany i prowadzony przez Boże słowa, które także będą cię wiązać; z drugiej strony Duch Święty również będzie cię prowadził i zaaranżuje ludzi, sprawy i przedmioty wokół ciebie w tai sposób, by cię zachęcać i dyscyplinować. Jak Bóg będzie cię zachęcał? Bóg działa na wiele sposobów. Czasami Bóg daje ci jasne odczucie w sercu; rozumiesz, że musisz przyjąć ograniczenia i nie możesz być krnąbrny, a popełniając błędy, przynosisz wstyd Bogu i zawstydzasz samego siebie przed innymi, więc się powstrzymujesz. A czy to cię nie chroni? To jeden ze sposobów działania Boga. Czasami Bóg upomni cię od wewnątrz: podsunie ci jasne słowa, usłyszysz, że takie postępowanie jest haniebne i podłe w oczach Boga, że ściągnie na ciebie przekleństwa i potępienie; będą to jasne słowa reprymendy i będziesz wiedział, że odnoszą się do ciebie. A jaki jest cel takiego strofowania? Ma ono poruszyć twoje sumienie: gdy tak się stanie, będziesz zważał na wpływ i konsekwencje własnej haniebności, powściągniesz swoje działania i zachowanie. Po wielu takich doświadczeniach odkryjesz, że chociaż te skażone skłonności są w ludziach zakorzenione, to gdy ktoś potrafi zaakceptować prawdę i jasno zobaczyć skażone skłonności takimi, jakie one są, może świadomie porzucić cielesność. Kiedy ludzie są w stanie wprowadzić prawdę w życie, ich szatańskie skłonności mogą zostać obmyte i przemienione. Szatańskie usposobienie człowieka nie jest niezniszczalne ani niezmienne; kiedy przyjmiesz prawdę i będziesz mógł wprowadzić ją w życie, twoje szatańskie usposobienie zostanie naturalnie zniszczone i zmienione” (Punkt czwarty: Wywyższają siebie i świadczą o sobie, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga dały mi ukojenie i mnie poruszyły. Sądziłem, że przez moje skażenie Bóg mnie nienawidzi i nie zbawi, lecz z Jego słów poczułem zrozumienie i miłosierdzie. Zrozumiałem też, że mając istotę antychrysta, nigdy nie czuje się prawdziwej skruchy. Jeśli zdasz sobie sprawę, że kroczysz ścieżką antychrysta i prawdziwie żałujesz, możesz być zbawiony. Dowiedziałem się też, że możliwość zbawienia zależy od ścieżki, jaką się kroczy. Słowa Boga wskazały mi ścieżkę praktyki. Jeśli tylko przyznamy się do skażenia, niczego nie udajemy, sami się świadomie demaskujemy przed braćmi i siostrami, polegając na Bogu, porzucamy dążenie do reputacji i statusu, to On nam pomoże wyzbyć się skażonych skłonności. Słowa Boga dały mi nadzieję na zmianę usposobienia. Mogłem się zmienić! Znów poczułem wiarę w Boga. Poczułem także Jego miłość w praktyce: gdy czyniłem zło, by zachować reputację i status, Bóg sprawił, że bracia i siostry przycięli mnie i rozprawili się ze mną, swoimi słowami prowadził mnie, bym się lepiej poznał, a po to, bym mógł żałować, wskazał mi złe uczynki i drogę, jaką obrałem. Wszystko to jest miłością i zbawieniem od Boga. Było tak, jakby Bóg uczył mnie twarzą w twarz, jak surowy ojciec bądź kochająca matka. Boże zbawienie było prawdziwe! Gdy zrozumiałem wolę Boga, nie chciałem już dążyć do reputacji i statusu. Chciałem tylko osiągnąć przemianę usposobienia i nie zawieść nadziei, jakie Bóg we mnie pokłada. Potem napisałem list do siostry Xiang, w którym szczerze wyznałem swoje ówczesne intencje i ją przeprosiłem. Jakiś czas później przełożona zauważyła, że się nieco zmieniłem i poprosiła mnie, bym znów robił filmy.
Po tym doświadczeniu porażki często przypominałem sobie, by nie robić tego, co kiedyś. Bałem się, że będę pragnął statusu, popisywał się i czynił zło, które zakłóci dzieło kościoła. Lecz gdy przychodziło co do czego, trudno mi było zapomnieć o sobie, a praktykować mogłem po walce z samym sobą. Pamiętam, jak kiedyś brat Wang kręcił film. Jego propozycja wydawała mi się rozsądna, lecz niepozbawiona problemów. Wtedy pomyślałem: „Gdybym wymyślił lepsze rozwiązanie, po zakończeniu filmu zyskam uznanie, a przełożona będzie wiedziała, że mam lepsze pomysły”. Odrzuciłem więc propozycję brata Wanga i wysunąłem swój nowatorski pomysł. Gdy brat Wang się dowiedział, nie wiedział, co robić i był w rozterce. Nie ośmielił się ciągnąć swojej propozycji, lecz nie był też pewien, czy moja zadziała, więc utknął w miejscu. Mnie to bardzo frustrowało. Myślałem: „Jestem liderem grupy. Czemu mnie nie posłuchasz?”. Chciałem podać mu kolejne powody odrzucenia jego propozycji. Lecz w tym momencie zacząłem się czuć bardzo nieswojo. Czy ja znowu popełniam ten sam błąd? Robię dokładnie to, co wcześniej. By się popisać, negowałem wkład innych, co szkodziło dziełu kościoła. Czułem, że Bóg mnie obserwuje i wiedziałem, że nie mogę obrazić Jego sprawiedliwego usposobienia. Trochę się przestraszyłem, więc szybko się pomodliłem, prosząc Go, by mnie przeklął. Powiedziałem: „Boże, mam poważnie skażone usposobienie. Zawsze mimowolnie neguję innych i się popisuję się, by mnie podziwiali. Boże, proszę, przeklnij moje usposobienie i prowadź mnie drogą dążenia do prawdy”. Po modlitwie przeczytałem fragment słów Boga. Bóg mówi: „Jeśli upierasz się, by pójść drogą antychrystów i podążać nią aż do końca, i nadal nie widzisz w tym problemu, nie chcesz okazać skruchy, uparcie wciąż działasz w ten sam sposób, konkurując z przywódcami i pracownikami o pozycję i zysk, próbując być bardziej wyjątkowym niż wszyscy, innym i lepszym niż wszyscy bez względu na to, z kim przebywasz, jest to problem. Jeśli uparcie zabiegasz o prestiż i status, odmawiając okazania skruchy, to jesteś antychrystem i przeznaczona ci jest kara. Słowa Boga, prawda, sumienie i rozsądek – jeżeli żadna z tych rzeczy nie ma na ciebie wpływu, to na pewno skończysz jak antychryst, nie ma dla ciebie nadziei na ratunek ani na zbawienie! To, czy ludzie mogą być zbawieni, czy mogą kroczyć drogą bojaźni Bożej oraz unikania zła, zależy od tego, czy po poznaniu siebie powstaje w nich prawdziwa skrucha, a także od ich stosunku do prawdy i od wybranej drogi. Jeśli nie porzucisz drogi antychrystów, lecz zdecydujesz się zaspokajać własne ambicje i pragnienia, a także będziesz otwarcie przeciwstawiać się prawdzie i opierać się Bogu, to nie ma dla ciebie pomocy” (Punkt czwarty: Wywyższają siebie i świadczą o sobie, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga mówią jasno. Twoje zbawienie zależy od tego, czy umiesz żałować, gdy poznasz samego siebie. Byłem dogłębnie skażony i okazywałem swoje szatańskie usposobienie, więc teraz miałem porzucić swoje niewłaściwe intencje i praktykować prawdę. Myślałem: „Nie mogę już kierować się swoim skażonym usposobieniem. Muszę zapomnieć o swoim wizerunku i statusie i wypełniać swój obowiązek w przyziemny sposób. Propozycja brata Wanga była sensowna, nie powinienem jej odrzucać. Powinienem zaproponować, jak ją ulepszyć i usprawnić, i dołożyć wszelkich starań, by zamienić ją w gotowy film. Takie rozumowanie powinienem przyjąć i taki obowiązek wykonać. Było to też coś, co Bóg chciał widzieć”. Gdy to zrozumiałem, nie odrzuciłem propozycji brata Wanga. Natomiast wskazałem mu problemy w jego rozwiązaniu i zasugerowałem coś, co mogło pomóc. Dzięki temu wiedział, co zrobić, z radością przyjął moje sugestie i je wykorzystał. Gdy tak postąpiłem, poczułem niezwykły spokój i pewność. Później, gdy działo się coś podobnego, choć nadal mnie kusiło, modliłem się do Boga, zapominałem o sobie i słuchałem rozsądnych rad moich braci i sióstr. Wkrótce odkryłem, że każde z nich ma jakieś mocne strony. Dostrzegam też wartość w propozycjach innych i doradzam usprawnienia w oparciu o te propozycje. Zachęcam też braci i siostry do samodzielnych działań. Dzięki temu moi bracia i siostry czują się spokojniejsi i swobodniejsi, a ja czuję się znacznie pewniej. Dziękujmy Bogu!