Gdy wykonywanie obowiązków kłóci się z szacunkiem i oddaniem wobec rodziców

26 lipca 2024

Autorstwa Mu Cheng, Chiny

Przez ostatnie kilka lat wykonywałem swoje obowiązki z dala od domu. Czasem tęskniłem za mamą, ale obowiązki bardzo mnie angażowały, a mama była wciąż młoda i cieszyła się dobrym zdrowiem, więc nie czułem się ograniczany ani się nie zamartwiałem, wypełniając obowiązki. Potem, we wrześniu 2020 roku, Komunistyczna Partia użyła spisu ludności jako pretekstu, żeby chodzić od domu do domu i szukać wierzących. Podczas tego spisu zostałem zatrzymany przez policję. Gdy wypuszczono mnie za kaucją i wróciłem do domu, zauważyłem u mamy o wiele więcej siwych włosów niż kiedyś, miała trudności z poruszaniem się i wzmogła się jej choroba żołądka. Gdy zjadła coś niewłaściwego, cierpiała przez wiele dni. Ze względów bezpieczeństwa nie mogła uczestniczyć w zgromadzeniach i była w kiepskim stanie. Policja aresztowała mnie dwa razy, przez co mama bardzo się martwiła, popadła w przygnębienie i nie wychodziła z domu. Czułem się okropnie. Ojciec umarł już dawno temu, a mama dużo się nacierpiała, żeby zapewnić mi i mojej siostrze wykształcenie. Zawsze chciałem okazać mamie synowskie oddanie, ale nigdy nie miałem okazji. Teraz byłem znów w domu i mogłem się w końcu nią zaopiekować.

Gdy tylko wróciłem, zjawili się ludzie z Brygady Bezpieczeństwa Narodowego i powiedzieli, że mam się u nich zgłaszać co miesiąc oraz informować o moim zatrudnieniu i miejscu pobytu. Z tego powodu nie mogłem kontaktować się z kościołem ani wykonywać swojego obowiązku, więc zatrudniłem się jako fotograf i resztę czasu poświęcałem mamie. Gdy miałem czas, dzieliłem się z nią moimi doświadczeniami z ostatnich lat, a czasem razem z siostrą zabieraliśmy ją do restauracji. Chodziłem z nią też do szpitala na badania i kupowałem suplementy pomagające na żołądek. Policja stale nas nachodziła i dawała nam się we znaki, kazali mi składać raporty i musiałem też podpisać „Trzy oświadczenia”. Widząc, że mają mnie na oku i martwiąc się, że coś mi się stanie, mama zrobiła się jeszcze bardziej przygnębiona i przestała spotykać się ze znajomymi. Nie wychodziła nawet na zakupy do spożywczaka. Martwiłem się, widząc ją w takim stanie, i bałem się, że skończy się to chorobą psychiczną. Robiłem wszystko, co mogłem, żeby jej pomóc, rozmawiałem z nią i wychodziliśmy razem, żeby się mogła zrelaksować, ale nic to nie dawało. Dręczyłem się i niepokoiłem. Mogłem jedynie więcej pracować, żeby zapewnić sobie lepsze życie, dzięki czemu ona by się tak o mnie nie zamartwiała. Minął rok jak z bicza strzelił, a policja dalej mi nie odpuszczała. Nadal nie mogłem wykonywać obowiązku blisko domu. Potem bracia i siostry zapytali, czy mogę wyjechać i podjąć się wykonywania obowiązku gdzie indziej. Z mamą było nie najlepiej i chciałem się nią opiekować, więc odmówiłem. Potem rozmawiali ze mną jeszcze kilka razy, wspierali mnie i pomagali mi, mówili o intencji Boga i mieli nadzieję, że będę kontynuował wykonywanie obowiązku. Czułem, że to Boża miłość i Boże zbawienie zstępują na mnie, ale wciąż byłem w rozterce. Pomyślałem, że jeśli odejdę, żeby wykonywać obowiązek, policja zorientuje się, że już się u nich nie zgłaszam, i kto wie, kiedy znów będę mógł wrócić do domu. Mama podupadła na zdrowiu i była w fatalnym stanie. Gdybym został z nią, mógłbym przynajmniej otoczyć ją troską i być dla niej oddanym synem. Czy przygnębiłaby się jeszcze bardziej, gdybym odszedł? A co gdyby jej się pogorszyło? Co gdyby rozwinęła się u niej choroba psychiczna? Co wtedy pomyśleliby o mnie krewni i znajomi? Czy nie pomyśleliby, że jestem wyrodnym synem? Z powodu tych obaw czułem się rozdarty i nie wiedziałem, co robić.

Trafiłem wtedy na fragment słów Bożych dotyczących synowskiego oddania. Słowa Boże mówią: „Bóg najpierw kazał ludziom szanować rodziców, a następnie przedstawił im ważniejsze wymagania, odnoszące się do wprowadzania przez nich prawdy w życie, wykonywania swoich obowiązków i podążania drogą Boga – których z tych wymogów powinieneś zatem przestrzegać? (Tych, które są ważniejsze). Czy słusznie jest postępować zgodnie z tymi ważniejszymi wymaganiami? Czy prawdę da się podzielić na prawdy ważne i mniej ważne albo starsze i nowsze? (Nie). Kiedy zatem wprowadzasz prawdę w życie, zgodnie z czym powinieneś postępować? Co to znaczy wprowadzać prawdę w życie? (Załatwiać sprawy zgodnie z zasadami). Załatwianie spraw zgodnie z zasadami jest najważniejsze. Praktykowanie prawdy oznacza wcielanie w życie słów Bożych w różnych momentach, miejscach, środowiskach i kontekstach. Nie chodzi tutaj o to, by uporczywie stosować do wszystkiego określone reguły, ale o to, by przestrzegać prawdozasad. To właśnie znaczy wprowadzać prawdę w życie. Nie istnieje zatem absolutnie żaden konflikt pomiędzy wprowadzaniem w życie słów Bożych, a przestrzeganiem stawianych przez Boga wymagań. Mówiąc zaś bardziej konkretnie, nie ma absolutnie żadnego konfliktu między okazywaniem szacunku rodzicom a wypełnianiem posłannictwa i obowiązku, jaki powierzył ci Bóg. Który z tych wymogów stanowi obowiązujące słowa i wymagania Boga? Powinieneś najpierw rozważyć tę kwestię. Bóg wymaga różnych rzeczy od różnych ludzi; ma wobec nich odrębne wymagania. Ci, którzy pełnią służbę jako przywódcy i pracownicy, zostali powołani przez Boga, więc muszą wszystkiego się wyrzec i nie mogą pozostać ze swymi rodzicami, okazując im w ten sposób szacunek. Powinni przyjąć Boże posłannictwo i wyrzec się wszystkiego, aby podążać za Bogiem. Jest to jednego rodzaju sytuacja. Zwykli wyznawcy nie zostali powołani przez Boga, więc mogą pozostać ze swymi rodzicami i okazywać im szacunek. Nie ma za to żadnych nagród i nie zyskają w ten sposób żadnych błogosławieństw, lecz jeśli nie okażą synowskiego oddania, będzie to oznaczać, że brak im człowieczeństwa. W rzeczywistości szanowanie swych rodziców jest tylko swego rodzaju zobowiązaniem i nie sięga poziomu wprowadzania prawdy w życie. To podporządkowanie się Bogu jest wprowadzaniem prawdy w życie; to przyjęcie Bożego posłannictwa jest przejawem podporządkowania Bogu, a uczniami Boga są ci, którzy wyrzekają się wszystkiego, aby wypełniać swe obowiązki. Podsumowując, najważniejszym zadaniem, jakie przed tobą stoi, jest należyte wykonywanie swego obowiązku. To właśnie jest wprowadzanie prawdy w życie i przejaw podporządkowania Bogu. Co jest zatem tą prawdą, którą ludzie winni teraz przede wszystkim wprowadzać w życie? (Wykonywanie swego obowiązku). Racja, lojalne wykonywanie swego obowiązku jest wprowadzaniem prawdy w życie. Jeśli ktoś nie wypełnia swojego obowiązku ze szczerego serca, to wówczas jedynie wykonuje pracę(Co to znaczy dążyć do prawdy (4), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Dzięki słowom Boga poznałem Jego intencję i wymagania. Szacunek wobec swojej matki i swojego ojca to wymaganie, które Bóg już wcześniej postawił, i należy je praktykować. O ile nie wpływa to na wypełnianie obowiązków, troszczenie się o rodziców i spędzanie z nimi czasu oraz zadbanie o to, by się nie martwili i nie niepokoili to odpowiedzialność każdego syna i każdej córki. Nie ma to jednak nic wspólnego z praktykowaniem prawdy i podporządkowaniem się Bogu. Gdy mama zachorowała, na mnie spoczywała odpowiedzialność, żeby zabrać ją do szpitala i kupić dla niej suplementy, ale wypełniałem tylko synowską powinność, nie praktykowałem w ten sposób prawdy. Gdy Bóg wzywa ludzi i żąda, by wypełniali swoje obowiązki, nawet jeśli wypełnianie obowiązków uniemożliwia okazanie oddania i szacunku rodzicom, to jako istoty stworzone musimy podporządkować się Bogu i iść Jego drogą, aby wypełniać nasze obowiązki jako istoty stworzone. To nasze niebiańskie powołanie, obecna intencja Boga i Jego żądanie. Gdy to sobie uświadomiłem, wiedziałem już, jaką decyzję powinienem podjąć. Nastał kluczowy czas dla wielkiej ekspansji ewangelii królestwa, jest mnóstwo pilnej pracy do wykonania. Tak wiele prawdy otrzymałem od Boga i dom Boży kształcił i szkolił mnie od lat, więc to oczywiste, że musiałem wybrać wykonywanie obowiązku, aby zadowolić Boga. Mama wprawdzie podupadła na zdrowiu, ale mogła sama się o siebie zatroszczyć, a poza tym mój wuj i moja siostra mogli jej pomagać. Ja musiałem wypełniać swój obowiązek, taką Bóg żywił wobec mnie nadzieję i tego żądał ode mnie, a także było to konieczne, jeśli chciałem dążyć do prawdy i dostąpić zbawienia. Gdybym został w domu, pozostawałbym pod kontrolą i obserwacją policji i zupełnie nie byłbym w stanie wykonywać obowiązku ani podążać ścieżką wiary. Gdybym został u boku mamy jako dobry, oddany syn, w końcu dałbym się uwikłać troskom rodzinnym i potrzebom ciała, byłbym niezdolny do wypełniania obowiązku. Utraciłbym swoją funkcję jako istota stworzona i przepadłaby moja szansa na zbawienie. Pomyślałem o postanowieniu, jakie kiedyś uczyniłem przed Bogiem, że poświęcę Mu całe swoje życie i będę ponosił dla Niego koszty. Myślałem też o tym wszystkim, czego się nauczyłem, wykonując obowiązek z dala od domu, o tym, jak bardzo rozwinęło się moje życie. To znaczyło więcej i było cenniejsze niż życie cielesne i rodzinne w domu. Bóg prowadził mnie na tej ścieżce, którą dla mnie wyznaczył. Chciałem dalej nią podążać.

Potem powiedziałem mamie o moim planie opuszczenia domu i powrotu do wykonywania obowiązku. Niechętnie się ze mną rozstawała, ale uszanowała moją decyzję. W kolejnych dniach, kiedy nie pracowałem, dawałem mamie słowa Boże do jedzenia i picia oraz omawiałem je. Liczyłem, że otrząśnie się z przygnębienia tak szybko, jak to możliwe. Kilka dni później uporządkowałem sprawy domowe i wyruszyłem w drogę. Wkrótce potem rzuciłem się w wir obowiązków. Choć byłem dosyć zajęty, tęskniłem za mamą i nic nie mogłem na to poradzić. Gdy myślałem o tym, z jakim smutkiem i oporem odprowadzała mnie do drzwi, czułem ukłucie bólu. Gdy byłem w domu, spędzaliśmy czas na pogawędkach i mama nie czuła się samotna. Teraz, gdy mnie nie ma, jak daje sobie radę sama? Zdrowie jej nie dopisywało i bałem się, że jej pogarszający się stan pogłębi jeszcze jej depresję. Jeśli z czasem nie będzie w stanie otrząsnąć się z przygnębienia, to czy zrobi coś głupiego? Im więcej o tym myślałem, tym bardziej się martwiłem. Gdyby coś stało się mojej mamie, nasi krewni nie zostawiliby na mnie suchej nitki. Takie myśli zaczęły mnie rozpraszać i nie mogłem skupić się na obowiązku. Wiedziałem, że muszę dawać z siebie wszystko, wykonując obowiązek, że wypełnianie go, by zadowolić Boga, jest najważniejsze, ale nie mogłem wyzbyć się poczucia winy i wyrzutów sumienia w związku z mamą.

Pomyślałem potem o tych słowach Boga: „Kto z was może naprawdę całkowicie poświęcić się dla Mnie i wszystko Mi zaofiarować? Wszyscy jesteście niezdecydowani, wasze myśli krążą wokół domu, świata zewnętrznego, pożywienia i ubrania. Pomimo tego, że jesteś przede Mną, robiąc dla Mnie różne rzeczy, w głębi serca wciąż myślisz o swojej żonie, dzieciach i rodzicach w domu. Czy oni są twoją własnością? Dlaczego nie oddasz ich w Moje ręce? Czy nie wierzysz we Mnie wystarczająco? A może obawiasz się, że zaplanuję coś nie po twojej myśli? Dlaczego zawsze martwisz się o swoją cielesną rodzinę? Zawsze tęsknisz za swoimi bliskimi!(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 59, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Właśnie, czy zdrowie mojej mamy i dotkliwość jej stanów depresyjnych nie były w rękach Boga? Choćbym nie wiem, jak bardzo się zamartwiał, jej to nic nie pomoże; musiałem wszystko oddać w ręce Boga. Potem pomodliłem się: „O Boże, wiem, że to, czy stan mojej mamy się poprawi, czy jeszcze bardziej podupadnie ona na zdrowiu, jest w Twoich rękach. Proszę, wyprowadź ją z przygnębienia i udręki. Jeśli powinna wynieść z tego jakąś naukę, prowadź ją, by zastanowiła się nad sobą i nauczyła się doświadczać Twojego dzieła. Jestem gotów oddać wszystko w Twoje ręce i podporządkować się Twojej suwerennej władzy i Twoim zarządzeniom”. Po modlitwie poczułem się spokojniejszy. Potem napisałem do mamy list, dzieląc się wszystkim, czego się nauczyłem, i wskazałem na kilka problemów związanych z jej doświadczeniem, w nadziei, że zastanowi się nad sobą i pozna siebie.

Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Pisała, że wkrótce po moim odejściu bracia i siostry włączyli ją w życie kościoła. Co więcej, dzięki słowom Bożym zrozumiała, jakie negatywne uczucia związane są z jej stanami depresyjnymi. Bardzo jej się poprawiło. Nie posiadałem się ze szczęścia i dziękowałem Bogu. Później, kiedy czytałem Boże omówienie prawdy dotyczącej prawidłowego postrzegania obowiązków względem swoich rodziców, od razu poczułem ulgę i zyskałem właściwą perspektywę oraz zasadę praktyki. Bóg Wszechmogący mówi: „Relacja z rodzicami jest najtrudniejsza pod kątem emocjonalnym, ale tak naprawdę można nad tą relacją zapanować. Tylko opierając się na zrozumieniu prawdy ludzie są w stanie potraktować tę sprawę prawidłowo i racjonalnie. Niech twoim punktem wyjścia nie będą uczucia ani przekonania lub punkty widzenia ludzi z laickiego świata. Traktuj swoich rodziców w sposób właściwy, czyli zgodny ze słowami Boga. Jaką rolę tak naprawdę odgrywają rodzice, co dzieci w rzeczywistości znaczą dla swoich rodziców, jaką postawę dzieci powinny przyjąć wobec swoich rodziców oraz jak ludzie powinni traktować relację między rodzicami a dziećmi? Ludzie nie powinni postrzegać tych kwestii opierając się na uczuciach ani nie powinni ulegać błędnym przekonaniom lub obiegowym opiniom; należy w tym względzie kierować się słowami Boga. Jeśli nie wypełniasz swoich obowiązków wobec rodziców w środowisku zaaranżowanym przez Boga lub jeśli nie odgrywasz w ich życiu żadnej roli, czy to znaczy, że jesteś wyrodnym dzieckiem? Czy sumienie będzie cię oskarżać? Twoi sąsiedzi, koledzy ze szkoły i krewni będą cię krytykować i obmawiać za twoimi plecami. Będą cię nazywać wyrodnym dzieckiem, mówiąc: »Twoi rodzice tyle dla ciebie poświęcili, w pocie czoła się wysilali dla ciebie, tyle dla ciebie zrobili od czasu, gdy byłeś jeszcze mały, a ty, będąc niewdzięcznym dzieckiem, po prostu znikasz bez śladu, nie informując nawet o tym, czy jesteś bezpieczny. Nie wracasz do domu na Nowy Rok, nie telefonujesz nawet ani nie wysyłasz kartki z życzeniami dla twoich rodziców«. Ilekroć słyszysz takie słowa, twoje sumienie krwawi i łka, czujesz się potępiony. »Och, oni mają rację«. Masz rozpaloną twarz, a twoje serce drży, jakby kłuto je szpilkami. Czy odczuwałeś już kiedyś coś takiego? (Tak). Czy sąsiedzi i krewni mają rację, mówiąc, że jesteś wyrodnym dzieckiem? (…) Przede wszystkim, większość ludzi decyduje się opuścić dom, by wykonywać obowiązki, po części z powodu nadrzędnych obiektywnych okoliczności, które wymagają, żeby opuścili rodziców; nie są w stanie zostać u boku rodziców, by się nimi opiekować. Nie jest tak, że z ochotą postanawiają opuścić rodziców; istnieje ku temu obiektywny powód. Po drugie, patrząc subiektywnie, podejmujesz się wykonywania obowiązków nie dlatego, że chciałeś porzucić rodziców i uchylić się od odpowiedzialności, ale dlatego, że Bóg cię wezwał. Aby współpracować z dziełem Boga, przyjąć Jego wezwanie i wypełniać obowiązki istoty stworzonej, nie miałeś wyboru i musiałeś opuścić rodziców; nie mogłeś zostać przy nich, towarzyszyć im i się nimi opiekować. Nie opuściłeś ich, żeby uchylić się od odpowiedzialności, zgadza się? Porzucenie ich, by uchylić się od odpowiedzialności, a przymusowe opuszczenie ich, by odpowiedzieć na wezwanie Boga i wypełniać obowiązki – czyż nie ma tu różnicy pod względem natury? (Jest). Jesteś emocjonalnie przywiązany do rodziców i myślisz o nich; twoje uczucia nie są puste. Jeśli obiektywne okoliczności by na to pozwalały i byłbyś w stanie być przy nich, a jednocześnie wypełniać swoje obowiązki, to byłbyś skłonny dotrzymywać im towarzystwa, otaczać ich opieką i wziąć na siebie tę odpowiedzialność. Ale z powodu obiektywnych okoliczności musisz ich opuścić; nie jesteś w stanie pozostać z nimi. To nie tak, że nie chcesz brać na siebie tej odpowiedzialności – po prostu nie jesteś w stanie. Czyż nie jest to coś innego pod względem natury? (Jest). Gdybyś opuścił dom, by uchylić się od obowiązków dziecka względem rodziców, to byłoby wyrodne i nieludzkie. Twoi rodzice cię wychowali, a ty nie możesz się doczekać, by rozwinąć skrzydła i szybko pójść na swoje. Nie chcesz widywać swoich rodziców i nie obchodzi cię, że mają jakieś trudności. Nawet jeśli jesteś w stanie pomóc, nie robisz tego; udajesz, że nic nie wiesz, i nie przejmujesz się tym, co mówią o tobie inni – po prostu uchylasz się od odpowiedzialności. To jest wyrodne. Ale czy tak się sprawy mają w tym przypadku? (Nie). Wielu ludzi opuściło swój kraj, swoje miasto i swoją prowincję, aby wypełniać obowiązki; mieszkają z dala od swoich rodzinnych miejscowości. Ponadto z wielu powodów utrzymywanie kontaktów z rodziną jest dla nich niedogodnością. Czasami pytają o sytuację swoich rodziców ludzi pochodzących z tej samej miejscowości i czują ulgę, słysząc, że ich rodzice są zdrowi i dobrze sobie radzą. Tak naprawdę nie jesteś wyrodnym dzieckiem, nie brakuje ci człowieczeństwa w takim stopniu, że wcale nie obchodzą cię twoi rodzice i nie chcesz wypełniać swoich powinności względem nich. Z różnych obiektywnych przyczyn musisz dokonać takiego wyboru, więc nie jesteś wyrodnym dzieckiem. Takie są dwa powody. Ale jest jeszcze jeden: jeśli twoi rodzice nie prześladują cię ani nie przeszkadzają ci wierzyć w Boga, jeśli cię wspierają w twojej wierze w Boga lub jeśli są braćmi i siostrami wierzącymi w Boga tak jak ty, członkami domu Bożego, to któż z was w głębi duszy nie modli się do Boga, myśląc o swoich rodzicach? Któż z was nie powierza Bogu swoich rodziców, ich zdrowia, bezpieczeństwa i wszystkich życiowych potrzeb? Powierzenie swoich rodziców Bogu to najlepszy sposób, by okazać im należny szacunek i oddanie. Przecież nie liczysz na to, że będą ich w życiu spotykać trudności, że będą mieć kiepskie życie, że będą niedożywieni albo schorowani. W głębi serca z pewnością masz nadzieję, że Bóg będzie ich chronił i zadba o ich bezpieczeństwo. Jeżeli wierzą w Boga, to masz nadzieję, że będą potrafili wypełniać swoje obowiązki, a także masz nadzieję, że będą w stanie wytrwać w swoim świadectwie. Na tym polega wypełnianie powinności człowieka; tylko tyle ludzie mogą osiągnąć w ramach własnego człowieczeństwa. Co więcej, najważniejsze jest to, że po latach wiary w Boga i po wysłuchaniu tak wielu prawd ludzie dochodzą przynajmniej do zrozumienia tego, że o losie człowieka przesądzają Niebiosa, że człowiek żyję w rękach Boga oraz że Boża opieka i ochrona są znacznie ważniejsze niż zatroskanie, szacunek i oddanie oraz towarzystwo swoich dzieci. Czy nie czujesz ulgi dlatego, że twoi rodzice są pod Bożą ochroną i opieką? Nie ma potrzeby, żebyś się o nich martwił. Jeśli się martwisz, to znaczy, że nie ufasz Bogu, twoja wiara w Niego jest za słaba. Jeśli rzeczywiście martwisz się o swoich rodziców, to powinieneś często modlić się do Boga, powierzać Mu swoich rodziców i pozwalać, żeby to On wszystkim się zajmował i wszystko aranżował. Bóg ma władzę nad losem ludzkości, to Jego władzy podlega codzienność ludzi i wszystko, co im się przydarza, więc o cóż się jeszcze martwisz? Nie jesteś w stanie kontrolować nawet własnego życia, ty sam masz mnóstwo trudności; co mógłbyś zrobić, żeby twoi rodzice każdego dnia byli szczęśliwi? Możesz jedynie wszystko powierzyć Bogu. Jeśli twoi rodzice są wierzący, proś Boga, by poprowadził ich na właściwą ścieżkę, tak by ostatecznie dostąpili zbawienia. Jeśli nie są wierzący, niech podążają taką ścieżką, jaką chcą. Jeśli masz rodziców życzliwych i posiadających człowieczeństwo, możesz modlić się do Boga, by im błogosławił i by resztę swoich dni spędzili szczęśliwie. Jeśli chodzi o to, jak działa Bóg, to ma On swoje zarządzenia i ludzie powinni się im podporządkować. Zasadniczo ludzie w swoim sumieniu są świadomi odpowiedzialności, która na nich spoczywa wobec rodziców. Bez względu na biorącą się z tej świadomości postawę wobec rodziców, czy będzie to troska, czy postanowienie, by być przy nich, w każdym razie ludzie nie powinni się czuć winni ani nie powinni mieć wyrzutów sumienia z tego powodu, że nie byli w stanie wypełnić swoich powinności wobec rodziców wskutek obiektywnych okoliczności. Te sprawy, a także inne im podobne nie powinny zakłócać życia w wierze w Boga; należy sprawy te odsunąć na bok. Jeśli chodzi o te tematy związane z wypełnianiem powinności wobec rodziców, ludzie powinni właśnie w taki prawidłowy sposób je rozumieć i nie powinni już czuć się ograniczani. Po pierwsze, w głębi serca dobrze wiesz, że nie jesteś wyrodnym dzieckiem i że nie uchylasz się od powinności i odpowiedzialności. Po drugie, twoi rodzice są w rękach Boga, więc o cóż miałbyś się jeszcze martwić? Wszelkie zmartwienia są tutaj całkiem zbędne. Każdy człowiek będzie bezproblemowo wiódł swoje życie pod władzą Boga i zgodnie z Jego zarządzeniami aż do końca, docierając do kresu swojej drogi bez żadnych odchyleń. Dlatego ludzie nie muszą się tą sprawą dłużej zamartwiać. To, czy jesteś dobrym i oddanym dzieckiem, czy wypełniłeś swoje powinności wobec rodziców albo czy powinieneś odwdzięczyć się im za ich życzliwość – tym wszystkim ludzie nie powinni się w ogóle przejmować; należy się takich myśli wyzbyć(Jak dążyć do prawdy (16), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Dzięki słowom Bożym zrozumiałem, że gdy opuściłem dom, by wykonywać obowiązek, i nie mogłem wypełniać powinności synowskiej, czułem się winny i bałem się, że zostanę uznany za wyrodnego syna. W swoim myśleniu nie przyjmowałem perspektywy prawdy ani słów Bożych dotyczących właściwego postrzegania odpowiedzialności córki bądź syna względem rodziców, postrzegałem tę odpowiedzialność przez pryzmat więzi rodzinnych człowieka świeckiego. Tak naprawdę zaniedbanie synowskich obowiązków względem rodziców, mimo że miało się możliwość otoczyć ich opieką, i opuszczenie rodziców z powodu Bożego powołania do wypełniania obowiązku to dwie sytuacje całkowicie od siebie różne. Jeśli syn lub córka żyje z rodzicami i ma czas, by okazywać im oddanie, ale nie chce wypełniać swojej powinności wobec nich z powodu własnych korzyści lub pragnień oraz nie opiekuje się nimi, gdy się zestarzają i chorują, to taki ktoś nie ma człowieczeństwa, sumienia ani rozumu, które zwykły człowiek powinien mieć. My, którzy wierzymy w Boga i podążamy za Nim, jesteśmy gotowi wypełniać nasze powinności wobec rodziców i opiekować się nimi najlepiej, jak potrafimy, gdy jesteśmy u ich boku. Jednak z powodu prześladowań ze strony Komunistycznej Partii wielu z nas nie może zostać w domu i wypełniać obowiązków tam, gdzie jest nasz dom. Nie jesteśmy po prostu w stanie żyć z rodzicami i okazywać im szacunku oraz oddania. Czasem ze względu na potrzeby związane z pracą kościoła musimy opuścić dom, żeby wypełniać obowiązki jako istoty stworzone, i nie jesteśmy w stanie z oddaniem pozostać przy rodzicach. Jeśli pozwolą na to okoliczności, liczymy, że często będziemy kontaktować się z rodzicami, pytać, jak sobie radzą, i zapewniać, że u nas wszystko w porządku, żeby się nie martwili. Nosimy w sercach troskę o naszych rodziców. Czasem modlimy się za nich i powierzamy nasze rodzimy w ręce Boga. Robimy, co w naszej mocy, by okazywać rodzicom szacunek, wypełniamy nasze powinności na nasze własne sposoby i z uwzględnieniem konkretnych sytuacji. Nie jest to równoznaczne z tym, co ludzie świeccy nazywają byciem „wyrodnym”. My idziemy inną ścieżką niż oni, wierzymy w Boga, podążamy za Nim i kroczymy właściwą ścieżką życia, dążymy do tego, by wykonywać nasze obowiązki i wypełniać wolę Boga. Spoczywają na nas znacznie większa odpowiedzialność i misja. Wypełnianie naszych obowiązków to kwestia praktykowania zgodnie z intencją Boga i Jego żądaniami, kwestia praktykowania prawdy i podporządkowania się Bogu. Wykracza to istotnie poza ludzki standard moralności i sumienia. Gdy sobie to wszystko uzmysłowiłem, rozjaśniło mi się w głowie i zyskałem właściwą perspektywę i postawę. Nie bałem się już, że ludzie świeccy będą ze mnie kpić lub oskarżą mnie o bycie wyrodnym synem.

Dzięki Bożemu omówieniu dostrzegłem też jasno, że brakowało mi prawdziwej wiary w Boga. Nie docierało do mnie, że śmiertelność i los człowieka są w rękach Boga. Jeśli chodzi o zdrowie naszych rodziców, ich choroby i życie w podeszłym wieku, ludzie nie są w stanie o tym decydować, zostało to bowiem z góry ustalone przez Boga. Musiałem uznać suwerenną władzę Boga w tej materii i podporządkować się Jego zarządzeniom. Myślałem o tym, że gdy mama zachorowała, chodziłem z nią do różnych lekarzy, zapisywałem ją na wizyty u specjalistów, gdy tylko byli dostępni, ale mimo tych wszystkich leków, które brała, jej stan wcale się nie polepszył, a wręcz przeciwnie. Nic nie mogłem zrobić dla mamy, pozostając u jej boku, nie byłem w stanie choćby trochę ulżyć jej w cierpieniu. Gdy pogrążyła się w przygnębieniu i bólu, dość często z nią rozmawiałem, czasem ją prowadziłem, czasem wskazywałem na jej problemy, ale ona tkwiła w niewłaściwym stanie i nie chciała tego zmienić, nic nie mogłem zrobić, mimo że tak bardzo się zamartwiałem. A kiedy wyjechałem, żeby wykonywać obowiązek, zaczęła brać udział w zgromadzeniach, z chęcią kontaktowała się z braćmi i siostrami i jej stan się poprawił. Moje małe próby okazania synowskiego oddania wcale nie pomogły. Boża ochrona i opieka były ważniejsze niż to, żebym był przy niej i się nią opiekował. Zrozumiałem, że dobrostan i szczęście rodziców nie zależą od tego, czy ich dzieci są im oddane, ale od suwerennej władzy Boga i przeznaczenia, o którym On przesądził. Najlepsze, co możemy robić jako dzieci, to modlić się za rodziców i powierzyć ich całkowicie w ręce Boga. Jak mówią słowa Boże: „Powierzenie swoich rodziców Bogu to najlepszy sposób, by okazać im należny szacunek i oddanie(Jak dążyć do prawdy (16), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Gdy wierzymy, że wszystkie zarządzenia Boga są słuszne, i podporządkowujemy się Jego władzy, możemy żyć spokojnie i beztrosko.

Wcześniej to do mnie nie docierało, stale czułem się winny, że nie jestem dobrym, oddanym synem, martwiłem się, że ludzie nazwą mnie wyrodnym synem i będą obmawiać za plecami. Dlatego wykonując obowiązek zawsze miałem wątpliwości i czułem się ograniczany. Choć opuściłem dom, by wypełniać obowiązki, w głębi serca często martwiłem się o mamę. Nie potrafiłem całego serca włożyć w wypełnianie obowiązku i przez to nie zdobywałem umiejętności i nie chwytałem zasad, w mojej pracy często pojawiały się problemy i odchylenia. Ale nie czułem się winny w związku z tymi problemami, czułem się winny, bo nie byłem oddanym synem dla mojej mamy. Czy nie ustaliłem swoich priorytetów na opak? Buntowałem się przeciwko Bogu! To suwerenna władza Boga i Jego predestynacja zdecydowały, że miałem rodziców i życie. Jestem w pierwszej kolejności istotą stworzoną, a w drugiej – synem swoich rodziców. Zawsze jednak próbowałem zaspokajać swoje potrzeby uczuciowe, unikałem nagany ze strony ludzi świeckich, ale nie dźwignąłem odpowiedzialności, jaką Bóg mi powierzył wraz z moim obowiązkiem. Czy to nie była zdrada? Jak mogłem twierdzić, że mam prawdziwe sumienie? Pomyślałem o tym fragmencie słów Bożych: „Utrzymałeś swoją reputację oddanego dziecka, zaspokoiłeś swoje potrzeby emocjonalne, twoje sumienie cię nie oskarża i odwdzięczyłeś się rodzicom za ich życzliwość, ale przy okazji coś zaniedbałeś i utraciłeś: nie potraktowałeś tych spraw zgodnie ze słowami Boga i utraciłeś szansę na wypełnianie obowiązków istoty stworzonej. Co to oznacza? Oznacza to, że okazałeś oddanie swoim rodzicom, ale zdradziłeś Boga. Okazałeś szacunek i oddanie rodzicom i zaspokoiłeś emocjonalne potrzeby ciała twoich rodziców, ale podniosłeś bunt przeciw Bogu. Wolałeś być dobrym, oddanym dzieckiem, niż wypełnić obowiązki istoty stworzonej. Obraziłeś Boga w najgorszy sposób. Bóg nie powie, że jesteś kimś Mu podporządkowanym lub kimś, kto posiada człowieczeństwo, tylko dlatego, że jesteś dobrym dzieckiem, nie rozczarowałeś rodziców, masz sumienie i wypełniasz swoje powinności wobec rodziców. Jeśli jedynie zaspokajasz potrzeby swojego sumienia i potrzeby emocjonalne twojego ciała, ale nie przyjmujesz słów Boga lub prawdy jako podstawy i zasad postępowania w tej materii, to okazujesz Bogu największą buntowniczość(Jak dążyć do prawdy (16), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Sąd wyrażony w słowach Bożych dotknął mnie do żywego. W rzeczy samej, nawet gdybym został z mamą i opiekował się nią najlepiej, jak umiem, nawet gdyby ludzie świeccy dobrze o mnie myśleli i by mnie uznano za bardzo oddanego syna, w oczach Boga utraciłbym powinność i rolę istotę stworzonej, nie miałbym choćby krzty sumienia względem Boga, który obdarzył mnie życiem i wszystkim innym. Byłbym więc pośród ludzi najbardziej zbuntowanych i sprzeciwiających się Bogu, nie zasługiwałbym na Boże zbawienie. Poczułem się przybity, gdy to do mnie dotarło. Dostrzegłem, że nazbyt głęboko zostałem skażony przez szatana, traktowałem Boga tak, jakbym nie miał sumienia, brakowało mi szczerości i całkiem pozbawiony byłem człowieczeństwa! Uświadomiłem sobie, jakie mam zadanie i jaką misję, przestała mnie ograniczać łatka „wyrodnego syna”. Chciałem podporządkować się zarządzeniom Boga i robić, co w mojej mocy, wypełniając obowiązek, byłem też gotów powierzyć moją matkę w ręce Boga, aby Bóg nas prowadził, byśmy doświadczali dzieła Bożego w naszym życiu i wypełniali nasze obowiązki. Bogu niech będą dzięki za to, że pozwolił podjąć właściwą decyzję i podążać we właściwym kierunku!

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze